Trzymam właśnie w rękach wrześniowy „Świat Nauki”. W numerze, oprócz interesującego artykułu o produkcji metaamfetaminy ze spirytusu, ługu i Tussipectu (informacja dla potencjalnych amatorów i organów ścigania: bez żadnych przepisów), znaleźć można jeszcze ciekawsze studium działania mózgu szachisty. A w tym studium frapujący kawałek o tym, co to jest ekspert i z czym to się je:

Historia wiedzy eksperckiej sięga pierwszych polowań – umiejętności o zasadniczym znaczeniu dla przetrwania naszych wczesnych przodków. Doświadczony łowca potrafi nie tylko powiedzieć, czy w jakimś miejscu był lew, ale również odgadnąć, gdzie skierował on swe kroki. Liczne badania potwierdzają, że umiejętności tropienia zwierzyny rozwijają się od dzieciństwa, „rosnąc liniowo aż do wieku trzydziestu kilku lat, kiedy osiągają szczytowy poziom” – mówi John Bock, antropolog z California State University w Fullerton. Wyszkolenie neurochirurga zajmuje zdecydowanie mniej czasu.
Umiejętności prawdziwego eksperta w porównaniu z umiejętnościami nowicjusza muszą być ogromne i bezsprzeczne – inaczej będzie on jedynie przebojowym dyletantem. A tych jest, niestety, aż nazbyt wielu. Wnikliwe badania w ciągu ostatnich 20 lat wykazały, że doradcy giełdowi wcale nie inwestują korzystniej niż amatorzy, uznani koneserzy nie rozróżniają win lepiej niż swojscy opoje, a renomowani psychoterapeuci nie pomagają pacjentom skuteczniej niż ich mniej utytułowani koledzy. Nawet w dziedzinach, w których odpowiednie kompetencje są niezbędne – jak nauczanie lub zarządzanie firmą – trudno jest je zmierzyć, a co dopiero wyjaśnić.

Pierwsza myśl, jaka tu przychodzi do głowy: autor – Amerykanin – słowem nie wspomniał o jeszcze jednej karegorii ekspertów, dość obficie występującej na Wisłą. Chodzi o tych, którzy, mimo wykształcenia i tytułu, z własną działką radzą sobie znacznie gorzej od tych, co nie mają o niej bladego pojęcia. Są wśród nich nawet mistrzowie, którzy co by nie powiedzieli albo nie zrobili, zawsze się pomylą. Utarło się, że eksperci tacy dochodzą do najwyższych stanowisk państwowych (kariera w firmie prywatnej wymaga przeważnie rzeczywistych kompetencji, przez co jest poza ich zasięgiem), gdzie zajmują się palącymi problemami społecznymi: systemem opieki zdrowotnej, ZUS-em czy oświatą. Z wiadomym do przewidzenia skutkiem.

Popatrzmy na takie ministerstwo edukacji. Roman Giertych, ze swoimi amnestiami, mundurkami i Beniaminkami, wbrew czarnemu PR, które fundują mu przeciwnicy, nie jest ani najmniej kompetentnym, ani najbardziej szkodliwym z dotychczasowych kierowników resortu. Pamięta dziś ktoś jeszcze zetchaenowca Handkego, chaos przy wprowadzaniu gimnazjów i szkody, które przyniosło polskiej młodzieży skrócenie o rok edukacji na szczeblu średnim? Albo eseldowską baronessę Łybacką, która przesunęła o cztery lata inaugurację nowej matury (jedyny sensowny pomysł poprzednika) i zniosła jej obligatoryjną część z matematyki, skutkiem czego polskie uczelnie zamiast inżynierów czy wysokiej klasy specjalistów IT kształcą dziś przede wszystkim humanistów i ekspertów od zarządzania… Dodajmy: ekspertów na poziomie Łybackiej, Handkego i Giertycha. Memy lubią się powielać.

O kolejnych specach od służby zdrowia i ich reformach nie będę pisał, bo jeszcze od czytania ktoś się pochoruje i trafi pod ich kompetentne skrzydła. Nie chcę mieć człowieka na sumieniu.

26 komentarzy

  1. o, dzieki – beda mial co czytac zamiast zaglebiac sie w lustracyjno-kloaczna papke 🙂

    wlanie zainstalowalem sobie nowa wersje szachowego Fritz’a i dostaje manto za mantem…

    a metamfetamina to straszny syf, mialem przepis w skrypcie z 'chemii farmaceutycznej’ – w latach 60-tych robilo sie to oficjalnie na studiach 🙂

    Pozdro
    Franz
    frsnz.blox.pl

    franzmaurer
  2. dawno temu zanim pani Lybacka (sorry nie mam polskich liter w pracy) oglosila amnestie na 4 lata, mialem okazje zmierzyc sie z proponowana matura z polskiego. Jako krolik doswiadczalny. I musze przyznac ze zabawe mialem przednia. Test z rozumienia tekstu, trudny, wymagajacy, wreszcie cos dla czlowieka myslacego. Potem krotkie wypracowanie w ktorym chodzilo o sens, kompozycje i wnioski, a nie lanie wody na 5 stron A4. Z tego co wiem potem sie te mature wygladzilo juz az tak bardzo maturzystow do myslenia nie zmuszajac. Co do matematyki to jam noga z tego wiec nie wiem czy bym ja chcial pisac. Ale jakbym musial to pewnie nic innego by mi nie pozostalo tylko jako tako sie tej matmy nauczyc, co moze i na zdrowie by mi wyszlo. Skoncze zatem odkrywczym wnioskiem ze jak juz sie robi krok do przodu to bylo by milo gdyby potem nie robilo sie trzech w tyl.

    Co do metaamfetaminy tozto proste kazdy chemik po liceum umie to zrobic. Problem tylko z enancjomerami potem.

    Gość: chariot, 194.128.253.25*
  3. Nie tylko z enancjomerami problem – silne pobudzenia neuronów dopaminowych, jakie daje metaamfetamina, po pewnym czasie je po prostu rozwala i może skończyć się zespołem Parkinsona. Niemniej histerii wokół amfetamin nie rozumiem – toż zwykły papieros szkodzi bardziej, bo nie dość, że degeneruje mózg, to jeszcze wywołuje raka – a nikt nie próbuje zakazać jego sprzedaży. Jak dla mnie, ludzie powinni mieć absolutną wolność ładowania w siebie wszelkich świństw, na jakie przyjdzie im ochota. O ile tylko podiszą zobowiazanie, że nie będą wyciągać do państwa ręki po kasę, gdy już im to, co biorą, ciało lub mózg uszkodzi.

  4. Nie tylko z enancjomerami problem – silne pobudzenia neuronów dopaminowych, jakie daje metaamfetamina, po pewnym czasie je po prostu rozwala i może skończyć się zespołem Parkinsona. Niemniej histerii wokół amfetamin nie rozumiem – toż zwykły papieros szkodzi bardziej, bo nie dość, że degeneruje mózg, to jeszcze wywołuje raka – a nikt nie próbuje zakazać jego sprzedaży. Jak dla mnie, ludzie powinni mieć absolutną wolność ładowania w siebie wszelkich świństw, na jakie przyjdzie im ochota. O ile tylko podiszą zobowiazanie, że nie będą wyciągać do państwa ręki po kasę, gdy już im to, co biorą, ciało lub mózg uszkodzi.

    tomek.lysakowski
  5. Tomku, to miałoby sens, gdyby ludzie byli doskonali i całkowiecie nad sobą panowali. Jednak tak nie jest. Państwu opłaca się bardziej czegoś zakazać niż potem leczyć tych, którzy od tego się uzależnili. A jak nie będzie państwo chciało leczyć, to chorzy wyjdą i wstrząsną opinią publiczną. Obywatele przeznaczą wtedy pieniądze na leczenie chorego, nawet jeśli ten chory podpisał wcześniej jakieś papiery. Patrzyłbyś spokojnie jak ci się narkoman pod drzwiami rozkłada?

    literaturoznawczyni
  6. Dorośli niech robia co chcą. Tylko trzymajmy the shity z dala od dzieci. To mówię ja- coraz bardziej przerażona matka 10 latki.
    Przepraszam, nie niech robią, co chcą. Niech jescze przy tym myślą.

    Gość: Meg, cju172.neoplus.adsl.tpnet.pl
  7. Myślę, że u nas zwichnięta jest również selekcja kadry zarządzającej do spółek, w których udziałów lub akcji nie posiadają pdomioty państwowe. Bardzo często niestety są tam wybierani czasowo urlopowani przez Naród politycy, lub zaufani zasiadających na stolcach władzy, po to tylko, by zapewnić sobie przychylność Władzy przy stanowieniu prawa, udzielaniu koncesji, rozstrzyganiu przetargów. Mam też wrażenie, że nie jest to ani syndrom polski, ani syndrom współczesny. Władza polityczna i biznes (używając współczesnego terminu) zawsze się przenikały i szły ze sobą wparze. Czas i miejsce najczęściej jedynie warunkują skalę zjawiska.

    okiemtemidy
  8. Coz czytam i widze troszke demagogi Widzialem ludzi co pala papierosy i tych co biora amfe i raczej nie chcialbym byc na miejscu tych drugich.A meata jest jeszcze gorsza. Mozna dozyc 70 tki palac fajki ale na pewno nie wciagajac amfe.

    Nie moge tez pojac zwiazku przyczynowego miedzy obowiazkowa matura a kształceniem „inżynierów czy wysokiej klasy specjalistów IT” Moze pojąc nie moge bo tego zwiazku nie ma .Ci co beda owymi wybitnymi inzynierami to na matme pojda z własnego wyboru. Nie wiem dlaczego lekarz, prawnik, czy psycholog ma zdawac matme na maturze. To ze nie ma dobrej matury dla osób zdajacych po maturze na w.w. kierunki nie oznacza ze nalezy dac im wszytkim matme bo to królowa nauki i takie tam pierdoly.

    galopujacy_major
  9. Tu się zgadzam, ludziom wolno palić tytoń bo państwo zarabia na akcyzie, ale marychy ze stwierdzonymi kilkoma wlaściowsciami leczniczymi już nie… Osobiście uważam, że oba zielska powinny być całkowicie legalne. Już nie będę dywagował nad znanymi mi przypadkami ludzi którzy używają narkotyki bardziej rozsadnie niż ja piję kawę, która uzaleznia… niech ktoś z pijacych spróbuje przestać na chwilę to zobaczy co codziennie ćpa. Co do enancjomerów to zasadniczo wlasnie chodzilo mi o to co napisaleś, jeden z nich nie pamiętam już czy prawy czy lewy jest toksyczny i rozwla ci mózg, drugi daje tylko miłego kopa. A ze przy produkcji zawsze powstaja dwa i są parktycznie nie do rozdzielenia (przynajmniej bez bardzo drogiego labolatorium) to nikt się nie pakuje w koszty zeby dostraczyc stuprocentowo czysty lewy czy prawy enancjomer.

    Gość: chariot, 89.100.131.2*
  10. Chyba uda mi sie polaczyc temat maty i amfy 🙂

    Sam matury z matematyki nie pisalem. Umialem inny przedmiot wystarczajaco dobrze, by dostac 5 z pisemnego (stara matura). Mate zdawali ci, ktorzy umieli ja dobrze, mieli ja na wstepnych na studia i ci ktorzy nie umieli nic. Ci ostatni musieli znalezc sobie cos, co po prostu zawsze sie zdaje. I tak podczas matury z maty, po sali krazyly sciagi, rozwiazania, gotowce. Efekt byl taki ze zdali wszyscy z trzeciej grupy (taka amnestia ukryta). Jedyna osoba ktora nie zdala byl koles, o ktorym sie mowilo ze jest jednym z najlepszych z maty w szkole, ktory dawal korki, ale … nazarl sie amfy przed egzaminem i blady oddal pusta kartke.

    Gość: emigrancik, imtvpn1-c10.uni-paderborn.de
  11. galoujacy_major:
    „Nie moge tez pojac zwiazku przyczynowego miedzy obowiazkowa matura a kształceniem „inżynierów czy wysokiej klasy specjalistów IT””

    Rok temu, na Wydziale Fizyki jednego z uniwersytetów, dla grupy nowo przyjętych studentów, zorganizowano zajęcia wyrównawcze z matematyki. Absurd, prawda? To wynik nowej matury, która ze swoją urawniłowką, ogólnokrajową punktacją i zakazem egzaminów przeprowadzanych przez uczelnie wyższe nie daje obiektywnych kryteriów przyjmowania wg. których można przyjąć na studia. Dla mnie matura jest przeżytkiem, niepotrzebnym stresem. O tym kto powinien zostać studentem powinny decydować uczelnie wyższe na podstawie przeprowadzanych przez nie egzaminów. Sam maturę zdawałem, jednak egzaminy wstępne do dzisiaj sobie chwalę.Tak naprawdę to dopiero one wskazują jaką wiedzą i umiejętnościami dysponujesz.

    Gość: jarekw, router.tvgawex.pl
  12. Mnie osobiscie przeraza to co z ludzi zrobila instytucja panstwa. Dzisiaj prosimy o to, zeby nam ktos mowil co dla nas lepsze i na dodatek oddajemy na to pieniadze niemal dobrowolnie. Ludzie patrza na politykow jak na swietych, bronia ich, wychwalaja, wierza w ich uczciwosc, prawdomownosc, honor… Jak mozna tak nisko upasc? Z wlasnej woli oddawac sie w nowa forme niewoli. Czyz panstwo nie stosuje takich samych metod jak mafia wymuszajaca na przedsiebiorcach, sklepikarzach, wlascicielach pubow haracze? „Plac za ochrone”. Niemozliwe wiec jest aby „publiczni” eksperci byli fachowcami kiedy sama idea panstwa jest czyms chorym.

    Co do matury – za moich czasow byla to parodia egzaminu, a nie prawdziwy egzamin (a zdawalem 8 lat temu). Panowala powszechna zgoda na sciaganie, ba, niemal w kazdej szkole byl ktos „wynajety” (najczesciej student) na robienie zadan z matematyki. Dzisiaj MEN chce sprawic aby matura miala jakas wartosc, ale jednoczesnie glaszcze po glowkach tych co nie zdali mowiac im jacy to oni biedni, bo pierwsi, a zadania to byly przeciez trudne! Albo wiec
    rezygnujemy z matury w ogole i stawiamy na egzaminy wstepne na uczelniach (co wg. mnie jest najlepszym rozwiazaniem), albo robimy egzamin maturalny z prawdziwego zdarzenia. Poki co jestesmy po srodku, czyli nigdzie.
    Aha, matematyka na maturze powinna byc obowiazkowa. Kiedy slysze tlumaczenia typu „po co lekarzowi znajomosc logarytmow” to mi sie az flaki przewracaja. W takim razie po co mi, jako „umyslowi scislemu”, znajomosc ortografii czy interpunkcji?

    I ostatni poruszony temat – czyli narkotykow. Ja rowniez jestem za mozliwoscia swobodnego faszerowania siebie wszelakimi dragami. Wcale to nie oznacza, ze jestem ich zwolennikiem. Po prostu nie rozumiem dlaczego dorosly czlowiek nie moze robic tego na co ma ochote tak dlugo jak nie krzywdzi innych. A kogo krzywdzi palac jointa albo wciagajac kokaine? Bardziej istotne jest jednak chyba to, ze wyrwano by z rak mafii kupe pieniedzy. Gangsterzy nie mieliby interesu w handlu narkotykami, gdyby mozna je bylo kupic swobodnie w sklepie (tak jak dzisiaj praktycznie nie handluja alkoholem, a jezeli to robia to ze wzgledu na skandalicznie wysokie akcyzy). Nie zapominajmy tez o fakcie, ze potencjalny uzytkownik wiedzialby dokladnie co kupuje, jaka dany specyfik ma moc, jak wplywa na swiadomosc – zupelnie tak jak my dzisiaj wiemy robiac zakupy w monopolowym. Ciezko przeciez nazwac to co jest sprzedawane przez szemranych dilerow prawdziwa marihuana, kokaina czy amfetamina.

    crazy_clown
  13. coz, mamy takich ekspertow na jakich zasluzylismy; nie bez powodu z tv zniknela „Wielka Gra”, bo przeciez pokazywali tam ludzi madrzejszych niz ministrowie, prezesi i inni kolesie z partii rzadzacych.

    Gość: zenobia, user12.145.udn.pl
  14. A cóż wspólnego ma droga Zenobio uczestnik „Wielkiej gry” (przy całym szacunku dla umiejętności zapamiętania i odszukania zapamiętanych informacji) z zatrudnionym na wysokim stanowisku (menadżerskim czy państowowym)? NIC i całe szczęście: bo tak jak jedni mają dobrą pamięć (a to wcale nie oznacza, że są mądrzy), tak drudzy byc może nie są mądrzy (czy raczej statystyka działa i wśród nich), ale czy byłoby lepiej gdyby legitymowali się przede wszystkim dobrą pamięcią? Wątpię.

    Krytyka przez argumenty bezsensowne (fałszywe) jest SAMOBÓJCZA – bo nie dość, że nie dostarcza kolejnych argumentów kontra, to jeszcze te istniejące osłabia – po szczegóły odsyłam do książek o retoryce i erystyce.

    tuje
  15. wbrew pozorom dobra pamiec jest bardzo przydatna, wezmy na przyklad wojsko, w nim pamiec bardzo sie przydaje na szczeblu dowodzenia; komputer moze zasymulowac wynik bitwy, ale to pamiec dowodcow o poprzednich potyczkach i ich wynikach, mozliwosciach sprzetu itd daje rezultaty
    albo inny przyklad: prawnicy; dobry prawnik pamieta przepisy oraz pewna liczbe spraw; dzieki temu w razie podobnego procesu jest w stanie szybko znalezc sposoby na obrone, czy tez znalezc precedens (to akurat w USA)

    poza tym „Wielka Gra” raczej nie byla programem, w ktorym liczyla sie tylko i wylacznie pamiec; wazne bylo co innego, cos co mozna nazwac krytyka informacji; odsianie wiadomosci niepotwierdzonych, wyciagniecie wnioskow z roznych zrodel

    i to wlasnie ma bardzo wiele wspolnego z ministrami np. edukacji; Giertych zapomnial podpisac amnestie, nie przemyslal (a moze raczej jego asystenci) konsekwencji jakie za soba pociagnie pomysl amnestii; z reszta taki z niego ekspert od edukacji jak ze mnie material na polityka; jesli polityk ma slaba pamiec, to moze popelniac te same bledy co poprzednicy; badz (jak Marcinkiewicz) przedstawic czesci cudzego expose jako swoje (bo kto by pamietal, ze pare lat temu Belka mowil dokladnie to samo ?)

    Gość: zenobia, user12.145.udn.pl
  16. Tuje, to nie tak. Trudno nie zauwazyc nienawiści aktualnej ekipy rzadzącej do wszystkiego, co chocby z daleka pachnie intelektualizmem – chyba ze to intelektualizm swój, prawicowy, taki jak u Michalkiewicza czy starego Giertycha.

    literaturoznawczyni
  17. Zenobio, nie sugerujesz chyba, że gość, któremu nawet westchnienia do żony na blogu piszą doradcy, byłby w stanie wypocic własne expos

    literaturoznawczyni
  18. nienawiści to trudno nie zauwazyć u ciebie do wszystkiego co z daleka pachnie prawica. czy złapałaś doradców Marcinkiewicza za rękę ze mu bloga piszą, co tak kłamiesz?

    kattolik
  19. Zenobia, problem w tym, ze wiele osób jednak pamiętało. Ja bym tu trochę uogólnił: polityk w Polsce jest przyzwyczajony do tego, że nie bierze odpowiedzialnosci za wyrzekane słowa. Brałby, gdyby go to, co plecie, np. uderzało po kieszeni – a tak, gada, co mu slina na jezyk przyniesie. Ba, najczęściej swietnie na tym wychodzi: lud kocha obietnice.

  20. Zenobia, problem w tym, ze wiele osób jednak pamiętało. Ja bym tu trochę uogólnił: polityk w Polsce jest przyzwyczajony do tego, że nie bierze odpowiedzialnosci za wyrzekane słowa. Brałby, gdyby go to, co plecie, np. uderzało po kieszeni – a tak, gada, co mu slina na jezyk przyniesie. Ba, najczęściej swietnie na tym wychodzi: lud kocha obietnice.

    tomek.lysakowski
  21. Crazy clownie:
    „A kogo krzywdzi palac jointa albo wciagajac kokaine? ”

    Na pierwszy rzut oka byc moze nikogo. Kiedy jednak narkotyki zazywane sa w wiekszej skali, moze sie okazac, ze jednak niejednego. Wystarczy przypomniec sobie jak w XIX w. wielka brytania zalewala chinski rynek opium i jak chiny na tym wyszly.

    emigrancik
  22. Mam wrażenie że niedawno w prasie było parę artykułów o początkach narkotyków i ich delegalizacji. Chyba warto sobie przypomnieć z lekcji historii :), że legalna była nie tylko trawka i opium, ale różne heroiny i LSD, i że zdelegalizowano je nie tak sobie na hop-siup.

    Gość: czescjacek, nat-dzi.aster.pl
  23. [Literaturoznawczyni:]
    „Trudno nie zauwazyc nienawiści aktualnej ekipy rzadzącej do wszystkiego, co chocby z daleka pachnie intelektualizmem”

    No pięknie – zupełnie się z tym nie zgadzam, tym niemniej uważam, że Wielka Gra z „intelektualizmem” nie ma nic wspólnego. Już prędzej miałby cotygodniowy program o nowych ciekawych poznawczo książkach (z różnych dziedzin), czy tzw. literaturze pięknej – ale (popraw mnie jeśli się mylę) takie programy pojawiały się i były zdejmowane niezaleznie od zabarwienia aktualnych władców TVP?

    No ale w czym się ta nienawiść, o której napisałaś wyraża? Znaczące przykłady? Oprócz GMO (a dużo jest GMO zwolenników wśród intelektualistów, których Ty masz na myśli? Oj chyba nie…), racja – nasi „władcy” są przeciwni badaniom na komórkach macierzystych pozyskiwanych z płodów, ale już wykazują większe otwarcie niż JAKIKOLWIEK dotychczasowy rząd w sprawach energetyki atomowej.

    Zwracam uwagę, że _intelektualista_ to dla mnie człowiek, który pracuje intlektem, a więc również fizyk, biolog, matematyk czy architekt.

    Jeśli masz inną definicję „intelektualisty” to poproszę o nią.

    Zatem apel, który skierowałem do Zenobii kieruję (przynajmniej na razie) również do Ciebie.

    tuje
  24. Zenobio: uśmiałem się: dziękuję Ci bardzo.

    Wielką Grę oglądałem często, dopóki miałem telewizor. I podobała mi się. Przyznaję. I czuję smuteczek, że już jej nie ma. Tylko co jej odejście ma wspólnego z kompetencjami potrzebnymi na szczeblach menadżerskich?

    Oppenheimer w jakimś wywiadzie wspomniał kiedyś o zdarzeniu, w którym prócz niego miał udział jego wojskowy zwierzchnik w projekcie Manhattan: przedstawiono generałowi sprawę trudną i wymagającą podjęcia decyzji, a tym samym wzięcia ODPOWIEDZIALNOŚCI za jej skutki. Oppenheimer przyznał, że zaczął myśleć nad tą sprawą, ale nie był w stanie podjąć decyzji z różnych względów – mnogości czynników, potencjalnych niekorzystnych skutków, czy wreszcie konieczności sporego wsparcia logistycznego całej sprawy.

    Generał się namyślił i podjął decyzję. Z pewnością nie obył się bez konsultacji ze swoją pamięcia. Wykazał się jednak przymiotami, których chciałbym oczekiwać u naszych polityków – a więc np. ODWAGĄ w podejmowaniu niepopularnych decyzji – popatrz na trudne i mądre decyzje Leszka Balcerowicza – ilu jest tak odważnych jak on polityków? Tylk błagam, nie podawaj mi przykładów takich, w których odwaga polityka kończy się choćby na najbardziej szczytnej ale tylko gadaninie.

    I może skończmy już tę dyskusję o Wielkiej Grze. Niech odpoczywa w pokoju.

    tuje

Skomentuj Gość: czescjacek, nat-dzi.aster.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *