Czasami człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma jakieś przemyślenia, dopóki nie zapyta go o nie dziennikarz. Zapytany zaś dostaje słowotoku i… skutki można sobie oglądać w artykule Moniki Margraf na portalu gazeta.pl. Na wypadek, gdyby artykuł się przemieścił, przytaczam najciekawsze fragmenty:

Dążymy do poziomu dyskusji, jaki panuje obecnie m.in. w Stanach Zjednoczonych, choć nie oznacza to, że naśladujemy Amerykanów. Jak ocenia Tomasz Łysakowski, medioznawca z SWPS, niezależnie od tego, jak brutalny jest obecnie język debaty publicznej w USA, idziemy w tym samym kierunku, bo proces ubożenia języka naszej polityki trwa w najlepsze i jest nie do powstrzymania. […]

Medioznawca: Karanie radia się nie opłaca
Według medioznawcy Tomasza Łysakowskiego, wyciszając sprawę karania Zetki Giertych zachował się niemal modelowo i w sposób przemyślany. Politycy dobrze wiedzą, że w takim przypadku domaganie się kar i odszkodowań nie ma sensu: – Nie opłaca się, bo, po pierwsze, uporczywe żądanie ukarania stacji mogłoby wywołać zarzuty o cenzurowanie. Ostatnio Europa i tak krytykuje Polskę w kwestii ingerencji polityków w działanie mediów. Po drugie, żadni politycy, w tym politycy LPR, nie chcą robić sobie z dziennikarzy wrogów.
Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby Radio Zet było rozgłośnią nieustannie atakującą polityków, ale poniedziałkowa wypowiedź dziennikarzy była wyjątkiem.
Dlaczego zatem Krzysztof Bosak i Daniel Pawłowiec zażądali w poniedziałek zadośćuczynienia? – To dosyć przemyślana strategia: dobrze jest zrobić trochę szumu, oburzyć się, a potem darować. LPR pokazała, że zareagowała, po czym wysłała komunikat, że wybacza – wyjaśnia medioznawcza

Wpadka Zetki to żaden przełom
Przypadek Zetki ani nie pogłębi, ani nie spowolni tendencji do brutalizacji naszego języka politycznego. W opinii Łysakowskiego, zajmującego się językiem polityki, dziennikarze przekroczyli w tym momencie granice, która została już dawno przekroczona przez polityków. – To politycy wyznaczają standardy dyskusji publicznej, to oni ją brutalizują – mówi.
Najpierw ich szokujące wypowiedzi padały przypadkowo, potem już świadomie: sejmowa wpadka marszałka Zycha, który zapomniał, że ma włączony mikrofon, nazwanie Ziobry zerem przez Millera, dialog Wałęsa-Wyszkowski, wypowiedzi posła Kurskiego m.in. o „kobietonach” i „ciemnym ludzie”. [Dorn ze swoimi „burymi sukami” wypadł, niestety, z ostatecznej wersji artykułu – TŁ]
– Obecnie doszliśmy do kolejnego etapu, gdy politycy bez skrępowania odpowiadają obelgą na obelgę. Język dyskusji publicznej ciągle ubożeje – wyjaśnia Łysakowski. – Dlatego niedługo wszyscy zapomną o sprawie Radia Zet, bo pojawi się nowa sensacja, ktoś powie coś bardziej brutalnego.
Przyznaje, że podobne słowa nigdy dotąd nie padały ze strony dziennikarzy mediów ogólnopolskich, ale prezenterzy Zetki nie zrobili nic, na co politycy wcześniej by się nie ośmieli. – Najlepszy przykład to słowa obecnego prezydenta skierowane do natrętnego przechodnia – przypomina medioznawca.

Znak firmowy
A właśnie te słowa zrobiły błyskotliwą karierę medialną. Prezydent Kaczyński uczynił tym samym i sobie, i PiS-owi niedźwiedzią przysługę. Internauci zmienili jego największą wpadkę w niezależną, dobrze sprzedającą się markę: bogata strona internetowa, gadżety, filmiki na You Tubie. „Spieprzaj Dziadu” to dziś znak firmowy, którą obecny prezydent podał jak na tacy swoim krytykom, ikonka, na jaką można się w każdej chwili powołać i powiedzieć: taka jest właśnie wasza mentalność. W porównaniu z nią „Roman, przestań pieprzyć” może okazać się raczej przebojem jednego sezonu, choć blog i pierwszy film na You Tubie już są.
Innego zdania jest Łysakowski: Nieważne, kto to powiedział. Autor się nie liczy, grunt, by znalazła się grupa ludzi, która będzie chciała to wypromować.

11 komentarzy

  1. Mogę napisać coś nie na temat?

    „Bóg urojony” Dawkinsa, o którym była mowa w poprzednich postach, jest już na 1 miejscu listy bestsellerów w Merlinie. Kilka dni temu była jeszcze na 20 miejscu…
    Polacy są chyba jednak głodni takiej literatury.

    Walpurg
  2. Walpurg, w ępiku już te kilka tygodni temu, co se go chciał kupić (i w końcu kupiłem), odsyłali mnie z salonu do salonu 😀 Może zamawiali po kilka egzemplarzy w przeświadczeniu, że katolickie społeczeństwo, kiedy zabierze się do palenia tej knigi, to przy większej ilości poczyni sporo szkód pośród innych pozycji w ich ofercie, w każdym razie Dawkins rozchodził się na pniu. Może Marek Jurek z kompaniją wykupowali cały nakład, żeby się dogłębnie przekonać, co to za plugastwo, istnieje jednak pewna szansa, że kupili to ludzie, którzy po prostu zamierzali to przeczytać 😀
    A co do Giertycha, to ma własnych starych braci, którzy wołają do niego „Courage, Big Rom, fuck along!”, to co ma nie pieprzyć?

  3. Loghos ja w chwili obecnej czekam na „Boga Urojonego”, zamawiałam już dwa razy i ciągle nic. Jakiś chłopak na dziale informacji powiedział mi, że zamówili na początku 25 egzemplarzy i pięć minut po wystawieniu na sklep nie było ani jednego – podobno stała kolejka cała z Dawkinsem pod pachami i uśmiechami ponadprzeciętnymi (czyli tak dwa razy dookoła głowy). Potem sytuacja powtarzała się za każdym razem kiedy przyszła im dostawa – taka Neverending Story się w Empiku stworzyła :D.

    LPR zawsze z łaską odpuszcza. Najpierw naklnie, obrzuci błotem, by w końcu ucichnąć.

Skomentuj A.W. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *