W dzisiejszej Rzeczpospolitej, oprócz wywiadu ze mną, zajawka o badaniu, z którego wynika, że na wybór zawodu i przyszłe powodzenie przedsiębiorcy wpływają przede wszystkim geny. Co znamienne, wpływ tego, w jaki sposób człowieka wychowują rodzice, okazał się w eksperymencie praktycznie żaden.
Samo badanie, zrealizowane metodą twin study, było dość proste. Przebadano 609 par bliźniąt jednojajowych i 657 par bliźniąt dwujajowych tej samej płci. Bliźnięta jednojajowe – o czym wszyscy wiedzą – mają identyczny zestaw genów. Bliźnięta dwujajowe dzielą ze sobą, tak jak każde inne rodzeństwo, średnio 50 procent informacji zawartej w DNA, z tym, że dorastają, podobnie jak bliźnięta jednojajowe, w dość zbliżonych warunkach. W ramach eksperymentu policzono, jaki odsetek par biznesmenów występuje w której grupie.
Okazało się, że przedsiębiorców wśród bliźniąt jest procentowo niemal dokładnie tyle, ile w populacji ogólnej. Jeśli jednak jeden z bliźniaków prowadził własny biznes, prawdopodobieństwo, że drugi również będzie przedsiębiorcą, silnie zależało od charakteru ich pokrewieństwa, dla jednojajowych wynosząc ok. 50 procent. Dla bliźniąt dwujajowych prawdopodobieństwo to było znacznie niższe i nie odbiegało od prawdopodobieństwa dla dowolnej pary rodzeństwa. Po przeanalizowaniu danych badacze doszli do wniosku, że skłonność do zakładania i prowadzenia własnego interesu zależy, tak jak inteligencja (współczynnik odziedziczalności: 75%) czy orientacja seksualna (współczynnik odziedziczalności: 52%), przede wszystkim od czynników genetycznych.
Zastanawia mnie, ile jeszcze trzeba takich badań, by ludzie przestali wierzyć szarlatanom, którzy przekonując ich, że każdy może robić wszystko i odnieść w tym sukces, zarabiają miliony na nieskutecznych poradnikach i pozorujących postęp szkoleniach z samorealizacji.
BBC o eksperymencie i jego implikacjach
Notka w Rzeczpospolitej
Czyli w miarę rozwoju wiedzy determinizm genetyczny zdobywa coraz większe pole. Ciekawe kiedy zrealizuje się wizja z Gattaki i pracodawcy będą sprawdzać, czy na pewno jesteśmy predysponowani genetycznie do takiej pracy o jaką się ubiegamy. Brytyjczycy wyprzedzą nas w blokach ze swym programem usuwania z populacji szkodliwych genów.
ojj jeszcze troche. u nas jak na razie badanie predyspozycji konczy sie na przeanalizowaniu ewentualnej kartoteki policyjnej, a i to z roznymi skutkami
Znam temat od wewnatrz, ze tak powiem i pewnie pewna czesc jest prawda, ale tylko pewna.Dzis firmy motywacyjne robia krocie.Jest jeden bardzo powazny aspekt tej sprawy, ktory jest przeiwny tezie gloszonej przez autora.Proces zmiany sposobu myslenia nabytego i ksztaltowanego, oraz umacniajacego sie w podswiadomosci przez 20, 30 czy 40 lat jest procesem zlozonym i dlugotrwalym.Owszem, bywaja przypadki zmiany w zyciu po przeczytaniu jednej ksiazki, ale sa bardzo rzadkie i zazwyczaj poparte juz wczesniej poczynionymi zmianami w sposobie myslenia.Jest na swiecie grupa ok 5%, umotywowana i odnoszaca sukcesy, ale i ci ludzie korzystaja w wiekszosci z roznysz szkolen motywacyjnych.Znam wielu osobiscie.Prawda jest taka, ze wiekszosc potrzebuje kilku lat na wypracowanie wlasciwych nawykow i przekonan, aby wytworzyc nowe nawyki i w ten sposob zmieniec swoja przyszlosc.Potrzeba do tego wiele ksiazek i szkolen, a takze mnostwo samozaparcia i dyscypliny.Znam ludzi, ktorzy startujac z ogromnym balastem po kilku latach osiagneli powazny sukces na roznych frontach zycia.Oczywiscie system motywacyjny powinien byc niejako powiazany z konkretnymi mozliwosciami zastosowania w praktyce, jesli chodzi np.o zarabianie pieniedzy,aby efekty byly widoczne.
Pisanie o bezsensownosci czytania takich ksiazek czy szkolenia i wzmacniania wlsnego wizerunku jest klamstwem i dowodem na nieznajomosc tematu przez autora linkowanego artykulu.Wiem z doswiadczenia wbrew slowom autora, ze ludzie ktorzy nie widzieli korzysci z przeczytania jakiejs ksiazki nie kupuja nigdy nastepnej.
[do sebzberlina]
„Nie wiem kto ma interes,aby pisac w ten sposob.”
Twórczość SebaZBerlina
Tak napisałeś pod tekstem Michaela Shermera, do którego Autor odsyła w swoim poście. Nawet Ci się chciało pisać – o prostu przekleiłeś/aś swoją (a może posługujesz się w pracy gotowcem przygotowanym przez kogoś innego?) 'twórczość’: ogólniki, pobożne życzenia i parę zdań wyjętych żywcem ze wspomnianych przez Shermera pseudoporadników: coś na miarę cotygodniowego ględzenia przeciętnego proboszcza: „bądźcie dobrzy, a uzyskacie szczeście w nibieeeeeee….”, „Niejaki Janek był dobry i teraz jest niebie, niejaka Marysia też była dobra i jest w niebie, za to zły Zdziś nie wykupił abonamentu w naszej parafii/firmie szkoleniowej i prosze smaży się w piekle”.
Napiszesz coś od siebie, czy znów zamierzasz posłużyć się firmowym gotowcem?
[do sebzberlina]
O przepraszam: zmieniłeś w kilku miejscach swój tekst („autor tekstu”->”autor linkujący tekst”). Zwracam honor. Nie przekleiłeś bezmyślnie.
„Znam ludzi, ktorzy startujac z ogromnym balastem po kilku latach osiagneli powazny sukces na roznych frontach zycia.”
Wpiszę sobie to zdanie z Twojego gotowca do mojego sztambucha: zaraz obok wyimków z żywotu świętej Hortensji (wiesz z jakim ona balastem startowała? A została świętą! oczywiście korzystała z płatnej pomocy profesjonalistów: firma szkoleniowa „zakon ojców herbicynów bezsandałkowych”. Polecam.
Są bezkonkurencyjni.
[do sebzberlina]
„Wiem z doswiadczenia wbrew slowom autora, ze ludzie ktorzy nie widzieli korzysci z przeczytania jakiejs ksiazki nie kupuja nigdy nastepnej.”
A poprzesz to jakimiś wynikami badań? Bo z mojego _doświadczenia_ wcale tak nie wynika. A póki co moje _doświadczenie_ jest równe Twojemu _doświadczeniu_ (słowa, słowa).
I starczy.
ja pomijam to ze oczywiscie determinizm mnie boli 😉 ale mam pytanie do autora – czyzbys kwestionowal calkowicie wychowanie?
w sumie zgodnosc 50% nie jest porazajaca – to raczej swiadczy ze stwierdzenie ze wplyw wychowania jest „praktycznie zaden” to jednak troche przesada.
na temat poradnikow nie bede sie wypowiadal – nigdy zadnego nie tknalem 😉 za to mialem kilku szefow/klientow ktorzy z nich czerpali swoja „wiedze” i bogini bron mnie przed takimi ludzmi 😉
[przecinaki]
„czyzbys kwestionowal calkowicie wychowanie? w sumie zgodnosc 50% nie jest porazajaca – to raczej swiadczy ze stwierdzenie ze wplyw wychowania jest „praktycznie zaden” to jednak troche przesada.”
No właśnie: o to samo Go pytałem rano, ale się wyłgał. Wydawało mi się, że mnie przekonał, ale jednak nie. To może jednak poprosimy o mały wykład z pinkerologii? (i innych oczywiście nauk). Jak to jest z tym tłumaczeniem wariancji pochodzenia naszych cech behawioralnych? Panie Łysakowski, prosimy. 😉
Byl swego czasu wywiad w „Polityce” z jakimś slawnym profesorem, ktory tez mowil, że o tym czy ktos zrobi m.in. kariere w żadnym stopniu nie decyduje wychowanie a geny. Oczywiście negowanie wychowania to dla konserwatystów grzech i bluzniertwo.Jestem jednak przekonany, że o wyborze dziedziny w jakiej dziecko zrobi karierę, rodzice decydują juz w znacznym stopniu.Nie przesądzam czy to dobrze czy źle.
Co do wywiadu dla Rzezpy to zgadzam sie. Ciągle slysze belkot nie ucz sie na dzien przed egazminem, idz na spacer, nad staw. Chyba bym sie w tym stawie z nerwów utopil. Natomiast wieczorem na dzien przed egzaminem polecam dlugi film historyczno-przygodowy.
Przecinaki i tuje, ja nie kwestionuję w ogóle wpływu wychowania, tylko – za Hamerem choćby, ale i całym rzędem innych psychologów ewolucyjnych – chcę uczulić ludzi na to, że w historii psychologii wpływ ten był znacznie przeceniany.
Z tego, że za jakąś cechę odpowiadają np. w 50 procentach geny, bynajmniej nie wynika, że w pozostałych 50 procentach odpowiadają za nią wychowanie, dom rodzicielski, relacje z matką itp. Głębsze analizy w dziedzinie zwanej genetyką zachowania wskazują, że niegenetyczny wpływ rodziców odpowiada co najwyżej za 5-10 procent cech naszej osobowości. To mało, zważywszy, że wpływ grup rówieśniczych szacowany jest na około 25-30 procent. Oczywiście, rodzice mają przecież ostatnie słowo w kwestii podwórka, na którym będzie dorastało ich dziecko, ale najczęściej na tym ich wpływ się kończy.
Pozostaje 10 procent, które np. Pinker przyporządkowuje czynnikom czysto losowym. O ile oczywiście pamięć mnie nie myli, bo teraz stukam w przerwie między zajęciami – wieczorem wszakże, gdy już będę miał czas na spokojnie usiąść przed klawiaturą obłożywszy się literaturą, obiecuję spłodzić większą dysertację na temat wariancji naszych cech behawioralnych.
Przecinaki i tuje, ja nie kwestionuję w ogóle wpływu wychowania, tylko – za Hamerem choćby, ale i całym rzędem innych psychologów ewolucyjnych – chcę uczulić ludzi na to, że w historii psychologii wpływ ten był znacznie przeceniany.
Z tego, że za jakąś cechę odpowiadają np. w 50 procentach geny, bynajmniej nie wynika, że w pozostałych 50 procentach odpowiadają za nią wychowanie, dom rodzicielski, relacje z matką itp. Głębsze analizy w dziedzinie zwanej genetyką zachowania wskazują, że niegenetyczny wpływ rodziców odpowiada co najwyżej za 5-10 procent cech naszej osobowości. To mało, zważywszy, że wpływ grup rówieśniczych szacowany jest na około 25-30 procent. Oczywiście, rodzice mają przecież ostatnie słowo w kwestii podwórka, na którym będzie dorastało ich dziecko, ale najczęściej na tym ich wpływ się kończy.
Pozostaje 10 procent, które np. Pinker przyporządkowuje czynnikom czysto losowym. O ile oczywiście pamięć mnie nie myli, bo teraz stukam w przerwie między zajęciami – wieczorem wszakże, gdy już będę miał czas na spokojnie usiąść przed klawiaturą obłożywszy się literaturą, obiecuję spłodzić większą dysertację na temat wariancji naszych cech behawioralnych.
> na dzien przed egzaminem polecam dlugi film historyczno-przygodowy
A jak się ma egzamin z historii? 😉
A w temacie geny czy wychowanie, zauważyliście jak różne od siebie potrafi być rodzeństwo wychowywane w tych samych warunkach? Oczywiście można się sprzeczać, że warunki nigdy nie są takie same. Bo np młodszy ma już starsze rodzeństwo i przez to rozwija się inaczej itp itd. A różnice są ogromne, a przecież często mimo poważnych błędów w wychowaniu niektóre dzieci wychodzą na ludzi, a inne wydawałby się wychowywane idealnie zostają np bandytami.
Może posiadanie odpowiednich genów do czegoś tam, jest wstępnym warunkiem na to jak dziecko podda się wychowaniu? Myślę, że jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie zanim można będzie odpowiedzieć na to jednoznacznie.
Te badania mialyby jeszcze wiekszy wydzwiek gdyby badano blizniaki adoptowane w innych rodzinach.
Ja mam dwa pytania do Tomka:
a) czy ktos badal jakie jest prawdopodobienstwo ze jesli jeden blizniak nalezy do PiS to drugi sie z tej partii wypisze
b) jakie jest prawdopodobienstwo ze jesli jeden blizniak jest preziem, to drugi tez bedzie
Dziekuje.
Tomku, nie wszyscy którzy badają społeczne uwarunkowania postaw i zachowań są szarlatanami. Na ogół bardzo cenię Twoje wypowiedzi, ale tutaj proponuje troszkę szacunku wobec odmiennych podejść w nauce. Odpowiedzi w blogu nie uważam za miejsce stosowne do dyskusji nad epistemologią, ale jeśli masz ochotę na taka dyskusje to zapraszam do wysłania mi emaila.
pozdrawiam
Flowerpower, nigdzie nie napisałem, że ci, co badają społeczne uwarunkowania postaw i zachowań, są szarlatanami. Sam aktualnie badam postawy i ich spoółeczne uwarunkowania. Szarlatanami nazwałem, za Shermerem, tych, którzy zbijają kapitał na łatwych receptach podawanych w przystępnie napisanych poradnikach, receptach, które najczęściej są po prostu nieskuteczne. I nie muszą być to recepty wywodzące się z psychologii społecznej, niektóre (choćby Gray) bazują na psychologii ewolucyjnej.
Flowerpower, nigdzie nie napisałem, że ci, co badają społeczne uwarunkowania postaw i zachowań, są szarlatanami. Sam aktualnie badam postawy i ich spoółeczne uwarunkowania. Szarlatanami nazwałem, za Shermerem, tych, którzy zbijają kapitał na łatwych receptach podawanych w przystępnie napisanych poradnikach, receptach, które najczęściej są po prostu nieskuteczne. I nie muszą być to recepty wywodzące się z psychologii społecznej, niektóre (choćby Gray) bazują na psychologii ewolucyjnej.
Uenifeu, próbka jest na razie za mała, by wyciągać wnioski, o które prosisz. Ale jeśli przekonasz braci Mroczków, by wstąpili do PiS-u, wszystko przed nami 😉
A co do badań adopcyjnych bliźniaków, zrobiono tego multum zwego czasu. Zwykle okazuje się w nich, że podobieństwa między rozdzielonymi bliźniakami jednojajowymi są nawet większe, niż między wychowywanymi razem (były nawet wypadki posiadania żon o tych samych imionach), czego już naukowcy w ogóle nie potrafią wyjaśnić :-/
Uenifeu, próbka jest na razie za mała, by wyciągać wnioski, o które prosisz. Ale jeśli przekonasz braci Mroczków, by wstąpili do PiS-u, wszystko przed nami 😉
A co do badań adopcyjnych bliźniaków, zrobiono tego multum zwego czasu. Zwykle okazuje się w nich, że podobieństwa między rozdzielonymi bliźniakami jednojajowymi są nawet większe, niż między wychowywanymi razem (były nawet wypadki posiadania żon o tych samych imionach), czego już naukowcy w ogóle nie potrafią wyjaśnić :-/
Eh, oczywiście „swego czasu”.
Co do Graya w notce do Flowerpower, chodziło mi oczywiście o pana od Marsjan i Wenusjanek 🙂
[do flowerpoer68]
Niech się Autor wypowie, ale wydaje mi się, że opatrzył słowem 'szarlatani’ nie naukowców zajmujących się społecznymi uwarunkowaniami postaw, tylko ludzi parajacych się pseudoszkoleniami (tych, o których jest tekst Sceptyka, czyli Michaela Shermera – swoją drogą, ten pan pisze w Scientific American (a tłumaczony jest do Świata Nauki) bardzo interesujące felietony rozbrajające wiele powszechnych mniemań czy mitów.
Nie wiem, czy widziałeś/widziałaś najsłynniejszego „półkownika” III RP, czyli „Witajcie w Amway” – polecam, choć już trąci myszką – co tylko pokazuje, jak fatalna była ta decyzja o zatrzymaniu jego emisji – film, a i Shermer podkreślają jedą ważną rzecz: rozbieżność między deklaracjami 'szkolicieli’ a stanem faktycznym. W przypadku Amwaya zyski z dystrybucji materiałów szkoleniowych dorównywały, a nawet przewyższały zyski ze sprzedaży tych ich środków czystości itp. w dodatku następowały uwiązanie 'szkolonych’ ludzi z Amwayem – to oni byli głównymi konsumentami produktów Amwaya. Przeglądałem kilka z tych pseudoporadników, o których pisze Shermer i pierwszym wrażenim było zawsze: „jak wykształcony człowiek może wierzyć w te bzdury?”. Podejrzewam, że jeśli ktoś odniósł sukces (finansowy) dzięki lekturze takich podręczników, to raczej nie 'dzięki’, tylko 'pomimo’.
Zupełnie inną sprawą jest np. lektura książek z psychologii, czy filozofii, religii itp – wszystkich takich, z których możemy zabrać jakieś przesłanie do naszego życia – no ale nie o takich książkach tu mówimy.
No i w końcu ostatnia sprawa: niestety (’stety’?) zdarza się tak, że z postępem wiedzy w jakiejś dziedzinie nauki, inna gałąź nauki traci na swoim znaczeniu, lub musi porządnie przebudować swoje podstawy – np. tandem fizyka-chemia, medycyna-biologia-psychologia. Świetnym ilustracją takiego wypadku jest np. rozłożenie i obnażenie psychoanalizy, dzięki wpływom medyczno-biologicznym we współczesnej psychologii. (Znów: warto pomęczyć o to Łysakowskiego, bo to Jego konik). _Być może_ podobnej przemianie podlegają właśnie teraz nauki zajmujące się społecznymi uwarunkowaniami postaw (w takim rozumieniu, o którym tu rozmawiamy – czyli udział genów vs środowiska w naszym zachowaniu). Można o tym rozmawiać.
pozdrawiam
Eh, oczywiście „swego czasu”.
Co do Graya w notce do Flowerpower, chodziło mi oczywiście o pana od Marsjan i Wenusjanek 🙂
Jak widać Autor był o kilka minut szybszy 😉
Nie mogę sie zgodzić ztym, iżby szkolenia były jakoby nieskuteczne. Nasza firma prowadzie szeroki asortyment szkoleń dla zawodu Kij Account Manager in specialization Debt Collector i dobiorcy naszych pracowników czyli tak zwani w naszym języku emplojerzy są z nich bardzo zadowoleni. Mamy wysoką skuteczność w kształceniu w pełni profesjonalnej kadry Accounterów na urzytem małych i średnich przedsiębiorstw, chociaż już ostatnio rozważaliśmy z Krzyśkiem i z zarządem przerzucenie się na też rynek dużych przedsiębiorstw. Mogę zapewnić z całą odpowiedzialnośćią, iż nasi Wychowankowie zdobywają sukcesy i cieszą się poważaniem, gdyż nie obce są im wszelkie wyzwania!! POLECAM!!!11
Nie mogę sie zgodzić ztym, iżby szkolenia były jakoby nieskuteczne. Nasza firma prowadzie szeroki asortyment szkoleń dla zawodu Kij Account Manager in specialization Debt Collector i dobiorcy naszych pracowników czyli tak zwani w naszym języku emplojerzy są z nich bardzo zadowoleni. Mamy wysoką skuteczność w kształceniu w pełni profesjonalnej kadry Accounterów na urzytem małych i średnich przedsiębiorstw, chociaż już ostatnio rozważaliśmy z Krzyśkiem i z zarządem przerzucenie się na też rynek dużych przedsiębiorstw. Mogę zapewnić z całą odpowiedzialnośćią, iż nasi Wychowankowie zdobywają sukcesy i cieszą się poważaniem, gdyż nie obce są im wszelkie wyzwania!! POLECAM!!!11
[Na Holendra]
Gościu z Holandii: siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie..
…bo z w pełni profesjonalną obsługą ojców herbicynów bezsandałkowych i tak Wasza pseudofirma szkoleniowa nie ma szans. Za ojcami stoi nie tylko rzesza doprowadzonych w Niebiesia zatwardziałych grzeszników, ale i Tradycja A Nawet Kultura (zapewne to właśnie przykład ojców h. natchnął zdrową polską młodzież do zapowiadanej pod tym tytułem na najbliższą sobotę manifestacji).
Polecam nowy produkt dostojnych ojczulków:
„Jeszcze krótsza droga do nieba” + zestaw płyt CD z muzyką relaksacyjną na ostatnią drogę.
Naprawdę warto.
anyway: :-))) tam wyglądasz jeszcze mądrzej 🙂
a jak mówisz 🙂
serio- podobało mi się :-)))
Oj, wielkie dzięki. Bardzo mi miło (nawet jeśli to nie do końca serio ;))
To, jak mówię, można zobaczyć tutaj: http://www.itvp.pl/poprostupytam/odcinek/i.tvp/cat/177/lp/2111#
Tylko się nie przeraźcie…
Oj, wielkie dzięki. Bardzo mi miło (nawet jeśli to nie do końca serio ;))
To, jak mówię, można zobaczyć tutaj: http://www.itvp.pl/poprostupytam/odcinek/i.tvp/cat/177/lp/2111#
Tylko się nie przeraźcie…
Zupelnie nie na temat, ale znalazlem blad logiczny: „dokladnie identyczny” zestaw genow.
identyczny = dokladnie taki sam
Ot, drobnostka. Poza tym, a moze przede wszystkim, pozdrawiam, zajefajny blog, zagladam od czasu do czasu.
Ufff, widzę, że czytają mnie coraz dokładniej ludzie na przerażająco wysokim poziomie. Rację masz w pełni, szmatolo, „identyczny” już niesie w sobie sens słowa „dokładnie”. Ot, przeoczenie moje, a na korektę wciąż mnie nie stać. Za celną uwagę więc dziekuję – i pozdrawiam.
Ufff, widzę, że czytają mnie coraz dokładniej ludzie na przerażająco wysokim poziomie. Rację masz w pełni, szmatolo, „identyczny” już niesie w sobie sens słowa „dokładnie”. Ot, przeoczenie moje, a na korektę wciąż mnie nie stać. Za celną uwagę więc dziekuję – i pozdrawiam.
Wpadłem tu raczej przypadkiem 🙂 i wstępnie zainteresowany przeczytałem kilka wpisów autora. Niektóre teksty rozśmieszyły mnie trochę – przebija z nich przekonanie (he he nazwałbym go wręcz kluczowym) o determinizmie genetycznym ludzkich zachowań. Druga rzecz która mnie rozbawiła to wiara autora w potęgę współczesnej genetyki….
Ech może to i dobrze, że językoznawca interesuje się genetyką zachowania? Nie wiem… Myślę, że warto by było gdyby autor zamiast czytać komentarze dziennikarzy do różnych badań naukowych, zajrzał do jakiegoś podręcznika – przekonałby się, ze nic w tej dziedzinie nie jest tak proste jak przedstawiają to dziennikarze 🙂 Pozdrawiam
Autor uściśla, że w dziedzinie jego zainteresowań naukowych mieści się aktualnie w pierwszej kolejności genetyka zachowania, w drugiej zaś dopiero językoznawstwo.
Jeśli zaś chodzi o to, gdzie życie jest prostsze, autor ma wrażenie, że najprostsze jest ono właśnie w podręcznikach psychologów ewolucyjnych. Całą resztę ściąć można spokojnie brzytwą Ockhama, co nie znaczy jednak, że popaść musimy w absolutny determinizm genetyczny: nasze zachowanie jest bowiem wynikiem interakcji tak wielu różnych genów i tak wielu czynników środowiskowych, na które organizm reaguje w zgodzie z zakodowanymi w genach wzorcami, że właściwie nie mżna tu mówić o żadnym determinizmie…
To, zaś że w tym miejscu omawiane są głównie artykuły popularnonaukowe, wynika z prostego faktu, że nie jest to blog specjalistyczny, tylko właśnie „popularny”. Dlatego też staram się nie katować czytelników żargonem czy szczegółami, których i tak nie zapamiętają, tylko przekazywać główną myśl. Naprawdę zainteresowani resztę sami sobie znajdą.
Autor uściśla, że w dziedzinie jego zainteresowań naukowych mieści się aktualnie w pierwszej kolejności genetyka zachowania, w drugiej zaś dopiero językoznawstwo.
Jeśli zaś chodzi o to, gdzie życie jest prostsze, autor ma wrażenie, że najprostsze jest ono właśnie w podręcznikach psychologów ewolucyjnych. Całą resztę ściąć można spokojnie brzytwą Ockhama, co nie znaczy jednak, że popaść musimy w absolutny determinizm genetyczny: nasze zachowanie jest bowiem wynikiem interakcji tak wielu różnych genów i tak wielu czynników środowiskowych, na które organizm reaguje w zgodzie z zakodowanymi w genach wzorcami, że właściwie nie mżna tu mówić o żadnym determinizmie…
To, zaś że w tym miejscu omawiane są głównie artykuły popularnonaukowe, wynika z prostego faktu, że nie jest to blog specjalistyczny, tylko właśnie „popularny”. Dlatego też staram się nie katować czytelników żargonem czy szczegółami, których i tak nie zapamiętają, tylko przekazywać główną myśl. Naprawdę zainteresowani resztę sami sobie znajdą.