Od początku istnienia gatunku ludzkiego jednym z motorów działań jego przedstawicieli była (obok głodu, pragnienia, popędu seksualnego i chciwości) skłonność do poszukiwania przygód i odkrywania tego, co nieznane. Dość wspomnieć, że bez niej nie mielibyśmy prawdopodobnie ani kolejnych wynalazków, ani bezprecedensowej ekspansji, która sprawiła, że Homo sapiens zamieszkuje dziś niemal wszystkie zakątki Ziemi i coraz śmielej eksploruje Kosmos (choć na razie, z powodów technicznych, przede wszystkim w swych najbliższych okolicach). Dzięki grupie naukowców z University College London dowiedzieliśmy się właśnie, który ośrodek za nią odpowiada i w jaki sposób wykorzystać jego aktywność w marketingu i promocji.
Bianca Wittmann, Nathaniel Daw, Ben Seymour i Raymond Dolan doszli do tego odkrycia (szczegółowo opisanego kilka dni temu na łamach czasopisma „Neuron”) dzięki badaniu, które na pierwszy rzut oka wydaje się niezwykle skomplikowane. Jego uczestnikom najpierw pokazywano łatwe do zapamiętania obrazki, po czym rozkładano przed nimi karty z tymi właśnie ilustracjami. Z każdą kartą łączyła się jakaś większa lub mniejsza, nagroda. Badani mieli wskazywać karty łączące się z największymi nagrodami, ponieważ zaś wybór był wielokrotnie powtarzany, mogli powoli uczyć się, który obrazek łączy się z największą korzyścią.
W następnej fazie eksperymentu naukowcy wprowadzili trzecią zmienną: karty z obrazkami, których badani do tej pory nie widzieli. I tu zaczęło się robić ciekawie, bowiem okazało się, że większość z badanych wybierała nowe karty. I to nie tylko wtedy, gdy alternatywę stanowiła karta o małych notowaniach, ale także wtedy, gdy druga karta dawała całkiem spore korzyści. Najwyraźniej uczestnicy nawet wtedy żywili nadzieję, że nowa karta da im jeszcze większą nagrodę – i ryzykowali.
Jeszcze ciekawiej zrobiło się, gdy do akcji wkroczyły skanery rezonansu magnetycznego (fMRI). Za ich pomocą badacze mierzyli przepływ krwi w mózgach osób, którym podsuwano karty ze znanymi lub nieznanymi obrazkami. Okazało się, że w momencie zetknięcia z wczesniej niewidzianym obrazkiem największą aktywność notowano w zlokalizowanym w kresomózgowiu prążkowiu brzusznym – prymitywnym obszarze podkorowym, którego działanie powiązane jest z pobliskimi jądrami podstawy. A jądra podstawy to ośrodki, których aktywność powiązana jest na co dzień z mózgowym układem nagrody.
Skany pokazały, że prążkowie staje się aktywne, gdy ludzie decydują się na rozwiązania, których jeszcze nie znają – co w jakiś sposób musi sprawiać im przyjemność. Według Wittmann, jeśli wybór okazuje się korzystny, w układzie nagrody dochodzi do uwolnienia dopaminy, która podnosi nam nastrój. Dzięki temu w przyszłości będziemy prawdopodobnie dalej szukać przygód i nowości, nawet jeśli nie każdy wybór nieznanego okaże się równie intratny (ciekawe, czy czytają mnie teraz jacyś hazardziści?)…
Badacze uważają, że podejmowanie ryzyka było działaniem, które musiało przynosić naszym przodkom korzyści ewolucyjne, dlatego geny kodujące odczuwanie przyjemności w takiej sytuacji rozprzestrzeniły się dość wcześnie w populacji – wystarczyło, by ci, którzy takie działania podejmują, zostawiali więcej potomstwa. W ten sposób ludzie o stworzenia o określonej budowie i funkcjach prążkowia brzusznego miały większe szanse na ewolucyjny sukces. Jak wyjaśnia Wittmann w informacji na temat badania, która ukazała się na angielskojęzycznych portalach naukowych:
Seeking new and unfamiliar experiences is a fundamental behavioural tendency in humans and animals. It makes sense to try new options as they may prove advantageous in the long run. For example, a monkey who chooses to deviate from its diet of bananas, even if this involves moving to an unfamiliar part of the forest and eating a new type of food, may find its diet enriched and more nutritious.
Zdaniem badaczki można w ten sposób wyjaśnić np. sytuację, w której ludzie ochoczo rzucają się na oferowane w sklepach nowe towary czy gadżety, a także na produkty nie tyle nowe, ile… reklamowane jako coś, czego dotąd jeszcze nie było:
I might have my own favourite choice of chocolate bar, but if I see a different bar repackaged, advertising its 'new, improved flavour’, my search for novel experiences may encourage me to move away from my usual choice. This introduces the danger of being sold 'old wine in a new skin’ and is something that marketing departments take advantage of.
Dlatego nie dziwmy się, że producenci i marketingowcy większości naszych ulubionych marek przynajmniej od czasu do czasu zmieniają logo, wizerunek, czy sposób reklamy swego produktu. Nawet jeśli nie słyszeli o prążkowiu brzusznym (tudzież o badaniach zespołu Wittmann) i robią to, co robią, absolutnie instynktownie, trudno, biorąc pod uwagę opisane reakcje ludzkiego mózgu, odmówić ich działaniom zasadności.
U zwierząt ciekawość też występuje, tyle że głównie w okresie „dziecięcym”, potem zachowania stają się schematyczne i zautomatyzowane – więc pytanie, dlaczego tylko u człowieka miałaby ciekawość przynosić korzyści ewolucyjne w wieku dojrzałym? Podejrzewam, że problem jest szerszy i wiąże się jakoś z myśleniem i całą resztą ludzkiej kondycji. 🙂
Hoko, nie jestem pewien, czy autorom chodziło tylko o człowieka – jak dla mnie ciekawość psia czy kocia niewiele się różni od tej ludzkiej. Zresztą, pamietajmy, że zachowania eksploracyjne wykrywamy też u stworzeń o zupełnie innej budowie mózgu (choćby u ośmiornic), więc zapewne nie powiedziano tu jeszcze ostatniego słowa.