Dwa małe prezenty dla tych, którzy tu ciągle zaglądają w poszukiwaniu tekstów i podcastów. Okazja tym razem nie lada – 26 września obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języków Obcych. Takim właśnie językom, a konkretniej ich uczeniu się, była poświęcona w poniedziałek druga część mojej rozmowy z Cezarym Łasiczką w Słowotoku. Dziś pojawił się oficjalny pretekst, by się zebrać, nagranie obrobić i na bloga wrzucić:


Kto wysłuchać nagrania nie chce lub nie może, niech zajrzy do Rzeczpospolitej, która święto uczciła wywiadem, w którym powtarzam najważniejsze kawałki:

Rz: Prawdą jest, że ledwie 5 proc. z nas ma wybitne zdolności językowe, 5 proc. to antytalenty, a pozostali są przeciętni?

Tomasz Łysakowski: To rozsiane pseudonaukowe newsy. Prawdą jest, że istnieje pewien procent ludzi, którzy łatwiej uczą się języków, ale nie znaczy to, że mają zdolności stricte językowe.

Jakie więc?

Możemy przyswoić język na dwa sposoby. Automatycznie, czyli tak, jak dzieci, i czynnie, kiedy w pocie czoła uczymy się reguł, słówek, intonacji, zwrotów. W przyswajaniu obcej mowy czynnie łatwiej może być ludziom, którzy mają dobrze rozwiniętą sferę werbalną (werbalnie lepiej rozwinięte są kobiety niż mężczyźni) oraz słuch muzyczny.

Czy, jeśli nie zaczniemy uczyć się języka w dzieciństwie, to nigdy nie opanujemy go w sposób naturalny i płynny?

To nie do końca prawda, jednak nie każdego języka jesteśmy w stanie się nauczyć równie płynnie. Oprócz reguł gramatycznych języki mają też sferę foniczną. W niej rozróżniamy dźwięki i je emitujemy. I tak, jeśli Polak zdecyduje się na naukę np. hiszpańskiego, to będzie on dla niego prosty. Bo ma system dźwięków podobny do polskiego. Te same samogłoski, niewiele różnią się spółgłoski. Większy problem będzie miał z francuskim. Jest w nim znacznie mniej spółgłosek i dużo więcej samogłosek. Francuzi rozróżniają np. pięć rodzajów „e”, i każde ich „e” niesie inne znaczenie.
Jeszcze odleglejszy wyda nam się system zgłosek języka afrykańskich Buszmenów. To język, który składa się z systemu mlasków, kilkudziesięciu różnych dźwięków, z który każdy ma konkretne znaczenie, a z których my odróżnimy co najwyżej mlask wycofany i mlask przedni.
Trudne są też dla nas gardłowo wydawane dźwięki w języku arabskim. Przewaga maleńkiego dziecka nad dorosłym w przyswajaniu języków odległych fonicznie polega na tym, że niemowlę jest w stanie wychwycić każdy język świata. Potem ta umiejętność zanika. A aparat mowy przystosowuje się do tej grupy językowej, w której dziecko przebywa.

Co jeszcze może być problemem podczas nauki języków?

Języki dzielą się na fleksyjne i te, w który fleksji nie ma, a o roli wyrazu w zdaniu decyduje jego położenie. Polski należy do pierwszej grupy. Jeśli uczymy się języka w wieku dojrzałym, fleksja odgrywa wielką rolę. W trudnym języku polskim fleksja zmusza do zapamiętywania wielu form tego samego słowa. Polskie czasowniki odmieniają się według około 200 wzorów! Do tego te rzeczowniki, które dzielą się na: męskie, żeńskie i nijakie, osobowe i nieosobowe, żywotne i nieżywotne. Cudzoziemcom sprawia problem aspekt czasownika. Trudno im zapamiętać różnice znaczeń w słowach jadłem, jadałem, zjadłem, przejadałem, przejadłem. Generowanie słów po polsku też jest dla nich kłopotliwe, wszystkie robić, zrobić, wyrobić, zarobić, wrobić – brzmią dla nich niemal tak samo.

Jakie błędy popełniamy, ucząc się języków?

Wkuwanie słówek bez używania ich w kontekście przynosi marne efekty. Tłumaczenie, że jesteśmy wzrokowcami i musimy, ucząc się, patrzeć na druk, też jest niedobre, bo język przyswajamy przede wszystkim słuchowo. Najpierw powinniśmy uczyć się rozumieć to, co się do nas mówi. A często robimy odwrotnie – uczymy się tego, co się do nas pisze, a potem rozumiemy skomplikowane nawet teksty, ale nie rozumiemy prostego pytania. W Polsce chętnie uczymy się z lektorem w grupie. Tymczasem nawet gdy jest ona pięcio-, sześcioosobowa, to łatwo można policzyć, że w ciągu godziny lektor może poświęcić na rozmowę z jedną osobą około dziesięciu minut. Decydując się więc na nauczyciela, lepiej dopłacić do konwersacji face to face.

Są różne metody nauczania. Wyróżniłby pan jakąś?

Najlepsze, moim zdaniem, są stare dobre fiszki, a zwłaszcza ich współczesne, mówiące adaptacje, takie jak Supermemo. Każda metoda jest dobra, jeśli dobieramy ją do swoich możliwości i temperamentu. Parafrazując Edisona można powiedzieć, że na sukces w nauce języka obcego w 99 procentach składają się pot i łzy. Jeden procent zależy od zdolności. Nie należy zapominać o motywacji.

No właśnie, to przede wszystkim motywacji wypada życzyć wszystkim uczącym się nowych języków. No i znalezienia programu/kursu dopasowanego do własnego stylu uczenia się i temperamentu. Wybór na rynku jest spory, więc powodzenia.

7 komentarzy

  1. Dzien dobry panie Lysakowski, przapadkiem wpadlem na pana strone i wybralem link hardcore dla myslacych.
    Wielka prosba: prosze zmienic background.. teraz jest po prostu nieczytelny.

    fritz
  2. Drogi autorze, propagowanie nauki języków (zwanych słusznie obcymi) jest potrzebne i niekwstionowalne. Propagowanie nauki języka polskiego wydaje mi się istotniejsze. Z przerażeniem czytam sobie to tu to tam językowy bełkot konkurujący z całkowitym bełkotem i wpadam w coraz większą depresję.

    1. Hmmm, ja już dawno zarzuciłem czytanie po polsku… A na poważnie: w Sieci jest więcej, niż zdołamy w życiu przeczytać, więc i tak trzeba selekcjonować. Dlaczegóż nie robić tego ze względu na język: dobrze napisanych rzeczy i tak nam wystarczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *