Rozniosło się już na dobre po Ameryce, że miłościwie janosikujący rząd federalny rozdaje bogatym pieniądze. Nic więc dziwnego, że w kolejce po zastrzyk finansowy z budżetu centralnego (czytaj: z kieszeni coraz biedniejszego podatnika) ustawiają się coraz bardziej egzotyczne branże. Najświeżsi kandydaci do jałmużny to, jak donosi Reuters, bidujący magnaci pornograficzni Larry Flynt (legendarny wydawca „Hustlera”) i Joe Francis (dyrektor generalny konkurencyjnego „Girls Gone Wild”). W opublikowanym wczoraj liście do Kongresu Larry i Joe zwracają uwagę, że wpływy branży erotycznej spadły w ciągu ostatniego roku o 22 procent i domagają się z tego tytułu od Obamy i jego kamratów… 5 miliardów dolarów.
Sukcesu inicjatywie nie wróżę (mimo tegorocznej wygranej Demokratów wciąż sporo na Kapitolu konserwatystów), ciekaw jestem wszakże, jak Kongres uzasadni odmowę, biorąc pod uwagę, że oczekiwania finansowe pornopotentatów są – w porównaniu z tym, ile dostały na jesieni dziadujące wielkie banki (700 mld) – nader skromne, zaś dyskryminacja seksualna (bądź cokolwiek mająca z seksem wspólnego) to w USA przestępstwo federalne. Nie wspomnę już o tym, że obaj panowie na pewno potrafiliby się kongresmanom odwdzięczyć. Choćby w naturze.