Z serii „Pythoni by nie wymyślili”: policja zatrzymała właściciela kantoru w Opolu, który napadnięty przez czterech oprychów w celu niedwuznacznie rabunkowym, zabił jednego z napastników.
Swoją drogą, gdybym ja osobiście miał się gościa czepiać, zapytałbym, czemu nie wykończył wszystkich czterech? Tak czy owak jednak nawet za jednego draba w normalnym państwie facet powinien dostać jakąś nagrodę – np. jedną siódmą tego, co społeczeństwo wydałoby na bandytę, gdyby przeżył i trzeba by go trzymać na koszt podatników w areszcie, a potem w więzieniu. Gangster był dość młody, więc wyszłoby tego z kilkaset tysięcy.
Jednak nie żyjemy w normalnym kraju, tylko w Polsce, dlatego ofiarę czeka teraz seria przesłuchań, a może nawet więzienie. W końcu zabiła przestępcę – członka uprzywilejowanej kasty, otoczonej przez polskie prawo karne oraz ratyfikowane umowy międzynarodowe szczególną ochroną, opieką i troską. I pomyśleć, że – jak przyznają teraz dziennikarzom GW opolscy stróże prawa – wszystkiego tego można było uniknąć, gdyby policja (która, jak się okazuje, z wyprzedzeniem wiedziała o napadzie) przed zajściem… odebrała właścicielowi kantoru broń:
Od kilku dni chodził zestresowany, że ktoś go zaatakuje. Może gdy już doszło do napadu, po prostu puściły mu nerwy? W końcu nie był pewny, jak zachowają się napastnicy, czy go np. nie zranią. (…) – opowiada nam jeden z informatorów. (…)
Jego zdaniem można było jednak zapobiec strzelaninie. – Przecież planujący akcję musieli wiedzieć, że właściciel ma broń na ostrą amunicję. Należało mu ją odebrać. (…) Wszak nigdy nie wiadomo, jak zareaguje człowiek w takim stresie, co się niestety potwierdziło.
Puk puk.
– Tak, proszę.
– Policja. Mamy informację, że pewien gang szykuje napad na Pański interes. Czy możemy prosić o oddanie broni oraz – gdy już Pana napadną – o niestawianie oporu? I proszę się nie martwić, nawet jeśli Pana zabiją, złapiemy ich. Jak zwykle.
A z tego co ja czytałem o sprawie było trochę inaczej.
Policja ostrzegła faceta, że planowany jest na niego napad, do tego powiadomiła go, że planuje zasadzkę, żeby gości złapać na gorącym uczynku. Dlatego właściciel nie miał przy sobie pieniędzy. Napad to nie był jakiś tam hold-up, tylko goście zamierzali wyrwać mu torebkę/walizkę z pieniędzmi (których jak wcześniej wspomniałem nie było) i uciec. Policja nie mogła podstawić nikogo ze swoich w obawie, że bandziory się zorientują.
Nie wiadomo, dlaczego facet na tą akcję wziął broń z ostrą amunicją i dlaczego jej użył. Teoretycznie wystarczyło po prostu dać sobie wyrwać torebkę/walizkę. (pomijam, że być przynętą dla bandytów to żadna przyjemność, ale facet się zgodził)
I w takim kontekście, to zdanie o odebraniu broni ma sens.
„(…) pomijam, że być przynętą dla bandytów to żadna przyjemność, ale facet się zgodził)
I w takim kontekście, to zdanie o odebraniu broni ma sens.”
No pewnie, jakby mu zaproponowali odebranie broni to by się jeszcze bardziej ochoczo zgodził.
Tamok, w artykule, który linkuję, policja twierdzi, że ostrzegła właściciela kantoru, że będzie napad, i dlatego „chodził zestresowany, że ktoś go zaatakuje”, ale jakoś nie znalazłem fragmentu, z którego by wynikało, że facet się na cokolwiek godził. Swoją drogą, w następnej wersji policji zapewne usłyszymy, że sam zgłosił stróżom prawa swój kantor na przynętę…
To jest niemal tak idiotyczne, jak historia z policjantem, który do komendy głównej wysłał 50 tysięcy w fałszywych banknotach przekazem pocztowym… Tylko że tragiczniejsze w skutkach :/
Czy był sens mówić właścicielowi kantoru o przygotowywanej akcji? Co gdyby właściciel był wmieszany w kradzież i chciał wyłudzić odszkodowanie – wiem, że było inaczej, ale gdyby faktycznie właściciel był oszustem, to cynk od policji, że będzie napad byłby everestem głupoty.
Witam,
Ja trochę nie w temacie, ale chciałbym prosić Państwa o głosy na mojego bloga – http://www.Psychologia24.net ! Koszt smsa to tylko 1,22 (z vat). Zysk z konkursu organizator przeznacza na turnusy rehabilitacyjne dla dzieci. Więcej informacji pod linkiem: http://www.psychologia24.net
Dziękuję za głosy i pozdrawiam!
Tommy
W dzisiejszej rzeczywistości w naszym kraju ofiara to co najwyżej może dać się zabić/zgwałcić/okraść. Brak słów. :/
– powiem nawet więcej, jesli ofiara krzyczy, gdy jest dręczona, to może zostać to odebrane jako 'zakłócanie spokoju’. No i jeszcze jedna ciekawostka, oprawcy zawsze są zaskoczeni, wręcz obruszeni, gdy ofiara nie tylko się sprzeciwia dręczeniu, ale chce dochodzić sprawiedliwości.