Dziennik Polski zamieścił dziś tekst Włodzimierza Knapa z moją analizą potencjalnej skuteczności komunikatów perswazyjnych, jakie wysyłają ostatnio (i nie tylko ostatnio) Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński. Od raz zastrzegam, że tytuł analizy, Ziobro kontra Kaczyński – starcie tytanów, w przeciwieństwie do reszty tekstu nie był autoryzowany. Gdybym miał określać któregoś z obu panów, raczej użyłbym bliskobrzmiącego słowa tyran, w dodatku z jakimś umniejszającym przymiotnikiem. Na dobrą sprawę, tytanami (z różnych powodów) można od biedy nazwać takich polityków, jak Churchill, Reagan, Thatcher, Mandela, a z bardziej współczesnych Putin, Merkel czy Ron Paul – ale używanie takiego określenia wobec nieudaczników, którzy od kilku lat robią wszystko, by zapewnić swym ciut mniej nieudolnym konkurentom politycznym trwanie przy korycie, to poważne nadużycie semantyczne. Dlatego tytuł poprawiam, a resztę tradycyjnie, daję z dalszym komentarzem:
Jacy są prezes PiS i przywódca „ziobrystów”? – Jarosław Kaczyński ma wizerunek polityka mniej zdecydowanego niż Zbigniew Ziobro – odpowiada Tomasz Łysakowski, jeden z najbardziej cenionych specjalistów ds. marketingu politycznego [sic! – TŁ].
Zwraca uwagę, że choć prezes PiS kreuje się na silnego wodza całej prawicy, to w praktyce nie potrafi zbudować takiego swego wizerunku. – Zbyt często idzie na całość – podkreśla Łysakowski. – W zależności od potrzeb politycznych raz stara się przekonać wyborców, że jest człowiekiem łagodnym, pokojowo nastawionym [i otwartym na inne światopoglądy – pamięta ktoś jeszcze prezesowe Niech nam mówią, że jesteśmy lewicowi, może i trochę jesteśmy. Ja już będę od dziś używał tego słowa, nie będę używał słowa „postkomunizm”, którego używałem z czerwca 2010? – TŁ]. Kiedy indziej próbuje uchodzić za twardego prawicowego polityka, bezkompromisowego, ostrego, zadziornego do granic [by wspomnieć choćby komentarz po expose premiera sprzed tygodnia: Tusk to polityk skrajnej lewicy – TŁ]. Takiej huśtawki wyborcy już nie „kupują”.
No, przynajmniej dziś. Rok temu w wyborach prezydenckich 47 proc. dało się Kaczyńskiemu uwieść – ale w polityce nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, zwłaszcza jeśli człowiek raz się przekona, że zamiast obiecywanego przed wyborami miodu płyną w niej jad i żółć.
Ale wróćmy do tekstu:
Zbigniew Ziobro w ocenie Tomasza Łysakowskiego jest znacznie bardziej przewidywalny. Ma wyraziste poglądy, których nie zmienia od lat. Ekspert przyznaje jednak, że Ziobrze łatwiej uchodzić za polityka konsekwentnego, ponieważ w polu jego zainteresowań jest bardzo wąska grupa zagadnień. Dawniej kładł nacisk na politykę karną i w oczach części rodaków udawało mu się uchodzić za „szeryfa”. Obecnie przedstawia się przede wszystkim jako polityk katolicki, a precyzyjnie mówiąc – bliski tzw. Kościołowi toruńskiemu. Ziobro – w przeciwieństwie do Kaczyńskiego – albo nie zabiera głosu na tematy gospodarcze, finansowe, społeczne, na kwestie dotyczące polityki zagranicznej czy bezpieczeństwa energetycznego, a gdy jednak zabiera, nie jest przekonujący. – Nie zmienia to jednak faktu, że w przeciwieństwie do prezesa PiS Ziobro jest postrzegany przez Polaków jako bardziej przewidywalny, jednoznaczny. Nie udaje aniołka, by potem przeinaczyć się w diabła – obrazowo mówi Łysakowski.
W jego ocenie przyszłość Solidarnej Polski w sporej mierze zależy od tego, co zrobi i jak się zachowa Jarosław Kaczyński. – Były premier nie ma co prawda większych szans na zdobycie nowych wyborców, m.in. dlatego, że jest – jak pokazują badania – mało wiarygodny dla wyborców [i jeszcze mniej przez nich lubiany – TŁ], ale może zatrzymać odchodzenie dotychczasowych zwolenników do Solidarnej Polski – twierdzi Łysakowski. – Od tego procesu zależeć zatem będzie przyszłość i PiS, i partii Ziobry – dodaje.
Łysakowski nie podziela opinii, że Kaczyński ma nie tyle wyborców, co fanatycznych zwolenników, przez niektórych zwanych sektą. – Grupa, która krzyczy „Jarosław Polskę zbaw” jest – wbrew powszechnemu przekonaniu – wyraźną mniejszością wśród wyborców PiS – ocenia nasz rozmówca. Według niego zdecydowana większość wyborców Kaczyńskiego głosuje na jego formację głównie z powodu wielkiej niechęci do innych ugrupowań, zwłaszcza PO oraz SLD, a teraz i Ruchu Palikota.
Zdaniem Tomasza Łysakowskiego, Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro nie są typami charyzmatycznych przywódców. Uważa on, że we współczesnej Polsce nie ma polityków obdarzonych prawdziwą charyzmą. – Kaczyński miewał charyzmatyczne momenty, zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej i w czasie kampanii prezydenckiej. Ziobro charyzmy jest pozbawiony niemal zupełnie. Znacznie gorzej też wypada od prezesa PiS jako mówca.
Specjalista ds. marketingu politycznego nie ma wątpliwości, że Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro – podobnie jak chyba wszyscy polscy politycy – przeszli przez kursy mowy ciała. W jego ocenie prezes PiS przez większą część kampanii pokazywał, że jest dość pojętnym uczniem i zachowywał się tak, jak wymagają tego zasady mowy ciała. Po wyborach jednak najczęściej o nich zapominał. Teraz według ich reguł postępuje lider Solidarnej Polski. Łysakowski podkreśla jednak, że w przypadku Kaczyńskiego i Ziobry mowa ciała jest stosunkowo mało istotna – o obu niemal wszyscy Polacy mają ustalone opinie. Z tego powodu nie zwracają przesadnej uwagi na ich zachowanie. – Obraz Kaczyńskiego jest mocno utrwalony, podobnie jak Ziobry, który chyba już na zawsze będzie kojarzony z pewnymi słowami, na przykład „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” – przewiduje Tomasz Łysakowski.
Tylko, że słowa „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” poza kontekstem, który mało kto pamięta brzmią niemal bohatersko. Ziobrze bardziej szkodzi Millerowskie „pan jest Zerem” – łatwo kojarzone z nazwizkiem Ziobro-Zero. I fakt: jest bardzo sztywny i w mowie i w postawie (jakby nosił gorset). Natomiast co do Jarosłąwa: myślę, że Kaczyńskiemu przeszkadza przesadny intelektualizm. On się rozgaduje, myśli na żywo, snuje jakieś analogie do innych państw, używa literackich zwrotów – to jest za dużo słów. Odbiorca mediów tego nie rejestruje, a znów media łatwo mogą z tego wyjąć jakieś nośne śmieszne hasełka albo wręcz sprzeczności. Zauważ ile razy Tusk nic nie odpowiada dziennikarzom: tylko się uśmiecha. A jak mówi to stanowczo, krótko, prosto i pozytywnie.
To nie jest charyzma ale jest to kontrola nad wizerunkiem i przekazem.