Jak rzekł pewien mądry człowiek w tym roku, państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. I równie teoretycznie od czasu do czasu organizuje wybory. Co ciekawe, do poprzedniej niedzieli lwia część obywateli tego państwa żyła w przekonaniu, że głosując w tych wyborach mają na cokolwiek bardziej niż teoretyczny wpływ. A potem przyszły wybory samorządowe i sprawa się rypła.
Oczywiście, za kilka tygodni opinia publiczna przeniesie swą uwagę na inne, bardziej wówczas medialne problemy, i ogół przestanie się tym przejmować, tak jak przestał się już przejmować targami Sienkiewicza z Belką czy wojażami Hofmana i spółki. W międzyczasie jednak miło sobie ponarzekać na niedostatki demokracji w Polsce – demokracji nie-bezpośredniej, więc z definicji kontrolowanej przez polityków, którzy bez względu na to, czy wywodzą się z prawicy, lewicy czy centrum, i tak mają ponadpartyjny interes, by maksymalnie ubezwłasnowolnić i wydoić obywateli.
No to sobie ponarzekaliśmy (tudzież pożartowaliśmy – bo tam, gdzie nic się nie da zrobić, pozostaje tylko się pośmiać) wczoraj z Mirosławem Oczkosiem w nocnym programie w TVP Info: