Ostatnie dni przyniosły dwa newsy, które każą się zastanowić nad tym, ile mamy jeszcze wolności słowa w Polsce. Pierwszy, szeroko dyskutowany: „Dziennik” opublikował treść pozwu Michnika przeciw Krasowskiemu. Drugi, mniej głośny, choć nie mniej złowrogi: 33-letni anglista został skazany na pół roku w zawieszeniu za umieszczenie w Internecie fotomontażu Jezusa z twarzą Stalina. A wszystko to w europejskim kraju, który chełpi się przestrzeganiem demokratycznych standardów, do których, jak wiemy, należą również gwarancje wolności słowa.
Mało kto zdaje sobie sprawę, jak osobliwie nasza sytuacja w tej dziedzinie może wyglądać dla osoby z zewnątrz. Otóż bezkarnie krytykować i wyśmiewać można sobie w Polsce właściwie tylko polityków, a i to nie wszystkich. Giertych i Wierzejski drwiny i szyderstwa przyjmują tak, jakby sprawiały im one przyjemność. Po Kaczyńskim najgorsze obelgi spływają jak po kaczce. Ale już taka Sobecka za „babsztyla” wytacza procesy, podobnie jak Hojarska za włosy na klacie. Znacznie bardziej od polityków wrażliwi na krytykę wydają się sami dziennikarze. Każdy może napisać sobie, co chce o Adamie Michniku lub Elizie Michalik, jeżeli jednak to, co napisze, nie spodoba się bohaterowi lub bohaterce artykułu, musi liczyć się z tym, że za kilka dni do drzwi może zapukać mu listonosz z wezwaniem z sądu. Najgorzej jest jednak z wolnością wypowiedzi na temat rzeczy, w które wierzą współobywatele. Absurdalność wierzenia nie gra roli (choć pewną rolę odgrywa publikacja, w której dany absurd pochodzi: za kpiny z prawd objawionych w Biblii łatwiej w Polsce zostać skazanym niż za kpiny z prawd objawionych w Koranie), chodzi tylko o to, by było to wierzenie w coś, co z naukowego punktu widzenia nie trzyma się kupy (jak widać, nasz prawodawca uznał, że nauka obroni się sama). Na przykład że świat został stworzony w sześć dni lub że pewien pan dwa tysiące lat temu trzy dni po śmierci wyszedł z grobu, po czym regularnie odwiedzał swoich znajomych, przenikając przez zamknięte drzwi ich domów.
Jakkolwiek mógłbym jeszcze zrozumieć, gdyby niedorzeczne prawo było przynajmniej konsekwentne i w ramach walki z obrażaniem uczuć religijnych tępiło rzeczy, które faktycznie mogą w religijność godzić (np. podręczniki do fizyki i biologii, uczące dzieci, że świat wcale nie powstał tak, jak utrzymuje Biblia, oraz że ludzie nie przenikają przez zamknięte drzwi), pomysł skupiania się w pierwszym rzędzie na integralności świętych obrazków (nie taki zresztą nowy – pamięta ktoś jeszcze procesy tygodnika „Wprost” za okładkę z Matką Boską Częstochowską w masce gazowej?) trudno uznać za coś innego niż szczyt paranoi. Jak każdy normalny człowiek, szanuję ludzi, którzy wymyślili rzeczy, w które wierzę, lub napisali ważne dla mnie książki. Karol Darwin, Richard Dawkins czy Steven Pinker znaczą dla mnie, jak podejrzewam, nie mniej, niż dla katolika Jezus Chrystus lub Maryja, czy dla muzułmanina Mahomet. Gdybym jednak pewnego dnia zaczął odczuwać potrzebę pójścia do sądu i domagania się ukarania kogoś za to, że zrobił karykaturę Darwina bądź fotomontaż z brzuchem Dawkinsa, prawdopodobnie natychmiast zadzwoniłbym po karetkę.
Po czym kazałbym się wieźć do najbliższego wariatkowa.
Ja się z Tobą zgadzam, że proces Michnik mógł sobie darować, bo popadamy w paranoję procesów o pomówienia. Intuicyjnie czuję, ze dla niego stwierdzenie, że ochraniał SBków jest gorsze niż użycie słów „powszechnie uważanych za obraźliwe”, ale jest osobą publiczną, która winna się liczyć, że posiada wrogów. Zwróciła natomiast moja uwagę Twoja narracja tego zdarzenia, jakby niosła jakiś przekaz „dobrze mu tak”. To jednak moje subiektywne odczucie.
Dobra obrona opluwania innych. Jeżeli jesteś zwolennikiem nie przejmowania się się jeżeli osoby o odmiennych poglądach od twoich są zniesławiane i to publicznie w gazecie o zasięgu ogólnopolskim to nie przejmiesz jeżeli cię sklnę od głupców i bigotów z moralnością Kalego (twoje wiecznie walki o „równouprawnienie” a raczej uprzywilejowanie pewnych mniejszości i ciągłe ataki na aktualną koalicję rządącą)
Zostawiłem parę lini wolnego miejsca abyś sam mógł sobie wyobrazić co można napisać (w dowolnym stylu od poziomu śmietnikowych oszczerstw jak u Krasowskiego do intelektualnego ośmieszania i korupcji danych – które to sposoby tak bardzo preferujesz) Uważam cię za w miarę inteligentnego faceta (przynajmniej na takiego się kreujesz – wypisane twoje prace itd) ale obawiam się że jest to tylko kiepski płaszczyk z pod którego wychyla poziom mentalny brukowca i szmaty a nie gazety. Polecam autocenzurę i zastanowienie się czy ustawienie się w pozycji celu (Oooch napisałem tak ostry artykół na peewno chmara PiSowych rzołdaków zaraz mnie obskoczy i zacznie ujadać) nie ujawnia kompleksów na temat chęci zaimponowania otoczniu. Może powinieneś nad tym popracować:P
z poważaniem (i zmrużonym okiem bo innaczej tego artykułu nie można przyjąć) krismilka
KiK, ja po prostu nie jestem zwolennikiem rozwiązywania w sądzie konfliktów, które sprowadzają się do tego, że ktoś czuje się obrażony. Pół biedy, jeśli mamy do czynienia z sytuacją jasną: X pisze, że Y coś ukradł, a Y ma alibi. To, co robi Michnik, jednak różnie jest w społeczeństwie odbierane – i wcale się nie dziwię, że niektórym wydaje się właśnie bronieniem esbeków. Wytaczanie im procesów za to, że tak myślą, niczym się według mnie nie różni od ścigania autora jakiegoś fotomontażu tylko dlatego, że obrazek obraża uczucia religijne Romany Gołębiewskiej ze wsi Firlus w gminie Popowo Biskupie.
Wytaczanie im procesów za to, że tak myślą, niczym się według mnie nie różni od ścigania autora jakiegoś fotomontażu tylko dlatego, że obrazek obraża uczucia religijne Romany Gołębiewskiej ze wsi Firlus w gminie Popowo Biskupie.
Owszem, różni się i to bardzo. Michnik wytoczył proces cywilny za własne pieniądze.
Wtedy zagrożona jest wolność słowa, kiedy rządzący (prokuratura nadzorowana przez ministra) angażują się w takie procesy, rządzący mają możliwości zastraszania, szantażowania (np groźbą odebrania koncesji), wykorzystywania haków itp. Już sama świadomość zagrożenia może wielu wydawców skłonić do autocenzury, a to już jest niebezpieczne.
Krismilka, co do kompleksow to moze zacznij od siebie. Bo jak na razie to ty usilujesz co komentarz blysnac, tylko ze wychodzi ci to jak PR kaczynskim.
Nope. Porównanie Jezusa z Darwinem jest bez sensu. Tu nie ma prostej symetrii. Nie uważasz przecież Darwina, Pinkera i Dawkinsa za istoty transcedentalne, tylko za ludzi takich samych jak ty sam. Nieprawdaż?
Chrześcijanin uważa Jezusa i Marię z Nazaretu za istoty z wyższej kategorii niż on sam. Więc i obraza odpowiednio większa.
Od biedy można by porównać Darwina z Janem Pawłem II, choć też nie do końca, bo zwolennicy Darwina nie postulują jego kanonizacji chyba.
pięknie przeskoczyłeś z Michnika na katolicyzm. A szkoda bo ten proces jest arcy ciekawy. Znasz przykłady podobnych procesów? Dziennikarz, dziennikarza nie a łamach a w sadzie?
Co do obrazy uczuć. Ty być może nie poszedł byś do tego sądu ale gwarantuję Ci, że wielu by poszło.
teraz pytanie, czy taki rysunek może podważać tudzież dyskredytować kogoś/coś co w zamierzeniu ma ośmieszyć?
AW, oczywiście, że są przykłady z historii, gdy dziennikarz pozywał dziennikarza, ba, niekoniecznie nawet dziennikarza, za wyrażanie o nim opinii. Przykładem procesy: Adama Michnika przeciw Rafałowi Ziemkiewiczowi, Adama Michnika przeciw redakcji „Gazety Polskiej”, Adama Michnika przeciw Romanowi Giertychowi, Adama Michnika przeciw Wojciechowi Wierzejskiemu, wreszcie – chyba najśmieszniejszy – Adama Michnika przeciw profesorowi Andrzejowi Zybertowiczowi za słowa: „Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację”.
A co do rysunków, to rzecz jasna czasami coś dyskredytują, w tym wypadku trudno mi sobie jednak wyobrazić człowieka głęboko wierzącego, który po obejrzeniu fotomontażu mógłby stracić wiarę. Oczywiście, mogę sobie wyobrazić kogoś, kogo na ten widok ogarnia smutek, mnie jednak (a i wiele innych osób w Polsce) ogarnia smutek np. na widok starszego Giertycha, zwłaszcza gdy mówi o smokach wawelskich. Nie skarżę jednak telewizji za to, że go pokazuje.
Ta pani to była takim Adamem Michnikiem. Ją to obraziło-i jest to jej sprawa, czy obraza ja to czy coś innego. A skoro prawo mówi……
@A.W.
prawo nie mówi, mówią ludzie…
to nie abstrakcyjne prawo poruszało ręką prokuratora, który podpisywał postanowienie o przedstwieniu zarzutów.
P.S.
polecam lekturę orzecznictwa ETPCz dotyczącą ochrony uczuć religijnych, a Pana nauczyciela, jeśli nas „słucha”, namawiam do małej skargi przeciwko RP. Da sie lekko zarobić trochę grosza, a przecież nauczycielom się nie przelewa
TŁ
Czym jest „korupcja danych”, którą tak bardzo preferujesz? 😉
A ja wpadłem na pomysł. Tyle, że trudny, bo trzebaby do niego zaangażować sporo osób, zorganizować etc.
Możnaby zalewać prokuratury pozwami o obrazę uczuć religijnych. Oczywiście oskarżać należy prawicę. Np. niedawno „Fakt” wrzucił na okładkę truskawkę stylizowaną na krwawiące serce Jezusa. Spoko można też się przyczepić sprzedawców dewocjonaliów – słynny Jezus z odkręcaną główką.
Może to pokazałoby absurdalność tego przepisu…
i to sie właśnie nadaje do prokuratury.
Niby czemu?
A propos św. obrazków i obrażania uczuć religijnych: kiedy znikną z sandomierskich kościołów obrazy de Prevota przedstawiające mordy rytualne?!
Zastanawiam się czy to porównanie ma na celu pokazanie, że Michnik obraża się jak jakaś moherowa babcia, czy że babcia obraża sie o drobiazgi, jak Michnik.
Zgadzam się, że sądzenie kogoś w obecnych czasach za taki obrazek to po prostu głupota. W przypadku pozwu Michnika jednak chyba jest inaczej. Czy dlatego, że pokazuje swoje poglądy na łamach Gazety można go obrażać w dowolny sposób? Czy fakt, lista pozwanych jest długa oznacza, że teraz już można obrażać Michnika bo tak się u nas robi?
Ja sam chciałbym wierzyć, że kiedy ktoś bez rozsądnych podstaw będzie o mnie wypisywał kłamstwa, to spokojnie zwrócę się do sądu i ktoś mądry rozstrzygnie kto miał rację.
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070622/REPORTAZ/70621023&SearchID=73285280703791
artykuł o tym skandalu z obraza Stalina w gazecie pomorskiej
napiszę enigmatycznie: zacznij w towarzystwie jeść rękami, a będąc w więzieniu ponaśmiewaj się z grypsery kolegów. Za każdym razem wykluczasz się z jakiegoś towarzystwa. Za każdym razem czeka Cię jakiś wyrok. I to bez procesu.
Po pierwsze:
Tezy, które wygłaszasz świadczą o tym, że nie rozumiesz czym jest: rzeczywistość, nauka, religia, przekaz biblijny oraz cud. W największym, wulgaryzującym skrócie:
– nauka to model bazujący na powtarzalnym elemencie rzeczywistości; przekonanie że rzeczywistość składa się tylko z takich elementów jest niedowodliwe, zatem jest wiarą,
– cud to Z DEFINICJI zjawisko nie będące powtarzalnym, a zatem nie mieszczące się w modelu, którym jest nauka (to a propos zmartwychwstania i przechodzenia przez drzwi) – proszę zwrócić uwagę, że to czy cuda się zdarzają czy nie znowu jest niedowodliwe i jest przedmiotem wiary,
– przekaz biblijny nie jest (przynajmniej w aktualnym nauczaniu katolickim) reportażem z historii świata, ale w pewnej, istotnej części metaforą dla wyrażenia pewnych uniwersalnych poglądów dotyczących świata i człowieka.
Po drugie:
Najprawdopodobniej (99%) całkowicie się mylisz pisząc: „Karol Darwin, Richard Dawkins czy Steven Pinker znaczą dla mnie, jak podejrzewam, nie mniej, niż dla katolika Jezus Chrystus lub Maryja, czy dla muzułmanina Mahomet”. Otóż dla świadomych katolików Jezus Chrystus znaczy co najmniej tyle co własna matka, ojciec, żona lub mąż, a dla bardzo świadomych nawet więcej. Domyślam się że trudno to sobie wyobrazić oraz zdaję sobie sprawę, że łatwo określić to mianem paranoi. Ocena realności istnienia przedmiotu miłości (Boga, Jezusa, Mahometa etc). w żaden sposób nie zmienia realności uczuć wyznawców – one po prostu są, i to w natężeniu o jakim już napisałem. Proszę sobie teraz wyobrazić sytuację, w której ktoś publikuje w Internecie zdjęcie Twojej żony lub matki z twarzą Józefa Stalina, a może okażesz więcej zrozumienia dla irytacji osób religijnych.
Po trzecie:
Z tego co napisałem wyżej nie wynika, że jestem zwolennikiem karania za obrazę uczuć religijnych. Najwyżej, że mam nieco więcej zrozumienia dla osób, które czują się obrażane w ten sposób.
„…Jak każdy normalny człowiek, szanuję ludzi, którzy wymyślili rzeczy, w które wierzę, lub napisali ważne dla mnie książki. Karol Darwin, Richard Dawkins czy Steven Pinker znaczą dla mnie, jak podejrzewam, nie mniej, niż dla katolika Jezus Chrystus lub Maryja, czy dla muzułmanina Mahomet. Gdybym jednak pewnego dnia zaczął odczuwać potrzebę pójścia do sądu i domagania się ukarania kogoś za to, że zrobił karykaturę Darwina bądź fotomontaż z brzuchem Dawkinsa, prawdopodobnie natychmiast zadzwoniłbym po karetkę.”
Tym zdaniem wystawia Pan sobie mierną ocenę – brak Panu chyba wyobraźni i zwykłych ludzkich uczuć: miłości, ciepła, czegoś co nas rozgrzewa w sercu, daje radośc z życia, etc. Nie można Dawkinsa uznać za kogoś do kogo będziemy czuć to samo co do postaci religijnych. Dawkins to zwykły człowiek stąd nasze reakcje są inne gdy rzecz dotyczy Boga. Tak przy okazji dlaczego nie zwrócił Pan uwagi na to, że artyści profanują najczęściej Jezusa a nie Bogów Izraela (w Polsce, w innych krajach gdzie mieszkają wyznawcy Islamu nikt nie odważy się obrazić Mahometa; to jest dopiero zakłamanie tak zwanych artystów).
I jeszcze jedno zapomniał Pan o najważniejszym zapisie demokracji – nikt nie może dyskryminować innych z powodu …, religii, …, etc.
Zwasze mnie zastanawia też jak to możliwe, że ludzie maja tak wybiórczą pamięć. Piszą i znajduja uzasadnienia wygodne dla nich a przemilczają rzeczy które powinno się znać jak pacierz albo tabliczka mnożenia, dla czujących inaczej.
Pozdrawiam,
Wojtek Pronoza
Według mnie fakt, ze Dawkins jest człowiekiem z krwi i kości stanowi jego przewagę w stosunku do wyimaginowanych stworów z indywidualnej (bajki) i masowej (religie) wyobraźni.