Każdy, komu choć raz urwał się film po zalaniu robaka zbyt wieloma procentami, przyjmie to doniesienie z niedowierzaniem. Właściwie nie trzeba nawet upijać się do nieprzytomności, by wiedzieć, że picie i pamiętanie nie idą w parze. Powszechnie wiadomo, że alkohol upośledza pamięć semantyczną, epizodyczną i faktograficzną (dlatego, mimo że w małych dawkach bywa przyjemny i pobudzający, już po skonsumowaniu jego średniej ilości trudniej nam zdać egzamin, przypomnieć sobie imię znajomego czy znaleźć kluczyki do samochodu). Co do mniej zbadanego wpływu etanolu i jego roztworów na inne rodzaje pamięci, z rozpędu przyjmowano do niedawna, że również nie jest pozytywny.
Mogą to zmienić wyniki badań zespołu profesora Hitoshi Morikawy z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Badacze ustalili, że regularne spożywanie napojów alkoholowych zwiększa (a nie, jak do niedawna sądzono, zmniejsza) plastyczność synaps w obszarach mózgu odpowiedzialnych za uczenie się i zapamiętywanie.
Wyniki takie sugerują, że twierdzenie, iż po alkoholu uczymy się i pamiętamy gorzej – choć bywa prawdziwe – bynajmniej nie musi zawsze obowiązywać. Potwierdzają tę tezę m.in. wcześniejsze badania z Nowej Zelandii, w których odkryto, że u szczurów, w których diecie znalazły się niewielkie ilości alkoholu (odpowiadające jednej szklance piwa u człowieka), aktywizuje się gen zwiększający wydajność pamięci. Dotyczyło to przede wszystkim pamięci wzrokowej i emocjonalnej. W badaniu wyszło oczywiście, że pozytywny wpływ alkoholu ma swoje granice: gryzonie pijące dużo miały już problemy, i to nie tylko z zapamiętywaniem, ale nawet z rozpoznawaniem przedmiotów. Problemy znikały jednak nawet u nich, gdy w grę zaczynały wchodzić przykre emocje: nawet u mocno rozpitych szczurów polepszała się pamięć… negatywnych zdarzeń z przeszłości.
Profesor Morikawa jest więc mocno przekonany, że picie (przynajmniej to umiarkowane: ale trudno przecież w przyrodzie o rzeczy, które będąc dobrymi w małych i średnich ilościach, nie szkodziłyby w nadmiarze) raczej stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za uczenie się i pamięć. Tyle że nie chodzi o uczenie się świadome (czyli takie, z jakim masz do czynienia, gdy siedzisz na wykładzie lub czytasz podręcznik), lecz o pamięć emocji, a zwłaszcza automatyzmy i skojarzenia, które utrwalają się w naszym mózgu w sytuacjach społecznych niejako przy okazji.
Ta zdolność alkoholu (i innych używek zwiększających w mózgu podaż dopaminy – hormonu motywacji i dobrego samopoczucia) może częściowo odpowiadać za siłę, z jaką substancje te uzależniają. Dopamina to przecież – jak zauważa Morikawa – przede neuroprzekaźnik pamięci. Jej zwiększona aktywność wzmacnia synapsy, które są aktywne w czasie jego obecności. Gdy pijemy alkohol (lub przyjmujemy narkotyki takie jak kokaina czy amfetamina), najwyraźniej nasz mózg tworzy podświadome skojarzenia między tymi środkami, a przyjemnością, którą odczuwamy – przyjemnością, której źródłem może być tymczasem człowiek, z którym świetnie nam się rozmawia lub miejsce, w którym jesteśmy. Oczywiście, być może w samej przyjemnej sytuacji znaleźliśmy się dlatego, że jakaś substancja poluzowała nas (lub zmotywowała) na tyle, żeśmy gdzieś poszli lub zaczęli z kimś rozmawiać – nie zmienia to jednak faktu, że etanol nie musi być w pełni i wyłącznie odpowiedzialny za dobre samopoczucie, które nasz mózg z automatu zaczyna łączyć z piciem.
W rzeczywistości zatem alkoholicy czy narkomani wcale nie muszą być uzależnieni od przyjemności, jaką daje im środek odurzający. Wystarczy, że będą uzależnieni od innych środowiskowych, psychologicznych i behawioralnych czynników powodujących uwalnianie się dopaminy do mózgu. Prawdopodobnie jednak ich mózg, właśnie za sprawą tejże dopaminy, będzie się w stanie upojenia uczył zbyt szybko i zbyt wybiórczo, by rozróżnić te niuanse – i całe dobre samopoczucie przypisze wypitej, wciągniętej lub wstrzykniętej substancji.
W efekcie z badań teksańskich naukowców wywieść można dość przewrotny wniosek: są sytuacje, w których alkohol działa pozytywnie na zapamiętywanie – zwłaszcza emocji i skojarzeń – i, niestety, dlatego właśnie powinniśmy się go bać.
no, to powinno działać odstręczajaco 😉
No nie wiem, wielu lubi ryzykowne zabawy 😉