Po pierwsze, strach mało komu kojarzy się pozytywnie.
W przeciwieństwie do uczuć takich jak radość czy zachwyt, jest bliski bólowi. I to bólowi w tym najbardziej wymiernym, fizycznym sensie. Nie tylko dlatego, że jedno i drugie odbieramy na ogół jako coś nieprzyjemnego. Z bólem łączy strach ewolucyjna historia: zdolność do odczuwania jednego i drugiego zwiększała i wciąż zwiększa prawdopodobieństwo, że organizm uniknie zagrożeń, które mogłyby doprowadzić do jego końca. W toku ewolucji stworzenia odczuwające dyskomfort w sytuacji zagrożenia miały większe szanse na przekazanie swych genów potomstwu, przynajmniej w porównaniu z tymi, które takiego dyskomfortu nie czuły, przez co znacznie szybciej kończyły w żołądkach naturalnych wrogów. To samo dotyczyło bólu fizycznego, czyli dyskomfortu w wypadku uszkodzenia ciała – ludzie, którzy nie są go w stanie odczuć (od czasu do czasu rodzą się tacy „szczęściarze”), giną przeważnie jeszcze w dzieciństwie na skutek licznych ran i obrażeń, które często sami sobie nieświadomie zadają.
Według Carsona, Butchera i Mineki, autorów Psychologii zaburzeń, strach to przede wszystkim
podstawowa emocja, polegająca na uruchomieniu we współczulnym układzie nerwowym reakcji walki lub ucieczki, pozwalającej na błyskawiczne działanie w sytuacji zagrożenia.
Może tu chodzić o zagrożenie ze strony drapieżników, które nękały naszych przodków i wciąż bywają niebezpieczne (np. dla wędrowców zapuszczających się w leśne ostępy), lub też o zagrożenia bardziej współczesne, jak spotkanie z uzbrojonym człowiekiem czy lot samolotem, który – jak się okazuje – może z jakiegoś powodu spaść w dół.
Trudno się dziwić, że są ludzie, którzy poszukują tego uczucia. Oczywiście, na ogół chcą go doświadczać w sytuacjach, nad którymi mają kontrolę, i w bezpiecznych miejscach: na kanapie przed telewizorem lub w sali kinowej. I dlatego właśnie, jak wyszło mi ostatnio w trakcie dyskusji z Tomkiem Kosiorkiem w Zostaw wiadomość (Polskie Radio Euro), tak uwielbiamy oglądać horrory:
Co do książek. Może lepiej jeśli są to opowiadania, np.: u H.P. Lovecrafta.
Lovercrafta oficjalnie przestałem się bać po ostatnim sezonie Soth Parku. Podobno nie jestem jedyny 😉