Dlaczego oglądanie scen przemocy i podejmowanie zachowań agresywnych jest dla sporej liczby ludzi (zwłaszcza mężczyzn) takie przyjemne? Badacze powoli odnajdują kolejne kawałki układanki, z której wynika, że nasz mózg traktuje agresję jako nagrodę, i reaguje na nią podobnie jak na jedzenie, seks i używki. Co więcej, natura nagradza ludzi agresywnych nie tylko (dostrzegalnym zwłaszcza w czasach historycznych i opisywanym już tu szeroko) większym sukcesem reprodukcyjnym, ale i (jak wskazują najnowsze badania) dłuższym życiem. Nic, tylko się kłócić – i oglądać jatki.
Najnowsze wiadomości z frontu badań ostatecznie pogrążają nasz wizerunek ludzi jako istot stworzonych do życia w zgodzie i harmonii. Choćby dlatego, że – jak się okazuje – ludzie ugodowi żyją statystycznie krócej. Naukowcy z University of Michigan upublicznili ostatnio wstrząsające wyniki trwających 17 lat badań na małżeństwach. Pokazują one, że w stadłach, w którym małżonkowie zamiast kłócić się, tłumią swoje emocje, ryzyko przedwczesnego zgonu jest aż dwukrotnie wyższe, niż w związkach, w którym partnerzy nie boją się głośno upominać się o swoje. Efekt był istotny nawet po uwzględnieniu takich czynników, jak wiek, waga, ciśnienie krwi czy nałogi.
Skąd aż taka różnica? Toż to raczej stres kojarzył nam się dotąd z krótszym życiem (ciśnienie, zawały, skłonność do sięgania po używki w celu rozładowania napięcia). Naukowcy badający problem często nie brali jednak do tej pory pod uwagę faktu, że nasze umysły ewoluowały w środowisku, w którym zachowania agresywne były korzystne, zwiększały bowiem szanse przetrwania organizmu, jak również szanse, że zostawi on liczne potomstwo. Nie było więc powodu, by w naszym mózgu nie wytworzyły się mechanizmy nagradzające za takie zachowania, mechanizmy, z których na ogół doskonale zdajemy sobie sprawę (któż nie czuje przyjemności, gdy dokopie wrogowi?). Dotyczy to oczywiście nie tylko ludzi – od dawna wiadomo, że odczucia te nie są obce np. myszkom. Dzięki pomysłowemu badaniu zespołu uczonych z Vanderbilt University (również USA), którego wyniki ogłoszono w tym tygodniu, wiemy zresztą wreszcie, dlaczego tak się dzieje.
Badanie były dość skomplikowane. Badacze zaczynali od tego, że w jednej klatce trzymali mysią parkę (samca i samicę), w drugiej – parę innych osobników. Gdy już myszki zżyły się ze sobą, naukowcy zabierali samicę z pierwszej klatki samicę i umieszczali tam mysz z drugiej klatki. Natychmiast dochodziło do krwawego konfliktu o terytorium, poza wypadkami w których… myszom podano leki tłumiące wrażliwość receptorów dopaminy. Natychmiast traciły wówczas zainteresowanie intruzem i walką o swoje.
Fakt, że taki efekt przyniosło zablokowanie właśnie dopaminy, nie jest tu bez znaczenia. Ten neuroprzekaźnik popularnie nazywany jest przecież „hormonem szczęścia”: jego obecność w synapsach w części mózgu zwanej jądrem półleżącym przegrody odpowiada u ssaków (czyli także ludzi) za odczuwanie przyjemności i euforii. Praktycznie wszystkie substancje i czynności, od których się uzależniamy, działają właśnie (pośrednio lub – jak kokaina – bezpośrednio) na stężenie dopaminy na tych „ścieżkach przyjemności”. Odstawienie używki lub przerwanie aktywności wywołuje z kolei obniżenie stężenie dopaminy w jądrze półleżącym, co na zewnątrz objawia się kompulsywną chęcią dostarczenia do mózgu kolejnej dawki dopaminy. Czy ta chęć objawia się głodem narkotycznym, czy tęsknotą za nieobecną ukochaną osobą (miłość to dla mózgu kolejny naturalny narkotyk), to już sprawa drugorzędna. Jedno jest pewne: jeśli przy jakiejś aktywności w mózgu angażuje się dopamina, mamy do czynienia z dużą przyjemnością, ale i sytuacją, w której od czegoś trudno się powstrzymać. Do opisu reakcji agresywnych pasuje to, jak ulał, nieprawdaż? Tak to też widzi jeden z autorów badania, prof. Craig Kennedy (cyt. za onetem):
Agresja występuje u wszystkim niemal kręgowców. Konieczna jest do uzyskania i zachowania niezbędnych do przeżycia dóbr, takich jak pożywienie, terytorium czy partner. (…) Dowiedzieliśmy się z tych doświadczeń, że osobnik może celowo dążyć do agresywnych zachowań w relacjach z innymi, wyłącznie dlatego, iż jego mózg odbiera to jako nagrodę.
Wniosek z tego wszystkiego dla wielu będzie dość smutny: nie jesteśmy aniołami i – bez względu na to, ile by nam rodzice, księża czy nauczyciele nie wmawiali, że należy być miłym dla wszystkich, wybaczać krzywdy, a w skrajnych wypadkach nawet nadstawiać drugi policzek – raczej nimi nie zostaniemy. Przynajmniej dopóki ktoś nam przy użyciu farmakologii lub neurochirurgii nie wyłączy możliwości odczuwania przyjemności.
Tomku wszystko zgoda ale mam pewną wątpliwość. Dla mnie czym innym jest agresja hmmm… psychiczna czy też intelektualna a czym innym fizyczna. Czy nie jest tak że na drodze ewolucji bardziej właśnie winno nam się opłacać być agresywnym w sensie tym psychicznym, czyli właśnie agresji słownej itd niż używanie przemocy fizycznej? Da rade jakoś to rozróżnić i jednak jakoś optymistycznie na to spojrzeć że owszem walka i tak dalej ale ten nasz mózg jednak preferuje w jakiś sposób, tzn stara się zastąpić i nagradzać za zwycięstwa emocjonalne i intelektualne bardziej niż na tym polu czysto fizycznym?
Czy też jest to żadna różnica i raczej z punktu widzenia procesów zachodzących w mózgu jest to bez znaczenia?
Qatryk, ciężko powiedzieć. Emocje wydają się mieć stałe komponenty, zarówno fizyczne (w przypadku gniewu: zaczerwienienie skóry, podwyższenie tętna itp.), jak i psychiczne (chęć sprawienia, by bliźni źle się poczuł). Komponenty fizyczne emocji czasami charakteryzują zresztą nie tylko daną jedną emocję (np. podwyższone ciśnienie może być reakcją zarówno na fakt, że w pomieszczeniu przebywa ktoś, kogo chorobliwie nienawidzimy, jak i ktoś, kogo kochamy). Stąd trudno oddzielać gniew i nagrody płynące z agresji w zależności od tego, jaką przybierała formę. Moim zdaniem różnice mogły być tu drugorzędne – co najwyżej mógł wystąpić nacisk ewolucyjny na to, by osobnik nabył umiejętność decydowania, który rodzaj agresji w danej sytuacji bardziej się opłaca (albo bardziej nie opłaca).
Myślę, że w Trójkącie Bermudzkim pomiędzy Włoszczową, Radomskiem a wsią Tomka były robione te badania. Wydaje mi się, ze autor postu zbyt tendencyjnie interpretuje wyniki badań. Albo to niedouczenie -częsta przypadłość doktorantów, albo po prostu propagowanie sadyzmu. Biorąc pod uwagę zachowania Tomka względem kobiet -myślę o sytuacji z bloga hardkor z wczoraj, przypomina się bohater filmu „American Psycho”.
Coż, jeżeli po lekturze tego Typu tekstów ktos uderzyżone czy kobietę, bedzie to wina tomka. Zastanawiam się, po co został wstawiony na tym drugim blogu wpis o bitych muzułmańskich kobietach? Czy nie dlatego, że to po prostu sprawia tomkowi przyjemność? Czy wstawiłby bitych męzczyzn?No, może Jednego, tego z brodą.
a teraz ide ogladac paszteciarskie zdjecia z imprezy u Leskiego. Swoja droga, dziwnych maja pracowników naukowych w tej SWPS. Chluba uczelni. Młody gnojek, ublizający kobiecie i jednoczesnie publikujace gloryfikujace agresje posty. coraz lepiej.
Cóż, obejrzałam, zawsze mi lepiej. W ogóle zdjęcia fajne i impra też, ale tomek łysakowski załamujący. Boże, szczególnie to zdjecie ze szczerym uśmiechem… Połaczenie wilkołaka z… nie wiem, czemu mi przyszła do głowy żarówka energooszczędna ?
Jak mnie ktoś obrazi, odpowiem, ale raczej to był ostatni komentarz bo szkoda czasu na te nudy tutaj. Po co to czytać?
Pani Mario, czy mogłaby Pani:
1. Przestać zwracać się do mnie po imieniu. Nie znam Pani osobiście i nie mam ochoty poznawać.
2. Przestać pisać bzdury na moich blogach. Prośba zresztą dotyczy przede wszystkim Hardkoru, bo tu już Pani – zgodnie z Pani życzeniem – żadnego komentarza nie zamieści.
3. Wskazać mi w końcu miejsce, w którym Panią rzekomo obraziłem.
Pozdrawiam – i żegnam, przynajmniej na tym blogu.
Moj wujek uwielbia ogladac filmy w ktorej przewaza przemoc. Widzialam jak ogladal film pt. Wzgorza maja oczy :D. Pierwszy raz w zyciu bylam swiadkiem tak intensywnego przezywania kinowego obrazu :). Pomimo tego uwazam, ze wujaszek jest normalnym czlowiekiem, normalnym czyli przyjaznie nastawionym do ludzi…
Do niezobaczenia marysiakiwi, nie będziemy tęsknić.
Z tylko jednym się nie zgadzam:
„Wniosek z tego wszystkiego dla wielu będzie dość smutny: nie jesteśmy aniołami i – bez względu na to, ile by nam rodzice, księża czy nauczyciele nie wmawiali, że należy być miłym dla wszystkich, wybaczać krzywdy, a w skrajnych wypadkach nawet nadstawiać drugi policzek – raczej nimi nie zostaniemy. Przynajmniej dopóki ktoś nam przy użyciu farmakologii lub neurochirurgii nie wyłączy możliwości odczuwania przyjemności.”
Jeśli mózg mogła nagradzać osobniki za agresywne zachowania, to tak samo ewolucja może odwrócić ten proces i będzie nagradzanie za zachowanie nieagresywne. A niby dlaczego miałaby odwrócić ten proces, ponieważ agresywne zachowania nie będą/są przydatne w trzecim tysiącleciu. Ale długo potrwa za nim to się stanie 😀
Pozwolę sobie na małą kontestację po przeczytaniu omówionej pracy. Wydaje mi się, że z tego układu eksperymentalnego nie wynika, co właściwie jest nagrodą dla myszy:
a) pojawienie się nowego obiektu (klasyczne prace sprzed pół wieku, że gryzonia można nauczyć reakcji instrumentalnej, której wzmocnieniem jest widok na drewniany klocek),
b) możliwość interakcji społecznej z inną myszą,
c) zachowanie agresywne względem innej myszy.
W omawianej pracy nie ma żadnej kontroli behawioralnej, myszom podaje się tylko różne stężenia leków. Około 10% myszy zostało odrzuconych we wstępnej fazie eksperymentu, bowiem nie były agresywne wobec podkładanych im kolegów. Dlaczego nie sprawdzono, czy będą one warunkowały się równie skutecznie jak te agresywne i jaki wpływ na to będą miały leki?
Ośmielę się zatem powątpiewać w – efektową, przyznaję – interpretację wyników doświadczenia.
MarysiaKiwi – Mistrzyni Merytorycznej Riposty 😉
Scarlett, dwie uwagi:
1. Skoro te 10 procent myszy nie było agresywne, jaki sens miałoby lądować w nie leki docelowo wygaszające agresję?
2. Nie rozumiem, skąd te pytania. Jakie interakcje społeczne (pkt. b) z myszą-intruzem inne niż walka miałyby tam wchodzić w grę? Przecież wiemy, że myszy głównie walczyły. Także a) wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, zważywszy, że ssaki generalnie (a gryzonie w szczególności) dość silnie wyróżniają przedstawicieli swego gatunku z otoczenia i reagują na nich w sposób wysoce specyficzny (najczęściej walcząc lub podejmując zaloty). Nawet jeśli dla myszy byłby więc nagrodą widok jakiejś nowej rzeczy, na pewno nie będzie nią widok innej myszy na własnym terytorium. Gdyby taki widok był przyjemny, mysz nie robiłaby wszystkiego, by przepędzić intruza na cztery wiatry.
1. Leki wplywajace na dzialanie dopaminy. Bo moze w tym doswiadczeniu jest wazne cos poza agresja. Badacze zalozyli, ze jesli myszy przejawiaja agresje, to jest to jedyna istotna wlasciwosc ich zachowania. Dopoki nie wprowadzi sie grup kontrolnych pozostaje to zalozeniem.
2. Kiedy robisz doswiadczenie nad zachowaniem sie zwierzat, bardzo wazne jest odrzucenie – na pdostawie wynikow eksperymentu, a nie chciejstwa – mniej efektownych a bardziej trywialnych wyjasnien uzyskanych wynikow. A myszy sa stadne, wiec moze nie tyle chca przepedzac intruza, co pokazac mu, gdzie jego miejsce w stadzie. Czyli, antropomorfizujac, nagroda moze byc chec przebywania w towarzystwie innych, chocby sie to konczylo nieuchronna bojka.
A wyniki doswiadczenia sa ciekawe same w sobie bez tej interpretacji.
Panie Lysakowski, sa dwie mozliwosci z panem, albo pan nie kapuje jak dzialaja media – szczegulnie amerykanskie, albo zyje pan na tym swiecie poto aby siac ciemnote.
Strona na ktorej opublikowany zostal artykul o badaniu myszek jest niczym innym jak jednym z wielu mechanizmow pr/marketingowych stworzonych po to zeby ludzie ktorzy sie tymi zeczami interesuja, a w ameryce jest najwiekszy rynek ludzi o wszelkich zainteresowaniach, zamawiali roznego rodzaju „journals” w tym przypadku „Psychopharmacology”. Jakby pan wszedl na strone jop.sagepub.com zobaczyl by pan ze koszt przeczytania jednego artykulu na dzien jest $30.
Zaloze sie z panem ze po zaplaceniu $30 za przeczytanie calosci badania, o ktorym pan pisze – ktory ma byc opublikowany w wersji online „tylko” w najblizszych dniach a reklamowany jest przez artykul do ktorego pan dal link – dowie sie pan ze wyniki nic nie maja wspolnego z czlowiekiem ze sa to tylko spekulacje i wymysly naukowcow. Tak samo jak setki tysiace badan medycznych prowadzonych dookola swiata ktore w etapie I i II na zwierzeta dzialaja uzdrawiajaca na etapie III na czlowieku nie, a nawet jak wydaje sie ze tak, to jednak po wprowadzeniu na rynek okazuje sie ze nie.
Panie Lysakowski, czlowiek to nie myszka, kon, czy szympans. Myszki nie zbudowaly piramidy tysiace lat temu. Szympanse nie mieszkaja w miastach. Czy pan kiedys widzial New York City, nawet na pocztowce? Nie mozna porownac myszki do czlowieka patrzac na to miasto wiedzac ze zostalo zbudowane przez ludzi. Czy kon, choc nie potrafi latac, zbudowal samolot i polecial?
Naukowcy sa poto zeby badac, sprawdzac, dowiadywac sie bo moze znow przez przypadek trafia na cos waznego tak jak to zrobili ostatni raz ponad 50 lat temu gdy odkryli hormon wzrostu. Oni moga pracowac tylko jezeli beda dostawali pieniadze. Zeby dostac pieniadze musza cos sprzedac, ale oni sa naukowcy a nie sprzedawcy, wiec ktos inny musi cos sprzedac, wiec sprzedaje magazyn naukowy, ale zeby magazyn sie sprzedal to trzeba cos gdzies napisac w innym darmowym magazynie tak aby zlapalo zainteresowanych. I tak sie kreci. A hardcore myslacy nie powinien dawac sie wciagac w ciemnote, chyba ze tak jak mowilem na poczatku, jest tutaj po to aby ciemnote siac.
Wywód zapiera dech w piersiach, pytanie przeto, dlaczego – jeśli rzeczywiście nauka i technika tak nam mydlą jeno oczy – co roku zalewają nas coraz nowsze lekarstwa, coraz ciekawsze rośliny GMO, coraz bardziej najeżone funkcjami komórki i coraz mniejsze procesory?
No może faktycznie bezpośrednie przeniesienie wyników badań z myszy na ludzi to uproszczenie, ale wcale sie aż tak bardzo nie różnimy od nich (tylko nie zagłębiajmy sie w to czy pochodzimy od małpy, z kapusty czy od sąsiada).
Fakt, że agresja jest promowana przez ludzi -(prawie) każdy facet ucieszy sie, że jego syn przylał innemu dzieciakowi, a później zacznie, zgodnie ze społecznymi zasadami, tłumaczyć mu jakie to było niewłaściwe. Dzieciak dowie się co należy robić, a poza tym zobaczy błysk w oku dumnego ojca.
Na szczęście nauczyliśmy się korzystać z agresji w cywilizowany sposób. Nie załatwiamy wszystkiego kijem lub kamieniem. Ale cały czas mamy ochotę zastrzelić kogoś, przynajmniej kulką farby lub na komputerze.
Agresywny facet jest bardzo atrakcyjny dla kobiet, pod warunkiem, ż jest to agresja w dobrym celu – czyli dla dobra tj kobiety lub przynajmniej ogólnego.
ech te socjobiologiczne propagandowyjaśnienia to jednak bida z nędzą 🙁
Dlaczego tak sądzisz? Są jakieś lepsze?
ależ tu bełkot panuje