Krótki wywiad z „Życia Warszawy” gwoli uczczenia obchodzonej w tych dniach serii świąt propagandowo-ekologicznych. Tradycyjnie uzupełniony o to, co z wypowiedzi nie zmieściło się w gazecie:
Piotr Szymaniak: W najbliższy weekend przypada kolejna edycja akcji „Sprzątanie świata“. We wtorek następny Dzień bez Samochodu. Czy takie akcje mają sens?
Tomasz Łysakowski: To zależy. Tego typu inicjatywy można podzielić na dwie grupy: potrzebne i pożyteczne oraz te modne, ale [zbędne, a czasami] wręcz szkodliwe. Choćby akcja „Godzina dla ziemi“, w której wyłączamy urządzenia elektryczne. Przecież gdyby wszyscy się do tego szalonego pomysłu zastosowali, to straty [energii, wywołane] przez ogromne skoki napięcia, byłyby o wiele większe [od tego, co udało by się zaoszczędzić, wyłączając nawet miliony urządzeń]. Albo Dzień bez Internetu, Samochodu czy Telefonu Komórkowego. Wszystko to ma znaczenie symboliczne, bo mieszkając we współczesnym dużym mieście, trudno się jednak bez tych przedmiotów obejść [dłużej niż przez kilka godzin. Większość tych, którzy dadzą się przekonać do obchodzenia tych świąt – które, nawiasem mówiąc, nie są niczym innym niż ekologiczną wersją znanych innym religią postów i ramadanów – po odbębnieniu „Dnia bez…” i tak wróci do używania komórki, internetu czy elektryczności. Choćby dlatego, że współczesnym ludziom wynalazki te są potrzebne do życia i pracy; na dobrą sprawę równie mocno, co jedzenie czy powietrze]. Natomiast akcje takie jak „Sprzątanie świata“ czy Dzień bez Papierosa mogą być pożyteczne.
PSz: Jednak z chwilą, gdy sprzątanie świata się skończy, śmieci znowu zaczną wędrować do lasu.
TŁ: Zgadza się. Ale przez czas trwania tej akcji trochę tego lasu posprzątamy. To już plus. Poza tym zawsze znajdzie się jakaś osoba, która sobie uświadomi, że zamiast się tak męczyć, zbierając te góry odpadów, można by po prostu nie śmiecić. Tak samo jest z palaczami. Osobiście znam kilka osób, które przestały palić po Dniu bez Papierosa. Nie znaczy to wcale, że akcja ma tak olbrzymią moc sprawczą, by skruszyć serce nałogowca (osoby te z takim zamiarem nosiły się już wcześniej), ale dała brakujący bodziec.