Od zarania dziejów ludzie chcieli się pokazywać innym z jak najlepszej strony. Ta strona zresztą, co ciekawe, miała przeważnie wymiar ewolucyjny: kobiety podkreślały urodę i młodość, mężczyźni rywalizowali ze sobą na polu tężyzny fizycznej lub kumulacji zasobów. Jedno i drugie było z punktu widzenia płci przeciwnej atrakcyjne, choć decyzje na tym polu rzadko były racjonalne: od zarania dziejów za naszymi preferencjami stoją geny, programujące ludzkich samców do szukania samic wyglądających na młode, zdrowe i płodne (a przez to mogące urodzić i wychować jak najwięcej potomstwa), a ludzkie samice do szukania samców silnych, odważnych i operatywnych (oraz skłonnych do dzielenia się tym, co zdobędą, z samicą i jej potomstwem). I na takie ludzkie preferencje trafił Instagram.
Nie był pierwszym medium społecznościowym, które zaczynając od obrazków, zaczęło ocierać się o pornografię (Tumblr już tu był), był jednak pierwszym, które zostało zaprogramowane tak, by za pomocą lajków (a właściwie łechtanej przez nie próżności) wkręcić i uzależnić użytkowników w stopniu nieporównywalnym np. z rodzinno-koleżeńskim Facebookiem. I o tym Instagramie rozmawialiśmy dziś w „Pytaniu na śniadanie” w doborowym gronie ekspertów (każdy z uczestników ma ponad 10 tysięcy śledzących, a jedna z uczestniczek nawet blisko milion):
PS. A jakby ktoś pytał o moje konto…
Bardzo ciekawy temat 🙂
Jesteśmy wzrokowcami, więc Instagram daje nam to, czego potrzebujemy, aby w pełni doświadczać świata.. I zaspokaja naszą ciekawość 🙂
Lubię Instagram, ale tylko w kulinarnym wydaniu☺
Lubię Instagram, ale tylko w kulinarnym wydaniu ☺