Wczoraj obiegła Polskę informacja, że niemal nazajutrz po rozprawieniu się z najbardziej ekonomicznym modelem żarówki (ekonomicznym dla konsumenta – producentowi bardziej od jednej stuwatówki opłaci się sprzedać kilka 40-to lub 60-ciowatówek lub kilkanaście halogenków), Komisja Europejska szykuje się do zakazania sprzedaży telewizorów kineskopowych oraz tańszych modeli pralek, lodówek, zamrażarek, zmywarek i czajników elektrycznych. Wypada to jakoś uczcić, do czego mało co nadaje się lepiej niż sponsorowana przez Parlament Europejski debata w Polskim Radiu Euro na temat tego, w jaki sposób Unia Europejska chroni prawa konsumentów. Znaczy te prawa, których jeszcze im nie odebrała.
A czy odejście od dodawania tetraetylenku ołowiu i zastąpienie go solami litu, które mimo wszystko nie były tka dobrym środkiem antystukowym to też odbieranie praw konsumenckich? Wycofanie ze sprzedaży azbestu też? Czy promowanie energooszczędnych technologii w czasie gdy coraz więcej mówi się o kryzysie energetycznym to łamanie praw konsumenta? Przemysł już dawno poszedł tą drogą, teraz po prostu czas na resztę społeczeństwa. Problemem jest tylko to, że to dzieje się w UE i kilku innych krajach (Kanada, Australia itp.) a USA czy Rosa pozostają poza tym nurtem.