Punktem wyjścia dzisiejszego wpisu będą przemyślenia na temat potencjalnego wpływu śmierci Andrzeja Leppera na kampanię do Sejmu, jakimi dzieliłem się wczoraj z widzami na antenie TVP Info:
Śmierć Andrzeja Leppera na pewno wpłynie na kampanię wyborczą. Natychmiast po odkryciu ciała w mediach rozległy się głosy polityków i publicystów, że to, co się stało to wina Jarosława Kaczyńskiego. Troszeczkę na zasadzie Blidy – politycy będą mieli teraz niesamowitą pożywkę i będą wykorzystywać to, co się stało. Dla nich ta śmierć w tym momencie to manna z nieba. Zarówno dla członków PO i SLD, bo można bić w PiS, ale też dla opozycji, bo Lepper był politykiem partii opozycyjnej. A przecież gdy w jakimś kraju polityk partii opozycyjnej popełnia samobójstwo, to rzuca to jakiś cień na partię rządzącą.
Dziennikarz, niestety, ostatniego wątku nie pociągnął – a przecież wizerunkowo wątek ten w całej sprawie chyba najciekawszy. Zwłaszcza w kontekście tego, jak samobójstwo jednego z naszych najbardziej na zachodzie znanych polityków może zostać odebrane poza Polską.
Dość wspomnieć choćby nagłówki z prasie brytyjskiej. Taki The Telegraph na przykład zatutułował swe doniesienie o śmierci Leppera: Polish former deputy prime minister 'commits suicide’ – i wszystko jasne. W końcu wiadomo, Polska dla brytyjskich dziennikarzy to wciąż Dziki Wschód, tym różniący się od Rosji, Ukrainy czy Białorusi, że opozycyjni politycy nie są tu zamykani w więzieniach, lecz giną w dziwnych katastrofach lub „popełniają samobójstwa”.
Ale przyjmijmy, że było to samobójstwo – co i ja zrobiłem w programie, mimo że teoria, iż rząd wykończył Leppera, by np. przykryć raport Czumy (tak jak swego czasu nagonką na dopalacze „przykrywał” wyjście Palikota z PO) nie narzeka na brak zwolenników w internecie, zwłaszcza wśród komentatorów z prawej strony sceny politycznej. Wina rządu zapewne oczywista wyda się znacznej części patrzących z dystansu zagranicznych obserwatorów polityki w krajach słowiańskich.
Większość Polaków jednakże odbiera naszą rzeczywistość polityczną przez pryzmat własnych mechanizmów obronnych („Takie coś to może gdzie indziej, ale na pewno nie u nas”), przejawiających się m.in. w poczuciu cywilizacyjnej wyższości Polski nad tym, co na wschód od niej. Dlatego z politowaniem patrzymy na Rosjan, którzy wolą nie dostrzegać poszlak w sprawie śmierci Politkowskiej (i pozwalają, by Putin wysyłał na Sybir opozycyjnych biznesmenów) i Białorusinów, którzy od lat pozwalają rządzić Łukaszence. Dlatego naturalne jest dla nas, że nasz szef Europarlamentu głośno napomina Ukrainę, gdy była premier – i główna oponentka urzędującego prezydenta – ląduje w więzieniu za korupcję (Korupcja na Ukrainie? Jeśli nawet, to tylko u prorosyjskiego Janukowycza…). W tym samym czasie długo jesteśmy w stanie przekonywać sceptyków, że katastrofa smoleńska była wypadkiem, do którego nie przyłożył ręki ani nasz rząd, ani moskiewski (tak, ten sam, który – jak powie nam w sondażu większość Polaków – ukatrupił Politkowską i polonem w Londynie otruł Litwinienkę), a Lepper się powiesił, bo widać miał doła.
Pamiętajmy jednak, że są na świecie miejsca, gdzie ludzie nie mają w mózgach mechanizmów obronnych, które kazałyby im sądzić, że Polacy to najwspanialszy naród świata, którego elita rządząca nie może być szajką gangsterów. Ba, bardzo często ludzie w tych miejscach mają na temat Polaków (nie zawsze zresztą odróżnianych od Rosjan) identyczne stereotypy, jak nasze sądy o braciach ze wschodu. I wtedy cudzysłów przy samobójstwie w doniesieniu o śmierci lidera jednej z partii opozycyjnych na dwa miesiące przed wyborami przestaje być czymś absurdalnym. Zwłaszcza gdy chodzi o kraj, w którym w ciągu dwóch ostatnich lat zginęło najwięcej opozycyjnych polityków na świecie.
Bez względu na to, czy śmierć Andrzeja Leppera była samobójstwem, czy nie, musimy zaakceptować fakt, że na zachodzie większość odbierze ją jako kolejny epizod gangsterskich porachunków na szczytach władzy pewnego skorumpowanego wschodnioeuropejskiego kraju. I przyzwyczaić się do myśli, że taki jest tam obraz Polski – czy nam to pasuje, czy nie.
Widząc to wszystko co działo się wokół Leppera przez ostatnie lata i jak powoli tracił wszystko i jak wiele tak po ludzku na niego spadło, jestem w stanie uwierzyć, że życie go przerosło i postanowił je zakończyć. Niezależnie od tego co oświecony zachód o tym sądzi.
Ja też w to mogę uwierzyć, i szanse na to, że to jednak było samobójstwo, szacuję na 3 do 1. Niemniej rozumiem, że z zewnątrz może wyglądać to inaczej – zresztą nie tylko z zachodu, ale i ze wschodu (Łukaszanka już zabrał głos na temat swego zmarłego „przyjaciela”)…
ale to nie jest 'stereotyp’ na tzw. Zachodzie tylko ich praktyka w kontaktach z nami ! korporacje z Zachodniej Europy wchodząc do Polski uczą się o tym jak się sprawy 'załatwia’ , z kim trzeba się ułożyć, szukają kontaktów w kręgach władzy obecnej i byłej – PRLowskiej, służb specjalnych itd. Tam prowadzi się profesjonalne szkolenia ze 'specyfiki rynków postkomunistycznych’. Mi też było przykro jak się dowiedziałem…
Korupcja to jedno. Jjako taka jest również w Stanach czy w Niemczech. Inna sprawa to wilczy korupcjokapitalizm w polityce, jaki obserwujemy w krajach takich jak Polska, Rosja, Chiny. Na Zachodzie ciągle traktuje się łapówki jak patologie, u nas to część gangsterskiego systemu. A gangstarzy, jak wiadomo, wykańczaja się jeśli mają okazję.
Pełna zgoda – na pocieszenie dodam jednak, że nie jesteśmy wcale odbierani jako absolutne dno pod tym względem. Na Zachodzie dominuje przekonanie, że jak się u nas posmaruje ręce komu trzeba, to przynajmniej potem już jest spokój – podczas gdy np. we wspomnianych wyżej Chinach nawet po łapówkach mogą ci w każdej chwili zamknąć biznes i otworzyć własną fabrykę, opartą na technologii, którą ci wcześniej ukradli…