Trzydniowe szkolenia dla kobiet, jak być boginią domową, trening męstwa dla mężczyzn, ekspresowy kurs inteligencji towarzyskiej za – bagatela – 3 tys. zł od osoby? Te i inne przykłady niecodziennych ofert edukacyjnych wygrzebali w internecie prowadzący „Sprawy z PLUSEM”. I poprosili o wyjaśnienie, czym kierują się ludzie, decydujący się na udział w takim treningu, oraz garść zaleceń co do tego, czym w idealnej sytuacji winni się kierować.
Szkolenia mają wiele cech, które sprawiają, że na ogół jest bardziej skuteczne, niż lekcja w szkole czy przeczytanie książki. Po pierwsze: w przeciwieństwie do zajęć szkolnych, jest (na ogół) dobrowolne, ba, najczęściej nawet trzeba za nie zapłacić. A nie od dziś wiadomo, że gdy za daną rzecz lub usługę wydajemy pieniądze (zwłaszcza spore), mamy do niej zupełnie inne podejście, niż do czegoś, co dano nam za darmo: zaczynamy to cenić.
Po drugie, gdy w coś inwestujemy, nie chcemy, by nam się zainwestowana suma zmarnowała. Załóżmy, że pewnego dnia postanawiam, że będę dwa razy w tygodniu chodzić na siłownię. W dniu, w którym postanowienie podejmuję, mam zapewne całkiem spory zapał i mocne przekonanie, że ten zapał utrzymam przynajmniej przez najbliższe miesiące. Niestety, prawdopodobnie już po dwóch tygodniach moja motywacja do katowania się na ławce i rowerku będzie znacznie mniejsza, ba, zapewne po drodze pojawią się inne, bardziej priorytetowe zajęcia i aktywności. I tym sposobem wszystko skończy się na dobrych chęciach…
Mogę jednak pójść nieco inną drogą i w chwili, gdy moja motywacja jest wysoka, podjąć inwestycję. Jeśli w pierwszym tygodniu kupię karnet na siłownię, prawdopodobnie będę czuł wewnętrzną potrzebę jego wykorzystania, połączoną z chęcią redukcji dysonansu po jego zakupie (tym większego, im większą sumę na karnet wydałem). Moja inwestycja nie może się przecież zmarnować, zwłaszcza że została dobrze ulokowana (cały czas, nawet w chwilach zmniejszonej motywacji jestem przekonany o zdrowotnych korzyściach z ćwiczeń na siłowni).
Na tej samej zasadzie szkolenia (zwłaszcza te, za które sami zapłacimy, lub na które zostaniemy wysłani w ramach nagrody) są skuteczniejsze od standardowej edukacji – jesteśmy na nich bardziej zmotywowani, by się czegoś nauczyć. A to już czasami połowa sukcesu.
Trzeci powód popularności wspomnianych treningów to fakt, że w przeciwieństwie do zajęć, jakie pamiętamy ze szkoły, mają na ogół jasne dla nas cele. W szkole uczyliśmy się mnóstwa rzeczy z przekonaniem, że nigdy nam się nie przydadzą. Na szkolenie idziemy, żeby nauczyć się właśnie tego, czego potrzebujemy.
Czwarta i najważniejsza bodaj przyczyna, to praktyczny wymiar zajęć. Bardzo często ludzie ogólnie wiedzą, że coś należy zrobić, ale nie mają pojęcia, jak to zrobić. Chciałbym dobrze gotować, ale jak w ogóle się do tego zabrać? Super byłoby być bardziej pewnym siebie, panować nad stresem i dobrze zarządzać własnym czasem (np. dzwonić i wychodzić do klienta zamiast plotkować ze współpracownikami, buszować po sieci lub gapić się w profil na Facebooku), ale jak podwyższyć swą motywację lub sprawić, by czas nie uciekał mi przez palce? Wiedza, jak to osiągnąć, może zresztą być mi teoretycznie znana, sztuka panowania nad sobą (i innymi) to jednak przeważnie kwestia praktyki. A do tej mimo wszystko łatwiej dochodzić na treningu pod okiem doświadczonego trenera, niż po prostu w życiu metodą prób i błędów.
Kolejna rzecz to strach, trema i brak pewności siebie. Czasami ludzie nawet wiedzą, jak coś zrobić, ale się boją to zrobić. Często na samą myśl, że musieliby coś wykonać lub napisać, odczuwają paraliż. I tu szkolenia przydają się przede wszystkim, zwłaszcza że – jeśli mają charakter praktyczny – nie ma na nich zmiłuj: zadania (nawet najbardziej niekomfortowe, jak występ przed kamerą i zmierzenie się z własnym rzeczywistym wizerunkiem) trzeba wykonywać, bo przecież patrzy trener i patrzą inni. Kiedy jednak już się do czegoś zbierzemy, najczęściej okazuje się, że wcale nie było tak straszne, jak nam się początkowo wydawało. Ba, jeśli trafimy na dobrego nauczyciela, przy okazji może nawet nauczymy się sami siebie równie skutecznie motywować w przyszłości.
Oczywiście, wiele szkoleń oferowanych na pęczniejącym rynku, to hucpa, obliczona przede wszystkim na wydrenowanie portfela klienta. Dlatego ostrożnie należy podchodzić do ofert, w których obiecuje się nam rozwiązanie wszelkich życiowych problemów lub nauczenie rzeczy tak niezdefiniowanych lub ciężkich do nauczenia (bo np. są raczej cechami osobowości niż kompetencjami) jak męstwo czy charyzma. Dobrze również przed szkoleniem sprawdzić kompetencje trenera, poznać jego referencje, ba, jeśli to możliwe nawet spróbować zobaczyć go w akcji.
Zanim zdecydujemy się na szkolenie, powinniśmy również dowiedzieć się, np. pytając sprzedawcę, czego po kolei będziemy się uczyć i w jaki sposób. Jeśli sprzedawca nie chce nam tego wprost wyjaśnić lub odpowiada nam używając psychobełkotu (bądź jakiegokolwiek języka, którego nie rozumiemy), może lepiej dać sobie spokój z akurat tym kursem i szukać dalej. Jak w każdej dziedzinie, także w szkoleniach nie należy się decydować na produkt, którego działania nie rozumiemy, zwłaszcza jeśli nie potrafi nam go wytłumaczyć (bo np. też nie rozumie) sam sprzedawca. Wbrew powszechnemu mniemaniu trening nie zawsze czyni mistrzem. Jest tak tylko wtedy, gdy trenujemy umiejętności rzeczywiście nam potrzebne, poruszając się w sensownym paradygmacie. I oczywiście pod okiem innego mistrza.