Przypadający dziś Światowy Dzień Niepełnosprawnych skłania do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób osoby na wózkach, o kulach, laskach etc. przedstawiane są na co dzień w środkach masowego przekazu. Całkiem niedawno przeprowadziłem na potrzeby konferencji „Prawie sprawni niepełnosprawni” małe badania kontentu mediów pod tym kątem, i teraz jest okazja napisać trochę o ich wynikach.

Rozważania warto zacząć od kluczowych w tej dziedzinie wiadomości o systemie poznawczym człowieka. Upraszczając, powiedzieć można, że to, co inne, odróżniające się od otoczenia i zaskakujące na ogół przykuwa naszą uwagę w większym stopniu, niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni lub to, czego się spodziewamy. Czy nam się to podoba, nasi przodkowie funkcjonowali na ogół w zmiennym, pełnym niebezpieczeństw środowisku. Nic zatem dziwnego, że wyewoluowali system poznawczy, który nagradzał zainteresowanie tym, co niezwykłe, dziwaczne lub odstające od średniej statystycznej – a więc i potencjalnie niebezpieczne. Kiedy widzimy, że wszystko jest takie, jak byśmy oczekiwali, że będzie, nie ma w istocie sensu angażować procesów poznawczych do analizy czy skupiania uwagi – bardziej ekonomiczne jest zaangażować je w inną aktywność. Inaczej sytuacja wygląda, gdy w okolicy pojawi się przedmiot lub osoba, które w jakikolwiek sposób odstają od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – wówczas nasza uwaga w naturalny sposób wędruje w ich kierunku. Ten właśnie fakt odpowiada prawdopodobnie za zainteresowanie, jakim od czasów historycznych społeczeństwa obdarzały osoby z różnorakimi, zwłaszcza wrodzonymi zniekształceniami ciała, czego skutkiem były m.in. występujące w Europie jeszcze sto lat temu objazdowe cyrki. Przed epoką kina i telewizji dawały one wielu jedyną i niepowtarzalną okazję obejrzeć sobie „potwora” lub „dziwadło”. We współczesnym świecie, czy nam się to podoba, czy nie, ich rolę przejęły media. I spełniają tę rolę, w pierwszym rzędzie skupiając się na tym, co niezwykłe.

Skoro wiemy już, dlaczego w ogóle się niepełnosprawnych pokazuje, spróbujmy się zastanowić, dlaczego zwykle dzieje się to w atmosferze tragedii, żalu, strachu czy współczucia. Ano, tak się niestety składa, że we wszystkich zbadanych kulturach większość ludzi przedkłada przekazy nasycone emocjami nad komunikaty zimne i obojętne. Badania psychologów poznawczych nie od dziś pokazują, że negatywne emocje i zdarzenia znacznie lepiej ogniskują uwagę niż pozytywne: trudniej nam zasnąć oglądając walkę niż scenę, w której partnerzy szepczą sobie czułe słowa. Nic więc dziwnego, że w przekazach medialnych strach, złość, żal, smutek, nienawiść i desperacja “sprzedają się” znacznie lepiej niż radość czy afirmacja. A osoba niepełnosprawna ma to do siebie, że w znacznie większym stopniu niż osoba pełnosprawna może być w takim programie nośnikiem lub wyzwalaczem negatywnych emocji. Choroba lub kalectwo na naszych ekranach zatem albo straszą, albo unieszczęśliwiają (jeśli nie samego nimi dotkniętego, to jego otoczenie), albo stanowią wyzwanie, z którym należny się zmagać, by odzyskać szczęście, dobre mniemanie o sobie czy szacunek otoczenia.

Czy tak musi być zawsze i wszędzie? Nie czarujmy się, podstawowym celem środków masowego przekazu i ich pracowników nie jest promocja czyjegokolwiek pozytywnego wizerunku (no, chyba, że ktoś za tę promocję zapłaci), tylko zarabianie pieniędzy. A to robi się przede wszystkim na reklamach, czyli pośrednio poprzez przyciągniecie widzów takimi a nie innymi treściami. I to temu właśnie celowi podporządkowane wydają się w pierwszej kolejności obrazy niepełnosprawnych, na które natyka się badacz zawartości (kontentu) mediów.

Oczywiscie, nie znaczy to bynajmniej, że obrazy te są jednorodne. Posiłkując się (ale nie za mocno) klasyfikacją Colina Barnesa, podzieliłbym sposób przedstawienia osoby niepełnosprawnej w przekazach medialnych na cztery główne typy:

  • Cierpiący na skutek niepełnosprawności
  • Super kaleka
  • Czarny charakter
  • Osobliwość lub przedmiot drwin

Bez wątpienia najczęściej stykamy się z typem pierwszym (cierpiący na skutek niepełnosprawności), który dla naszych celów możemy tu podzielić na pięć podtypów:

  • Obiekt współczucia
  • Ofiara przemocy lub dyskryminacji
  • Rozgoryczony frustrat
  • Ciężar dla bliskich
  • “Cudownie” wyleczony

Cierpiący na skutek niepełnosprawności przede wszystkim ma cierpieć, i to tak, by jak najmocniej chwycić widza za serce. Dlatego oprócz tego, że jest upośledzony, powinien być piękny lub przynajmniej nieodpychający (a jeśli już odpychający, to prawie niepokazywany). Jak bowiem wiadomo z badań psychologii społecznej, ludzie chętniej współczują osobom atrakcyjnym fizycznie, które zresztą uważają też na ogół za bardziej szlachetne i inteligentne (w psychologii społecznej nazywa się to ładnie efektem aureoli).

Takie przedstawianie osób niepełnosprawnych ma z punktu widzenia mediów określoną rolę. Jego główne zadania to:

  • Przykucie uwagi odbiorcy (zwłaszcza jeśli upośledzenie spektakularne lub wysoce nietypowe)‏
  • Wzruszenie, wyciśnięcie łez (ważne w melodramatach i przekazach kończących się apelem o wsparcie finansowe)
  • Zmiana postawy wobec osoby lub grupy (często spotykane w przekazach promujących ideę pomocy osobom niepełnosprawnym)
  • Postraszenie konsekwencjami ryzykownych zachowań, eksploatowane np. w reklamach z mężczyznami na wózkach, przestrzegających przed ryzykiem związanym z piciem alkoholu lub przekraczaniem prędkości:

Wszystkie wymienione zadania ułatwia kluczowa w takich przekazach koncentracja na chorobie lub niepełnosprawności (ewentualnie próbach ich przezwyciężenia)‏ i ekspresja emocji, zwłaszcza negatywnych), zarówno u samego niepełnosprawnego, jak i jego znajomych, członków rodziny, przyjaciół.

Przejdźmy teraz do szczegółowej klasyfikacji wizerunków niepełnosprawnych cierpiących na skutek choroby lub kalectwa. W przypadku wizerunku „Obiekt współczucia”, na pierwszy plan wysuwa się dramatyczna historia bohatera. Upośledzenie jest w tej historii zawsze na pierwszym planie. Niepełnosprawny pokazywany jest jako osoba szlachetna, lecz pokrzywdzona przez los, potrzebująca pomocy i/lub ogólnie nieszczęśliwa. Popkulturowe przykłady takiego ujęcia to m.in. Quasimodo (“Dzwonnik z Notre Dame”)‏, John Merrick (“Człowiek-słoń”)‏, Bonnie Grape (“Co gryzie Gilberta Grape’a”)‏ oraz liczni bohaterowie programów informacyjnych i interwencyjnych.

Drugi wspomniany podtyp to „Ofiara”. Ta jest pokazywana przede wszystkim jako obiekt prześladowania i szykan ze strony bądź otoczenia (John Merrick – “Człowiek-słoń”), rodziny (Tommy – musical “Tommy”, ), paranoicznego prześladowcy (Paul Sheldon – “Misery”; Blanche – “Co się zdarzyło Baby Jane”), systemu (Billy Bobbit i inni pacjenci oddziału psychiatrycznego – “Lot nad kukułczym gniazdem”) czy wreszcie całego społeczeństwa (Belinda – “Johnny Belinda”; Selma – “Tańcząc w ciemnościach”)‏. Kalectwo prześladowanego potęguje tu wrażenie bezsilności i osamotnienia, ułatwia również identyfikację i empatię. Widz przeżywa przez to znacznie mocniej dramat bohatera.

Czasami samo kalectwo jest zreszta w takich przekazach skutkiem przemocy. Doniesień na ten temat, często pełnych wstrząsających obrazów, pełno we współczesnych serwisach informacyjnych, znajdujemy je jednak już w najstarszych przekazach literackich (mityczny Hefajstos, zepchnięty przez ojca z Olimpu), jak równiej w klasyce (Jurand ze Spychowa w “Krzyżakach”, Lawinia w “Tytusie Andronikusie” etc.)‏.

Kolejny gatunek nieszczęśliwego niepełnosprawnego to „Rozgoryczony frustrat”. To m.in. Ron Kovic (“Urodzony 4 lipca”)‏, Dan Taylor z “Forresta Gumpa” i Pingwin z “Powrotu Batmana”. Na ogół negatywnie nastawiony do świata, użala się nad sobą i obwinia innych za swą krzywdę, co czasami doprowadza go do autoagresji (często popada w alkoholizm) tudzież tradycyjnej agresji. Tę drugą na ogół wyładowuje na ludziach, którzy chcą mu pomóc. Okazjonalnie próbuje zaszkodzić tym, którzy są od niego szczęśliwsi.

Następny podtyp, „Ciężar dla bliskich lub społeczeństwa”, występuje na ogół w dwóch odmianach. Niepełnosprawny może być przedstawiony jako osobnik bezradny, zdany na łaskę i troskę kogoś sprawnego, który zresztą przeważnie jest wtedy prawdziwym bohaterem przekazu (Arnie i Bonnie Grape w “Co gryzie Gilberta Grape’a”)‏ bądź jako osoba apelująca o pomoc, otrzymująca pomoc lub ktoś, komu takiej pomocy odmówiono (programy informacyjne i interwencyjne)‏.

W świecie prezentowanym w mediach choroba i kalectwo, mimo że są źródłami cierpienia, nie muszą trwać wiecznie. Publiczność na ogół domaga się happy endu, w przypadku osoby niepełnosprawnej taki happy end może stanowić „cudowne ozdrowienie” i wiążące się z tym wyjście z niepełnosprawności. “Cudownie” wyleczony na ogół sam podjął działania, które pomogły mu pokonać kalectwo. Z drugiej strony nie brakuje też historii, w których walkę z niepełnosprawnością dziecka wygrywają rodzice (filmy o dzieciach autystycznych) i lekarze. Wątki powyższe szczególnie często pojawiają się w telenowelach i operach mydlanych (na wózku jeździli Fallon i Blake w “Dynastii” oraz Michał Chojnicki w “Klanie”)‏ oraz w filmach kultowych („Tommy”). Niekiedy, niestety, zwycięstwo bywa tylko tymczasowe, czego przykładem “Przebudzenie” Olivera Sachsa i jego ekranizacja z Robertem DeNiro, jak również kultowe „Kwiaty dla Alge….. Autystycy i osoby opóźnione umysłowo wychodzą tam ze swojego stanu dzięki lekarstwom, które jednak w pewnym momencie przestają działać, na skutek czego niepełnosprawność wraca.

Nie wszyscy niepełnosprawni w przekazach medialnych cierpią; niektórzy, mimo upośledzenia, są w stanie osiągać niesamowite rzeczy. Tym bardziej stają się wówczas atrakcyjni dla środków masowego przekazu. „Superkalecy”, tacy jak chory na stwardnienie rozsiane fizyk Stephen Hawking, superbiegacz bez nóg Oscar Pistorius czy Erik Weihenmayer – niewidowy, który zdobył 7 najwyższych szczytów Ziemi, gwarantują mediom widza lub czytelnika, głównie za sprawą sensacyjności i niezwykłości samej informacji. Na tej samej zasadzie medialni stają się ludzie pozbawieni rąk, malujący nogami i ustami obrazy, oraz sawanci rozwiązujący skomplikowane zadania matematyczne mimo niskiego IQ.

Oprócz samej sensacyjności, jaką automatycznie wywołują doniesienia o „superkalekach”, przekazy takie odpowiadają na więcej ludzkich potrzeb psychologicznych. Jedną z nich jest potrzeba sprawiedliwego świata, którą może zaspokajać wiara, że np. nawet jeśli ktoś nie widzi, to ma na pewno lepiej rozwinięte inne zmysły lub zdolności. Innym zadaniem jest promowanie pozytywnych wzorców, takich jak heroizm, niepoddawanie się przeciwnościom losu, hart ducha, jak również motywanie innych niepełnosprawnych. Ba, czasami również pełnosprawnych (dominuje wtedy przekaz: skoro niepełnosprawnemu się udało, ty, pełnosprawny, również możesz tego dokonać)‏.

Jeśli chodzi o formę, w przekazach typu „Superkaleka” dominuje koncentracja przekazu na niezwykłych cechach i osiągnięciach osoby niepełnosprawnej. Bohater niejednokrotnie zaskakuje zarówno widzów, jak i otoczenie. Przykłady „Superkalek” to eksponowane w doniesieniach prasowych i programach telewizyjnych wybitne jednostki, których choroba stała znakiem rozpoznawczym: Stephen Hawking, Christopher Reeve, John Forbes Nash Jr, jak również filmowi bohaterowie, którzy mimo upośledzenia lub choroby potrafili pokonać przeciwności i osiągnąć wyznaczone cele (“Moja lewa stopa”, “Dzieci gorszego Boga”) lub też odstawali od otoczenia za sprawą niezwykłych pasji (“Ptasiek”) lub nieprzeciętnych walorów moralnych (“Forrest Gump”)‏. Specjalną kategorię stanowią niezwykle uzdolnieni sawanci: przykładem Raymond Babbit (“Rain Man”), Kazan (“Cube”), bohaterowie artykułów o autystykach i książek, np. O. Sachsa. Popkultura notuje także od niedawna niepełnosprawnych superbohaterów, takich jak niewidomi Zatōichi, Daredevil i znany fanom „Star Treku” Geordi LaForge oraz Professor Xavier – twórca organizacji X-Men, poruszający się na wózku inwalidzkim.

Kolejna kategoria medialnego niepełnosprawnego to „Czarny charakter”. Za jego (nie)atrakcyjność odpowiada wspomniany już efekt aureoli – ludzka tendencja do automatycznego przypisywania cech osobowościowych na podstawie pozytywnego lub negatywnego wrażenia, jakie wywołuje na nas dana osoba. „Czarny charakter” z definicji jest brzydki i nieatrakcyjny, a jego niepełnosprawność często stanowi źródło frustracji, która pcha go do zemsty na świecie, który go odrzucił, nie docenił, bądź po prostu w jakikolwiek sposób źle traktował.

Podtypy:

  • Zniekształcona fizycznie ofiara prześladowań, szukająca odwetu na świecie z powodu własnego nieszczęścia: Pingwin (“Powrót Batmana”), Two Face (“Mroczny Rycerz”)‏.
  • Szalony naukowiec na wózku, który chce się wyleczyć lub zmienić świat na swoją modłę: Davros i John Lumic (“Doctor Who”)‏.
  • Zły z niewiedzy. Upośledzenie (przeważnie umysłowe) uniemożliwia mu rzeczywistą ocenę moralną tego, co robi: rodzina Peacocków (“Z Archiwum X”, odcinek 'Home’) – i do pewnego stopnia wszystkie filmy o szaleńcach.
  • Obłąkany fanatyk, którego niepełnosprawność nie ma wyraźnego związku z postępkami: Jorge z Burgos (“Imię róży”)‏.
  • Pełnosprawny, który tylko udaje niepełnosprawnego: Roger „Verbal” Kint (“Podejrzani”), Earl Hacker (“Naga broń 2 i 1/2”)‏.

Bodaj najbardziej stereotypowy przykład takiego ujęcia to właśnie Peacockowie – opóźnieni umysłowo i zniekształceni fizycznie członkowie rodziny od pokoleń praktykującej kazirodztwo, którzy nie tylko brutalnie mordują przypadkowe osoby, ale i trzymają własną matkę pod podłogą.

Kolejny typ, „Osobliwość”, ma jeden, główny cel: przykuć uwagę odbiorcy. Przykuwa ją tym bardziej, im dziwniejsze jest upośledzenie (zespół Touretta w “Ally McBeal”)‏, czasami równolegle zmacniając atmosferę grozy i tajemniczości. Przykładem filmy Davida Lyncha, w których pojawiają się karły, olbrzymi i ludzie z deformacjami ciała. Analogiczny zabieg od początku istnienia kina popularny był w filmach grozy (“Frankenstein”, “Gabinet doktora Caligari”)‏.

„Niepełnosprawny-osobliwość” bywa czasami nośnikiem pewnych treści ideologicznych, jak to miało miejsce np. w filmach Von Triera(„Przełamując fale”, „Idioci”, Tańcząc w ciemnościach”, „Królestwo”). Jego pokazanie może mieć również wartośc informacyjną, jak to się ma w przypadku opisów rzadkich upośledzeń umysłowych, choćby w powieściach wspomnianego już Sacksa.

Blisko „Osobliwości” plasuje się „Niepełnosprawny-Przedmiot drwin”. Obraz ten, w przeciwieństwie do „Osobliwości”, dotyczy praktycznie wyłącznie osób z upośledzeniem umysłowym i obecny jest w kinie, radiu i telewizji od samego początku istnienia tych mediów. Współcześnie widzimy takich niepełnosprawnych przede wszystkim w komediach (“Czacha dymi”, “Głupi i głupszy”, “Straszny film”, “Naga broń”), sitcomach (“Monty Python”, “Czarna Żmija”, “Trzynasty posterunek”, “Świat według kiepskich”)‏ oraz przekazach reklamowych. W Polsce na wielu płaszczyznach zaznacza się to zwłaszcza w reklamach Media Marktu, począwszy od dyskryminującego sloganu „Nie dla idiotów”, a skończywszy na spotach i plakatach reklamowych z Gracjanem Roztockim.

Rzadziej efekt komiczny miewa również udawanie kalectwa, zwłaszcza gdy zostaje zdemaskowane. Tu z kolei najczęstszym rekwizytem bywa wózek inwalidzki (“Jeszcze dalej niż północ”, “8 kobiet”). Sporadycznie pojawia się również udawanie upośledzenia umysłowego (“Idioci”).

Najrzadziej spotykanym (bo i najmniej medialnym) obrazem niepełnosprawnego jest przedstawienie go jako „normalnego człowieka”. Niczym, poza niepełnosprawnością, nie różniącego się od reszty ludzkości. Przykłady to m.in. niepełnosprawni w tle filmów kinowych (“Cztery wesela i pogrzeb”, “Notting Hill”, “Czas patriotów”, “Sezon rezerwowych”)‏, w rolach pierwszoplanowych w serialach TV (“Dzień za dniem”, “Klan”) i w reklamach (Special Olympics, Levi Strauss, McDonald’s, Kodak, magazyn „People”; w Polsce kampania “Pełnosprawni w pracy”). Ujęcie takie, przede wszystkim na małą sensacyjność, długo jeszcze zapewne pozostanie w cieniu swych bardziej kontrowersyjnych odpowiedników. No, może poza wypadkami, w których – jak w reklamie Special Olympics – gra z poprzednio zarysowanymi stereotypami:

Powiedzmy sobie jednak szczerze: niepełnosprawni nie pozostają na tym polu odosobnieni. Inne mniej lub bardziej widoczne mniejszości – by wspomnieć choćby gejów i lesbijki – również borykają się z problemem ignorowania przez środki masowego przekazu tych jej członków, którzy w zbyt małym stopniu odstają od statystycznej średniej w społeczeństwie. Powód prosty: nie wzbudzają w odbiorcach zdziwienia, rozbawienia, strachu czy wstrętu, więc też (o ile tylko nie są skądinąd sławni) raczej nie przełożą się na zyski z reklam.

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *