Czytam (a właściwie słucham, gdyż niemal całą beletrystykę i publikacje popularnonaukowe pochłaniam ostatnio w formie audiobooków) właśnie wydane w 2011 opus magnum Stevena Pinkera The Better Angels of Our Nature: Why Violence Has Declined. Książka całkiem porządnych rozmiarów (niemal tysiąc stron w wydaniu papierowym, czterdzieści godzin nagrania), z którego to powodu sięgną po nią tylko nieliczni (zwłaszcza że nie zanosi się, by miała wyjść po polsku). A tymczasem jest to pod każdym względem lektura obowiązkowa dla każdego dziennikarza, polityka, socjologa, filozofa i każdego, kto chce wypowiadać się o kierunku, w jakim podąża ludzkość, niekoniecznie zresztą na polu związanym z wojną czy przemocą. Ot, mały fragment w roli teasera, w którym Pinker wyjaśnia źródła przemocy na tle religijnym i ideologicznym:
A broader danger of unverifiable beliefs is the temptation to defend them by violent means. People become wedded to their beliefs, because the validity of those beliefs reflects on their competence, commends them as authorities (…). Challenge a person’s beliefs, and you challenge his dignity, standing, and power. And when those beliefs are based on nothing but faith, they are chronically fragile. No one gets upset about the belief that rocks fall down as opposed to up, because all sane people can see it with their own eyes. Not so for the belief that babies are born with original sin or that God exists in three persons or that Ali was the second-most divinely inspired man after Muhammad. When people organize their lives around these beliefs, and then learn of other people who seem to be doing just fine without them—or worse, who credibly rebut them—they are in danger of looking like fools. Since one cannot defend a belief based on faith by persuading skeptics it is true, the faithful are apt to react to unbelief with rage, and may try to eliminate that affront to everything that makes their lives meaningful.
W wolnym tłumaczeniu:
Szerszym zagrożeniem, płynącym z wiary w rzeczy, które są niemożliwe do zweryfikowania [Pinker odnosi się tu nie tylko do wierzeń religijnych, ale właściwie do każdej ideologii pozbawionej podstaw naukowych – TŁ], jest pokusa, by w obronie swych przekonań sięgać po drastyczne środki. Ludzie przywiązują się do swoich wierzeń, ponieważ wiarygodność i zasadność tych wierzeń przekłada się na ich kompetencję w oczach innych, sprawia, że są postrzegani jako autorytety [choćby tylko we własnych oczach – TŁ]. Zakwestionuj przekonania człowieka, a zakwestionujesz jego godność, prestiż i rozsądek. Jednak przekonania bazujące wyłącznie na wierze są bardzo trudne do obrony. Wiara, że wypuszczony z ręki kamień spadnie w dół zamiast polecieć w górę, nie wzbudza kontrowersji: każdy zdrowy psychicznie człowiek może sobie na własne oczy zobaczyć, jak z tym jest naprawdę. Zupełnie inaczej jest z przekonaniem, że dzieci rodzą się obarczone grzechem pierworodnym, lub że Bóg jest jeden, ale w trzech osobach, czy że Ali był największym prorokiem po Mahomecie [a w polskich warunkach – że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia, że Donald Tusk jest skutecznym premierem, lub że w Smoleńsku był zamach – TŁ]. Kiedy ludzie organizują swe życie wokół takich wierzeń, a potem dowiadują się, że istnieją inni, którzy doskonale funkcjonują wierząc w coś innego – lub nawet aktywnie kwestionując wierzenia tych pierwszych – zaczynają czuć, że inni mogą patrzeć na nich jak na głupców. Jednak nie sposób obronić przekonania bazującego na czystej wierze przed sceptykami, po prostu ich przekonując [gdyż wierzący nie dysponuje faktami, które mogą przekonać – TŁ], dlatego wierni są tak podatni na wybuchy wściekłości w stosunku do niewiernych. Toż niewierzący stanowią żywy afront dla wszystkiego, co [w ich mniemaniu] nadaje sens ich życiu. Afront, który przecież można wyeliminować.
Kiedyś eliminowało się poprzez palenie heretyków, naukowców i wolnomyślicieli, dziś robi się na drodze protestów, cenzury czy wyśmiewania tych, co myślą inaczej. I choć dyskusje ciągle bywają gorące, w większości krajów i kultur świata nie jest to już na szczęście temperatura płonącego stosu. Właściwie nigdzie Koreą Północną, Afganistanem i Arabią Saudyjską ludzie nie są dziś rutynowo zabijani za nieprawomyślne przekonania polityczne czy religijne, co Pinker nazywa największym w historii postępem cywilizacyjnym (if it isn’t progress, I don’t know what is). Jednak same religie, ideologie i inne pozbawione podstaw wierzenia istnieją sobie w najlepsze, a różnice przez nie generowane podniecają wyobraźnię masową i pomagają idącym po kasę publiczną politykom przekonywać wyborców, ślepych na wszystko poza Smoleńskiem, in vitro czy Golgota Picnic.
Z drugiej strony nie wiemy, czy świat zupełnie pozbawiony irracjonalnych wierzeń mógłby w ogóle istnieć. I czy zamieszkujące go istoty mogłyby się ciągle nazywać ludźmi?
Czy wiara w to ,ze życie powstało przypadkiem jest racjonalna?
Z tego, co wiem, na dziś dzień teorie powstania życia to teorie naukowe, a nie dogmaty. Czyli nawet jutro mogą zostać sfalsyfikowane, jeśli ktoś przedstawi naukowy dowód, że życie nie powstało przypadkiem. Dogmaty religijne z kolei opierają się falsyfikacji (nie można wykazać ich nieprawdziwości), i dlatego nazywamy je dogmatami. Więcej w pożytecznej pod tym względem książeczce „Logika odkrycia naukowego” Karla Poppera.
Teorie zmieniają się w ideologie. Mam szansę na 6 w totka ,ale w niego nie gram. Gdyby szansa trafienia 6 w totka była równa szansie na samoistne powstanie życia nie grałbym tym bardziej 🙂 dlaczego to ja jestem irracjonalny? bo zakładam,że przed moim domem nie powstanie sam z siebie boening 737 ? brak dowodów nie zmienia faktu ,że jakoś życie powstało.
Zapewniam Cię ,że mam kilku niewiernych znajomych, którzy wściekają się tak samo jak i wierni,co więcej częściej spotykam się z wyśmiewaniem czyjejś wiary przez niewierzących niż odwrotnie.
Za największą hekatombę w dziejach ludzkości odpowiada socjalizm wraz z komunizmem. Ideologie ,które powstały z teorii naukowej, nie mające nic wspólnego z wiarą w Boga.
Po Poppera sięgnę lecz Pinker to strata czasu.
Obawiam się, że socjalizm czy komunizm tyle mają wspólnego z nauką, co katolicyzm czy islam. To, że gdzieś istnieją katedry marksizmu lub teologii nie zmienia faktu, że systemy te nie są zbudowane na teorii naukowej (nawet nie dlatego, że są niefalsyfikowalne – akurat założenia socjalizmu i komunizmu historia świetnie sfalsyfikowała, podobnie jak archeologia sfalsyfikowała biblijne rewelacje o wieży Babel czy potopie), więc sugerowanie, że za zbrodnie marksistów odpowiada nauka (pod którą deklaratywnie chętnie się podpinali, jednocześnie zakazując, jak Stalin w ZSRR, badań genetycznych) jest poważnym nadużyciem.
A co do źródeł powstania życia, niech będzie, że naukowcy nie znają ich w tej chwili i poprzestają na wymyślaniu i sprawdzaniu teorii. Jeszcze bardziej nie znają ich jednak teologowie, którzy muszą bazować tu na dziełach półanalfabetów sprzed tysięcy lat, wierzących że ziemia jest płaska, a główną obsesją Istoty Najwyższej jest posiadanie przez faceta nieodciętego napletka.
„Teorie zmieniają się w ideologie.”
Nie utożsamiajmy teorii w potocznym rozumieniu tego słowa (kiedy nie wiem, czym coś jest spowodowane i snuję teorię, np. dlaczego śniła mi się pokrzywa) od teorii naukowej, która można naukowo sprawdzać (np. teoria grawitacji lub Wielkiego Wybuchu). Jak żyję słyszałem tylko o jednej teorii naukowej, która dałaby początek ideologii (chodzi o ocieplanie się klimatu) – reszta najsłynniejszych i najbardziej szkodliwych ideologii bazowała albo na pseudo- lub antynaukowych bredniach niedouczonych humanistów (faszyzm, komunizm) albo na dogmatach religijnych (chrześcijaństwo, islam).
Na „obsesjach Istoty Najwyższej” została zbudowana cywilizacja zachodnia, która w XIXw. podbiła cały świat i w której Pan wyrósł.
Komunizm ,socjalizm, marksizm to również teorie z dziedziny nauk społecznych czy ekonomii.
„Teorie zamieniają się w ideologie, nawet w fizyce i biologii. Ktoś, kto zaatakuje panującą modę, będzie wyrzucony poza nawias i nie dostanie już ani grosza.”
To cytat z polecanego przez Pana Poppera. Myślę ,że takich przypadków jest znacznie więcej niż wspomniane globalne ocieplenie.
Naukowcy nie wiedzą jak powstało życie. Nie wiedzą też teologowie. Jednak biochemia podparta matematyką wskazuje ,że życie zostało zaprojektowane. Prawdopodobieństwo zajścia procesów biochemicznych potrzebnych by powstało życie jest z punktu widzenia matematyki nie możliwe.
Kierunek dobry, ale tego, o czym marzymy, raczej nie doczekamy my ani nasi prawnukowie.
Wiesz, Tomku, że jak piszesz i poprawiasz na „żywym” organizmie blogu, to w czytniku RSS mam Twoje wpisy z błędami, pozbawione fragmentów dodanych później itd? Może za szybko się te RSSy generują, a może warto by było napisać poza blogiem i dopiero wkleić.