Adam Michnik, wciąż miłościwie nam panujący rednacz napisał tydzień temu frapujący esej o nietolerancji. Wobec gejów. W Polsce i na Kubie.

Nie było mnie wtedy w zasięgu rażenia Gazety Wyborczej i portalu Agory, zatem z tekstem tym, jak również z komentarzami, jakie pod nim umieścili forumowicze, zapoznałem się z niejakim opóźnieniem. Esej (pod nieco mylącym tytułem: Geje i rewolucja moralna. Lechowi Kaczyńskiemu pod rozwagę) okazał się równie piękny, co wstrząsający. Przewrotnie rozpoczynając od historii opozycjonisty, któremu udało się opuścić Kubę właśnie za sprawą nieprawomyślnej orientacji seksualnej (a co za tym idzie, dzięki zaliczeniu przez władze do kategorii wariatów i wykolejeńców), opisał Michnik dość drobiazgowo prześladowania, jakie ze strony arcypostępowego reżimu spotykały przedstawicieli mniejszości seksualnych. Prześladowania, nad którymi lewicowa, progejowska na własnym podwórku opinia publiczna Zachodu przechodziła do porządku dziennego, tak jak dziś przechodzi nad mordowaniem wolących własną płeć w „uciskanej” przez Izrael Autonomii Palestyńskiej. Jak się okazuje, już od pół wieku Fidel uszczęśliwia swych sodomitów wszystkim, o czym marzą w Polsce Giertych, Wierzejski i ich wszechpolskie chłopaczki: obozami odosobnienia, miejscami przymusowego leczenia, odsunięciem od funkcji publicznych i niepublicznych oraz zakazem pracy z młodzieżą. Co więcej, miewa El Comandante pomysły, które nie przyszłyby do głowy Lechowi Kaczyńskiemu: by obrzydzić zboczeńcom wychodzenie na stołeczne ulice, urządził własną paradę, aresztując homoseksualistów i przeganiając ich przez centrum Hawany obwieszonych stosownymi tabliczkami (metoda wypływała z postulatów psychologów behawioralnych, twierdzących, że wystarczy czasami jednorazowa ekspozycja bardzo nieprzyjemnego bodźca, by sytuacja związana z tym bodźcem zaczęła się równie nieprzyjemnie kojarzyć).

Tak czy owak, artykuł kompletnie porażałby trafnością i błyskotliwością, gdyby (szczęśliwie dla tych, co nie lubią być porażani) pod koniec nie zaczął Michnik wyciągać analogii i nie porównał prześladowań gejów na komunistycznej Wyspie z prześladowaniami byłych agentów bezpieki (i innych ludzi honoru) w kapitalistycznym Ciemnogrodzie:

Przypadek Antona Arrufata, pisarza i redaktora pisma literackiego. Arrufat popadł w kłopoty po opublikowaniu wiersza na tematy gejowskie pewnego młodego poety. (?) Inny poeta (?) pospieszył z donosem do samego prezydenta Kuby o „strasznym występku Arrufata przeciwko Rewolucji, przeciwko Kubie, przeciwko naturze”. Arrufat stracił posadę.

I pomyśleć – jakiż to piękny przykład rewolucji moralnej: grzech wypleniony, grzesznik ukarany. Donos, ten szczególny gatunek literacki, przeżywa dziś w Polsce cudowną koniunkturę. Nie musi być prawdziwy, wystarczy, że znajdzie się w ubeckich teczkach. A wtedy – hulaj dusza! Ostatnio otrzymałem anonimowy donos o upodobaniach seksualnych niektórych polityków z pierwszych stron gazet: jeden lubi przesadnie młodych chłopców, drugi gustuje w kotach, a trzeci zasięga porad seksualnych u wróżbitów. Toż to gorsze od homoseksualizmu, zarówno aktywnego, jak i pasywnego. Wyrzuciłem anonim do kosza. Mam nadzieję, że ów anonim nie wzbogacił swymi informacjami Instytutu Pamięci Narodowej.

Czy można u nas, w Polsce, poddać literatów i polityków lustracji tego typu? Nie wiem jak państwo, ale ja widzę już cały legion lustratorów ochotników. My, Polacy, nigdy nie lubiliśmy grzeszników.

Tego już nie będę komentował ja. Oddaję głos (za zgodą) pewnemu czytelnikowi, któremu zawarte w tekście progejowskie komunały (a jeszcze bardziej wnioski, które autor wyciąga z faktu, że je głosi) przywiodły na myśl inny zgoła tekst. Była to krótka notka, zamieszczona w Gazecie Wyborczej, gdy jednemu z jej dziennikarzy, Maciejowi Nowakowi, odmówiono prawa do oddania krwi dlatego, że woli panów:

? Redaktorzy i honor.

y00rek 06.09.05, 11:47 + odpowiedz
 

****************************************************************************
Gazeta Wyborcza nr 185, wydanie waw z dnia 09/08/2002 KRAJ, str. 6
Z przykrością bronię

Doskonale rozumiem Twoje, Maćku, rozgoryczenie. Z perspektywy geja to szczególnie paskudny rodzaj dyskryminacji, bo zakaz dotyczy czynu, który miał być gestem wobec całego społeczeństwa, poświęceniem dla anonimowego chorego czy rannego człowieka. Tymczasem wyrok w instrukcji PCK brzmi: nie wolno, bo należysz do kategorii „ludzi o tzw. zachowaniu ryzykownym: narkomanów, homoseksualistów oraz ludzi mających liczne kontakty seksualne z wieloma partnerami lub partnerkami”.

Hetero, wypełniając kwestionariusz krwiodawcy, sam ocenia ryzyko zarażenia wynikające z kontaktu z nowym partnerem, a zatem dostaje od społeczeństwa prawo do błędu. Homo jest skreślony z definicji.

Bardzo mi przykro, ale będę bronił tej okrutnej i niesprawiedliwej ostrożności. Wśród zakażonych HIV i chorych na AIDS w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja gejów. To uzasadnia uznanie gejów za grupę ryzyka.

Skoro tak, to wróćmy, Maćku, do owego anonimowego chorego czy rannego człowieka (o dowolnej orientacji seksualnej). Zgódźmy się, że musimy zrobić wszystko, by zamiast daru życia nie dostał od nas daru śmierci. I dlatego – jakkolwiek by to brzmiało okrutnie czy absurdalnie – dopóki nauka nie wymyśli stuprocentowo pewnej kontroli samej krwi, przepisy wykluczają, by dostał ten dar od Ciebie.

PIOTR PACEWICZ

*****************************************************************************

Jakby ten tekst trochę zmodyfikować… Może zastanówmy się nad fragmentem:
„Bardzo mi przykro, ale będę bronił tej okrutnej i niesprawiedliwej ostrożności. Wśród zakażonych HIV i chorych na AIDS w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja gejów. To uzasadnia uznanie gejów za grupę ryzyka.”

Może tak:
„Bardzo mi przykro, ale będę bronił tej okrutnej i niesprawiedliwej ostrożności. Wśród złodziei w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja Romów. To uzasadnia uznanie Romów za grupę ryzyka.”

Albo:
„Bardzo mi przykro, ale będę bronił tej okrutnej i niesprawiedliwej ostrożności. Wśród Ukraińców w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja bandytów. To uzasadnia uznanie Ukraińców za grupę ryzyka.”

Albo:
„Bardzo mi przykro, ale będę bronił tej okrutnej i niesprawiedliwej ostrożności. Wśród dziennikarzy Wyborczej w naszym kręgu kulturowym jest nadreprezentacja szmat dziennikarskich. To uzasadnia uznanie dziennikarzy Wyborczej za grupę ryzyka.”

************************************************************************

Mam gdzieś wiarę co poniektórych, że geje mają po 500, albo i 5000 partnerów seksualnych w ciągu życia. Jeśli to byłoby prawdą, musiałbym od kołyski nie robić nic tylko uprawiać seks i seks, i seks, i seks. Darujcie sobie.

To teraz uwaga: jestem gejem i oddawałem krew. To możliwe? Oczywiście, wyniki badań mojej krwi na obecność przeciwciał HIV, żółtaczek i itp. były i są negatywne. Pewnie ma to częściowo związek z tym, że żyję od kilku lat z jedną osobą i nic nie zapowiada, żeby się miało to zmienić. Seks uprawiamy ze sobą. Tylko ze sobą. Krwi już nie oddajemy. W końcu mógłby ją przypadkowo dostać potrzebujący jej Pacewicz.

To co napisał Pacewicz jest obrzydliwe, bo łączy wyrazy troski o życie i zdrowie z podtrzymywaniem stereotypów w najgorszym stylu, którego próbkę pozwoliłem sobie podać.

A do pana Redaktora Naczelnego mam wyznanie bardziej osobiste:

Pisze Pan Redaktor tak:

„Nigdy nie wypowiadałem się na temat praw gejów i polskich sporów wokół zmian w ustawodawstwie o tzw. związkach partnerskich. Nie uczestniczyłem też w manifestacjach czy Paradach Równości. Sprawiał to brak kompetencji, a także konserwatywne przekonanie, że są to sprawy osobiste, intymne, które nie nadają się do publicznego manifestowania. Co więcej – kilka lat temu obserwowałem w Wiedniu paradę tego typu, która pozostawiła mi w pamięci odczucie zażenowania i estetycznego niesmaku.”

'Brak kompetencji’. W jakich to jeszcze sprawach brak kompetencji nie pozwalał Panu zabierać głosu? A w jakich to sprawach brak kompetencji nie powstrzymywał Pana przed zabraniem głosu? Niech się Pan z nami podzieli swoimi przemyśleniami na ten temat. Podrzucę panu parę wariantów: może słów kilka o „Człowieku Honoru” Czesławie Kiszczaku? Pańskie kompetencje w tej sprawie muszą być daleko większe od przeciętnych. W końcu tylko osoba najlepiej zorientowana w temacie mogłaby bronić odpowiedzialnego za śmierć księdza Popiełuszki, albo za krycie morderców Grzegorza Przemyka (www.ipn.gov.pl/wp_przeglad_200104.html).

Tak, tak. już słyszę chór wołający, że jestem 'krwawym odwetowcem’, dyszącym chęcią zemsty na byłych PRL-owskich aparatczykach, generałach i esbekach. A gdzie tam! Niech sobie żyją. Niech pielęgnują siwiznę na główkach i co niedziela polerują ordery: „ten za Lenino, ten za Berlin, ten za bandy akowskie, ten za uspokojenie nastrojów poznańskich w 56, ten za usunięcie syjonistów, ten za pokojową interwencję w Czechosłowacji, tamten za Grudzień, Radom, Gdańsk, kopalnię Wujek…” Starczy tej wyliczanki. Tylko nie róbmy z nich LUDZI HONORU. Przez najbardziej elementarną przyzwoitość.

NAM NIE JEST WSZYSTKO JEDNO.

7 komentarzy

  1. No comments, Pacewicz to nie Michnik, rok 2002 to nie 2005, z przykrością stwierdzam, że ziejesz nienawiścią jak Kaczyński i Giertych ;-((

    Gość: Solaris, nat-dzi.aster.pl
  2. Po pierwsze, nie jestem autorem rzeczy przeze mnnie cytowanych, więc nie wiem, skąd wniosek o zianiu nienawiścią. Po drugie, Pacewicz jest od dekady zastępcą Michnika jako naczelnego Wyborczej, obaj zatem w równym stopniu reprezentują to medium (w przeciwieństwie np. do Macieja Nowaka, który jest zwykłym felietonistą). Po trzecie, nic mi nie wiadomo o tym, by w ciągu ostatnich trzech lat zmniejszył się w Polsce odsetek homoseksualistów wśród zakażonych wirusem HIV (który zresztą w naszym kraju, w przeciwieństwie np. do USA, nigdy nie był na tyle wysoki, by można to było nazwać nadreprezentacją). Pacewicz pisał zaś swój tekst nie w roku 1990, w którym większość zakażonych stanowili geje i narkomani w państwach rozwiniętych, lecz w roku 2002, w którym większość zakażonych stanowiły dzieci i kobiety w państwach Trzeciego Świata.

  3. Tak, powyższy cenny pogląd zasługuje na użyteczne uogólnienia. Np. założywszy brązowe buty do smokingu możesz powiedzieć, że winni są Bata z Armanim!

    Notabene, Maciej Nowak był m.in. szefem Nadbałtyckiego Centrum Kultury, dyrektorem gdańskiego Teatru Wybrzeże, więc jego osiągnięcia są troszkę większe niźli zdobywanie nadwagi przy natchniewaniu się do gazetowych felietonów. Swoją drogą, czy Nowak dający się fotografować bez odzienia, za to obłożony parówkami dla magazynu „Lifestyle” występował jako przedstawiciel medium artystycznego, czy jako prywatny bon vivant?

    scarlettohara
  4. Tak, powyższy cenny pogląd zasługuje na użyteczne uogólnienia. Np. założywszy brązowe buty do smokingu możesz powiedzieć, że winni są Bata z Armanim!

    Notabene, Maciej Nowak był m.in. szefem Nadbałtyckiego Centrum Kultury, dyrektorem gdańskiego Teatru Wybrzeże, więc jego osiągnięcia są troszkę większe niźli zdobywanie nadwagi przy natchniewaniu się do gazetowych felietonów. Swoją drogą, czy Nowak dający się fotografować bez odzienia, za to obłożony parówkami dla magazynu „Lifestyle” występował jako przedstawiciel medium artystycznego, czy jako prywatny bon vivant?

    scarlettohara
  5. Eh, chodziło mi przede wszystkim o to, że Pacewicz pisząc w Wyborczej wystepuje jako reprezentant tego medium. Nowak oczywiście spełniał i spełnia szereg innych funkcji, tylko że w tym miejscu nie są one istotne, tak jak nie jest istotne, że np. Pacewicz był adiunktem na Wydziale Psychologii UW.

  6. Niemożnością jest dla mnie z powodu niewielkiej ilości czasu, jaką dysponuję aktualnie, opisywać świat z każdej strony. Oczywiście, każdy z nas w jakimś (mniejszym lub większym) stopniu wykracza poza ramki, ale przecież dzięki tym ramkom go kategoryzujemy i identyfikujemy (przynajmniej jeśli chodzi o osoby publiczne). Półprawda jest do kubła – ale czy do całej prawdy mamy jakiś dostęp? Przy założeniu, że nie będziemy ludziom skanować i otwierać głów, by się dowiedzieć, co naprawdę myślą, pozostają nam tylko takie półśrodki, jak opis człowieka ze względu na to, jak wygląda, ile je, z kim sypia, a przede wszystkim: co mówi i pisze.

    Co zaś do bohatera pierwszego zdania, nie wydaje mi się, by rzeczywiście za wycofaną z publicznej i zawodowej działalności można było uznać osobę, która (przynajmniej nominalnie – dlatego napisałem, że panuje, nie iż rządzi) wciąż kieruje największym w Polsce dziennikiem i co tydzień wypuszcza kolejne teksty dotyczące spraw, którymi aktualnie żyje kraj.

  7. Pacewicz owszem. Ale pozostałe elementy Twojego kolażu pojęciowego z tytułu trochę wystają z przykrojonej przez Ciebie dla nich ramki. Posada Michnika nie jest jego jedynym osiągnięciem, kierowanie gazetą nie jest równoważne z utożsamieniem się ze wszystkimi poglądami współpracowników, cytowany tekst ma swoje miejsce w cyklu o rewolucjach, Nowak wykracza poza rolę geja-łasucha-felietonisty etc. A półprawda jest jak jajeczko częściowo nieświeże – do kubła!

    Na marginesie, pierwsze zdanie tekstu jest stosunkowo mało eleganckie w stosunku do człowieka, który wycofał się z czynnej działalności publicznej i zawodowej z powodów zdrowotnych.

    scarlettohara

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *