Wpadła mi ostatnio w ręce książeczka „Gen ciekawości”: zbiorczo wydane wywiady dziennikarzy Gazety Wyborczej z wielkimi naukowcami. Niemal każdy wywiad to perełka, mimo toporności niektórych pytań i zacietrzewienia ideologicznego niektórych pytających. Badacze (poza pewnym antropologiem, lecz cóż, humanista) jeden po drugim okazują się ludźmi wielkiej kultury i niebywałej przenikliwości. Największe wrażenie robią jednak ich życiorysy, absolutnie przeczące stereotypowi zamkniętego w laboratorium, oderwanego od rzeczywistości dziwaka w gigantycznych okularach, stereotypowi, którym od dziecka karmieni jesteśmy przez media.

Przykładem choćby Piotr Słonimski (zdjęcie z prawej datowane na rok 1947), bratanek znanego Skamandryty. O tym, by zająć się nauką, marzy już w wieku 12 lat. Niestety, powołany do wojska we wrześniu 1939 (w wieku zaledwie 16 lat), po rozbiciu jego oddziału przez Sowietów trafia do obozu w Starobielsku. Unika rozstrzelania przez NKWD w Charkowie, wykupując się, wraz z ojcem, sprezentowanym komendantowi obozu złotym piórem, po czym wraca na teren Generalnej Gubernii i wstępuje do Armii Krajowej. Podczas powstania warszawskiego złapany przez Niemców i skazany na śmierć. W trakcie egzekucji przypadkiem postrzelony w tyłek, udaje zmarłego i ucieka, wyczołgując się w odpowiedniej chwili spod stosu trupów. Po wojnie, jako były żołnierz AK, aresztowany i więziony przez UB, zostaje uratowany dzięki interwencji stryja, Antoniego, dzięki czemu może wreszcie podjąć karierę naukową. Ponieważ jednak biologią w bloku sowieckim rządzi już wtedy złowrogi Łysenko (ówczesne prześladowania genetyków mendlowskich to piękny przykład tego, co się dzieje, gdy ideologia zaczyna mieszać się do nauki), zaś władza ludowa niechętnym okiem patrzy na kariery naukowe byłych akowców (w przeciwieństwie do karier naukowych byłych enkawudzistów), w 1947 emigruje Słonimski do Francji. Tam szybko robi doktorat z nauk przyrodniczych, publikuje wyniki kolejnych badań i w 1954 jest już najmłodszym w historii dyrektorem laboratorium w Centre National de la Recherche Scientifique (Narodowe Centrum Badań Naukowych – francuski odpowiednik PAN). W 1971 tworzy Centrum Genetyki Molekularnej CNRS, którego dyrektorem pozostaje przez 20 lat, w międzyczasie osiągając światową sławę w dziedzinie badań nad regulacją genetyczną oddychania komórkowego.

Wywiad Anny Bikont i Stanisłwa Zagórskiego z 1995 roku koncentruje się, niestety, głównie na zaszłościach historycznych (widać dziennikarze uznali, że z tego, czym Słonimski zawodowo się zajmuje, przeciętny czytelnik wiele nie zrozumie). Dzięki temu jednak padają w nim dość symptomatyczne pytania i niespodziewane acz błyskotliwe odpowiedzi, którym nie sposób odmówić perwersyjnej trafności:

Anna Bikont: A jak Pan się czuł jako zasymilowany Żyd w endeckiej Polsce?
Piotr Słonimski: Jeżeli pani tak formułuje pytanie, to powiem, że jest ono tendencyjne i chyba obsesyjne. Po pierwsze Polska międzywojenna nie była endecka, ale piłsudczykowsko-sanacyjna. A to wcale nie było to samo. Po drugie czułem się, jak i moi rodzice, Polakiem, stuprocentowym Polakiem. (…)
A.B.: I jako ładny blondasek nie zetknął się Pan bezpośrednio z antysemityzmem?
P.S.: Jeżeli chodzi o mnie samego, to z antysemityzmem właściwie się nie spotkałem. (…) Pamiętam dzień, gdy ojciec wrócił do domu i opowiadał, jak na uniwersytecie obrzucili go zgniłymi jajami i pomidorami. Jego szef był endekiem, jego wydział medyczny był prawicowy i ojciec nie miał tam szans na zostanie profesorem. Większość prac naukowych zrobił za granicą. Polacy pochodzenia żydowskiego (…) byli dopuszczani do szczebla docentów, a wyżej już mieli problemy.
Ale nie żebym miał coś przeciwko numerus clausus. Przydaje się mniejszościom łagodne prześladowanie. Wtedy trzeba okazać się lepszym. Siłą diaspory żydowskiej była chęć wybicia się przez wiedzę. Dziś Azjaci się wybijają przez naukę, a Żydzi są już częścią establishmentu. Mogą nawet zostać generałami, choć nie wiadomo, po co być generałem. Dawniej to było nie do pomyślenia.

Jeszcze bardziej daje jednak do myślenia fragment, w którym profesor odpowiada na pytanie o złowrogie aspekty odkryć współczesnej genetyki, aspekty, którymi zresztą dziś, po owieczce Dolly i odczytaniu ludzkiego genomu, wrogowie nauki żonglują na znacznie większą skalę, niż 12 lat temu:

Sławomir Zagórski: A czy przypadkiem znajomość genetyki kiedyś nie przyczyni się do zagłady człowieka? Czy mają rację ci, którzy genetyki się boją?
P.S.: Pojawiają się głosy, że współczesnej biologii należy bać się tak jak broni jądrowej. Boję się broni jądrowej, tyle że od chwili, kiedy ludzie nią dysponują ani Rosjanie nie ruszyli na Amerykę, ani Amerykanie nie odważyli się uderzyć na Rosję. (…)
Ale to nie nauki należy się obawiać. A jeśli już to na pewno nie nauk ścisłych, lecz humanistycznych, dokładniej – ideologii z nich wynikających. Nie ma nic groźnego w tym, że ktoś interesuje się poezją romantyczną w Irlandii. Ale jeśli ze studiów poezji romantycznej w Irlandii w którymś tam wieku, może wyniknąć, że należy wyrżnąć Anglików – zaczyna być to groźne. Tego się zawsze bałem. Z każdego odkrycia naukowego można zrobić rzecz wspaniałą i rzecz straszną. Einstein mawiał: „Nóż może być użyty do krajania chleba i do zabicia innego człowieka”. W krematoriach, przy pomocy bardzo prymitywnej techniki, spalono znacznie więcej ludzi niż w Hiroszimie, gdzie użyto najnowocześniejszej techniki. A Kambodża? Dwa miliony obywateli zabito przy pomocy kilofa, łopaty i głodu.
Mam też wersję optymistyczną rozwoju ludzkości, że tak jak XX wiek był wiekiem różnych „izmów”, niektórych bardzo niebezpiecznych: komunizmu, faszyzmu, freudyzmu, maoizmu…, tak w XXI wieku zostanie tylko jeden „izm” – tourisme, czyli turystyka.

Miejmy nadzieję…

.

23 komentarze

  1. Bez przesady, sam jestem humanistą. I nie widzę powodu, by nie pisać o tym, z czym na co dzień się stykam.

    Słonimskiego też nazwiemy antysemitą za to, że nie rwie szat nad dolą Żydów przed wojną i zwraca uwagę na „pożytki” małej dyskryminacji?

  2. ech, bez przesady, nie imputuję Ci jakiejś nienawiści, tylko niechęć, zresztą z przymrużeniem oka.

    a co do tekstu Słonimskiego o prześladowaniach mniejszości – to jest to trafne i dowcipne, ale mam wrażenie (może mylne), że on to mówi na poważnie. a w takiej sytuacji mam ochotę powiedzieć: genetycy do genów!

    pzdr

  3. Bez przesady, akurat o zachowaniach ludzi, czy też o intencjach za nimi stojących genetyk, podobnie jak każdy inny biolog, ma znacznie większe prawo wypowiadać się niż humanista. Wiedza biologa bazuje bowiem na setkach tysięcy rzeczywistych doświadczeń, podczas gdy wiedza filozofa lub kulturoznawcy bazuje głównie na informacjach o tym, co się temu czy innemu myślicielowi na ten temat człowieka, przeważnie błędnie, zdawało.

    Poza tym, by być tu konsekwentnym, powinniśmy ograniczyć ludziom typu Fukuyamy prawo do wypowiadania się w mediach o rzeczach związanych z rozwojem genetyki i elektroniki, też się bowiem na tym, biorąc pod uwagę jakość i sprawdzalność ich przepowiedni, za grosz nie znają. Tylko z czego by wtedy żyły medialne humanistyczne zwierzątka: z przepowiedni na temat rozwoju perspektyw historii i literatury?

  4. Ja sobie znowu na wpół dowcipkuję (sory jeśli mam kiepskie poczucie h.), a Ty bierzesz to na poważnie. nie, oczywiście nie chcę zakazywać genetykom wypowiadania się o czym chcą, ani nawet nie twierdzę, że Słonimski nie ma racji. Ale twierdzę, że jeśli serio chciałby prześladować mniejszości, żeby były lepsze, to jest to kiepski pomysł – i z gatunku tych opracowywanych zwykle przez humanistów 🙂

  5. Jacku, ja także dowcipkuję, tylko rzadziej używam emotikonów 😉

    Podobnie zresztą nie do końca poważny był w tym fragmencie Słonimski. Mimo że tezę, którą przytacza, badania psychologów społecznych (i etologów, bo zasada nie dotyczy tylko ludzi) akurat potwierdzają: gdy nam ktoś czegoś zakazuje, znacznie bardziej staramy się to osiagnąć. Gdy dostajemy coś na talerzu, nie mamy właściwie żadnej motywacji.

  6. no niestety bez emotikonów w necie ciężko, chociaż kiedyś byłem idealistą i też ich nie używałem.

    w prawdziwość przytoczonej przez Ciebie zasady nie wątpię, ale pewnie i ona ma swoje ograniczenia; jakoś mało mamy w historii wybitnych żołnierek, starających się 2x bardziej niż mężczyźni.

  7. Cześćjacek, może dlatego, że kobietom nikt kariery mundurowej nie zakazuje…? 😛

    A na serio, myślę, że w tym przypadku pierwsze skrzypce grają różnice biologiczne między płciami: kobiety po prostu ewoluowały tak, że średnio mniejszą przyjemność znajdują w ostrej rywalizacji czy zabijaniu. Badania różnych kultur, bez względu na poziom ich patriarchalności, wskazują, że mężczyźni popełniają ok. 90 procent wszystkich zabójstw i 99 procent zabójstw w afekcie, gdzie zwykle zresztą chodzi o honor lub kobietę. Prawdopodobnie to dlatego nieśpieszno paniom do wojaczki.

  8. Świetne 🙂

    A swoją drogą, naszła mnie po lekturze dygresja, że w wielu dyskusjach można by zaoszczedzić sporo czasu i nerwów, gdyby ich uczestnicy od razu przechodzili do nazistowskich epitetów. Na szczęście (lub nieszczęscie, zależy, jak patrzeć) ekonomia nie zawsze kieruje naszym działaniem 😉

  9. #Mam też wersję optymistyczną rozwoju ludzkości, że tak jak XX wiek był wiekiem różnych “izmów”, niektórych bardzo niebezpiecznych: komunizmu, faszyzmu, freudyzmu, maoizmu…, tak w XXI wieku zostanie tylko jeden “izm” – tourisme, czyli turystyka.#

    .. ciekawe, czy w w miejsce trzech kropek po maoizmie można również wpisać feminizm? .. a może neofeminizm dwudziestopierwszowieczny jest pod ochroną? ..

    tysiąc motyli
  10. Nie wiem Tomku czy uwaga profesora Słonimskiego o dobroczynnym wpływie presadowania mniejszości na los tychże była całkiem serio, mam wrażenie, że nie. Jeśli tak jest to mimo wszytsko jego indywidualne doświadczenie. Nie wiem jednak czy pytanie Bikont w istocie było obsesyjne, znam kilka relacji żyjących o ich doświadczeniach i pośrednio relacje nieżyjących. W wielu przewija się pewien żal Żydów wobec II RP oparty na całkiem realnych krzywdach. Podobno moja babka powiatnie na Uniwersytecie Wileńskim zniosła nie najlepiej i jakoś snacyjnej Polski nie kochała. Nie chodzi o żadne obsesje tylko o zło wyrządone konkretnym ludziom.

    Filkower
  11. [filkower] 1:1 – ja znam i takich i takich, a to oznacza, że wizja jednowymiarowa, którą serwują frustraci i frustratki z Gazety Wyborczej z jednej strony, i zarliwi wielbiciele Dmowskiego, „Dziadka”, itp z drugiej strony jest g…o warta. Rzeczywistość była (i jest) daleko bardziej skomplikowana.

    Jako że w wizji serwowanej przez GW trudno się dopatrzeć głosów podobnych do wystąpienia profesora Słonimskiego, tym jest on cenniejeszy – PT Czytelnicy tejże mają szansę zapoznać się z nieco odmiennym od zwykle podawanego oglądem rzeczywistości.

    W przypadku Czytelników i Czytelniczek np. Naszego Dziennika specjalnie nie obchodzi mnie czy są w stanie fakty odmienne od wyznawanej wiary (niekoniecznie religijnej) przyjąć – jest to grupa wybitnie mniejszościowa i że tak powiem wymierająca. Tak, tak – wiem, że wyborczo bardziej zdyscyplinowana, ale któż broni „oświeceńszym” ruszyć dupska i wybrać się do urny?

  12. Hmmm.
    Słonimski to postać wybitna. Przynajmniej, jeśli chodzi o genetykę.
    Anrzej Jerzmanowski – na pewno świetny naukowiec i nietuzinkowa postać.
    Ale wiele osób wymienionych w opisie książki budzi pewne zastrzeżenia – Peter Singer.
    Moim zdaniem idiota. Do tego paskudnie zakłamany. A wypowiedzi tego Pana świadczą o nieznajomości podstaw współczesnej medycyny.
    A to cytacik na temat singera:
    „Singer experienced the complexities of some of these questions in his own life. Singer’s mother had Alzheimer’s disease, which rendered her, in Singer’s system, a „nonperson”. He did not have her euthanised, saying, „I think this has made me see how the issues of someone with these kinds of problems are really very difficult”.[18] In an interview with Ronald Bailey published in December 2000 he explained that he is not the only person who is involved in making decisions about his mother (he has a sister). He did say that if he were solely responsible, his mother might not be alive today.[19] (Singer’s mother died shortly thereafter.) This incident has led to accusations of hypocrisy. However, Singer has never argued that a non-person who is not suffering has to be euthanised — only that it could be morally acceptable to do so.”

    Maciek
  13. OK,
    na razie jestem ubity obowiązkami. Ale postaram się usiąść do tej polemiki.
    I przytoczyć kilka lapsusów, jak ten z poprzedniego wpisu.
    Inna sprawa – tacy ludzie, jak Singer utrudniają mi pracę. Pacjent po przeczytaniu takich wypowiedzi zaczyna się obawiać, że wykorzystamy jego DNA, lub pobrane od niego komórki w niecnym celu. I cała akcja uświadamiająca psu w pysk…

    To poniższe, to cytaciki z wywiadów.
    Dyskwalifikuje to (moim zdaniem) PS, jako autorytet. Jego poglądy są na pewno ciekawym sposobem „pchania kija w mrowisko”. I niczym więcej.

    „Argumenty za niejedzeniem ryb są o wiele silniejsze od argumentów przeciwko aborcji”

    „Dzieci ludzkie nie rodzą się ani samoświadome, ani zdolne do uchwycenia swego istnienia w czasie. Nie są osobami. Ich życie zatem zdaje się nie zasługiwać na większą ochronę niż życie płodów”

    „Jeżeli odrzucimy założenie, że trzeba być człowiekiem, aby mieć jakieś prawo do życia, zaczniemy dociekać, jakie cechy i zdolności musi mieć zwierzę, aby posiąść to prawo. Jeśli nasze kryteria wymagać będą czegoś więcej niż tylko nagiej świadomości własnego ja, nie unikniemy wniosku, że pewne istoty ludzkie nie są w stanie ich spełnić. Bardzo trudno będzie im przyznać prawo do życia…”

    Maciek
  14. Jesli ze studiow nad poezja moze wyniknac (?), ze nalezy wyrznac Anglikow – to nie jest to juz nauka. Tak wiec argument o ideologiach wnikajacych z nauk humanistycznych trafia kula w plot. Rownie dobrze mozna mowic o ideologiach „wynikajacych” z nauk scislych. Np. o takiej, w mysl ktorej opis budowy biologicznej czlowieka oraz reakcji chemicznych zachodzacych w jego organizmie wystarcza, by wyjasnic zachowanie czlowieka (biologia jest tu przyczyna, a zachowanie – skutkiem). Np. w zdaniu:

    „kobiety po prostu ewoluowały tak, że średnio mniejszą przyjemność znajdują w ostrej rywalizacji czy zabijaniu”

    tylko to, co nastepuje po slowach „tak, ze” masz prawo powiedziec na podstawie „rzeczywistych doswiadczen”. Reszta jest Twoim zalozeniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *