„Głównym problemem współczesnego świata jest bez wątpienia rozpowszechnienie aborcji i antykoncepcji, które – wraz z agresywnie promowanym w mediach dostępem bezpłodnych par do technologii in vitro – odpowiadają za całe zło i cierpienie ludzkości”. Ten dominujący od kilku lat w polskich środkach masowego przekazu (na czele z telewizją publiczną) obraz świata pełen jest pęknięć zarówno z naukowego, jak i ze zdroworozsądkowego punktu widzenia. Jedno z nich związane jest z tym, co Watykan (a co za tym idzie, i większość dziennikarzy, nieukrywających sympatii wobec tego państwa i forsowanej przez nie ideologii) rozumie przez pojęcie aborcji, dziecka nienarodzonego vel płodu i jak określa chwilę, kiedy coś, co nazywają duszą, wstępuje w zygotę. Nauka współczesna bowiem nie tylko widzi problem inaczej – ona go nie widzi. To, co współczesny Kościół określa mianem duszy, czyli życie psychiczne, świadomość człowieka, dla neurofizjologów jest funkcją pracy mózgu. Funkcja ta powoli rozwija się w człowieku zarówno przed jak i po jego przyjściu na świat, wraz z rozwojem percepcji i inteligencji.
Kościół katolicki za moment, w którym rozpoczyna się życie, uznaje poczęcie – czyli połączenie jajeczka z plemnikiem. To oczywiście czyni z aborcji formę zabójstwa. Jednakże podobnie jak soczewka mikroskopu ujawnia, że pozornie równa krawędź jest w istocie poszarpana, tak badania nad rozmnażaniem się człowieka dowodzą, iż „moment poczęcia” wcale nie jest momentem. Bywa, że kilka plemników przenika przez zewnętrzną błonę komórki jajowej, która potem potrzebuje czasu na wydalenie nadprogramowych chromosomów. Można zapytać, czym jest w tym czasie dusza i gdzie się znajduje? Nawet kiedy tylko jeden plemnik przedostaje się do komórki jajowej, przez dzień lub dwa jego geny pozostają oddzielone od genów jajeczka i mieszają się dopiero, kiedy przyjdzie komórce po raz pierwszy się podzielić. Później – po powstaniu nowego genomu – upływa kolejny dzień, a czasami trochę więcej, zanim przejmie on kontrolę nad komórką – jak widać zatem, moment poczęcia trwa od 24 do 36 godzin. Ponadto nie z każdej zapłodnionej komórki jajowej rozwija się dziecko. Od dwóch trzecich do trzech czwartych zapłodnionych jajeczek nigdy nie osadza się w macicy. Komórki te zostaną samoistnie wydalone – niektóre z nich z powodu wad genetycznych, inne bez żadnej wyraźnej przyczyny. Czy te komórki miały dusze, a jeśli tak, to co się z nimi stało?
Ba, kiedy już płód się rozwija, zawsze może wystąpić jakaś aberracja, np. zarodek może się namnożyć i dać początek naturalnym klonom: bliźniakom. Teraz niech teologowie się spierają, czy w takim wypadku od początku w zarodku były dwie dusze, czy może była jedna dusza, która się podzieliła (bo pewnie nikt nie powie, że tacy Kaczyńscy – jedyne klony w naszej polityce – duszę mają jedną).
Inny problem teologiczny: chorym na pewne rodzaje padaczki przecina się spoidło wielkie, łączące dwie półkule mózgowe. Rozszczepienie mózgu ma ograniczyć ataki choroby do jednej tylko półkuli. Operacje tego rodzaju są skuteczne – zmniejsza się częstość i natężenie ataków. Jednak z osobami po takiej operacji dzieją się zwykle dość dziwne rzeczy. Pewna pacjentka po operacji twierdziła, że jej półkule często nie mogą się ze sobą pogodzić w kwestii tego, w co ona ma się ubrać. Niejedna kobieta (a i facet niejeden też – wiem po sobie) powie, że sama tak ma często bez żadnych cięć w mózgowiu – tylko że u tej pani lewa ręka (półkule mózgowe kontrolują oddzielnie każdą z połówek ciała: prawa półkula lewą połowę, a lewa – prawą) równie szybko rozpinała guziki włożonej przez nią bluzki, jak prawa je zapinała. Inny pacjent twierdził, że jego lewa, zawiadująca funkcjami językowymi półkula lubiła czytać, podczas gdy prawa nie znosiła tej czynności. Jeżeli przełożył książkę z prawej ręki do lewej, to lewa ręka wyrzucała książkę. Niektórzy badacze każą coś robić jednej z półkul (np. pokazując coś w tylko prawym lub lewym polu widzenia), a potem pytają drugą półkulę, dlaczego coś zrobiła – i ta wtedy kłamie, jak najęta, zupełnie, jak widać, niezorientowana w intencjach reszty zawartości swojej czaszki.
Wszystko to świadczy o tym, że po operacji przecięcia spoidła ludzie rozwijają oni dwie odrębne świadomości – czy znaczy to jednak, że ich dusza się podzieliła? A osoby z osobowością wieloraką – czy też mają wiele dusz (oczywiście, założywszy że nie są po prostu opętane, Kościół wszak do dziś egzorcyzmy takim oferuje)?
Wszystkie te niejasności związane z kluczowym według Kościoła elementem człowieka: z tym, co z nas pójdzie do Piekła jeśli nie będziemy mówić pacierzy lub rzucać na tacę, lub do Nieba, jeśli nie doniesiemy Wyborczej, że nam ksiądz zgwałcił córeczkę – wszystko to sprawia, że nie mogę wyjść z podziwu, jak fenomenalny jest umysł ludzki. Umysł, który w wieku komputerów jest się w stanie sam przekonać o istnieniu boskości w opłatku, duszy w zlepku materii organicznej ledwie co zagnieżdżonym w macicy i nieomylności opowiadających średniowieczne bajki, wielokrotnie przyłapywanych na przestępstwach cwaniaków w kwestii tego, co naukowe i etyczne.
> A osoby z osobowością wieloraką . czy też mają wiele dusz (oczywiście,
> założywszy że nie są po prostu opętane, Kościół wszak do dziś egzorcyzmy
> takim oferuje)?
Każdy taki przypadek jest konsultowany z psychiatrą w celu wylkuczenia m.in. schizofrenii. Radzę się najpierw zorientować, a dopiero później pisać.