Skowronki wolności od tygodnia ćwierkały, że w sobotę jej zwolennicy zbiorą się na Placu Bankowym. To i ja się zebrałem i poszedłem.

Pierwsza rzecz, która mnie poraziła już na miejscu: zgromadzone kilkaset osób naprawdę wydawało się święcie wierzyć w dwie rzeczy:

  • że eksmisja klubu Le Madame to zamach na swobody obywatelskie w Polsce,
  • że protest coś tutaj wskóra.

Tymczasem patrząc z boku sprawa jest definitywnie zamknięta i stracona dla fanów kultowego miejsca: bezprawnie zajmowany lokal eksmitowano w zgodzie z wyrokiem sądu. Jasne jest też, że władza raz zdobytego Le Madame nie odda, gdyż:

  • swój rozum ma,
  • w oddaniu klubu nie ma najmniejszego interesu.

Oddając klub, partia rządząca pokazałaby swą słabość, a że zbyt silna jak na razie nie jest (vide: głosowanie nad samorozwiązaniem parlamentu), trudno się dziwić, że do takich rozwiązań się nie pali. Dlatego dziwię się, że obrońcy LM się dziwią.

Hasło „Oddajcie nam Le Madame” jest nośne medialnie, gdyż z uwagi na finalny anapest przyjemnie się skanduje. Dowodzi jednak oderwania od rzeczywistości, które najwidoczniej po lewej stronie wcale nie jest mniejsze niż po prawej – aczkolwiek w nieco innych dziedzinach. Ludzie, którzy byli pod ratuszem (o ile nie przyszli tam poobserwować osobliwe bestiarium, tudzież dla zabawy), wydali mi się przekonani, że zamknięcie klubu równa się atakowi na swobody demokratyczne i sztukę w Polsce w tym samym stopniu, co pół miliona kary dla Polsatu za wypowiedź Szczuki równa się atakowi na wolność mediów. Jednak podczas gdy finał sprawy Szczuki był jednoznacznym ostrzeżeniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dla mediów prywatnych, czym może się skończyć zadzieranie z Radiem Maryja, finałowi Le Madame już tej jednoznaczności brakuje. Miasto nie ma bowiem obowiązku utrzymywania na swój koszt wszystkich przybytków, które twierdzą, że uprawia się w nich kulturę. A przynajmniej nie powinno mieć.

Uczestnicy wiecu zostali zatem wmanipulowani w imprezę, z której korzyści (np. umorzenie części długów wobec miasta w zamian za święty spokój) mogą odnieść tylko dwie osoby: właściciele przybytku Legierski i Szustow. Bo już na przykład nie ruch gejowski, który skutkiem takich akcji zaczyna być kojarzony z politycznym awanturnictwem, i nie partia Zielonych, której program został już dawno ukradziony przez braci Kaczyńskich razem z księżycem, z którego pochodzi (niewielka tu strata, w Polsce niemal każda partia za punkt honoru uznaje posiadanie programu z księżyca). Oczywiście, dają się wmanipulowywać niemal wszyscy, którzy chodzą na polityczne manifestacje, w tym wypadku sytuacja jest jednak o tyle zabawna, że zmanipulowano głównie intelektualistów. Czyli ludzi, którzy lubią mysleć o sobie, że są na takie manipulacje uodpornieni.

Nie pierwszy raz to oczywiście w historii ma miejsce, ale kto – prócz prawicowych felietonistów – pamięta dziś mądrości, które o stalinowskiej Rosji i maoistowskich Chinach wypisywał taki Sartre?

2 komentarze

  1. > mądrości, które o stalinowskiej Rosji i maoistowskich Chinach wypisywał taki Sartre?

    Wypisywał – czas przeszły. A prawica w Polsce ciągle szermuje hasłami antysemickimi, walczy z wolnością słowa i zgromadzeń i jeździ z ryngrafami do ubabranego w krwi Pinocheta.

    zygzyg

Skomentuj Gość: wiara-niedzieli, gw1.paiz.gov.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *