W dzisiejszej Rzepie felieton Ziemkiewicza pod którym – gdybym mógł – podpisałbym się rękami i nogami. Tekst traktuje o współczesnej polskiej ciemnocie, szczególnie tej oświeconej, czyli o jaśnie panujących nam elitach. Zarówno tych z prawa, jak i z lewa. Pisze Ziemkiewicz gorzko:

Dziś, po wielu pokoleniach obowiązywania przymusu szkolnego, za zabobonny lęk przed nauką nie musimy się wstydzić – jest trendy. Wpływowe organizacje całkiem świetnie żyją ze straszenia prostych ludzi genetycznie modyfikowaną żywnością, inżynierią genetyczną, dziurą ozonową czy atomem. Legiony nawiedzonych plotą przy tym androny, które specjalistom stawiają włosy na głowie, często zresztą z inspiracji koncernów, które na rozpętywanej przez nich histerii zbijają grubą forsę. Przy czym byle świr, choćby w życiu wypełnionym walką o środowisko nie miał czasu zrobić matury, może liczyć na szerokie nagłośnienie w mediach, podczas gdy np. znakomita książka profesora Mastalerza, demaskująca najmodniejsze ekobzdury, ukazuje się w jakimś uniwersyteckim wydawnictwie (…). Politykom mentalnie blisko do ludzi, którzy na słowo „atom” czy „modyfikowanie genetyczne” drżą ze strachu, a nawet gdyby nie, to muszą się liczyć z głosem większości, a nie profesorów.

Wiele już szat rozdarto nad poziomem polskiej edukacji, czyli nad tym, co nam ze szkół jako produkt końcowy wyłazi. Winę za zły stan rzeczy zrzucano na Owsiaka, na Kościół, na 45 lat komuny, na Hitlera, co nam wytępił inteligencję, a nawet na zaborców. Mało kto tymczasem czepia się panującej w Polsce od zarania dziejów filozofii kształcenia. Podejście owo, korzeniami sięgające antyku i średniowiecznych sztuk wyzwolonych, zakłada, że szkoła służy do przekazywania wartości i kultury, czyli do nauczania tego, co w życiu nieprzydatne. Sprytnie kombinuje się przy tym, że rzeczy pożytecznych młody człowiek i tak poza szkołą się nauczy, a jak się nie nauczy – jego problem (patrz: wychowanie seksualne). Zgodnie z powyższą filozofią oceny z dziedzin, które nijak do życia nie przygotowują, takich jak historia, literatura, czy – od niedawna – religia, ważą tyle samo, jeśli nie więcej, co oceny z przedmiotów pokazujących rzeczywiste funkcjonowanie świata (fizyka, chemia, biologia) bądź uczących podstawowych życiowych umiejętności (matematyka, informatyka, technika). W konsekwencji polscy maturzyści w znakomitej większości są w stanie wyklepać Inwokację lub nawet prawo Ohma, tudzież wypocić charakterystykę Judyma, za to nie mają pojęcia, jak dokładnie działa silnik, co to jest chromosom, czy w jaki sposób wypełnić zeznanie podatkowe.

Sęk nie w tym, że w przyszłości tego zeznania nie wypełnią – potrzeba wymusi adaptację – lecz w tym, że demokratyczne wybory ignorantów rzadko przynoszą korzyść ich dzieciom, czego dowodem choćby historia polskiej energetyki atomowej. Nauki humanistyczne nie dają człowiekowi odporności na ideologiczne pranie mózgu, same są bowiem – niemal bez wyjątku – systemami wierzeń i ideologii, zwykle wzajemnie (a czasem i wewnętrznie) sprzecznymi. Taką odporność może za to zapewnić gruntowny trening w podstawach biologii i fizyki. Obywatel po takim treningu nie ucieknie w popłochu na dźwięk słów atom czy geny. Z drugiej jednak strony nie wystraszy się również klonowania i zapłodnienia in vitro (a i biblijne rewelacje o stworzeniu świata w siedem dni, zatrzymaniu słońca przez Jozuego tudzież wierze góry przenoszącej prawdopodobnie potraktuje sceptycznie), co sprawia, że prawej stronie sceny politycznej nie do końca z wdrażaniem nauki po drodze. Z kolei fakt, że człowiekiem z konkretną wiedzą trudniej manipulować niż prostym nieukiem lub oderwanym od rzeczywistości humanistą, sprawia, iż również lewica – z natury populistyczna – za edukację ścisłą pokroić się nie da. Dlatego jestem w stanie dać głowę, że, mimo zaklęć profesora Turskiego, za mego życia nic nie drgnie w polskiej oświacie.

29 komentarzy

  1. No nie wiem Tomku… ciemne masy i strach przed nowym jak zawsze istniały tak i będą istnieć. Nie wydaje mi się, żeby za sprawą pogadanek w szkole można było zmienić poglądy całego narodu. To tak jakby chcieć nagle z całej Polski zrobić liberałów…

    Z resztą… nawet jeśli dzisiejsze nastolatki nauczą się, że klonowanie i GM wcale nie są „be” tylko „wow!” to nie oznacza to, że tak samo odniosą się do kolejnych wynalazków jakie przyniesie nam nauka. Gruntowna wiedza nie zmieni tu nic, bo i tak nie mamy pojęcia, co nauka wyszykuje nam za 20 lat…

    Nie przeczę oczywiście temu, że szkolnictwo i uniwersytety powinny regularnie rewidować treść podręczników i programów nauczania i dostosowywać je do współczesnych standardów naukowych, uważam jednak, że nic nie stanie się z dnia na dzień i mówienie, że „za mego życia nic nie drgnie w polskiej oświacie” jest marudzeniem i histerią…

    Nie jest prawdą, że szkolnictwo w ogóle się nie zmienia. W większych miastach szkoły się zreformowały. Jak przychodzą do mnie na angielski ludzie z liceum, to na zaproponowany temat dyskusji „klonowanie” albo „eutanazja” słyszę jęki, my to już mieeeliśmy na przygotowaniu z matury… jak z resztą zdawałam maturę sześć lat temu, to w pale mi się nie mieściło, że takie tematy mogłyby być forsowane w państwowej szkole. Ale co to jest chromosom wiedzieliśmy wtedy wszyscy, nie ściemniaj mi, że nauczyłeś się tego słowa dopiero na studiach, bo w Ciebie zwątpię… 😀

    A poza tym, pokaż mi proszę bardzo oświecony naród. Amerykanie z Amerykańskimi moherami, o którch mówiliście wczoraj w Małpim Rozumie? Belgia, z fantastycznymi renomowanymi uniwerkami, gdzie studenci muszą walczyć z władzami o to, żeby kolorowych wpuszczano do klubów nocnych? A może Francuzi, którzy zabraniają muzułmankom nosić w szkole burki? Włochy Berlusconiego? Wielka Brytania z największym odsetkiem niechcianych ciąż w Europie?

    Cudze chwalicie, a swego nie znacie Panie 😉

    No… a teraz pozdrawiam cieplutko 😀

    Gosia

    Gość: www.fotosia.blogspot.com, 87.207.227.15*
  2. Gosiu!

    Nie pisałem, że szkolnictwo się nie zmienia, tylko że nie zmienia się w zakresie, o którym pisałem. Nie twierdzę też, że w wymienionych przez Ciebie krajach jest doskonale, zwłaszcza że ich systemy edukacji również mają antyczno-średniowieczne korzenie… Wystarczy jednak porównać procent PKB, jaki na naukę przeznacza Polska w porównaniu z innymi krajami europejskimi (nie mówiąc już np. o Stanach Zjednoczonych), by zauważyć, że u nas jest naprawdę tragicznie.

    Od trzech lat prowadzę zajęcia na różnych uczelniach i na różnych kierunkach humanistycznych i widzę, jaki jest przeciętnie poziom wiedzy biologicznej czy fizycznej wśród absolwentów polskich liceów. Tematy typu „żywność modyfikowana genetycznie” czy „klonowanie” są nośne medialnie i ludzie bez względu na wykształcenie chętnie o nich rozmawiają, tylko że argumentują, niestety, na poziomie „Nowego wspaniałego świata”. Czyli dużo sensacji i bredzenia o klonowaniu Hitlera czy Kaczyńskich (którzy, o czym niewielu z nas wie, już są przecież biologicznymi klonami), zero wiedzy o tym, jak to naprawdę wygląda i czemu może służyć. Kiedyś jedna z moich znajomych udzieliła wywiadu, w którym opowiadała o swoich eksperymentach na szczurach. Dzięki eksperymentom takich, jak ona, mamy leki na większość chorób, nie przeszkodziło to jednak narwanym aktywistom okrzyczeć mej przyjaciółki „zwyrodniałą morderczynią”… Tego typu wypadki przekonują mnie, że niemal wszystko, co Polacy wiedzą o nauce, pochodzi z tabloidów i bazujących na sensacji programów, w których GMO sąsiadują z różdżkarstwem.

  3. Gosiu!

    Nie pisałem, że szkolnictwo się nie zmienia, tylko że nie zmienia się w zakresie, o którym pisałem. Nie twierdzę też, że w wymienionych przez Ciebie krajach jest doskonale, zwłaszcza że ich systemy edukacji również mają antyczno-średniowieczne korzenie… Wystarczy jednak porównać procent PKB, jaki na naukę przeznacza Polska w porównaniu z innymi krajami europejskimi (nie mówiąc już np. o Stanach Zjednoczonych), by zauważyć, że u nas jest naprawdę tragicznie.

    Od trzech lat prowadzę zajęcia na różnych uczelniach i na różnych kierunkach humanistycznych i widzę, jaki jest przeciętnie poziom wiedzy biologicznej czy fizycznej wśród absolwentów polskich liceów. Tematy typu „żywność modyfikowana genetycznie” czy „klonowanie” są nośne medialnie i ludzie bez względu na wykształcenie chętnie o nich rozmawiają, tylko że argumentują, niestety, na poziomie „Nowego wspaniałego świata”. Czyli dużo sensacji i bredzenia o klonowaniu Hitlera czy Kaczyńskich (którzy, o czym niewielu z nas wie, już są przecież biologicznymi klonami), zero wiedzy o tym, jak to naprawdę wygląda i czemu może służyć. Kiedyś jedna z moich znajomych udzieliła wywiadu, w którym opowiadała o swoich eksperymentach na szczurach. Dzięki eksperymentom takich, jak ona, mamy leki na większość chorób, nie przeszkodziło to jednak narwanym aktywistom okrzyczeć mej przyjaciółki „zwyrodniałą morderczynią”… Tego typu wypadki przekonują mnie, że niemal wszystko, co Polacy wiedzą o nauce, pochodzi z tabloidów i bazujących na sensacji programów, w których GMO sąsiadują z różdżkarstwem.

    tlysakowski
  4. Jeśli chodzi o resztę, to nie nazwałbym eutanazji problemem naukowym, tylko etycznym, czyli z dziedziny humanistycznej; chyba że chodzi o techniczne detale skutecznej pomocy w rozstaniu się z tym światem. Co do wspomnianych przez Ciebie licealistów, jeśli przygotowują się z klonowania, to pewnie do matury z biologii, więc – jak się wydaje – są w mniejszości, której me rozważania nie dotyczą.

  5. Jeśli chodzi o resztę, to nie nazwałbym eutanazji problemem naukowym, tylko etycznym, czyli z dziedziny humanistycznej; chyba że chodzi o techniczne detale skutecznej pomocy w rozstaniu się z tym światem. Co do wspomnianych przez Ciebie licealistów, jeśli przygotowują się z klonowania, to pewnie do matury z biologii, więc – jak się wydaje – są w mniejszości, której me rozważania nie dotyczą.

    tlysakowski
  6. Co do argumentum ad personam, o chromosomach dowiedziałem się jeszcze w podstawówce, jednak mogę nie być reprezentatywny, gdyż lubiłem biologię. Na swej drodze spotykam jednak mnóstwo skądinąd wykształconych ludzi, którzy nie są mi w stanie wyjaśnić różnicy nie tylko między chromosomem a genem, ale nawet między kwarkiem a skwarkiem.

    Tak czy owak, pozdrawiam, dziękując za komentarz 🙂 T.

  7. Co do argumentum ad personam, o chromosomach dowiedziałem się jeszcze w podstawówce, jednak mogę nie być reprezentatywny, gdyż lubiłem biologię. Na swej drodze spotykam jednak mnóstwo skądinąd wykształconych ludzi, którzy nie są mi w stanie wyjaśnić różnicy nie tylko między chromosomem a genem, ale nawet między kwarkiem a skwarkiem.

    Tak czy owak, pozdrawiam, dziękując za komentarz 🙂 T.

    tlysakowski
  8. Litania z „inaczej oświeconymi narodami” dałaby się w zasadzie zastąpić bez szkody dla reszty Twojego komentarza argumentem „a u Was biją murzynów”. Może więc pochylmy się nad nią z troską i pomińmy.

    Co do reszty: nie chodzi o to, żeby licealistom wbić do głowy „cztery nogi dobreeeee, dwie nogi złeeee”, by po kilku latach okazało się, że nauka poszła dalej i teraz nauczyciele powinni zmodyfikować „nożne sądy”. Chodzi o to, żeby zaszczepić im skłonność do myślenia krytycznego . Nie do „beee” i 'woooow”, ale do „z jednej strony…, za to z drugiej…”. No i moje zdanie jest takie, że sensownie uczone nauki matematyczno-przyrodnicze taką zdolność mogą wykrzesać (a choćby i tylko kilku procent uczniów więcej, niż teraz), niż nauki humanistyczne. Wcale nie musi być tak, że „przymus” matematyczno-przyrodniczy powinie być powszechny: niech choć funkcjonuje co najmniej jak przymus humanistyczno-językowy: jak ktoś w liceum chciałby mieć więcej biologii i angielskiego kosztem historii i polskiego – to mu pozwólmy.

    I tyle.

    tuje
  9. Zaszczepić zdolność do krytycznego myślenia – tak. Nauczyć ludzi otwartości na nowe idee – trzy razy tak! Tylko jak nauczyć nauczycieli takiego nauczania? W tym sensie zmiany naprawdę potrwają długo, bo najpierw do akcji musi wkroczyć oświecona kadra. Nie ma więc co marudzić, zmiany potrwają długo – to naturalne. Wydaje mi się jednak, że ta mądrzejsza kadra gdzieś jest, że pokolenie dzisiejszych dwudziestolatków jest mimo wszystko dużo sprytniesze i bardziej otwarte na zmiany, niż ich rodzice…

    Notabene, studenci moi twierdzą, że prowadzili te ciekawe dyskusje na lekcjach polskiego a nie biologii. Nie wiem dokładnie, na czym polegają zmiany w programach nauki, ten przykład wydaje mi się jednak dość chwalebny.

    Tomku, przyczepiłam się do tego co piszesz, bo nie lubię marudzenia. Pokrytykowałeś, pokrytykowałeś i poszedłeś dalej robić swoje. Za mało propozycji, za mało koncepcji na zmianę jak dla mnie. A potem bronisz się i mówisz: Wystarczy jednak porównać procent PKB, jaki na naukę przeznacza Polska w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Nie wiedziałam, że tezą Twojego tekstu było stwierdzenie: dajmy więcej pieniędzy na oświatę. Jakoś się tego nie doczytałam 😛

    Nie wydaje mi się, żeby kwoty przeznaczane na edukację były dobrym wskaźnikiem postępu i jakości nauczania. Tu chodzi też o rozwiązania systemowe, o niesprawną administrację i system oświaty. Dlaczego na przykład uniwersytety pozwalają profesorom głosić na wykładach hasła polityczne albo nauczać, że współżycie pozamałżeńskie jest zboczeniem? Tutaj potrzeba dużo więcej niż kasy, potrzeba rozsądnych ludzi, którzy to wszystko zorganizują…

    Krytykowanie jest łatwe. Krytykowanie kusi. Świerzbią mnie paluchy, żeby zanalizować każde zdanie które napisałeś powyżej i odeprzeć argumenty, Ciebie zapewne świerzbi też, żeby odpierać moje – jaka będzie z tego jednak obiektywna korzyść? Żadna. W Polsce nie jest dobrze, wszyscy o tym wiemy. Politycy obiecują nam gruszki na wierzbie i błyskawicznie leki na wszystkie bolączki świata. Każdy z nas zapomina przy tym, że cudów nie ma! Nie da się nic poprawić z dnia na dzień. Myślę jednak, że więcej zyskamy wspierając dobre inicjatywy, niż bez przerwy krytykując kiepską rzeczywistość…

    Pozdrawiam serdecznie i czekam kolejnego tekstu.
    G.

    Gość: www.fotosia.blogspot.com, 87.207.227.15*
  10. ’Krytykowanie jest łatwe’. Nie. Na własnej skórze się przekonałem, że jak nie popierasz jakiejś sprawy jak krótkowzroczna małpa, w dodatku głucha i ślepa, oddana całym swoim ograniczonym jestestwem 'sprawie’, jak przeciwnie, popierasz jakąś sprawę, ale nie pozostajeszcz głuchy/głucha i ślepy/ślepa na głupoty i ewidentne błędy, to ci przypinają łatkę wywrotowca, rozłamowca, szukającego dziury w całym, wyborcy PiSu, oszołoma od Rydzola itp. Przestają cię wpuszczać do klubu Legierskiego (przecież gejfriendli, a jakże), wymagają podpisanej deklaracji Twojej homoseksualności, a nawet oczekują, że będziesz ją udowadniał (np. całując kompanów w celu przekonania odźwiernych).

    I tak dla jednych jesteś „urodzonym zboczeńcem”, a drugim psujesz „pi-ar i wizerunek”.

    Nie, nie jest łatwo. Znacznie łatwiej sobie wybrać liczbę nóg, za którą się będzie codziennie umierać po pracy a przed kolacją.

    Miłego dzionka!

    „Bluetooth dobry, kabel zły, bluetooth dobry, kabel zły…” 😉

    tuje
  11. Widzisz, tuje, cała sztuka tkwi w tym, jak podajemy innym nasze przekonania. Można mieć skrajne przekonania i komunikować je tak, że wyjdzie się na człowieka umiarkowanego, można też umiarkowane rzeczy mówić tak skrajnie, że wszyscy się zjeżą. Image jednak sobie każdy z nas sam wypracowuje. I sam sobie jest winien, jeśli nie wpuszczą go gdzieś, bo wygląda na wszechpolaka, dresa albo geja.

    Ja Legierskiemu sie nie dziwię, że dbając o wizerunek pewnych ludzi u siebie nie chce widzieć – jego kluby, jego prawo pracować nad image’em…

  12. Widzisz, tuje, cała sztuka tkwi w tym, jak podajemy innym nasze przekonania. Można mieć skrajne przekonania i komunikować je tak, że wyjdzie się na człowieka umiarkowanego, można też umiarkowane rzeczy mówić tak skrajnie, że wszyscy się zjeżą. Image jednak sobie każdy z nas sam wypracowuje. I sam sobie jest winien, jeśli nie wpuszczą go gdzieś, bo wygląda na wszechpolaka, dresa albo geja.

    Ja Legierskiemu sie nie dziwię, że dbając o wizerunek pewnych ludzi u siebie nie chce widzieć – jego kluby, jego prawo pracować nad image’em…

    tomek.lysakowski
  13. Gosiu, nie wiem, czy aktualne młode pokolenie jest sprytniejsze od rodziców. Przyznaję, że na pewno jest bardziej otwarte – tylko ja nie tego się czepiam. Spryt czy otwartość nie idą w parze z wiedzą. A to o wiedzę mi chodziło.
    Wiedza oczywiście – tu masz rację, nie bierze się z czystych nakładów, nie jest jednak też tak, ze nie ma z nimi nic wspólnego. Doskonali atomiści czy genetycy, nie znajdują w Polsce dla siebie pracy – gdyż poniesione zabobonem masy pozamykały im laboratoria – i wyjeżdżają. Podobnie wyjeżdżają fizycy, chemicy, lekarze – kto zdolniejszy wie, że na Zachodzie dostanie dziesięć razy więcej za swą wiedzę. Polska w tym czasie ma lepsze priorytety niż rozwój nauki: dofinansowywanie kopalń, budowy kolejnych świątyń czy wizyty papieskie?
    Ilu mamy polskich noblistów w literaturze, a ilu w naukach ścisłych? I dlaczego ta biedna Skłodowska musiała wyemigrować, by swe dwa Noble dostać?

  14. Gosiu, nie wiem, czy aktualne młode pokolenie jest sprytniejsze od rodziców. Przyznaję, że na pewno jest bardziej otwarte – tylko ja nie tego się czepiam. Spryt czy otwartość nie idą w parze z wiedzą. A to o wiedzę mi chodziło.
    Wiedza oczywiście – tu masz rację, nie bierze się z czystych nakładów, nie jest jednak też tak, ze nie ma z nimi nic wspólnego. Doskonali atomiści czy genetycy, nie znajdują w Polsce dla siebie pracy – gdyż poniesione zabobonem masy pozamykały im laboratoria – i wyjeżdżają. Podobnie wyjeżdżają fizycy, chemicy, lekarze – kto zdolniejszy wie, że na Zachodzie dostanie dziesięć razy więcej za swą wiedzę. Polska w tym czasie ma lepsze priorytety niż rozwój nauki: dofinansowywanie kopalń, budowy kolejnych świątyń czy wizyty papieskie?
    Ilu mamy polskich noblistów w literaturze, a ilu w naukach ścisłych? I dlaczego ta biedna Skłodowska musiała wyemigrować, by swe dwa Noble dostać?

    tomek.lysakowski
  15. Już niedługo nauczana na serio judeochrześcijańska mitologia będzie na maturze znaczyć tyle, co fizyka, chemia czy biologia. Co na to powiecie?

    Gość: hejmo, amp122.internetdsl.tpnet.pl
  16. Tuje, krytykowanie jest łatwe w dyskusji na forum internetowym albo gdy odbijamy piłeczkę na imprezie towarzyskiej. Nie jest zaś łatwe w życiu zawodowym lub tam, gdzie chcemy coś osiągnąć. Normalka. Mało kto lubi tych, którzy go krytykują. Czasem nawet się z takimi osobnikami rozstajemy 😉

    Tomku, mówisz, że spryt i otwartość nie idą w parze z wiedzą. Ale jak definiujesz tutaj otwartość? Ja mam na myśli „otwartość poznawczą”. Chodzi mi o to, że na pewnym etapie życia większość z nas ma już ukształtowany pogląd na życie, zajmuje się, czym się zajmuje, wie kto jest dobry a kto jest zły i nie ma ochoty przeformułowywać własnego światopoglądu. Jeśli wierzą Gazecie Wyborczej, pół biedy ale jeśli wierzą Rydzykowi? no to hmm?

    Tylko niewielu z nas jest gotowych do stawiania sobie pytań i kwestionowania tego, co wiemy, lub tego, co głoszą masy. Oczywiście nie jest tak, że świat dzieli się na tych złych – dogmatycznych i na tych dobrych – otwartych. Chodzi mi raczej o to, że różni ludzie są otwarci w różnym stopniu. Wydaje mi się, że takich, którzy sami z siebie sięgają po nową wiedzę, jest niewielu. A jak już powiedziałam, instytucje państwowe nie mają wpływu na wiedzę ludzi, którzy ukończyli już studia.

    Co do kasy na nauki ścisłe, po namyśle – zgadzam się. Doktorat z nauk humanistycznych można napisać sobie w rok w bibliotece ale żeby napisać doktorat z genetyki trzeba stać w kolejkach po granty, walczyć o sprzęt laboratoryjny albo najlepiej wyjechać na stypendium do jakiejś dobrze wyposażonej, zagranicznej uczelni.

    Nie wiem, czy was to pocieszy, ale w zaprzyjaźnionym zakładzie informatyki na uniwerku w Lublinie zakupiono ostatnio palmtopa dla MAGISTRANTA który pisze w ramach swojej pracy oprogramowanie do takiej zabaweczki. Tamten zakład jest jednak mocny, jeśli chodzi o zdobywanie grantów. To tylko kropla w morzu ale jak to się mawia w moim ulubionym języku „Where there’s a will, there’s a way?”

    Aha! Zupełnie nie rozumiem o co chodzi z tymi kwarkami. Przecież każde dziecko wie, że z kwarków, wrzuconych na patelnię z rozgrzaną oliwą, otrzymujemy pyszne i chrupiące skwarki 😉

    Gość: www.fotosia.blogspot.com, chello087207227159.chello.pl
  17. Ludzie!!! Obudźcie sie!! Nie morzna klonować, bo klony nie miały by duszy, bo dusza jest tylko jedna i nie morzna mieć dwuch takich samych dusz!!

    Gość: , 128pc195.sshunet.nl
  18. Nie dziwię się wcale a wcale, powtarzam wcale a wcale się nie dziwię (Co warto powiedzieć raz, warto powiedzieć i dwa razy. Empedokles). Tak więc się nie dziwię, że pan Ziemkiewicz krytykuje nauczanie Języka Ojczystego i Literatury. Sam pisze kiepsko, to i konkurencji się obawia i wyrobionych czytelników nie chce. Łączę najszczersze wyrazy współczucia i życzenia Błogosławieństwa Bożego.

    128pc
  19. Nie dziwię się wcale a wcale, powtarzam wcale a wcale się nie dziwię (Co warto powiedzieć raz, warto powiedzieć i dwa razy. Empedokles). Tak więc się nie dziwię, że pan Ziemkiewicz krytykuje nauczanie Języka Ojczystego i Literatury. Sam pisze kiepsko, to i konkurencji się obawia i wyrobionych czytelników nie chce. Łączę najszczersze wyrazy współczucia i życzenia Błogosławieństwa Bożego.

    Gość: , 128pc195.sshunet.nl
  20. Chylę czoła przed humanistą, który docenia nauki ścisłe.

    >Nie wiem, czy was to pocieszy, ale w zaprzyjaźnionym zakładzie
    >informatyki na uniwerku w Lublinie zakupiono ostatnio palmtopa
    >dla MAGISTRANTA który pisze w ramach swojej pracy
    >oprogramowanie do takiej zabaweczki.

    Nie takie rzeczy kupują dla magistrantów na niektórych wydziałach agh… 😉

    Jest w Polsce kilka – nie tyle uczelni, czy wydziałów – lecz mniejszych jednostek w ramach tychże: instytutów, a nawet pojedynczych zakładów, które stoją na z grubsza światowym poziomie. Ale jest ich bardzo niewiele.

    anuszka_ha3.agh.edu.pl
  21. Zgadzam się, niestety. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Stan naszej nauki ogólnie jest dość opłakany i ratunku nie widać. Chyba że wyjazd, zagraniczne stypendium, ucieczka tam, gdzie doceniają myślenie.

    zygzyg
  22. Zgadzam się, niestety. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Stan naszej nauki ogólnie jest dość opłakany i ratunku nie widać. Chyba że wyjazd, zagraniczne stypendium, ucieczka tam, gdzie doceniają myślenie.

    Gość: zygzyg, 212-87-9-85.noname.net.icm.edu.pl
  23. Ile wiekow musialoby uplynac na podroze do tych bardziej cywilizowanch krajow by Polacy wreszcie zrozumieli „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Mieszkam w USA od wielu lat. Nie uwazam, by nauczano tu czegos bardziej przydatnego niz w Polsce. Moje dzieci w szkole dostaja stosy skserowancyh kartek do wypelnienia, ktore na drugi dzien sie wyrzuca. Osobiscie wolalam system polski z zeszytami, ksiazkami oraz wymaganiami nauczyciei -MYSLENIA. Naklady finasowe na edukacje sa duze a i tak narzeka sie na brak funduszy i goni dzieci po sasiadach, rodzicow po zakladach pracy by zbierali pieniadze- dla dobra szkoly i wlasnych dzieci. Za to potem mamy „pizza party” dla najlepszej klasy.

    Fundusze na edukacje w Polsce rzeczywiscie by pomogly, bo zdolniejsi uczniowie decydowaliby sie na studia edukacyjne. Przykladem byly nabory na takie uczelnie za czasow Mazowieckiego. Nawet mezczyzni, przyszli ojcowie rodzin, decydowali sie zostac nauczycielami.
    Ja pamietam nauczycieli starej daty, tych ostatnich, powojennych i mlodszych, wyksztalconych w latach 60/70. Taka sobie juz przepasc.
    Co do naukowcow – z USA tez sie wyjezdza bo prawo zabrania prowadzenia niektorych badan np. genetycznych.
    Poza tym tutaj badania prowadzi sie za granty. Naukowiec sam ma znalezc sponsora i przekonac go do inwestycji wlasnie w jego badania.
    Nagrody Nobla jesli maja byc wykladnia poziomu uniwersytetow i edukacji spoleczenstwa to zabierzmy sie za analize ilu jest Noblistow i z ktorych krajow. Kto jest w jury. Czy maja na wybory wplyw mody lub powiazania, wspolpraca. Czy ktoras z polskich uczelni lub PAN wystepuje ze swymi kadydaturami?
    Czy Sklodowska by ktos zauwazyl gdyby nie jej maz, gdyby mowiono, ze to Polka? Dlaczego Walesa? Czy Kopernik tego potrzebowal, moze Papierz?
    Awanturujcie sie moi drodzy dalej. A ja wciaz sie zastanawiam czy nie wracac do Polski by dzieci tam nauczyly sie myslenia w dobrym liceum, za darmo.

    Gość: Katarzyna, 71.194.39.19*
  24. Ogólnie się zgadzam, ale…
    „oderwanym od rzeczywistości humanistą”
    …jest puste, i zabolało, że humanista=nieuk, ot tak…

    Gość: Taiffun, 80.50.94.16*
  25. Pospiesz się, Katarzyno, po kolejnych reformach oświaty coraz mniej w Polsce dobrych liceów…
    Co do Twych uwag, zgadzam się w zupełności, Ameryka to nie raj dla jajogłowych – lecz Polska w takim wypadku to piekło. Prawo amerykańskie nie zakazuje badań o których wspominasz (na komórkach macierzystych), tylko zabrania ich finansowania z budżetu. Prywatne firmy mogą jednak takie badania prowadzić za swoje pieniądze. U nas za to, jak się zakazuje, to na całego.

    Taiffun, sam jestem humanistą z wykształcenia i bynajmniej nad tym nie boleję. Znam jednak wystarczająco dużo przedstawicieli nauk ścisłych, by – porównując ich z moimi kolegami „po dziedzinie” – mieć na temat poziomu humanistyki zdanie takie, jakie mam.

  26. Pospiesz się, Katarzyno, po kolejnych reformach oświaty coraz mniej w Polsce dobrych liceów…
    Co do Twych uwag, zgadzam się w zupełności, Ameryka to nie raj dla jajogłowych – lecz Polska w takim wypadku to piekło. Prawo amerykańskie nie zakazuje badań o których wspominasz (na komórkach macierzystych), tylko zabrania ich finansowania z budżetu. Prywatne firmy mogą jednak takie badania prowadzić za swoje pieniądze. U nas za to, jak się zakazuje, to na całego.

    Taiffun, sam jestem humanistą z wykształcenia i bynajmniej nad tym nie boleję. Znam jednak wystarczająco dużo przedstawicieli nauk ścisłych, by – porównując ich z moimi kolegami „po dziedzinie” – mieć na temat poziomu humanistyki zdanie takie, jakie mam.

    tomek.lysakowski
  27. Rozumiem. Być może to faktycznie ja jestem niedoinformowany… Albo nasze środowiska się tak różnią. Tak czy siak, mimo to, wrzucanie do jednego wora nie za bardzo mi się podoba, chociaż na podstawie wyższego wiem już że chodziło o: „oderwanych od rzeczywistości humanistów” jakich, przynajmnie mi (Tobie), przyszło dotychczas spotykać. Wątek uważam za – pozytywnie jednak – rozstrzygnięty. 🙂

    Gość: Taiffun, 80.50.94.16*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *