W Holandii właśnie upadł rząd.
W Polsce może wywołać zdziwienie fakt, że w kraju, który uchodzi u nas za przykład absolutnego zepsucia moralnego (holenderskie prawo dopuszcza sprzedaż lekkich narkotyków, małżeństwa homoseksualne i eutanazję, także nieuleczalnie chorych noworodków; holenderscy pedofile zakładają partię polityczna i głośno domagają się obniżenia wieku dopuszczalności do współżycia seksualnego), stało się to za sprawą kombinacji. I to kombinacji, w której chodziło nie o wyprowadzenie z budżetu milionów czy o handel tajemnicami państwowymi, tylko o utrzymanie obywatelstwa przez imigrantkę, od lat prześladowaną przez muzułmańskich fundamentalistów, którym wypowiedziała wojnę.
Sama sprawa jest dość prosta. Ayaan Hirsi Ali, holenderska bojowniczka o prawa człowieka i posłanka współrządzącej partii liberalnej, ni stąd ni zowąd została oskarżona o szachrajstwo przy ubieganiu się o azyl. Jak się okazało, we wniosku azylowym Hirsi Ali wpisała fałszywe nazwisko (naprawdę nazywała się Hirsi Magan), datę urodzenia i przede wszystkim kraj, z którego „uciekła” i powód „ucieczki”. Tak się bowiem złożyło, że przyjechała do Holandii nie z ogarniętej wojną domową Somalii, ale ze względnie bezpiecznych Niemiec, a wniosek azylowy złożyła nie dlatego, że zmuszano ją do małżeństwa z kuzynem w Kanadzie, tylko dlatego, że Kraj Tulipanów miał wówczas najbardziej liberalne w Europie prawo azylowe. Kombinatorstwo na potęgę, ale kto, urodziwszy się w Somalii i wychowawszy w Kenii, nie chciałby zostać obywatelem Królestwa Niderlandów?
Wszystko uszłoby Aayan na sucho, gdyby potem siedziała cicho. Ta jednak postanowiła zostać feministką i walczyć o prawa kobiet w świecie islamu. Wstąpiła do partii socjaldemokratycznej (z której potem odeszła, zarzucając byłym towarzyszom hipokryzję w stosunku do islamistów), napisała kilkadziesiąt artykułów na temat doli kobiet i dziewcząt w krajach muzułmańskich tudzież w muzułmańskich rodzinach w samej Holandii. Stała się osobą medialną, jeździła po świecie, wygłaszała odczyty, wydała zbiór esejów „Fabryka synów – o kobietach, islamie i integracji”, napisała scenariusz do filmu Submission. Reżyser filmu, Theo van Gogh został potem zamordowany przez muzułmanina, którego uczucia religijne obraziło pokazanie, co wyznawcy Allaha robią swoim żonom, siostrom i córkom. Do ciała van Gogha przyszpilono list, z którego wynikało, że Hirsi Ali będzie następna. Ta jednak nie przestała mówić, co myśli o islamie.
W 2003 Ayaan została posłem liberalnej partii VVD, która wybory wygrała na fali nawoływań do zaostrzenia polityki imigracyjnej. Jako parlamentarzystka głosowała za ustawą, przewidującą cofnięcie obywatelstwa wszystkim, którzy w celu jego otrzymania wprowadzili w błąd państwo holenderskie. W styczniu b.r. wydawcy magazynu Reader’s Digest ogłosili Ayaan „Europejczykiem Roku 2006”. W maju wybuchła afera.
Ujawnienie przez jedną z prywatnych telewizji faktów na temat życia Ayaan przed przyjazdem do Holandii sprawiło, że Królestwo musiało ponownie rozpatrzyć decyzję o nadaniu jej obywatelstwa. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że rząd współtworzyła właśnie partia liberalna, zaś ministrem imigracji i integracji była partyjna koleżanka samej zainteresowanej, Rita Verdonk (prywatnie Żelazna Rita). Verdonk, w stosunku do islamu równie nieprzejednana, co Aayan (proponowała zakaz noszenia przez kobiety burki w miejscach publicznych; odwołała spotkanie z przywódcami holenderskich muzułmanów, gdy niektórzy z nich nie chcieli jej, jako kobiecie, podać ręki; otwarcie twierdzi, że „czas miłego popijania herbatki” z islamistami już minął), zasłynęła jako zwolenniczka „twardej linii” w stosunku do wszelkiej maści imigrantów. Dzięki jednej z jej reform małżonek obywatela Holandii spoza UE dostanie zgodę na przyjazd do kraju tylko wtedy, gdy holenderski małżonek zarabia ponad 130% minimalnej płacy. Poza tym zasłynęła deportacją kosowskiej dziewczynki Taidy Pasić, którą, uznając że Kosowo jest już bezpieczne, kazała natychmiast odesłać, mimo że od egzaminów w holenderskiej szkole dzieliły dziewczynkę zaledwie tygodnie, oraz propozycją, by zakazać używania na holenderskich ulicach języków innych niż niderlandzki.
Żelazna Rita pewnie jednak zrobiłaby dla koleżanki wyjątek, gdyby nie to, że zbliżały sie wybory na lidera VVD (pełna nazwa: Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji), a ona sama była jednym z faworytów w wyścigu o fotel prezesa (i być może przyszłego premiera). Nie chcąc być posądzaną o kumoterstwo, szybko odebrała więc Ayaan obywatelstwo. Somalijka tymczasem po utracie ojczyzny i pracy (przestając być obywatelem straciła również mandat w parlamencie) długo nie rozpaczała, od razu bowiem George W. Bush zaoferował jej posadkę w American Enterprise Institute. Będzie mu doradzać w sprawach islamu.
I na tym sprawa by się skończyła, gdyby nie to, że wykończenie popularnej Hirsi Ali wcale nie przyniosło Verdonk sukcesu. 31 maja przegrała wybory na przywódcę VVP z mniej znanym, ale też i znacznie mniej kontrowersyjnym sekretarzem stanu ds. szkolnictwa wyższego, Markiem Rutte. Rozczarowana Żelazna Rita zaczęła rozmowy z popłuczynami po populstycznej Liście Pima Fortuyna, tudzież doszła do wniosku, że należy zerwać z wizerunkiem absolutnie nieustępliwej, poszperała i znalazła paragraf, który umożliwia Ayaan zachowanie obywatelstwa. Po czym 27 czerwca wystąpiła w parlamencie dowodząc, że skoro dziadek pani Hirsi Magan nazywał się Hirsi Ali, a prawo somalijskie przewiduje dziedziczenie nazwiska, tudzież skoro sama Hirsi urodziła się w Somalii (zaś w Niemczech tudzież w innych krajach w ciągu dziesięciu lat od opuszczenia ojczyzny była tylko przejazdem), właściwie uznać można, że napisała we wniosku prawie prawdę (zwłaszcza że nikt nie udowodnił nieistnienia kanadyjskiego kuzyna, a z wiekiem u kobiet to wiadomo jak jest), dlatego można jej obywatelstwo spokojnie przywrócić. Słysząc tę – przyznajmy, dość pokrętną – argumentację opozycyjni Zieloni oskarżyli Verdonk o hipokryzję i podwójne standardy – i złożyli wniosek o wotum nieufności dla minister. Wniosek nieoczekiwanie poparła współtworząca centroprawicową koalicję partia D66. Gdy zaś mimo przegłosowania wniosku premier Balkenende odmówił dymisji Verdonk, D66 wycofała z gabinetu własnych ministrów. Rząd stał się mniejszościowy, a że Holendrzy to naród honorowy, wczoraj premier złożył dymisję i udał się do królowej z prośbą o rozwiązanie parlamentu.
Morał z tego taki, że nie tylko u nas szyszki lecą za grzechy i błędy młodości – bo czymże innym była współpraca z SB lub choćby przyjaźń z Urszulą, której ślubny pracował w MO, SB czy w czym tam chciał, nawet jeśli Urszula zapewniała, że Witek w przestępstwach gospodarczych robi. Nie ma zatem powodów, by szukać winnych, użalać się nad sobą czy apelować do Boga w sercu żony esbeka. Trzeba zagryźć zęby i stanąć do konfrontacji z rzeczywistością, zwłaszcza jeśli – czy to jako prominentny polityk PO czy jako minister w rządzie PiS-u – zawsze było się w okolicach partii, które nawoływały do lustracji.
Swoją drogą zastanawiam się, czy jak już Gilowska wróci do rządu (jeśli oczywiście wróci), to Rzecznik Interesu Publicznego ponowi wniosek o jej lustrację. W końcu znów kobieta będzie osobą publiczną. I co wtedy zrobi premier: znów zdymisjonuje? Heller by tego lepiej nie wymyślił.
Osobiście myślę, że Gilowska do rządu nie wróci, ponieważ dopóki pozostaje poza nim, jest niewinnie prześladowaną ofiarą złego Rzecznika. Natomiast wracając do rządu naraża się na lustrację, dalsze pytania w stylu „Zyta! Gdzie Twój honor?” od pamiętających, jak Zyta była liberałką, wprowadzała podatek liniowy i odcinała się od Endrju. Myślę, że nawet przyciąganie stołka nie przyćmi tak pięknej okazji, aby dać się zapamiętać jako niewinna ofiara, a nie twórczyni pojęcia Bożej Pomocy jako sposobu na zrównoważenie budżetu po wprowadzeniu berecikowego.
A sytuacja w Holandii? Mnie osobiście martwi, ponieważ wygląda na to, że pomysł otwarcia rynku pracy dla mieszkańców nowych krajów UE upadł wraz z rządem. Co nie zmienia faktu, że gdybyśmy mieli takich polityków, jak holenderscy, nie czułbym żadnej potrzeby wyjeżdżać gdziekolwiek.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Holandia nie będzie nam zamykać rynku pracy w nieskończoność.
Zwłasxcza ze następne wybory mogą wygrać dobrze do emigracji nastawieni socjaliści i Zieloni.
No tak, u nas za błędy młodości się piętnuje. M.in. Farfała, Leppera i Begger. Za przewinienia cięższe, niż zdrada ojczyzny i przyjaciół.
Beger czy Farfał to faktycznie głupota młodości. Pytanie jednak, czy Zycie bliżej do nich, czy do Maleszki, czeka jednak ciągle na odpowiedź 🙂
żal mi Hirsi „Ali” Magan; a bo ładna kobietka .
i u nas wprowadziłbym takie prawo azylowe — że TYLKO kobiety;
do tego dodatkową Regułę — niezbyt brzydkie.
w ten sposób Naród wychowałby się szybko w Tolerancji.
z wyjątkiem Moherowych Babć; no, ale są rzeczy niewykonalne…;-)
ps.
a w „kwestii” p. Gilowskiej — czemu nikt nie ZAKŁADA,
(czysto teoretycznie oczywiście, prawda?) że (może) ona naprawdę była TW?
my, Liberałowie (znaczy wszyscy bloggerzy, prawda;-) — tak lubimy, aby Agenci byli tylko „u tych 2-gich”…
a najlepiej u giertycha i leppera.
no i w pisie; ale to już zależy od (aktualnie wyznawanych) poglądów.
Beger czy Farfał to faktycznie głupota młodości. Pytanie jednak, czy Zycie bliżej do nich, czy do Maleszki, czeka jednak ciągle na odpowiedź 🙂
no właśnie; jak to pisałem — Gospodarz (jednak) „założył”… chapeaux bas!
A dzięki, ale moja w tym żadna zasługa. Ot, „Dziennik” czytam od czasu do czasu.
Gdyby „Beacie” bliżej bylo jednak do „Ketmana”, też bym się nie zdziwił. Coś było nie tak z tą jej szybką rezygnacją. Tak czy owak bagno.
(Tym nie w temacie z Maleszką przypomnę, że pan ów wciąż pracujący w Wyborczej zasłynął tym, że swoją współpracę z SB zamienił w dobrze prosperujący biznes. Tylko na zabójstwie swego kolegi Pyjasa przez SB zarobił kilkakrotnie więcej, niż wynosił np. miesieczny czynsz w Warszawie: fm.tychy.pl/node/view/421 )
A dzięki, ale moja w tym żadna zasługa. Ot, „Dziennik” czytam od czasu do czasu.
Gdyby „Beacie” bliżej bylo jednak do „Ketmana”, też bym się nie zdziwił. Coś było nie tak z tą jej szybką rezygnacją. Tak czy owak bagno.
(Tym nie w temacie z Maleszką przypomnę, że pan ów wciąż pracujący w Wyborczej zasłynął tym, że swoją współpracę z SB zamienił w dobrze prosperujący biznes. Tylko na zabójstwie swego kolegi Pyjasa przez SB zarobił kilkakrotnie więcej, niż wynosił np. miesieczny czynsz w Warszawie: fm.tychy.pl/node/view/421 )
makowski: „w „kwestii” p. Gilowskiej — czemu nikt nie ZAKŁADA, (czysto teoretycznie oczywiście, prawda?) że (może) ona naprawdę była TW?”
Niezupełnie nikt, ja jak najbardziej zakładam. Uważam, że nie bez powodu błyskawicznie wycofała się z rządu, podczas gdy przedtem i łomem by się nie dała od stołka odspawać; nie bez powodu nie pojawiła się na posiedzeniu sądu w sprawie tego, czy odwołać jej lustrację, mimo, że sugerowano jej, że mogłoby to wpłynąć na decyzję; nie bez powodu nie reaguje na ponawiane propozycje Marionetkiewicza. Teraz jest niewinnie prześladowaną ofiarą złego rzecznika, odchodzącą w imię czystości moralnej Pissu i swojej. Gdyby doszło do lustracji, mogłaby się okazać TW Beatą.
nik: „No tak, u nas za błędy młodości się piętnuje. M.in. Farfała, Leppera i Begger.”
O tak, Beger podpisy fałszowała setki lat temu, nieletnia wtedy była . Chociaż może to nie ona była nieletnia? W każdym razie straszna ją kara spotkała! A Farfał strasznie został napiętnowany, po prostu prawie mu współczuję, że musi biedak z mnóstwem Żydów mieszkać w Wszechpolsce, a nawet jeden Żyd jest jego szefem. Lepper zaś jest jak Nelson Mandela i Luther King w jednym, on zawsze Dobra tylko chciał, a kiedy mówił ostatnio o laniu w papę, miał na myśli wyłącznie… eee… no nie wiem co miał na myśli, ale na pewno chodziło mu o słuchanie słów Papieża. Alleluja i do rządu!
tak, ja też znałem takich, co na byciu TW — lub „blisko” Władzy (przez lata) zarabiali nieźle..
być może, w „normalnym’ społeczeństwie — byliby „normalnie’ aktywni; ale to ta polska histo-dziejo-paranoja…
nikt tego nie oceni, nawet ja (sic!) — który to świetnie pamiętam;
i to KUSZENIE, przez „system”; i tę miałkość (często) „opozycyjności”, podbudowanej, tu, w warszawie — solidnymi rodzinami, które, w razie czego…
a teraz to wszystko takie Czarno-Białe.
TW — lub nie-TW.
(i nawet Czerwoni w tym — zniknęli. ci prawdziwi; którzy werbowali i PŁACILI…)
>> navaira
nie przepadalem za panią Gilowską jeszcze w PO (są świadkowie 😉
ale — powtarzam — cala ta jej tzw. Lustracja — to 1-den wielki Cyrk, skandal i kpina.
jakiś ubek (tylko jeden?) z „resortową” emeryturą — ocenia Ludzi, (dziś nadal) kreuje ich Losy; a w dodatku może wpływać na nasze kredyty, gospodarkę…
żenada.
a Lewica zyskuje (niestety) –siedzi i cichutko szemrze: no, patrzcie, co z tą „Prawicą”, sami sobie wymyślili „lustrację” a teraz…
i gdzie tu prawo? sprawiedliwość? sens…
miala rację moja Rzona, jak mówiła, aby na Wybory w 1989 rku nie iść; i niech się Komuna SAMA OSTATECZNIE skompromituje, zbankrutuje i rozleci…
ale kto wtedy chciał słuchać?
głosowaliśmy nogami (i Sercem); nie głową.
ps.
a „Luustrację” Ayaan Hirsi Ali też uważam za żenującą. triumf Formy — nad Zrozumieniem świata. tu i tam.
Navaira, z Beger omsknęła mi się ręka, chodziło o Farfała. Jakkolwiek obrzydliwe były wydawane przezeń pisemka, ich społeczna szkodliwość jest dość znikoma w porównaniu z działalnością Maleszki czy Gilowskiej – jeśli ta okaże się „Beatą”. To tak, jakby porównywać dzisiejszych Wszechpolaków, co na różnych paradach wznoszą sobie antygejowskie okrzyki, z Kiszczakiem, na którego polecenie homoseksualistów wyłapywano i zmuszano do współpracy – własnie z SB. Po jednej stronie masz deklaracje, po drugiej – realne, szkodliwe społecznie działania.
Makowski, ja temu zniknięciu dawnych esbeków nie mogę się nadziwić – cóż jednak, co kraj, to obyczaj. A to, że ludzie lecą na czarno-biały świat, doskonale wpasowuje się w to, co o człowieku wiemy. Świat pełen niuansów oznacza duży wysiłek poznawczy. Wartościowanie zero-jedynkowe jest szybsze, prostsze i łatwiejsze. Że przy okazji kogośtam się skrzywdzi – sam podjął ryzyko idąc do polityki…
Navaira, z Beger omsknęła mi się ręka, chodziło o Farfała. Jakkolwiek obrzydliwe były wydawane przezeń pisemka, ich społeczna szkodliwość jest dość znikoma w porównaniu z działalnością Maleszki czy Gilowskiej – jeśli ta okaże się „Beatą”. To tak, jakby porównywać dzisiejszych Wszechpolaków, co na różnych paradach wznoszą sobie antygejowskie okrzyki, z Kiszczakiem, na którego polecenie homoseksualistów wyłapywano i zmuszano do współpracy – własnie z SB. Po jednej stronie masz deklaracje, po drugiej – realne, szkodliwe społecznie działania.
Makowski, ja temu zniknięciu dawnych esbeków nie mogę się nadziwić – cóż jednak, co kraj, to obyczaj. A to, że ludzie lecą na czarno-biały świat, doskonale wpasowuje się w to, co o człowieku wiemy. Świat pełen niuansów oznacza duży wysiłek poznawczy. Wartościowanie zero-jedynkowe jest szybsze, prostsze i łatwiejsze. Że przy okazji kogośtam się skrzywdzi – sam podjął ryzyko idąc do polityki…
tak.
Wbrew pozorom perturbacje na holenderskiej scenie politycznej nie są kaprysem jednego zdarzenia, nadużycia czy manipulacji informacją. Mimo swej otwartości Holendrzy mają dość problemów z emigrantami, którzy bynajmniej nie integrują się – ani ekonomicznie, ani społecznie. Jest to ich główny problem wewnętrzny, stąd takie radykalne inicjatywy. Frustracja jest jednak po obu stronach. Znajomi Czesi zostali „wyzwani” i „opluci” kulkami z chleba przez mało holendersko wyglądających wyrostków. Dopóki nie rozwiążą tego problemu, nie mamy co liczyć na otwarcie rynku pracy. Wstępne propozycje i tak były skromne, zawężone do kilku „zawodów”. I ponadto trzeba mieć także na uwadze, że tłok potęguje radykalizm i agresję. Holandia po Malcie jest najgęściej zaludnionym państwem w tej części świata. Uprawianie polityki wymaga też od czasu przestrzeni – odpowiednio dużego marginesu do działania.
Mnie się podoba ta kwadratura koła: osoba na którą coś jest nie może sprawować funkcji rządowych no i nie można lustrować osoby niepublicznej. Koło się zamyka.