Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek dożyję takiej chwili: „Gazeta Wyborcza” boleje nad tym, że Andrzej Lepper wyleciał z rządu. Co prawda na razie nie wprost, tylko ustami anonimowych brukselskich dyplomatów tudzież za pośrednictwem odpowiednio zleconego sondażu. Zawsze to jednak coś.

Wczoraj wbiło mnie w fotel, gdym zobaczył na portalu gazeta.pl nagłówek UE nieoficjalnie: Lepper to profesjonalista. W artykule znalazło się parę niezłych kwiatków:

Nieoficjalnie źródła unijne, bliskie komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel, powiedziały – zastrzegając, że nie znają powodów odwołania – że Lepper jako minister rolnictwa broniąc w Brukseli interesów polskich rolników był „pragmatyczny i profesjonalny”.
„Jego spotkania z komisarz zawsze były bardzo rzeczowe. Lepper był pragmatyczny, profesjonalny i grzeczny. Zgłaszał bardzo dużo żądań, więcej niż inni ministrowie. Oczywiście nie na wszystko się zgadzaliśmy – na pewne rzeczy tak, na inne nie. Ale szczerze mówiąc – Lepper był profesjonalny” – powiedziały anonimowe źródła w KE.
Dziennikarze zajmujący się tematyka rolną w Unii powiedzieli natomiast, że byli trochę „rozczarowani” Lepperem, spodziewali się bowiem, iż „ubarwi” nudne czasem obrady unijnych ministrów. „W rzeczywistości okazał się mniej kontrowersyjny, niż się spodziewaliśmy” – powiedział brytyjski dziennikarz.

Ktoś chyba jednak połapał się, że redakcja przeholowała, bo dziś tekst dalej wisi, ale już jako część większej całości Zagranica o kryzysie rządowym w Polsce. W zestawieniu z bardziej krytycznymi wobec eksministra rolnictwa wypowiedziami zagranicznych dziennikarzy już tak w oczy nie kole. Niemniej „Wyborcza” uderza dziś w ton znacznie mocniejszy, publikując wyniki własnego sondażu, z którego wynika, że ponad połowa Polaków w sporze Kaczyńskiego z Lepperem przyznaje rację… temu drugiemu. Wszystko przebija jednak komentarz Pacewicza, który wyrzucenie Leppera z rządu nazywa porażką Jarosława Kaczyńskiego. Według głównego publicysty GW Kaczyński, biedaczek, jest teraz skazany na

ciułanie głosów, które sami politycy [PiS-u – TŁ] (ci sędziowie moralności!) nazywają pogardliwie planktonem czy dietetycznymi. Los PiS jest teraz w rękach posłów-spadów od Leppera, często z wyrokami na karku. Powodzenia.

Bardzo mi to wszystko przypomina kolejne lamenty nad Kaczyńskim, który pozbywa się z rządu wszystkich, co ze swoimi resortami lepiej sobie radzą i jako tako Polskę reprezentują. Dało się takie reakcje obserwować, gdy odchodzili z rządu Meller i Gilowska, że już nie wspomnę nieutulonego żalu dziennikarzy, gdy Kaczyński zastępował Marcinkiewicza.

A swoją drogą dymisjonując Leppera, prezydent równocześnie powołał do rządu Gilowską, bilans fachowców został zatem zachowany, prawda, „Gazeto”?

Igor Zalewski 28 czerwca w „Dzienniku” dość trafnie opisał, jak zostaje się fachowcem w polskich mediach. Tekst daję w większych kawałkach, bo w Sieci niedostępny:

Trwa lament po Zycie Gilowskiej. Jedni szlochają, a drudzy mierzą, ileż to rząd […] stracił na odejściu tak dobrego ministra. […]
Ciekawe jednak, że Gilowska – jako szef resortu finansów – zbierała średnie recenzje. Ganiono ją, bo za mało i za wolno obniżała podatki, a prawdziwy łomot spuszczono Zycie, gdy podniosła rękę na finansowe przywileje tak zwanych twórców.
[…]
Gilowska – w zgodnej opinii komentatorów – była kiepska i nagle po dymisji, niczym Szaweł w Pawła, zamieniła się nieomal w drugiego Balcerowicza. Skąd to nagłe przepoczwarzenie?
Otóż w Polsce dobrym ministrem, czyli tak zwanym fachowcem, zostaje się na trzy sposoby. Pierwszy, to podpaść pod lustrację. I to się właśnie przydarzyło Gilowskiej. „Bzdurne przepisy lustracyjne, bezsensowne babranie się w przeszłości pozbawiają Polskę tak wybitnych specjalistów jak Zyta Gilowska!” – tak można streścić argumenty za wielkością bylej wicepremier. Argumenty jej niedawnych krytyków.
Do wielkości prowadzi też odpowiednia genealogia.
[…] Granica dobrego urodzenia w Polsce została wytyczona mniej więcej podczas wojny na górze. […] Ci, którzy popierali wówczas Mazowieckiego, to hrabiowie i diukowie, wręcz stworzeni na premierów, ministrów i prezesów. Cała reszta to wichrzyciele, psuje i niedouki.
Trzecia metoda awansowania na dobrego ministra:
[…] choćby się tylko pierdziało w stołek i ziewało w gabinecie, to przy odrobinie szczęścia i odpowiednich znajomych można awansować na „państwowca” i „wybitnego eksperta”. Wie coś o tym Andrzej Olechowski.

Zalewski nie zauważył (bo zauważyć dało się to dopiero po dymisji Marcinkiewicza), że istnieje jeszcze czwarta droga do namaszczenia przez media na profesjonalistę, znacznie pewniejsza, niż trzy pierwsze razem wzięte. Wystarczy zostać usuniętym z rządu przez gazetowe zło wcielone: nienawidzącego wszelkiej kompetencji Kaczora.

Ciekawe, co „Gazeta Wyborcza” napisze, gdy Kaczyński odwoła Giertycha.

61 komentarzy

  1. Te z mnie wczoraj ten artykuł w Wyborczej rozbawił, z drugiej strony jak jedzie do Brukseli taka pani Fotyga, która nic nie wie i jedzie Lepper, który coś tam o rolnictwie wie – to się jawi na tle Fotygi jak profesjonalista.

  2. Zawsze twierdziłem, że poziom cynizmu wszystkich naszych środowisk politycznych i polityczno-medialnych jest w gruncie rzeczy bardzo zbliżony :-).
    Więc w celu „dowalenia” PiSowi o ile alianse z Leperem w pakcie stabilizacyjnym i koalicji były hańbiącymi związkami z watażką-wyrokowcem, o tyle teraz jego wyrzucenie z koalicji jest skandalicznym pozbyciem się prawdziwego profesjonalisty i już nieolmalże męża stanu :-).
    Wszystkie środowiska polityczne traktują opinię publiczną jako „ciemny lud” który wszystko kupi, i zabawne wielce są ich późniejsze krokodyle łzy nad nikłą frekwencją wyborczą. Wszystkie reprezentują tę samą hucpę, prymitywizm i plemienny stosunek do polityki („Kali ukraść krowa – dobrze, Kalemu ukraść krowa – źle…”). Niech więc nie dziwią się, że do wyborów idą głównie ich „ciemne ludy”, kupujące ten kit :-).
    Ale jest też i druga strona medalu: w końcu kierują się jakimiś przesłankami w wyborze takiego stylu prowadzenia polityki i debaty publicznej. Sądzą mianowicie, że jest on nagradzany przez wyborców (mimo relatywnie niskiego procentu bioracych udziałw wyborach) wystarczająco dużą aprobatą, by warto było go stosować.
    Ciekawe, czy się na tym kiedyś nie przewiozą…?
    P.S. Co do ostatniej Twojej uwagi [Ciekawe, co “Gazeta Wyborcza” napisze, gdy Kaczyński odwoła Giertycha.] to już zdaje się przy którymś zawirowaniu próbny balon GW wypuszczono: przedstawiono z nim wywiad, w którym jawił się jako nowoczesny polityk, odżegnujący się od swoich endeckich korzeni i antysemityzmu :-). Tak że nietrudno sobie wyobrazić, jaka będzie reakcja GW na „posunięcie” z rządu i Giertycha 🙂

    uchachany
  3. Uchachany, świetna diagnoza. Już oczami duszy widzę koalicję Leppera, Tuska, Giertycha i Olejniczaka, błogosławioną przez Michnika…
    W staropolszczyźnie nazywało się to bodaj „kozi róg” 😉

  4. Bo to sie nazywa „madrosc etapu” 😉
    Wczesniej byl taki „trynd” co by Leppera (slusznie zreszta) glanowac, ale w pewnym momencie zadzialala zasada „wrogowie moich wrogow sa moimi przyjaciolmi”, wiec Lepper z dnia na dzien zrobil sie grzeczny i profesjonalny. Zreszta prosze sobie poczytac jakie teksty szly w Wyborczej na temat Platformy Obywatelskiej – wtedy, kiedy zdawalo sie jeszcze (naiwniakom), ze Partia Demokratyczna moze cos zawalczyc. Ale jak PeDecja zczezla, to PO od razu wypiekniala. Madrosc etapu.

  5. ==> dawidbiel Powiedział/a::
    wrzesień 23rd, 2006 @ 13:42

    „Bo to sie nazywa “madrosc etapu””

    Albo DIALEKTYKA (wicie, rozumicie etc. ) :-))…

    W każdym razie „ciemny lud” Michnika i GW mimo swych wszystkich cenzusów, uzusów i karesów strukturalnie rzecz biorąc nie różni się jakoś zasadniczo od „ciemnego ludu” Pana Posła Kurskiego i PiSu :-))

    uchachany
  6. ==> lysakowski Powiedział/a::
    wrzesień 23rd, 2006 @ 13:31

    „Już oczami duszy widzę koalicję Leppera, Tuska, Giertycha i Olejniczaka, błogosławioną przez Michnika…
    W staropolszczyźnie nazywało się to bodaj “kozi róg””

    W zasadzie należałoby się cieszyć, bo oznaczałoby to ostateczny kres ideologii w naszej polityce – przynajmniej po jednej stronie sceny politycznej :-)).

    I wykrystalizowanie się drugiego znaczącego i konkurencyjnego wobec PiSu ośrodka politycznego, czyli mogłoby zredefiniować scenę polityczną w tę postulowaną przez Kaczyńskiego stronę układu dwubiegunowego. Co może i dla polskiej polityki byłoby zdrowsze na dłuższą metę :-)).

    Lepper jest tak uniwersalny, że skoro robił już za populistę solidarystycznego, to może i w charakterze populisty liberalno-postkomuszego wystąpić :-))

    Co do Michnika, to dziwię się że nie pobłogosławił już związku PiSu z Lepperem :-)): w końcu była to kulawa, bo kulawa, ale zawsze jakaś tam realizacja jego wieloletniego marzenia o „wielkim pojednaniu” postsolidaruchów z postkomuchami. Co prawda nie TYCH postsolidaruchów o których mu chodziło z TYMI postkomuchami, o których mu chodziło – ale na bezrybiu i rak ryba :-))

    Niemniej ta postulowana przez Ciebie konstelacja zapewne rzeczywiście mogłaby już liczyć na aplauz Ojca Nadredaktora III RP :-))…

    uchachany
  7. no i wywalenie Leppera stosunkowo niedługo po zrobieniu z niego wicepremiera to pośrednio przyznanie się do błędu…(a my przeca nieomylne, nieprawdaż?)

    Przyczynek
  8. Grzesie2k, ależ ja nie czepiam się w słowach Pacewicza tego, czy to była porażka, czy nie – tylko tego, jak on to uzasadnia. Bo straszenie, że po odejściu Leppera wiekszość rządowa będzie nam się opierała na „dietetykach” i kryminalistach, jakoś na mnie nie działa – toć wcześniej było tak samo.

  9. Dawidbiel:
    „Ale jak PeDecja zczezła, to PO od razu wypiekniala. Madrosc etapu.”

    To jeszcze byłem w stanie przełknąć. Ale jak teraz „Gazecie” pięknieje Samoobrona, to już chyba nie na moje nerwy…
    😉

  10. Uchachany,

    „W każdym razie “ciemny lud” Michnika i GW mimo swych wszystkich cenzusów, uzusów i karesów strukturalnie rzecz biorąc nie różni się jakoś zasadniczo od “ciemnego ludu” Pana Posła Kurskiego i PiSu”

    Powiedz to jednym, albo drugim, a z obu stron zostaniesz spoliczkowany 😉

    A co do układu dwubiegunowego, ja go jednak na razie w Polsce nie widzę. Gdyby nawet Gosiewskiemu udało się przeforsować pomysł z tym 50 proc. dla zwycięzcy, najwyżej tworzyłyby się na czas wyborów jakieś doraźne bloki. Za dużo na razie grup nacisku, niezakopanych historycznych trupów i zwykłych ludzkich animozji (przykładem personalne – bo przecież ani nie programowe, ani nie historyczne – konflikty między kierownictwem PiS i PO), by można było stopić się w dwie siły. No chyba, że jakiś wróg większy (tak jak teraz Kaczyński) ludzi chwilowo połączy…

  11. ==> lysakowski Powiedział/a::
    wrzesień 23rd, 2006 @ 14:54

    „Powiedz to jednym, albo drugim, a z obu stron zostaniesz spoliczkowany”

    A bo to mało razy mnie spotkało :-))?
    Natomiast byłem za mało precyzyjny – strukturalnie rzecz biorąc podobieństwo przejawia się w tym, że zarówno jedni jak i drudzy mają swoich guru, i ich słowa przyjmują z równie bezrefleksyjnym nabożeństwam, niezależnie od tego, jakie bądź głupoty by nie usłyszeli. Innymi słowy, jak twierdzi ludowe porzekadło – „słuchają jak świnia grzmotu” :-)).

    Celniej byłoby powiedzieć, że nie nazbyt różnią się mentalnością :-)).

    A na układ dwubiegunowy oczywiście szans nie ma, przynajmniej w takim klasycznym rozumieniu „starych” demokracji, gdzie nikt nie kwestionuje podstaw ustrojowych, a cała różnica w bardziej prosocjalnym (mniejsze napięcia społeczne, ale i mniejsze tempo rozwoju) czy bardziej prorynkowym (większe nierównośc podziału, ale i szybszy rozwój) kształcie polityki ekonomicznej i podatkowej. U nas może rzeczywiście uda się doraźnie sklicić jakiś dwubiegunowy układ jako wspólnotę interesu w utrzymywaniu sie przy władzy, ale było to ćwiczone już nieraz i zawsze z tym samym skutkiem: parytety, w ramach których były święte krowy nie do ruszenia, „bo koalicjant się obrazi” i niespójnoścć polityki tak wewnętrznej, jak i zagranicznej („każdy …. na swój strój”), z opcją na antyrządową opozycję w łonie rządu :-)).

    Natomiast takie doraźne połączenie jak to, o którym dywagujemy daje przynajmniej szansę na wzbogacenie języka określeń politycznych: pojawiłby się populisto-liberał, liberało-postkomunista, postkomunisto-populista…. Co z uwzględnieniem stosownych przedrostków „łże…” i „lumpen…” przed każdym dawałoby sporo wdzięcznych wariantów :-)).

    W każdym razie rząd „premiera z Krakowa” z udziałem „wicepremiera z Klewek” to byłoby coś nad wyraz mniamuśnego :-))!

    uchachany
  12. Ja nie mogę się doczekać manifestacji na czele której będą szli za rączkę Lepper i Rokita 😉 Zachowałbym sobie takie zdjęcie na pamiątkę. Aaaahhh, good times.

    Wczoraj się rozczarowałem jak Żukowski w programie Ziemkiewicza bez Ziemkiewicza powiedział, że „nie było i nie będzie takiej sytuacji, żeby Polską rządziła partia z 7% poparcia w społeczeństwie”. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich wyborach wygrała partia z 10% poparciem wśród uprawnionych, to wystarczy poczekać na podobny wynik przy 30% frekwencji… Nie spodziewałbym się jakichś rewelacji jeśli chodzi o wzrost frekwencji po zmianie ordynacji na większościową (jest grupa 40% uprawnionych, którzy regularnie nie głosują od pierwszych wyborów w III RP), natomiast nie wątpię, że te smętne 7% poparcia ogółem, może się łatwo przeliczyć na 66% stołków.

    Miko
  13. „To jeszcze byłem w stanie przełknąć. Ale jak teraz “Gazecie” pięknieje Samoobrona, to już chyba nie na moje nerwy…”

    Mam wrazenie, ze wszystkie wnioski w tej dyskusji wyciagane sa na podstawie jednego cytatu. Nie da sie ukryc, ze gazeta ma odchylenie antykaczorowe, ale na razie zadnych peanow na temat Leppera, a tym bardziej Samoobrony w gazecie nie widac.

    Krzysiek
  14. Zdrowo przecholowane.
    Sam jesteś niekonsekwentny.
    O Marcienkiewiczu GW pisała całkiem nieźle od początku. PR, bo PR – ale dobry. Dymisja nic tu nie zmieniła.
    Co do Leppera – faktycznie ten artykuł jest dziwnie pro-Lepper… jednak:
    1. Często puszczają różne opinie. Również na ważne tematy. Więc, Lepper mógł dostać dobry opis w ramach „listka figowego”, „przeciwstawnej opinii jaką GW puszcza żeby pokazać, że jest obiektywna”.
    2. Zobacz co teraz wisi na stronie GW. Mi to na głaskanie L nie wygląda (choćby wypowiedź z lalusiem mogli dla wybielenia L wyrzucić).
    3. Przypominam, że GW ostro jechała sobie po SLDowcach. A SLDowcy mimo, że kradli nie mieli do tego koalicji z LPR i S! PiS póki co jest najbezczelniejszą znaczącą partią III RP i (choć można twierdzić, że to po prostu konsekwencja) nic dziwnego, że zbiera mocniejszą krytykę z mediów. SLD nigdy nie wydało oświadczenia, że nowi sędziowei trybunału podniosą „jakość wyroków” (!!!!).

    Peterus
  15. Peterus,
    Wyborcza po eseldowcach jeździła nie za to, że kradli (to równie ochoczo uskuteczniali wówczas uwole i post-uwole w typie Piskorskiego), tylko za to, że Rywina po haracz do Agory przysłali. To ważne rozróżnienie.

    To, co na stronie GW aktualnie wisi, na mój gust Leppera wcale nie obraża. Jaki przewodniczący Samoobrony jest, każdy widzi, i każdy słyszy, co on wygaduje. Ba, wszyscy zdążyli się już do tego przyzwyczaić.
    Tekst tymczasem był o tym, że abstrahując od wszystkich Lepperowych dywagacji, próbuje sie stworzyć wrażenie, ze oto z rządu odchodzi kolejny fachowiec. I tyle.

    A co do argumentu z listkiem figowym, to bym nie przesadzał. Elektorat Leppera nie wyrabia sobie zdania o polityce czytając „Wyborczą”, nie bardzo wiem więc, na kogo taki listek byłby obliczony. Niewielu ludzi ma dziś w Polsce jakiekolwiek złudzenia w kwestii „obiektywizmu” GW.

  16. Uchachany, po lekturze Twoich postów coraz bardziej i bardziej skłaniam się ku myśleniu, że w polskiej polityce w ogóle nie ma (jeśli odliczyć garstkę dotkniętych palcem Bożym z okolic Macierewicza i Wierzejskiego, wierzących w naprawdę odjechane rzeczy) ludzi wyznających jakiekolwiek wartości. Tak naprawdę, nie wykluczałbym pewnego dnia nawet koalicji PiS-SLD, gdyby sondaże pokazały, że moherowe babcie i partyjny beton gorąco za takim rozwiązaniem optują. Skoro rząd prawicowych odnowicieli moralnych jest w stanie przetrawić eksaparatczyka Jasińskiego i eks-Beatę Gilowską, to chyba byłby w stanie przetrawić nawet Kiszczaka! Michnik przetrawił…

  17. Mnie nawet jakoś specjalnie obrona Leppera przez „GW” nie dziwi. „Wybiórcza” dawno już włączyła się w ogólnopolski nurt krytyki Kaczorów, więc czego się Tomku spodziewałeś? Że będą krytykować Leppera? Że uznają go za gorszego człowieka od Kaczyńskiego? Przecież gdyby tak zrobiili, ich stali czytelnicy doznaliby szoku poznawczego: „Że jak?! Moja ukochana obiektywna gazeta za Kaczyńskim?!” i od razu sprzedaż by spadła. Michnik aż tak głupi nie jest.

  18. Tomek: Ano, ja też fanem Leppera się nie stałem. Jego cywilizowanie się to PR dla niezbyt bystrego tłumu, podobnie zresztą jak charyzma Marcinkiewicza. Lepper dalej jest chamem, ciemniakiem i bandytą. Zmienić się tego nie da, taka jego natura. Zwykle mówię o tym dosadniej: „Świnia w garniturze, jest dalej tylko świnią”.


    Polityka, liberalizm, wydarzenia

  19. ==> lysakowski Powiedział/a::
    wrzesień 23rd, 2006 @ 17:25

    „Uchachany, po lekturze Twoich postów coraz bardziej i bardziej skłaniam się ku myśleniu, że w polskiej polityce w ogóle nie ma (jeśli odliczyć garstkę dotkniętych palcem Bożym z okolic Macierewicza i Wierzejskiego, wierzących w naprawdę odjechane rzeczy) ludzi wyznających jakiekolwiek wartości.”

    No aż tak nie przesadzajmy :-))! Ja akurat Kaczyńskich (i być może parę osób z ich najbliższego otoczenia) uważam za ludzi głęboko ideowych, tyle że dotkniętych faustowskim imperatywem konieczności paktowania choćby i z diabłem dla przeprowadzenia swojego zamysłu politycznego, którym jest eliminacja dość przecież oczywistych dla obserwatora życia publicznego patologii. Stąd i ta stosowana przez nich w praktyce trawestacja Goeringa („To JA decyduję, kto jest Żydem!”) w postaci „To MY decydujemy, kto jest agentem i komuchem!”…

    „Tak naprawdę, nie wykluczałbym pewnego dnia nawet koalicji PiS-SLD, gdyby sondaże pokazały, że moherowe babcie i partyjny beton gorąco za takim rozwiązaniem optują. ”

    E, to już zbyt egzotyczne, nawet jak na naszą scenę polityczną :-)). To tylko Tusk ostatnio zbył się hipokryzji i oświadczył „Jeśli dojdzie do wcześniejszych wyborów i Platforma je wygra, to będziemy pytali każde ugrupowanie – PiS, Samoobronę, LPR, SLD – czy są gotowi ponieść wspólnie patriotyczną odpowiedzialność”, co dość oburzyło Twojego ulubionego blogowicza Tada9
    http://perlyprzedwieprze.blox.pl/2006/09/zbiorka-na-platformie.html#ListaKomentarzy

    „Skoro rząd prawicowych odnowicieli moralnych jest w stanie przetrawić eksaparatczyka Jasińskiego i eks-Beatę Gilowską, to chyba byłby w stanie przetrawić nawet Kiszczaka! Michnik przetrawił… ”

    A to akurat rys człowieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego: Jasińskiego przygarnął i jako wieloletniego przyjaciela, i jako ideowego sojusznika d/s prywatyzacji (w myśl poglądu, że najlepszą jej formą jest jej zaniechanie) – i to nie bacząc na jego dawne aparatczykowskie konotacje:-)).

    Co do Gilowskiej, to jest w tym pewnie i rys przyjaźni, i wiara w jej fachowość; ponoć J.K., o ile jest z zasady głęboko nieufny, o tyle wobec osób, do których jest szczerze przekonany potrafi zdobyć się na zaskakującą lojalność. Zwróć zresztą uwagę, że akurat sprawa Gilowskiej postawiła pod znakiem zapytania kształt ustawy lustracyjnej upichcony przez „młodych wilczków” PiSu, szczególnie automatyzm w traktowaniu sprawy OZI. W myśl którego to automatyzmu powinno się po wejściu w życie ustawy w takim kształcie natychmiast Gilowską ponownie wywalić z rządu . I nawet na tej kanwie były wewnętrzne tarcia w PiSie :-)). Ciekawe, jak z tego wybrną?

    Co zaś do sprawy „Michnik a Kiszczak” – to osobny temat, i to na dłuższy wykład :-))

    uchachany
  20. Zastanawia mnie czemu Kaczorom wolno a GW nie? Kaczor jest przekonany że wie lepiej i nie ma znaczenie kto bedzie popierał jego pomysły byle popierał. GW tez jest przekonan ze wie lepiej i jej tez może nie przeszkadza kto ja popiera byle ją popierał. Nie bardzo rozumiem tego zdziwienia postawą PO czy GW bo co jak co ale to Kaczyński ramie w ramię z Rokitą walczyli rok temu na froncie zwlaczania LEppera więć jesli juz to te zdziwienia i pretensje najpierw należało mniec do PiS a nie teraz do PO czy GW.

    No i wystarczy sobie przeczytać dziś wywiad z Lepperem w Dzienniku (tak tak nie w GW „łańcuchowym psie liberalizmu” tylko w swojskim prawicowym Dzienniku) aby zadać sobie pytanie co jest nie tak z KAczyńskim (kuriozalny wywiad strona wcześniej) że na jego tle Lepper jawi sie jako trzeźwo myslacy facet? Dlaczego to Lepper wpadł na prostą w sumie rzecz ze niezależnie od stosunku do WSI MAciarewicz to pomyłka (wsadzac swoich można w dowolny sposób wiec po co wybierać odrazu najgłupszy), sposób wysłania wojsk do afganistanu był dyletancki a zachowanie wobec tageszeitung małostkowe i jak spod magla? CZy jak sie ma doktorat to rozum odbiera i tylko ci bez matury umieją trzeźwo myśleć

    Tomasz Łysakowski przytycza art Zalewskiego o tym jak to można zostać w PL fachowcem – tyle że realia są takie że to jak ulał pasuje do Kaczyńskiego – niewiedziec czemu uznaliśmy go za geniusza, fachowac i zbawce narodu co wie lepie. Bo co? Gazeta Polska tak napisała? Bo zamataczył swoją teczką? Bo pozatrudniał PZPRowców w swoim rzadzie albo agentów a do społek państwowych powsadzał szemrane osoby? Równoległym światem prawicy rzadzą dokłądnie takie same jak GW czy PO, z drobną róznicą – w pierwszym krytyka GW to plus, a w drugim to minus. I tak Kaczyński jest geniuszem dla swoich 20% a Tusk dla swoich 20%. Wszedzie mechanizm jest taki sam – grupa spoconych facetów w garniturach uzna że dziś ten to jest cool a ten to juz nie.

    Tyle że nie daje to odpowiedzi na proste pytanie – interesujące te 60% zyjace poza tymi warownymi obozami łże-prawicy i łże-liberałów – jak to się dzieje że na tle premiera, prezydenta, którzy to przecież (słuszna)intelignecja, ponoć naukowcy (Lech dr hab) facet bez matury jawi się jako jedyny trzeźwo myslacy w tym całym towarzystwie?

    woodya
  21. ==> woodya Powiedział/a::
    wrzesień 23rd, 2006 @ 20:08

    „….którzy to przecież (słuszna)intelignecja, ponoć naukowcy (Lech dr hab) facet bez matury jawi się jako jedyny trzeźwo myslacy w tym całym towarzystwie?”

    Może dlatego, że Lepper ma natenczas okres „pieriedyszki” politycznej, więc może sobie pozwolić na chwilowy luksus zdroworozsądkowości, a poza tym pewnie się chce zgłosić do innego obozu politycznego i zachwala towar :-)) (niestety wywiadu z Lepperem nie czytałem, więc to może zbyt pochopny wniosek :-))), a Kaczyńscy są cały czas w walce, więc muszą wygadywać głupoty dla utrzymania spożytej treści elektorskiej LPR i części Samoobrony…

    Chociaż akurat „kartoflana” histeria Kaczyńskiego to akurat chyba nie z wyrachowania politycznego, tylko z najgłębszych pokładów jego archaiczności w pojmowaniu roli i praw polityka :-)).

    I tak samo Tusk i PO – ich mantry to krzyki o strasznym kaczyźmie, więc jakby mogli przestać….?

    uchachany
  22. [Tomek]Jeśli zdąży. Jakoś zimą PiS ma wymieniać pierwszą część Trybunału. Potem może być “hulaj dusza, piekła nie ma”…

    Obecna wymiana w Trybunale tak naprawdę jest jedną z rzeczy, która wyprowadza Jarosława Kaczyńskiego z równowagi, bo odchodzą ci sędziowie, którzy byli mianowani za AWSu, a zostają (cytuję znajomego z katedry konstytucjonalizmu):

    -komunistyczna skamielina Adam Jamroz (posiedzi do 2012);
    -nienawidzacy PiS-u biseks Wyrzykowski;
    -były posel SLD Mazurkiewicz;
    -stary komuch Grzybowski;
    -Łętowska ( http://ks.sejm.gov.pl:8009/kad5/009/50093264.htm 😉 );
    -Zdziennicki;
    -Stępień (takie Solidarnościowe centrum);
    -i jeszcze dwóch mianowanych przez AWS, w tym Ciemniewski z Unii Wolności.

    Wymienią sobie 6 z 15, większości i tak nie będą mieli, następna tura dopiero w grudniu 2007. Ławkę mają krótką, kogo tam posadzą – gości z UKSW – Mirka Granata (z którym pójdzie im mniejwięcej tak jak z Wildsteinem), świętszego od papieża Mariusza Muszyńskiego… ale kandydatury Lech dostał takie, że aż zaczęli kwękać o możliwości że to nie Trybunał będzie prezydentowi wybierał kandydatów (co ciekawe w projekcie konstytucji PiSu wciąż jest ta zasada – niespójność myślowa?) – między Mazurkiewiczem a Stępniem ma wybrać do listopada. Trochę głupio, bo mogli dać między Mazurkiewiczem a Łętowską – tyle, że ona od pewnego czasu narzeka, że to wszystko bagno i że chce odejść, więc pewnie dlatego nie chciała. Nie ma więc de facto wyboru i wybierze Stępnia, zostanie po staremu.

    Miko
  23. „Wyborcza” wbiła mnie dzisiaj w fotel ale z innego powodu niż Lepper.
    O ile w pełni rozumiałem sens wydawania w odcinkach „Kroniki pontyfikatu JP II”, o tyle zaczynająca się dzisiaj seria „Cudów Jana Pawła II” zupełnie nie mieści mi się w głowie.

    Walpurg
  24. Tomasz Łysakowski pisze: „Niewielu ludzi ma dziś w Polsce jakiekolwiek złudzenia w kwestii “obiektywizmu” GW.” Zastanawia mnie jedna rzecz – jak to jest że nagle uznano że ze wszystkich gazet od Nie po Gazete Polską to GW ma być ta obiektywana? Z tym że obiektywizm rozumie sie tu jako równy dystans do wszystkich parti, opcji, swiatopogladów etc? Jak żywo od zawsze, od pierwszego nr GW był gazeta z myśl przewodnią, gazeta pewnej grupy ludzi piszących tak jak im to ich własne poglady dyktują, nie stroniących od promowania własnych idei, partii czy ludzie. Jak i od niszczenia i atakowania tych z ktorymi sie nie zgadzali. I nigdy tego nie kryli i nie pisali że tak na prawdę kochają wszystkich i beda dobrze pisać o wszystkich.

    GW lubiła nie tyle jakąś partię co zestaw pogladów i starała sie nie tyle dopasowywać do konkretnej partii (jak Rzepa czy Dziennik albo Trybuna) tylko dopasowywać partie do swoich pogladów. Jeżdzili na SLD jak sie nie chciała do tego przystosować (Czemu nie chciała, to juz na inna dyskusję). Afera Rywina była tylko ostatnim akordem dobijania SLD – wczesniej pisali o kazdej bzdurze, wpadce sld byle tylko pokazac kto tu jest wazniejszy.

    GW nie jest i nie był obiektywa bo nie miała być nigdy obiektywna i nie wiem czemu ludzie sie oburzają jak tylko odkryją coś o czym Michnika mówi od dawna – „Ze mu nie jest wszystko jedno” – czyli ze ma być tak jak on chce a to z obiektywizem rozumianym jako „kochajmy wszystkich łze-polityków od KAczyńskiego po Tuska” nie ma nic wspólnego

    woodya
  25. Uchachany,

    Pewnie Lepper moze sobie pozwolić na luksus zdrowego rozsadku a Kaczyński nie może, ale przykłady jakie podałem (za Lepperem z tego wywiadu) nie były wynikiem spisku PO czy SLD z GW tylko rażacymi błedami z gatunku „nawet slepy i głuchy by zauważył zeby tego nie robić”.

    A co do mantry Tuska o kaczyźmie, zostawiając z boku znaczenie tego słowa i jego zasadność – ja uważam to za moje małe swieto w rodzaju „a nie mówiłem”, bo jak pare lat temu straszono nas millerem i sld ze dzieci nam zje i ogólnie katastrofa bedzie bo ci komuniści co wsadzają swoich do kazdego PZU i PKN jaki im sie nawinie i nic tylko „waadza” im w głowie to samo zło wcielone – to Tusk z Kaczyńskim byli w pierwszej linii zabawy pt „łap komucha” Dziś role sie odwróciły i bawimy sie w „kaczyzm” a zamiast gruszek na wierzbie mamy 4rp. Za czas jakiś jak Tusk z rokita dostaną włądzę bedziemy bawić się w „donaldyzm” co lodówki nam rabuje. A ja sobie bede siedział i cieszył me oczy na widok oburzenia Tuska i jego sympatyków ze jak to tak można mówić? jaki „donaldyzm” toż to tylko demokracja gdzie większość może wszystko……

    woodya
  26. ==> Woodya

    Tu nie chodzi o obiektywizm, ale o najprostszą logikę – jeśli się najpierw dojeżdża kaczej władzy za romanse z Leppere, boć to on straszny populistyczny watażka z korzeniami w spec-służbach i z przeszłością „zbrojnego ramienia SLD” i wielce hańbiące jest z kimś takim kohabitować – to głupio później czynić zarzut z tego, że się owa władza tak okrutnego obwiesia pozbyła :-).

    Nikt rozsądny pełnego obiektywizmu od środków przekazu nie wymaga (nie mam teraz pod ręką linków do swoich szerszych na ten temat wypowiedzi), ale byłoby przyzwoicie przynajmniej nie traktować czytelników jak idiotów, i to dopiero co narodzonych :-)…

    uchachany
  27. Czemu sie dziwicie? Przeciez Tusk wyraznie powiedzial w wywiadzie z Olejnik, ze zorganizuje front chocby z diablem i zrobi wszystko zeby usunac kota Jarka. Przeciez oswiadczyl, ze w przyszlym parlamencie zawrze koalicje z pisiorkami ale bez kota. A czy nie to samo robi kot zawierajac spolke z samobronowcami byle bez leppieja? Dzisiaj juz poslowie powolujacy sie na ministra zero przed komornikiem, moga uchodzic za jasnowidzow. Przeciez zero jest z nimi w koalicyi i nie da krzywdy zrobic, a ze zrobili to z lekkim wyprzedzeniem? Tym bardziej chwala im za to. Juz wtedy popierali ministra zero. Bardzo mnie ciekawi jak wystapi na trybunie Misztal, bo to chyba najcwanszy z tej grupy i zacznie rzad kaczora chwalic, a w razie potrzeby rzuci pare groszy na podwyzki i kampanie pisiorkow. Za to leppiej moze spodziewac sie kolejnych szybkich procesow i dochodzenia kto stal za powstanioem samejbrony.

    zzamiedzy
  28. Artykuł pochodzi z _PAP_, nie z Wyborczej. I co pan na to, panie Tomaszu?

    Natomiast faktem niezbywalnym jest, że Lepper był bardziej fachowym ministrem rolnictwa niż jego poprzednik, Krzysiek J., pseudonim „Hallo-Radio-Maryja-Taxi”. Oczywiście fachowcem wyróżniającym się mniej-więcej jak burak pośród kartofli.

  29. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie podzielić się dwoma dobrymi cytatami z Szackiego 😀

    [wywiad w Gazecie Wyborczej z 23 września 2005]

    W 1994 roku pisał Pan, parafrazując Marksa: „Widmo liberalizmu krąży po Europie Wschodniej”. Dodawał Pan też, że jest to liberalizm czysto ekonomiczny, a brakuje przywiązania do niego w sferze wartości. Do władzy dojdzie prawdopodobnie partia, która mieni się liberalną. Czy to jest ten liberalizm, na który Pan czekał?

    – Nie czekałem, lecz jedynie stwierdzałem pewien stan rzeczy. Gdybym czekał, to czułbym się dziś zawiedziony, a tak mogę odczuwać satysfakcję, że się nie pomyliłem, pisząc o mizerii polskiej myśli liberalnej. Ale prawdę mówiąc, coraz mniej chętnie rozmawiam o liberalizmie, ponieważ w Polsce to słowo przestało cokolwiek znaczyć. Jest tylko jedną z najczęściej używanych obelg i mało komu chce się wyjaśniać, o co mogłoby chodzić, gdyby rozmawiać o liberalizmie serio. Nazwanie polityka liberałem to jedynie komunikat, że się go bardzo nie lubi. W tej sytuacji zastanawianie się nad tym, kto jest liberałem i czy jest nim w pełnym znaczeniu tego słowa, wydaje mi się stratą czasu. Tym bardziej że liberalizm to pojęcie bardzo ogólne i należałoby zacząć od wyróżnienia jego różnych odmian. Polscy tzw. liberałowie nie pasują w istocie do żadnej. Nieodżałowany Krzysztof Wolicki [publicysta m.in. paryskiej „Kultury”] miał po stokroć rację, pisząc, że polski liberalizm jest „skundlony”. Nie jest zresztą ważne, jaki -izm ten czy inny polityk reprezentuje; ważne jest to, co ma do zaproponowania. I nie przed wyborami, ale po wyborach.

    [Oraz drugi tekst, znacznie bardziej zabawny (sytuacyjnie), aniżeli powyższy pesymistyczny komentarz]:

    ’W krajach zacofanych, w których komunizm odniósł największe sukcesy, liberalizm był dla niego bez porównania bardziej niebezpieczny, reprezentując jawnie konkurencyjny projekt modernizacji. Tam gdzie „zadania rewolucji bużuazyjno-demokratycznej” były ciągle sprawą przyszłości, szansa lewicy zależała w znacznej mierze od tego, czy potrafi wystąpić w roli jedynego rzecznika postępu, odsuwając na bok jego mniej radykalnych rzeczników. W bolszewickiej retoryce oni to właśnie otrzymali miano „liberałów”. Bolszewicy usilnie starali się ich skompromitować w oczach ich potencjalnych zwolenników, wychodząc ze słusznego założenia, iż walczą w ten sposób o własną pozycję w ruchu na rzecz reform. Dyskusja o etapach rewolucji rosyjskiej, w szczególności zaś spór o to, czy rewolucja burżuazyjno-demokratyczna musi poprzedzać rewolucję proletariacką, dotyczyła bezpośrednio liberalizmu. Negatywna odpowiedź na owo pytanie, zawarta zwłaszcza w „Dwóch taktykach socjaldemokracji rosyjskiej” Lenina, pociągnęła za sobą konieczność zmarginalizowania jego zwolenników, ponieważ tylko ich kosztem bolszewicy mogli stać się domniemanymi rzecznikami całego ruchu demokratycznego.
    Nie wypowiadam się tu o tym, czy owi, postponowani przez bolszewicką propagandę, liberałowie czy też „liberałowie” byli w stanie zmodernizować Rosję. W tym miejscu nie jest to ważne, chodzi bowiem tylko o podkreślenie, iż właśnie jako potencjalni modernizatorzy wzbudzili taką wściekłość na rewolucyjnej lewicy, która, gdyby uznała ich za polityków „postępowych”, musiałaby jeśli nie skapitulować, to, w każdym razie, dopiero czekać na swoją porę. Być może, wolno uogólnić to, co powiedziałem, i stwierdzić, że liberalizm wydawał się komunistom najgroźniejszy tam i wtedy, gdzie i kiedy występował z postulatami daleko idących reform ustrojowych, mających stanowić rozwiązanie tych samych problemów, które oni chcieli rozwiązać za pomocą rewolucji.
    Komuniści, jak każda partia rewolucyjna, zmierzali w istocie do zaostrzenia konfliktów społecznych, podczas gdy liberalne reformy mogły w przypadku sukcesu prowadzić do ich złagodzenia i, tym samym, osłabienia racji rewolucyjnych. Z tego powodu zwolennicy Wielkiego Przewrotu woleli na ogół mieć do czynienia z najczarniejszą reakcją aniżeli z politykami, których program nie był pozbawiony zbieżności z ich własnym programem, ale zalecał działanie w zupełnie inny sposób. Dlatego liberalizm musiał być przez komunistów zwalczany jako groźny przeciwnik polityczny i konkurent. Paradoksalnie mówiąc, w krajach, gdzie był on silniejszy i mocniej zakorzeniony w życiu publicznym, łatwiej można go było zlekceważyć jako jedną z wielu formacji tradycyjnych.
    Potwierdzeniem tych hipotez jest m.in. rodzaj argumentów, po jakie najczęściej sięgali komuniści w swym sporze z liberalizmem. Wykazywali oni mianowicie przede wszystkim, że liberałowie pomniejszają znaczenie walki klasowej i rewolucji, a także odwracają uwagę „ludu” od spraw rzeczywiście ważnych. Zabawne zresztą, że te zarzuty były bodaj zawsze prawdziwe, alebowiem „liberałami” byli ex definitione ludzie, do których miały one zastosowanie. U Lenina określenie „liberalizm” zostało zredukowane do politycznej etykiety, której wartość informacyjna jest znikoma. Nabiera ono natomiast silnego zabarwienia wartościującego, często dodatkowo wzmacnianego dodaniem do rzeczownika „liberalizm” przymiotnika „zgniły”.’

    Jerzy Szacki, Liberalizm po komunizmie, Kraków, 1994

    Miko
  30. Marcoos, święta racja z tym PAP-em. Nie zauważyłem i dałem plamę.
    Niemniej sondaż i komentarz Pacewicza to już produkcja własna „Wyborczej”. Podobnie jak komentarz Jarosława brata Kurskiego, który na stronie gazeta.pl pojawił się dziś po południu, a w którym przeczytać możemy m.in.:

    Bracia Kaczyńscy mają za dużo do stracenia, by chcieć nowych wyborów. Żeby utrzymać niespotykany w europejskich demokracjach zakres władzy, musieliby powtórzyć wyborczy sukces sprzed roku. To byłaby dla PiS gra nazbyt ryzykowna. Racjonalniej jest zagrać według recepty Machiavellego na niezawodnych cechach ludzkich: egoizmie, przywiązaniu do władzy i jej przywilejów, obietnicy wygodnego bytu przez najbliższe trzy lata. (…)
    Tym razem Andrzej Lepper przelicytował. Niby wszystko szło, jak należy. Według utartego wzoru Lepper cynicznie budował swój image niepokornego polityka: wicepremier, ale krytyczny wobec swojego rządu. Człowiek, który dba o zwykłych ludzi i komunikuje się z nimi bezpośrednio. Jego ostatnie zachowania zyskiwały mu sympatie opinii publicznej.
    Były nawet sprawy, gdzie na tle rządu Jarosława Kaczyńskiego ten pozbawiony zasad polityk jawił się jak mąż stanu. Tylko on bronił w rządzie ośmiu zniesławionych przez Antoniego Macierewicza ministrów spraw zagranicznych. Także jego krytyka wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który opowiedział się za wzmocnieniem europejskich sił militarnych kosztem cięć w polityce rolnej Unii, a tym samym obcięcia subwencji dla polskich rolników, była jak najbardziej racjonalna. Lepper miał rację także wtedy, gdy upominał się o debatę sejmową w sprawie wysłania polskich wojsk do Afganistanu. Jego dewastujące budżet propozycje i pogróżki składane w komisji finansów, choć skrajne nieodpowiedzialne, były rytualną śpiewką starego watażki i nie nadwyrężały odporności Jarosława Kaczyńskiego. Gracz rozumiał gracza. I zapewne premier wybaczyłby Lepperowi jeszcze niejedno, gdyby nie jeden fałszywy ruch, który trącił godnościową strunę Kaczyńskiego.
    Spotkanie Leppera z Tuskiem, pierwszym wrogiem IV RP, było zdradą. Strzałem zza węgła. Im żarliwiej Tusk i Lepper zaprzeczali, że do spotkania doszło, tym mocniej utwierdzali Jarosława Kaczyńskiego w przekonaniu o spisku Samoobrony i Platformy.
    Status Leppera szybko zmienił się z koalicjanta we wroga wewnętrznego. Z renegatami się nie rozmawia. Renegatów się niszczy. Zdrady nie wybacza.
    Lepper nie docenił znaczenia tego czynnika psychologicznego. Ogłuszony zarzutem warcholstwa odpowiedział wiązanką spod wiejskiego sklepu. Spektakularnie zakończył epizod sojuszu Samoobrony, LPR i PiS.
    Czy to oznacza, że będzie lepiej? Nie. Będzie gorzej.

    Trudno mieć tu wątpliwości co do tego, kto jest dobry, a kto zły.

  31. Uchachany,

    „Nikt rozsądny pełnego obiektywizmu od środków przekazu nie wymaga (nie mam teraz pod ręką linków do swoich szerszych na ten temat wypowiedzi), ale byłoby przyzwoicie przynajmniej nie traktować czytelników jak idiotów, i to dopiero co narodzonych”

    a tu pełna zgoda, cała ta tzw afera Rywin jest tu dobrym tego przykładem. No ale jeśli Michnik zaświadczył przed Rokitą i Ziobro że afera była to taki mały woodya nie będzie mówił że coś mu tu brzydko pachnie.

    woodya
  32. Tomasz Łysakowski pisze, (pisząc o art red Kurskiego) „Trudno mieć tu wątpliwości co do tego, kto jest dobry, a kto zły” A ja ponawiam moje pytanie jak to sie dzieje że na tle Jarosława czy LEcha taki ktoś jak Leppper jawi się dużo lepiej niż obaj bracia? To nie jest jakiś spisek GW ze nagle zaczeli tak pisać, tylko przykłady podane w tym art sa przwdziwe a nie wydumane przez gazetę.

    I przypominam jak to w 1993 na tle Kaczyńskiego i całej reszty Waldek Pawlak z Oleksym jawili się jako wyżny kompetencji i dokonałości, w 1995 Kwasniewski na tle Wałesy jawił się jak geniusz mazowsza i wielkopolski conajmniej a we 2001 Miller na tle AWS był niemal jak zbawca narodu. Co powodowało że chwila rządów prawicy gnała poł narodu w objęcia SLD?

    woodya
  33. Mam do ciebie Tomku tylko jedno pytanie? Dlaczego głupiutki komentarz red. Pacewicza stanowi wg ciebie głos środowiska demonicznej „Wyborczej” (tak odczytuje – moze błednie – jeden z aspektow wielu dziesiejszych postów)? Czy każdy feleton Michalkiewicza jest rownie reprezentatywny dla miejsca jego publikacji? Od miesięcy doprowadzaja mnie do pasji teksty Pacewicza, a bedac regularbym czytenikiem Gazety nie mam wrażenia by stanowiły one o jednorodnej „lini” piska, nie wiem też czy podpisałby sie pod nimi MIchnik. To tylko takie pytania na magrinesie. Pozdrawiam

    Filkower
  34. „No aż tak nie przesadzajmy )! Ja akurat Kaczyńskich (i być może parę osób z ich najbliższego otoczenia) uważam za ludzi głęboko ideowych, tyle że dotkniętych faustowskim imperatywem konieczności paktowania choćby i z diabłem dla przeprowadzenia swojego zamysłu politycznego, którym jest eliminacja dość przecież oczywistych dla obserwatora życia publicznego patologii. Stąd i ta stosowana przez nich w praktyce trawestacja Goeringa (”To JA decyduję, kto jest Żydem!”) w postaci “To MY decydujemy, kto jest agentem i komuchem!”…”

    Choc mam podobne zdanie o Kaczyńskich to jakos nie przekonuje mnie to do udzielania im popracia, a nawet do zachowania neutralnosci. Nie chce poslugiwac sie demagoicznymi analogiami ale znalazloby sie kilku innych przywodców, o ktorych mozna powiedziec to samo, a jakos nie chcialbym mieszkac w rządzonym przez nich kraju. Kaczyńscy przekonali wyborców (słusznie) o koniecznosci „eliminacja dość przecież oczywistych dla obserwatora życia publicznego patologii”, ale poprzez wprowadzenie histerycznej.(To oni obudzili wszystkie demony w kampanii wyborczej.To Jaroslaw Kachynski ustawol wszykich oponentow w szeregach „ukladu”.) formy dyskursu publicznego w zasadzie zablokowali dyskusje o metodach „eliminowania patologi”. A lekarstwo jak wiesz potrafi byc gorsze od choroby. Tak miom zdaniem wyglada obecna naprawa wymiaru sprawiedliwości, co ciekawe nadzieja jaka poklada sie w PISie w tej dziedzinie jest odwrotnie proporcjonalna do sukcesow Lecha jak Ministra Sprawiedliwosci.

    Filkower
  35. ==> Filkower Powiedział/a::
    wrzesień 24th, 2006 @ 18:40

    Słuszne uwagi 🙂 – czasem efekty uboczne radykalnie działających kuracji bywają groźniejsze od samej choroby :-)…

    Kaczyńscy próbują ubić kilka zajęcy jednym strzałem:

    – po pierwsze stworzyć dominującą na prawicy siłę polityczną poprzez kanibalizm elektoratów LPR i Samoobrony i sojusz ze środowiskiem radyjomaryjnym (przy ogólnej indyferencji politycznej większości społeczeństwa bardzo wyborczo – mimo niezbyt imponującej liczebności – z uwagi na swoją zwartość cennym), muszą więc stosować działająca na te elektoraty retorykę całkowitej negacji III RP i jej elit.

    – po wtóre chcą wzmocnić siłę państwa, w czym upatrują właśnie remedium na trapiące je patologie.

    Te dwa cele znajdują się wobec siebie w pewnej opozycji: gwoli wygodzenia pierwszemu celowi deprecjonując instytucje ustrojowe III RP takie jak władzę sądowniczą (nie przeczę, że będącą w niezbyt zachwycającym stanie), powodują zagrożenie dla celu drugiego, gdyż osłabiają tym samym instytucje państwa jako takiego.

    Podobnie traktują elity społeczne – wypominając ich (dość oczywiste ze względu na zaszłości historyczne ostatnich 66 lat) w większości pochodzenie z nader nieprawego łoża :-).

    Z tego łamańca umysłowego wychodzą tezą, że te krytykowane przez nich instytucje i elity wyszlachetnieją wtedy, gdy zostaną opanowane przez ich sympatyków i mianowańców, co w sumie można strawestować dawnym wezwaniem romantyków („gwałt niech się gwałtem odciska!”) w postaci „Układ niech się układem odciska!” :-).

    Bowiem rzeknę po gombrowiczowsku, że jak od gęby nie innej ucieczki jak tylko w inną gebę, tak od Układu nie ma innej ucieczki, jak tylko w inny Układ :-)…

    Czy to takie straszne…? Bo ja wiem? W kraju, który się przez ostatnie trzysta lat nie mógł normalnie rozwijać nie należy spodziewać się od razu jakichś cudów; zawszeć to jakaś próba uzyskania INNEJ podmiotowości społeczeństwa, niż panująca niepodzielnie do tej pory :-).

    A jakiej INNEJ – to się dopiero okaże: czy to będzie proste a rebours dotychczasowej sytuacji i dotychczas dominujące środowiska tzw. „salonu” tudzież „łżeelit” i „lumpenliberałów” zamienią się miejscami z dotychczas dyskryminowanym „ciemnogrodem” i „oszołomstwem”, czy też „ciemnogród” i „oszołomstwo” zyskają swoją znacząca reprezentację. Jako że tzw. „salon” i „elity” jak do tej pory raczej je spychały na margines – więc obraz społecznej reprezentacji był zafałszowany :-).

    Ten pierwszy wariant byłby nader zabawny: już widzę obowiazkowa prenumeratę GP i Naszego Dziennika we wszystkich urzędach z jednoczesną eliminacją GW :-). Może Michnik by musiał znów do konspiracji przejść i za samizdaty się zabrać :-)…?

    uchachany
  36. ===>uchachany Powiedział/a::
    wrzesień 24th, 2006 @ 20:03

    1. „Z tego łamańca umysłowego wychodzą tezą, że te krytykowane przez nich instytucje i elity wyszlachetnieją wtedy, gdy zostaną opanowane przez ich sympatyków i mianowańców” – tyle ze to oznacza że trzeba zweryfikować naszą opinie nt diagnozy PiS jaką ma ta partia nt do 3rp. Ich zdaniem złem nie jest to że 3rp jako taka, jako instytucja działa źle i dlatego należy ją zmienić tylko prawdziwa diagnoza brzmi że 3rp jest zła bo nie brali/nie biorą w niej udziału bracia Kaczyńscy i ich mianowańcy.

    Prokuratura 3rp nie był zła bo była (ponoć) na usługach SLD czy AWS, była zła bo NIE była na usługach PiS (choć KAczyński raźno sobie z nią poczynał za czasów AWS vide sledztwo wobec Rzepy). Podobnie TK, rzecznik praw obywatelski ale i miejskie przedsiębiorstwo taksówkowe czy wodociagi warszawskie. Stad to całe odzyskiwanie MSZ czy czego tam

    2. Im nie chodzi o „podmiotowość społeczeństwa”. W ich słowniku czegoś takiego nie ma – państwo, rząd jest podmiotem i ew. naród. Słowo „społecześnstwo” bardzo rzadko pada z ust ludzi PiS. Pis nie wlaczy o zadną aktywność społęczna czy o większy udział ludzi w zyciu politycznym. Wręcz przeciwnie, im mniej obywatela w każdym z nas tym lepiej.

    woodya
  37. Filkower, jeden felieton Pacewicza wiosny nie czyni. Ale po zestawieniu z resztą tego, co mi wczoraj GW wypuściła (tekstem pap-owskim, felietonem Kurskiego czy zleconym sondażem) wydał mi sie podejrzany, zatem go odnotowałem.

  38. ==> woodya Powiedział/a::
    wrzesień 24th, 2006 @ 22:46

    „Im nie chodzi o “podmiotowość społeczeństwa”. ”

    No wiesz – im to może i o to nie chodzi, ale w szerszym, historiozofiznym ujęciu na to właśnie wyszło :-).

    Zwróć uwagę, że wygrali dzięki tzw. „ciemnogrodowi”, czyli środowisku jak do tej pory raczej stygmatyzowanemu i traktowanemu „per nogam” przez dotychczasowych koryfeuszy III RP 🙂 (za którymi stała większość potęgi środków masowego przekazu). I w ten właśnie sposób nastąpiło jego polityczne upodmiotowienie…

    Rzecz w tym, że demokracja jest niepodzielna: jeżeli się ją naprawdę szanuje, trzeba umieć zaakceptować i ten jej wyrok, który się podobać nie może :-).

    I nie mówię tu, że zawsze musi przynieść to dobre skutki: w końcu demokracja II RP przybrała tak karykaturalną postać, że koniec zgotowany jej przez Piłsudskiego w zamachu majowym spotkał się z akceptacją większości społeczeństwa.
    Także i nasza dość reglamentowana demokracja III RP na pierwszy rzut oka wyglądała powabniej, niż to co ma miejsce teraz. Ale… zwróć uwagę, jak optowały za nią średki masowego przekazu, i jak rzuciły się na Kaczyńskich już na etapie obu kampanii wyborczych. Ta kanonada trwa nadal, i trzeba przyznać, że PiS dostarcza jej amunicji :-).

    uchachany
  39. Uchachany, Filkover:

    “No aż tak nie przesadzajmy )! Ja akurat Kaczyńskich (i być może parę osób z ich najbliższego otoczenia) uważam za ludzi głęboko ideowych, tyle że dotkniętych faustowskim imperatywem konieczności paktowania choćby i z diabłem dla przeprowadzenia swojego zamysłu politycznego, którym jest eliminacja dość przecież oczywistych dla obserwatora życia publicznego patologii. Stąd i ta stosowana przez nich w praktyce trawestacja Goeringa (”To JA decyduję, kto jest Żydem!”) w postaci “To MY decydujemy, kto jest agentem i komuchem!”…”

    „Choc mam podobne zdanie o Kaczyńskich to jakos nie przekonuje mnie to do udzielania im popracia, a nawet do zachowania neutralnosci. Nie chce poslugiwac sie demagoicznymi analogiami ale znalazloby sie kilku innych przywodców, o ktorych mozna powiedziec to samo, a jakos nie chcialbym mieszkac w rządzonym przez nich kraju.”

    Co do celów Kaczyńskich, ja wcale nie jestem przekonany o tym, by ich idee fixe była eliminacja patologii z polskiego życia politycznego. Gdyby tak było, prawdopodobnie powstałaby koalicja z PO, mimo swych wad znacznie mniej spatologizowaną niż Samoobrona czy LPR. Już bardziiej przychylam się do zdania, że celem działań Jarka i Lecha jest jak najczystsza władza. A że użycie antypatologicznej frazeologii, czy nawet pewne kroki, których efektem jest rozbijanie kolejnych „układów” w zdobyciu lub poszerzeniu tej władzy pomaga, tedy „oczyszcza” się państwo. Jeśli trzeba, to nawet z Lepperem.

  40. Woodya,
    „Ich zdaniem złem nie jest to że 3rp jako taka, jako instytucja działa źle i dlatego należy ją zmienić tylko prawdziwa diagnoza brzmi że 3rp jest zła bo nie brali/nie biorą w niej udziału bracia Kaczyńscy i ich mianowańcy.
    Prokuratura 3rp nie był zła bo była (ponoć) na usługach SLD czy AWS, była zła bo NIE była na usługach PiS (choć KAczyński raźno sobie z nią poczynał za czasów AWS vide sledztwo wobec Rzepy). Podobnie TK, rzecznik praw obywatelski ale i miejskie przedsiębiorstwo taksówkowe czy wodociagi warszawskie. Stad to całe odzyskiwanie MSZ czy czego tam.”

    No właśnie. Zastanawiam się teraz, kiedy Jarek wyjdzie i ogłosi, ze odzyskał ministerstwo rolnictwa…
    A na serio, ten pęd do podporządkowywania sobie wszystkiego bardzo mnie przeraża. I Marcinkiewicz, i Lepper wylecieli z rządu za to, że nie byli wobec Kaczyńskiego wystarczająco ulegli. Nie chciałbym krakać, ale taki sposób działania przywódcy obliczony jest na tylko jeden efekt końcowy: totalitaryzm. I choć watpię, by braciom K. udało się do tego ideału w najblizszym czasie zbliżyć (nie dadzą rady z poparciem oscylującym w okolicach 50 procent posłów, zresztą w części dość niepewnych), i tak wydaje mi się wystarczająco niebezpieczny sam fakt, że w ten sposób myślą dziś najwyżsi państwowi dostojnicy.

  41. ==> lysakowski Powiedział/a::
    wrzesień 25th, 2006 @ 1:46

    „… nie jestem przekonany o tym, by ich idee fixe była eliminacja patologii z polskiego życia politycznego. Gdyby tak było, prawdopodobnie powstałaby koalicja z PO, mimo swych wad znacznie mniej spatologizowaną niż Samoobrona czy LPR…”

    Rzecz w tym, że Kaczyńscy widzieli i widzą w PO (a szczególnie w jego KLD-owskim „jądrze”) benficjentów owych patologii III RP 🙂 i podejrzewali, że będą je w swoim interesie chronić. Zaś pozycja PO w niedoszłej koalicji byłaby na tyle silna, że wymuszałaby autentyczny podział władzy. Natomiast „przystawki” wydawały się im możliwe do całkowitego zdominowania i potraktowania jako typowe mięso armatnie.

    Jak już kiedyś (bodaj czy nie u Ciebie) pisałem, trudno mi zresztą rozstrzygnąć, czy od samego początku celem Kaczyńskich było wymiksowanie PO z koalicji, czy też stało się to w wyniku ewolucji sceny politycznej wskutek polaryzacji wywołanej kampanią wyborczą; w końcu PiS wygrał w oparciu o elektorat antyliberalny, i łącząc się z PO ryzykowałby utratę części tego elektoratu. Szczególnie tę radyjomaryjną. Natomiast kontynuując antyliberalną retorykę i przejmując niektóre elementy retoryki LPR i Sa swoją bazę wyborczą poszerzył.

    Przynajmniej tak kalkulował, bo wobec powszechnego zafałszowywania sondaży trudno jest powiedzieć, czy per saldo więcej stracił u części swego dotychczasowego elektoratu przez alianse z LPR i Sa, niż zyskał spośród sympatyków LPR i Sa – czy też odwrotnie.

    „Już bardziiej przychylam się do zdania, że celem działań Jarka i Lecha jest jak najczystsza władza.”

    A tu pozostanę przy swoim zdaniu – sądzę, że jednak objęcie pełni władzy jest dla niech tylko środkiem do celu. Natomiast pozostają otwarte dwie sprawy: po pierwsze, czy im się uda taką pełnię władzy uzyskać, a po drugie, czy taką etatystyczną drogą uda się owe patologie ograniczyć. Patologie wyrosłe nie na niczym innym, tylko właśnie na styku państwowego z prywatnym…

    Ciekawy był tu głos TBGMBX na http://perlyprzedwieprze.blox.pl/2006/09/zbiorka-na-platformie.html#ListaKomentarzy :

    „tbgmbx
    2006/09/23 15:24:24

    „… zwrot, który wydaje się być tak dziwny, świetnie rozumiem – PiS zaczął leczyć dżumę cholerą – to też jest groźna choroba, na którą Polska może równie dobrze umrzeć jak na to, co wyrabiały poprzednie rządy. Gorzej. PiS niszczy nawet to, co było dobre, co było nowoczesne i zbliżało nas do rozwiniętego świata. PiS nie rozumie, że zarządzanie hierarchiczne państwem demokratycznym jest od dawna passe. PiS nie rozumie macierzowej organizacji struktur władzy demokratycznej w nowoczesnym państwie i nowoczesnej gospodarce, dlatego wścieka się, gdy musi coś negocjować, zamiast kazać wykonać niezależnym organom państwowym. I ma na to jedyną radę. Zlikwidować.”

    Tu postawił dość zasadniczy problem – rolę władzy w zarządzaniu państwem, którą PiS rozumie dosyć archaicznie.

    uchachany
  42. ===>uchachany Powiedział/a::
    wrzesień 24th, 2006 @ 23:53

    1. „Zwróć uwagę, że wygrali dzięki tzw. “ciemnogrodowi”, czyli środowisku jak do tej pory raczej stygmatyzowanemu i traktowanemu “per nogam” przez dotychczasowych koryfeuszy III RP (za którymi stała większość potęgi środków masowego przekazu). I w ten właśnie sposób nastąpiło jego polityczne upodmiotowienie…”

    Ale to nie ma nic wspólnego z upodmiotowieniem społeczeństwa jako takiego. Co najwyżej upodmiotowieniem jednej grupy, lub raczej zastąpienie dominacji (jak rozumiem PiS twierdzi ze ktoś do tej pory dominowała co też nie jest prawdą bo GW to jednak nei cała Polska) jednej grupy inną. A to ma o wiele więcej wspólnego z teorią walki klas niż z społeczeństwem obywatelskim czy upodmiotowieniem społeczeństwa jako całości gdzie wszystkie grupy są równe. W 3rp rzeczywiście srodowisko GW traktowało „per nogam” tzw. ciemnogród ale czym innym jest pisanie zle o radiu maryja czy o tym że ojciec rydzyk kupił dużego mercedesa a czym innym są stosowana przez PiS metoda pomówień oraz de facto odmawiania prawa do uczestnictwa w zyciu politycznym innym środowiskom. W 3rp srodowisko GW zyło obok srodowiska Rydzyka i co najwyżej traktowała je jako kuriozum, a nie jako żłe-katolików i lumpensocjalistów.

    Nie jest też do końca prawdą że tzw „ciemnogród” nie miał swojej podmiotowości, rzady AWS sa tu przykładem dobitnym. No i UW weszła w sojusz z AWS (a wczesniej UD z poprzedniakmi AWS przed 1993) w 1997 co raczej trudno uznać za przejaw dyskryminacji. Dziś można odnieść wrażenie że UW czy PO od „zawsze” była w sojuszu z SLD a to przecież elementarna nieprawda.

    2. „Rzecz w tym, że demokracja jest niepodzielna: jeżeli się ją naprawdę szanuje, trzeba umieć zaakceptować i ten jej wyrok, który się podobać nie może”

    Zgoda tylko że redukacja demokracji do zasady że partia która dostanie najwięcje głosów może wszystko i wara nam od tego co robi jest jej karykaturą. A jesli uwzględni się ze partia ta ma 25% głosów, a następna ma 24% to karytaktura zamienia się w mało śmieszną satyrę. Szacunek nalezy się wszystkim wyborcom. Do tej pory, az przykro to mówić, jedynym pokazem jak powinno się szanować innych wyborców jest debata nad konstytucją 1997. Koalicja konstytucyjna mimo że nie musiała to raz ze dopuściał projekt obywatelski a dwa że dopusciła przedstawicieli Solidarności do prac nad ostateczna wersją. Warto sobie porównać oba dokumenty aby zobaczyć jak dużo wzięto z projektu Solidarności i to mimo że Solidarność robiła wszystko aby uniemozliwić współpracę (vide wystapienie Krazklewskiego w Sejmie).

    Dziwie się że PiS (innym zresztą też) tak trudno zaakceptować fakt ze system polityczny, ustrój powinnien odzwierciedlać oczekiwania wyborców a nie ambicje polityków. Wyborcy oczekują rządów koalicyjnych, opartych na kompromisie a nie rzadów jednej klasy, czy grupy społecznej – pokazują to wszystkie wybory od 1989. Wszystkie próby rządzenia samodzielnego skazane są na klęskę (vide Miller i wyrzucenie PSL, rozpad koalicji AWS-UW). Nie wiem serio ile jeszcze trzeba dowodów na to aby zrozumieć że kompromis jest tym co cenią polacy w polityce i obowiązkiem polityków jest dążyć do niego w sensowny sposób. A PiS z marszu zakłada że kompromis jest zły i albo popierasz program braci albo jesteś ich smiertelnym wrogiem.

    Teza o tym że powinnyśmy się odczepić od PiS jesli szanujemy demokrację jest fałszywa – wynik wyborczy był inny, oczekiwania wyborców były inne. Jesli juz chcemy uderzać w takie mocne tony to własnie PiS lekceważy decyzje i oczekiwania wyborców.

    woodya
  43. IMHO, autor komentarza nie rozumie funkcji jaką GW chce spełniać w Polsce. GW nie widzi siebie jako tuby partii politycznej (nawet UW czy PD), ale jako quasi partię. Instytucję, która stara się kształtować politykę według swojego uznania. Do czasu braci K. wychodziło to im całkiem dobrze.

    Żeby było jasne dla mnie polityka kształtowana przez GW jest o niebo lepsza niż ksztłtowana przez braki K. i ich zaplecze „intelektualne”, które tak naprawdę chyba nie istnieje. Bo trudno za takie uznać niezrównoważoną p. Staniszkis czy żydofoba Michalkiewicza.

    Guma123
  44. Oj [Gumo123] chyba jednak Autor rozumie. Tylko, że bycie partią polityczną (nawet jeśli nie ma statutu, tylko prospekt emisyjny i stopkę redakcyjną) oprócz niewątpliwych praw i przywilejów niesie ze sobą obowiązki – podobałoby ci się, gdyby w programach publicystycznych udział dziennikarzy był związany popularnością sondażową ich poglądów? (Coś na kształt programu – nie wiem, czy jeszcze istniejącego – „Forum”, gdzie kluczem dla uczestników – polityków był wynik osiągnięty w wyborach). Ja bym tego nie chciał – w końcu GW w sondażach politycznych nie ma, a mimo wszystko pracuje w niej sporo świetnych dziennikarzy, których rad bym słuchać w radiu i w telewizji.

    Póki co mamy prasę, która oczywiście ma określone sympatie i antypatie polityczne. Nie jest to żadnym problemem, chyba, że ktoś swoje konkretne sympatie maskuje ogólnikami w rodzaju „Naród i Patriotyzm” z jednej strony, albo „Wiara i Tradycja”, ale też „Prawa Człowieka i Wolność Obywatelska”, choć nawet to wydaje się koniecznym zabiegiem z dziedziny mieszania w głowach mniej wyrobionym Czytelnikom i Czytelniczkom i poprawiania sytuacji sondażowej/finansowej.

    Temat postu (i uzupełnień) w komentarzach dotyczył standardowej wolty, jaką Gazeta Wyborcza wykonała: ktoś, kto jeszcze nie dawno był śmiertelnym wrogiem, symbolem najgorszych cech w polityce nagle zyskuje poparcie nie dlatego, że „się poprawił”, tylko dlatego, że aktualnie istnieje wróg większy od niego. Napisałem „standardowa” bo ani nie jest niczym niezwykłym w polskim życiu polityczym (na to przykładów jest mnóstwo – od najświeższych, urągających rozumowi i przyzwoitości, łamańców koalicyjnych w wykonaniu PiSu pod batutą KBrothers, po takie antyczne wykopaliska jak sojusz „katofaszystów” spd znaku AWS z „wolnomyślicielami” z UW), ani oczywiście w dotychczasowej linii politycznej i publicystycznej Gazety Wyborczej (i innych gazet oczywiście).

    Na koniec oczywiście chciałbym zwrócić uwagę, że zaplecze „intelektualne” PiSu nie jest ograniczone do tych dwóch zjawisk, o których raczyłeś/raczyłaś wspomnieć: są tam oczywiście jeszcze inne nazwiska, okraszone a jakże wszelkimi tytułami naukowymi i zaszczytami, i zasługami – to, że ich nie lubisz/nie czytujesz/ nie dostrzegasz – na to wpływu oczywiście nie mam i nie chcę mieć. (Na początek możesz jednak odrobić zaległą pracę domową i np. popatrzeć, którzy z ludzi związanych z KORem teraz pracują razem z PiSem, bądź popierają PiS).

    A ja dodatek Gazety Wyborczej o „cudach naszego papieża” po prostu wyrzucę – i naprawdę nie wiem, kto się dopuszcza większego „świętokradztwa” – ja mnący w kulę dodatki ze zdjęciami JP2 czy Gazeta Wyborcza dołączająca je do swoich wydań – bo słynąca pewnie od lat ze swojej dewocyjności (to za Ziemkiewiczem).

    Dodatku Dziennika o JP2 nie zemnę nie dlatego, że lubię Dziennik, tylko dlatego, że go nie kupuję – choć pisze tam paru niezłych niemieckich (cytując znów nieocenioną na polu nieszermowania stereotypami Gazetą Wyborczą) dziennikarzy.

    tuje
  45. Drogi Tuje. Co do zaplecza intelektualnego PIS (teraz bez cudzysłowu) to faktycznie może ktoś mi umknął, nie bardzo chce mi się go szukać, więc czytam/słucham to co najbardziej dostępne. A najbardziej dostępnymi „mózgowcami”, którzy tłumaczą gawiedzi o co chodzi PIS są dwie wskazane osoby. A to co mówią nie tylko nie jest w żaden sposób spójne (vide volty p. Staniszkis, przy których volty GW to mały pikuś), lecz często bywają odstręczające (vide Michalkiewicz i cała wesoła ferajna x. TR).

    Co do dewocyjności GW, to wystarczy przejrzeć jakiś archwiwalny numer z ostatniej wizyty JP2. Ostatni dodatek przy tym co wtedy w GW pisano, to naprawdę nic. A kurs Agory był (chyba) wtedy wyższy.

    Guma123
  46. Naprawdę wierzysz w to, że jakakolwiek gawiedź jest w stanie zrozumieć sposób wysławiania się zacnej pani profesor Staniszkis? Bym wątpił (z woltami tejże – pełna zgoda). To już prędzej o to można by podejrzewać Michalkiewicza, ale nie jestem przekonany, że w peleteonie intelektualistów czy „intelektualistów” wspierających PiS zajmuje on jakieś poczesne miejsce – o wiele bardziej niebezpieczne (bo odwołujące się do racji rozumowych a nie emocjonalnych) wydają mi się łamańce takiego Krasnodębskiego, który już od dawna wskoczył do loży gadających głów (radio, gazety, telewizja) od komentowania wszystkiego. Nie jest też tak, że publikuje on swoje wytwory w jakichś podrzędnych pisemkach – łamów mu użyczają i Dziennik, i Rzeczpospolita, i Gazeta Wyborcza.

    Mam jednak wrażenie, że najpierw pisałeś/pisałaś o czymś innym – o intlektualistach (plus-minus cudzysłów), którzy wspierają PiS, a nie tych którzy tłumaczą coś gawiedzi. Za całym szacunkiem, ale osobom takie jak PP Geremek, Onyszkiewicz, Śpiewak ciężko by było znaleźć płaszczyznę komunikacji z gawiedzią – od tego po obu stronach (czy raczej po wszystkich stronach polityki) są inni „specjaliści”, a mimo to bez wahania mżna podać ich nazwiska jako przykłady intelektualistów „wspierających” takie czy inne partie i grupy polityczne.

    Jeśli chodzi o byłych KORowców, to porównanie
    zestawienia, które było choć w Dużym Formacie (albo wekeendowej Rzeczpospolitej) z listą posłów, senatorów, ministrów i wiceministrów jakoś związanych z PiSem daje wynik niepusty. To że, ludzie którzy dawno zrobili raem coś wielkiego, teraz się rozeszli w poglądach jakoś mnie nie dziwi, ale oni SĄ – przy szukaniu nie trzeba się jakoś wysilać.

    Np. na takiego pana Romaszewskiego będę głosował niezależnie od partii, z której listy aktualnie startuje – choć się z nim nie zgadzam w kilku rzeczach, to jeszcze się na nim zawiodłem w takich drobiazgach jak uczciwość czy prawdomówność – zdaje się przeciętnie jednak nieobecnych od lat w sylwetkach pań i panów z Wiejskiej.

    Pozdrawiam.

    tuje
  47. PS do dyskusji o autorytetach PiS

    Krasnodębski się obraził na Dziennik i nie bedzie juz w nim pisał bo puścili felieton Pilcha (cytat za GW):
    O co poszło? Zaczęło się od artykułu Krasnodębskiego „Prezydent potrzebuje zawodowców”. – W przeciwieństwie do swych poprzedników [prezydent Lech Kaczyński] może i potrafi podjąć merytoryczną dyskusję z intelektualistami i ludźmi nauki – diagnozował w „Dzienniku” Krasnodębski.

    Parę dni potem Pilch komentował: „Jak pierwszy raz tę frazę przeczytałem, ogarnął mnie niejaki przypływ czułości dla prezydenta i pomyślałem, że może być jak w starym porzekadle: z wrogami Kaczyński sobie poradzi, ale przed sojusznikami – niech go Bóg broni”. I dalej o postawie Krasnodębskiego: „Idzie mi mianowicie o sprzęgnięcie woli dołożenia władzy poprzedniej z ochotą schlebiania władzy obecnej”.
    http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,3643717.html

    woodya

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *