Ptaszki ćwierkają, że być może już w 2009 Polska przestanie być jedynym w Europie państwem, którym rządzi domniemany przedstawiciel mniejszości seksualnej. I nie chodzi o to, że najpóźniej w tym roku PiS przegra wybory, lecz o to, że swoim kandydatem na kanclerza mogą niemieccy socjaldemokraci uczynić Klausa Wowereita, aktualnego burmistrza Berlina i zdeklarowanego homoseksualistę. Ten zaś, biorąc pod uwagę najnowsze sondaże, ma zwycięstwo w kieszeni.
Geje to w niemieckiej polityce żadne novum. Liderem trzeciej co do wielkości partii w Bundestagu, liberalnej FDP, jest od 2001 r. jawnie zyjący ze swym partnerem Guido Westerwelle. Partią Zielonych obok Claudii Roth, która choć z życiem prywatnym się nie obnosi, regularnie bierze udział w manifestacjach mniejszości seksualnych (była także na warszawskiej Paradzie Równości w czerwcu 2005), współkieruje Volker Beck, popularny gejowski aktywista i wieloletni rzecznik prasowy LSVD, największej niemieckiej organizacji zrzeszającej osoby homoseksualne. Trend zresztą nie ogranicza się do lewicy: w mieście-landzie Hamburgu od pięciu lat rządzi z ramienia konserwatywnego CDU Ole von Beust, którego skłonności nie są dla nikogo tajemnicą, mimo że nie obnosi się z nimi aż tak, jak udzielający się na mityngach fetyszystów Klaus Wowereit.
Nawet na najwyższych państwowych stanowiskach byli już w Niemczech geje. Wystarczy wspomnieć Fryderyka II pruskiego i Ludwika II bawarskiego. Nic więc dziwnego, że mało kto za Odrą podnieca się dziś orientacją seksualną potencjalnego kanclerza. Co innego w purytańskich Stanach czy tolerancyjnej tylko w deklaracjach Polsce, gdzie politycy już teraz drżą na myśl, że będzie trzeba z takim kanclerzem ściskać się przed kamerami, na co homofobiczni wyborcy (a tacy w pierwszym rzędzie głosowali na aktualnie rozdających karty w Waszyngtonie i Warszawie) mogą zareagować w trudny do przewidzenia sposób. Przeżywkę mają też dziennikarze, zdający sobie sprawę, że ludzie chętnie czytają o tym, co – jak sądzą – w ich kraju nigdy nie mogłoby się wydarzyć. Takie życie: egzotyka przyciąga uwagę, szczególnie gdy jeszcze jakoś o seks zahacza.
Wszystko to oczywiście na razie pozostaje w sferze gdybania, SPD ma bowiem na dziś dzień już szefa. Jest nim Kurt Beck, obdarzony niedźwiedzią posturą premier Nadrenii-Palatynatu, znany z upodobania do ludowych biesiad i piwnych festynów. Beck nie najlepiej jednak radzi sobie w sondażach, zwłaszcza w porównaniu z brylującym w mediach „Wowim”, jak się wydaje zatem do 2009 wszystko jest możliwe.
Cóż, trzymam kciuki. Facet, który na oficjalnym bankiecie był w stanie żłopać szampan z pantofla ambasadorowej, na pewno rozruszałby w końcu niemieckie życie polityczne, tak mało ciekawe w porównaniu z naszym, polskim.
W sumie orientacja na zachodzie ma małe znacznie. Ot taki miejski folkrol. U nas ciut inaczej. Dbają o to chłopaki od Giertycha i od Kaczora też
az sie boję naszej polityki sąsiedzkiej o ile o takiej będzie mozna mówić
U nas akurat najważniejszy nie jest program czy styl rządzenia, tylko preferencje seksualne, dziadek w Wehrmachcie, babcia w UB etc. etc…
no cóż ja na szczęście jestem wolny od tych zarzutów ;):P
No, rzeczywiscie, znalazles sobie t e m a t;)
Ale niech bedzie, odkorujmy sie troche od tego „polskiego wezla”.
Mieszkam w Winnipegu, miescie -jako stolica prowincji – pretendujacym do miana metropolii mocno na wyrost.
Ludziska tutaj poczciwe, tradycjonalizm silnie kultywowany. To miasto zbudowane glownie emigracja stricte zarobkowa uciekinierow od dotkliwej biedy, w tym w ogromnym stopniu biedy galicyjskiej ( Polacy, Ukraincy, Niemcy, Zydzi) nie moze (a i chyba nie chce)sie pozbyc takze tej, w jakis sposob, galicyjskiej mentalnosci:dosc konserwatywnej, nieufnej wobec nowinek i niechetnej gwaltownym zmianom, choc w 1919 wlasnie w Winnipeg zogniskowaly sie ogolnokanadyjskie strajki przeciw biedzie i przedmiotowemu traktowaniu tzw. ludu pracy. Na ile byly inspirowane z Moskwy – co oczywiscie, zarzucala im wladza – trudno powiedziec, bo Moskwa nie byla jeszcze wtedy taka bolszewicka potega jaka stala sie pozniej, a sama Rosja splywala obficie krwia wojny domowej. Faktem bylo, iz – Moskwa-niemoskwa – sytuacja robotnikow najemnych byla po prostu tragiczna. Strajk formalnie zostal zlamany ( nie bez przelweu krwi), ale spowodowal bardzo istotne zmiany i w dluzszej prespektywnie okazal sie zwyciestwem zbuntowanych. Po kanadyjsku: powoli, z namyslem, bo ” co nagle to po diable”.
I oto w tymze, jak to ja czasami dobrotliwie;) nazywam: zapyziaklowie, kiedy kilka lat temu do walki o fotel burmistrza przystapil owtarty gej, ludnosc byla zainteresowana glownie w jego programie i zamiarach. Media wprawdzie usilowaly cos tam uskubac sobie w wierszowkach poruszajac sprawe jego „orientacji seksualnej”, ale ow nader konserwatywny lud, totalnie olal dyskusje na ten temat, zastrzegajac sobie jedynie deklaracje,ze tzw. marsze rownosci nie beda dofinansowywane z miejskiej kasy. Kandydat obiecal ( i slowa dotrzymal). Powazna przewaga glosow wygral, w nastepnych wyborach juz mniej powazna – przegral. Zycie toczy sie dalej.
W miescie jest kilka gejowskich klubow, masowo odwiedzanych przez zupelnie niegejowska mlodziez, jako,ze jest tam znacznie spokojniej i bezpieczniej niz w „normalnych” barach czy dyskotekach. Dzis gejowskie sa one wylacznie formalnie i nawet sami geje juz sie z tym oswoili, nie widzac w tym ani „zagrozenia swojej unikalnosci” ani w ogole niczego niewlasciwego.
Dodam,ze pytanie „Czy jestes gejem?” – jest tutaj calkowicie normalne i pelni role wylacznie informacyjna. Oczywiscie, mamy takze domowego chowu homofobow, ale stanowia oni starannie omijany margines, taki ot, skansen glupoty.
To by bylo tyle w temacie:)
Kaska
Cholercia – jeszcze tylko napisz [Kaska] o klimacie jakim tam jest, ale coś czuję, że już i tak Winnipeg bardzo polubiłem 🙂
premier gejem, amerykanie to purytanie, a Polacy sa nabradziej nietolerancyjnym narodem Europy…bardzo ciekawe tezy… podobnie jak ta o tym, ze za Sekielskim stoi obcy wywiad…chyba dzis znowu nie usne:)
Jak ci napisze o klimacie, to na pewno nie bedziesz tu sie pchal. Ja regularnie wypytuje znajomych Natives co oni takiego Wielkiemu Manitou zrobili,ze tak ich pokaral;)
Ale klimat to dzis, w czasach niezawodnego ogrzewania i klimatyzacji ( guzik w scianie), to jeszcze pestka: Winnipeg to swiatowa stolica najwiekszego mordercy ludzkosci – komarow.
Wprawdzie ostatnio, w zwiazku z zagrozeniem virusem West Niles, miasto wypowiedzialo im krwawa – i calkiem skuteczna – wojne, ale Manitou jeden wie, czym sie ta chemia zemsci w przyszlosci (:
Kaska
A, poza tym – niewymownie tu NUDNO. W moim, dosc juz zaawansowanym wieku nie jest to, zasadniczo, ciezka wada, ale nawet jak na wymagania mojej postepujacej niedoleznosci starczej, jest ZA NUDNO.
Ale musze tu przetrwac przynajmniej do emerytury, w zwiazku z czym ciezko pracuje aby polubic te nude, bo ot, narzekac na nia to robi sie jeszcze gorzej i bez sensu.
Niech Bog pana blogoslawi, panie Gates!:)
Kaska
Kaśka, mam nadzieję, że kolejne newsy ze starej Ojczyzny i okolic pozwalają jednak zabić nudę dość skutecznie.
Ja mam czasami wrażenie, że w całym tym natłoku Lepperów, Begerów, Kaczyńskich, Tusków, Rokit, Giertychów i reszty ferajny, chętnie by się człowiek pewnego dnia po prostu obudził i stwierdził, że świat za oknem jest spokojny i popisac na blogu mozna najwyżej o komarach. Ale jakoś się nie udaje…
Arek83, uczulam na słowo „domniemany” w tekście. Co do amerykańskiego braku purytanizmu czy polskiej tolerancyjności, to doradzam jakiś eksperyment. Na początek może być zaimprowizowane przytulenie kolegi w biały dzień na ulicy (najlepiej w małym miasteczku, ale może też być warszawska Praga) i odczekanie chwili na reakcje. I tłumu, i kolegi.
Tomku,
niestety, w porownaniu z tym co sie dzieje na swiecie, perturbacje w Polsce to sama przyjemnosc.
A zle sie dzieje.
Caly czas trzymam oko na Darfurze, Somalii, Bliskim Wschodzie, Tybecie…. etc. etc. Wsrod ludzi, z ktorymi pracuje sa uchodzcy z Afryki, Azji, Am. Poludniowej – och, jak oni chcieliby miec tylko takie klopoty jakie sa w Polsce.
Czy w Kanadzie ( bo tez sa).
Kaska
Ciekawe ze tylko SLD odwoluje sie do tej grupy wyborcow… u mnie Szwecji moj znajomy ktory jest otwarcie gejem siedzi w radzie gminy i to zramienia pratii konserwatywnej :). Ciekawe ze PO nie chce zrobic zadnych wysilkow w ta strone… a wystarczyly by tylko puste slowa….
Ja w ramach „ciekawostki” dodam, że znam homoseksualistę, który startuje zbliżających się wyborach z listy PO. I nikt nic nie mówi. Bo w sumie po co? Chodzi o to, żeby normalnie i równo traktować wszystkich, a nie, żeby wszem i wobec rozgłaszać, że nie zwraca się uwagi na preferencje seksualne… Bot o samo w sobie jest zwracaniem uwagi 😉
historycznie rzecz biorąc jestesmy jednym z najbardziej tolerancyjnych narodów europejskich, nigdy nie bylo wojen religijnych a przeslodowani z calej Europy chronili sie w Polsce…co do eksperymentu to mysle ze w malych miasteczkach, czy w dzielnicach biedy, na calym swiecie, reakcje tlumu nie bylyby zbyt entuzjastyczne
Obee, ja mam wrazenie, że w Polsce postulat, by „nie zwracac uwagi na preferencje seksualne” odnosi sie tylko do gejów i lesbijek. Jak kandydat gdziekolwiek pojawi się z żoną lub opowie o niej w wywiadzie, przyjmuje się to za normalność. Jeśli tymczasem X, który jest gejem i startuje np. z list Platformy, zacząłby sie publicznie pokazywać ze swoim facetem bądź o nim opowiadać, od razu w samej partii oskarżonoby go o epatowanie seksualnością etc. Oczywiscie, jak pokazuje życie i jak przyznają Kaczyńscy, homoseksualisci moga robić kariery nawet w PiS-ie, o ile tylko nikt nie wie, że są homo. „Tolerancją” można to od biedy jeszcze nazwać, ale juz nie „brakiem dyskryminacji”…
Arek83, historycznie nasza, polska przygoda z tolerancją (i to głównie religijną) wcale nie trwała tak długo: właściwie to XVI wiek – i tyle. Wtedy faktycznie byliśmy przykładem dla Europy i schronem dla przesladowanych, przypomnijmy jednak, że już w połowie XVII wieku przepędzilismy arian, a potem było coraz gorzej. W XVIII wieku sarmacki grajdołek był pod względem tolerancji religijnej jednym z najbardziej zacofanych w Europie – dość wspomnieć, że w obronie wolności wyznania interweniowała u nas raz po raz sama Katarzyna II (świetny pretekst, prawda?)… Poza tym, w latach 70-tych tego wieku to w Polsce miały miejsce ostatnie w Europie zakończone egzekucjami procesy o czary.
Ale o tym nie dowiemy się ze szkół, w których do dziś odurza się młodzież Sienkiewiczem i patriotycznymi frazesami, nie mającymi wielkiego związku z prawdą historyczną.
Zgadzam się Tomku, dokładnie o to chodzi. I w sumie, co kogo obchodzi kto jest żoną pana X, albo kto jest jego chłopakiem. Liczy się program, wiedza, doświadczenie – a nie preferencje seksualne. Teoretycznie – bo praktycznie w Polsce na program zwraca się akurat najmniejszą uwagę.
Nie wiem, czy Normana Daviesa można posądzać o brak dystansu do polskiej historii. Jego chyba nikt nie odurzal w polskiej szkole Sienkiewiczem i frazesami, a jednak bardzo dobrze uchwycil w „Bożym Igrzysku” tolerancje panującą w wielonarodowej i wielokulturowej I RP. Nigdy inkwizycja u nas nie przybrala takiej skali jak na zachodzie, nigdy nie bylo absolutyzmu, nie bylo krwawych wojen religijnych, wojen domowych, krwawych pogromow na dużą skale, a krolami byli czesto przedstawiciele zagranicznych dynastii.
Z tą Katarzyną to nie najlepszy przykład, bo w takiej Rosji większa ilość Żydów na przykład pojawiła się dopiero po I rozbiorze. Dostali z dobrodziejstwem inwentarza.
Tylko o pretekst więc tu chodziło, i o pretekst szczególnego rodzaju – Katarzyna i Fryderyk bronili nie tyle zasady wolności religijnej, co tradycyjnych praw przysługujących innowiercom, czyli właściwie bronili polskiej tolerancji.
Katarzyna II wpisała się tutaj tylko w nieco szerszy kontekst wspierania wolności religijnej – ale głównie poza własnymi granicami. W XVII wieku pionierem takiej postawy był kardynał Richelieu, gdy jednocześnie wspierał protestantów przeciw cesarzowi w Niemczech, a swoich hugenotów oblegał w La Rochelle.