– Mamy wreszcie budżet. Budżet rozsądny i pozbierany. Budżet, który odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest budżet na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym budżetem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas uchwalone i to nie jest nasze ostatnie słowo. I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest budżet społeczny, w oparciu o partie koalicyjne, które cieszą się łącznie dwudziestokilkuprocentowym poparciem w kraju, który sobie zgnije do wiosny na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi?
– Protokół zniszczenia…?
– Prawdziwe poparcie społeczne wyrabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
No więc jest budżet. Ale nie o nim będzie dzisiejsza notka, jako że – moim zdaniem – wbrew obiekcjom SLD i PO nie odbiega on pod względem populistyczności od budżetów uchwalanych przez koalicje SLD–PSL czy AWS–UW. Jak wszystkie poprzednie, zakłada okradanie uczciwych (i mniej uczciwych) obywateli i dzielenie łupów między krewnych i znajomych tudzież tych, którzy okazali się na tyle wpływowi lub obrotni, by zagwarantować sobie miejsce przy stole, na którym drze się sukno. W tej edycji budżetu są to grupy zawodowe urzędników, księży i rolników, pamiętajmy jednak, że inni tradycyjni beneficjenci systemu – górnicy – nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Ciekawsze znacznie są rzeczy, które różni politycy wygadują przy okazji okołobudżetowych przepychanek. Najbardziej kuriozalną (i zasmucającą) wypowiedź zawdzięczajmy prezydentowi, który ogłosił, że Polska w najbliższym czasie nie tylko nie przystąpi do strefy euro, ale w 2010 przeprowadzi w tej kwestii drugie referendum (przypomnijmy: poprzednie zwolennicy eurowaluty w polskich sklepach wygrali). To referendum być może w końcu dzięki skutecznej propagandzie uda się wygrać rządzącym, zawsze skorym do kupowania sobie władzy za pieniądze podatników bez niczyjej kontroli.
Odkąd pamietam, PiS dość histerycznie sprzeciwiał się wprowadzeniu euro w Polsce i – już przy władzy – robił wszystko, by opóźnić lub zablokować akcesję Polski do europejskiej unii walutowej. Jasne jest bowiem, że wejście do strefy euro ograniczy dość drastycznie możliwości manipulowania wydatkami budżetowymi i – co za tym idzie – kupowania głosów wyborców i koalicjantów. Każde spełnienie roszczeń kolejnej grupy rozłamowców z PSL-u lub Samoobrony (nie mówiąc już o roszczeniach całych partii) będzie trzeba opłacać nie z kasy, którą się pożyczyło lub dodrukowało, ale z tego, co sie ściągnie z podatków. Tymczasem podwyżek podatków lud nie lubi i protestuje przeciw nim znacznie bardziej, niż przeciw bardziej wyrafinowanym formom okradania, np. za pośrednictwem inflacji. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak równoczesne mydlenie obywatelom oczu obroną polskiej suwerenności (jakby ktoś nie pamiętał, gdzie Kaczyńscy mają polską suwerenność, gdy przychodzi do rozmów z Amerykanami). Choć mydlenie to jest równie groteskowe, co twierdzenia Beger, że na pomysł nagrania Lipińskiego wpadła sama nie mogąc dłużej patrzeć na korupcję w Polsce, mam wrażenie, że spora grupa wyborców wciąż kupuje PiS-owskie bajeczki.
Tak czy owak i premierowi, i prezydentowi do sytuacji, w której ktoś (w tym momencie Europejski Bank Centralny i Komisja Europejska) im będzie patrzył na ręce absolutnie się nie spieszy, czemu zresztą absolutnie się nie dziwię. Złodzieje samochodów nie przepadają za alarmami i blokadami, a kieszonkowcy za kamerami w miejscach publicznych. Nie ma powodu, dla którego Kaczyńscy mieliby zachowywać się inaczej.
(dzwonek do drzwi)
-Dzień dobry, jesteśmy z Ośrodka Badań Opinii o Mydle i Powidle. Czy zechciałby Pan udzielić odpowiedzi na jedno pytanie? To zajmie tylko 5 sekund.
-Ależ proszę bardzo.
-Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy głosował pan na PiS?
-Tak, głosowałem.
-Dziękuję. A czy byłby Pan zainteresowany nabyciem tej unikalnej kuli śniegu?
spuśćmy zasłonę milczenia… kompromitacja za kompromitacją. To nasz specjalność narodowa czy co?
Miko: genialne 😉
Tomku, nie po to sie staje na uszach aby mieć „swojego w NBP” żeby potem oddawać walutę tam gdzie nie można przy niej grzebać w takim stopniu jak u siebie.
Ostatnio natrafiłem na ciekawą informacje o Skokach. Pis nie moze w sprawie swojego zaplecza finansowego zamieść wszytkiego pod dywan wiec zgodziło się na nazdzór bankowy nad skokami tyle tylko, ze nadzorca bedzie profesor ( oczywiscie z KUL) który niedawno napisał analize prawna na zlecenie…Skokow w której dowodził, że objecie Skokow jakakolwiek kontrolą zdestabilizuje ryneku kredytów i pozyczek a obecna sytuacja w skokach jest pozadana i właściwa
Odbiegając od tematu…
Jaka kompromitacja w europarlamencie… Bo skoro M.Giertych chce wyrzucić ze szkół teorie ewolucji, mówiąc, ze nie znajduje poparcia w obserwacji, a potop jest wg niego faktem historycznym to chyba czas umierać.
Jak obstawiacie, co będzie następne? Wg mnie ogłosi, że Ziemia jest płaska i podtrzymują ją smoki…
Kierunek -> średniowiecze i wio!
a kogo interesuje Budżet?!?
koalicja — to jest problem Narodowy…
dla Wnókof naszyh… tujestpolska…
http://fakty.interia.pl/prasa/news/rzad-zapomina-o-rzadzeniu,800515,16
biednie, ciemnie, ale katolicko…
słysząc o starym Giertychu przypomniał mi się dowcip:
-…człowiek od małpy pochodzi…
– a papież?
może okazać się, że niedługo nie będziemy mogli się z tego śmiać…
Kolejny budzet, ktory mozna o kant dupy roztluc.
Tak szczerze – czy ktorykolwiek z budzetow roznil sie znaczaco od pozostalych? A podobno u nas rzadzila juz i prawica i lewica, i socjalisci i liberalowie…
Pare cytatow:
„The euro is going to be a big source of problems, not a source of help. The euro has no precedent. To the best of my knowledge, there has never been a monetary union, putting out a fiat currency, composed of independent states. ”
„I think within the next 10 to 15 years the eurozone will split apart. The British government, on balance, should stay out of it.”
„Euro a ‘great mistake’”
Coz to za ciemnogrodzki kaczysta takie tezy wysnuwa? Prof. Milton Friedman, laureat ekonomicznego nobla i tworca tzw. chicagowskiej szkoly liberalizmu (oraz ponoc – choc znajduje to potwierdzenie w slowach, a nie w czynach – guru polskich liberalow).
Niezwykle mnie irytuje prezentowanie w polskiej debacie publicznej zagadnienia wprowadzenia euro jako sporu sil postepu z zacofaniem. Rzeczywistosc jest dramatycznie inna. Na Zachodzie polemizuja ze soba na ten temat wybitni ekonomisci, rozne punkty widzenia jako calkiem powazne prezentuja najwieksze tygodniki opinii i nikogo nie dziwi, ze Brytyjczycy za nic nie chca do strefy euro wchodzic, a Wlosi coraz czesciej mowia o wyjsciu. Sformulowana w 2003 roku teza Friedmana, iz euro przetrwa maksymalnie 10 do 15 lat ma bardzo wielu zwolennikow. A co z tego trafia do nas?
Nic. Bo w Polsce to panie jak jestes przeciw euro, tos ciemnogrodzianin, ksenofob, a kto wie, moze nawet faszysta.
Pardon, bylbym nieuczciwy, Centrum im. Adama Smitha ostatnio probowalo do opinii publicznej niesmaialo przemycic sugestie, ze z tym euro to wcale nie taka jasna sprawa. I szczerze mowiac po jednym z moich ulubionych bloggerow spodziewalem sie, ze podejdzie do sprawy nieco bardziej powaznie. A tu wyszlo, ze Kaczor zly bo nie chce euro (ergo: bedzie drukowal wiecej pustego pieniadza). To nie tak…
I tu się zgadzam z Dawidem (oraz Miltonem Friedmanem): jeszcze nie było wspólnej waluty, która by za długo przetrwała.
Powinniśmy (my – Unia Europejska) skupić się na tym co w Unii dobre (otwarcie granic, rynku pracy, możliwość osiedlania się) ale zapomnieć o snach etatystów (ujednolicenie podatków, wprowadzenie identycznych norm na prawie każdy aspekt życia).
Z Euro sprawa faktycznie nie jest jasna, szczególnie w biedniejszych krajach spowodowała dość gwałtowne podwyżki cen.
Ja myślę, że za 20 lat sama Unia E. może się rozpaść.
Daavid i Olgierd,
ja sądzę, że z tą potencjalną szkodliwością euro jest poniekąd tak, jak z potencjalną szkodliwością GMO – nikt czegoś takiego nie doświadczył, niemniej wszyscy – przynajmniej w niektórych krajach – całkiem poważnie roztrząsają.
Mnie to jednak nie przekonuje. Na świecie są waluty, które używane są w znacznie większych gospodarkach, niż europejska (USA) i przez znacznie wiekszą liczbę ludności (Indie, Chiny). W Indiach ta sama waluta obsługuje populację trzykrotnie liczniejszą od populacji krajów eurolandu, mówiącą kilkudziesięcioma językami, należącymi do trzech niespokrewnionych ze sobą grup językowych… Różnice gospodarcze między poszczególnymi stanami indyjskimi także są znacznie większe, niż miedzy krajami UE.
Jedno, co mi się nie podoba z euro, to ciągła zależność Europejskiego Banku Centralnego od rządów krajów członkowskich. W moim mniemaniu bank ów powinien odpowiadać tylko przed europarlamentem – nawet bowiem Komisja nie jest na dziś dzień odporna na wpływy rządów narodowych. Tylko wtedy byłby w stanie prowadzić w pełni niezależną politykę monetarną.
Tylko i wyłącznie ten bank powinien mieć – według mnie – prawo emisji pieniądza i kontrolowania jego podaży, tak by państwa nie mogły zwiększać sobie deficytu w nieskończoność – jak to w praktyce dziś ma miejsce. Wiedziałyby bowiem, że – jeśli zabraknie tych pieniędzy w budżecie – nie bedzie można okraść sąsiadów, bo po prostu to do Europejskiego Banku Centralnego należeć będzie ostatnie słowo.
Według mnie UE nie tylko się nie rozpadnie, ale za 20 lat będzie jednym państwem. Choć nie jestem przekonany, że w jego skład wejdą wszystkie państwa, które wchodzą dziś w skład Unii. Niektóre hamulcowe same sie wyniosą, inne może nawet się wydali….
http://images.virtualology.com/images/1428.gif
jestem europejskim patriotą 🙂
>> Dawid Biel
>> Olgierd
…jeszcze nie było wspólnej waluty, która by za długo przetrwała…
ale co to znaczy: wspólnej dla kogo WSPÓLNEJ?
zacznijmy od zdefinowania pojęć.
w Polsce dzielnicowej — (ale jednak już Polsce, prawda;-) katolickiej, z historią, „partiami”
no to wprowadzenie Złotówki — było(-by) wtedy uzasadnione, nieco, prawda?:-))
i ta złotówka — czas jakiś byłaby wspólna, prawda?
chyba że ja się mylę…
Nie wierzę w te bujdy o słabości Euro, zwłaszcza kiedy coraz to nowe państwa wprowadzają tą walutę do swoich rezerw walutowych. Jednak kwestia wysoki wzrostów cen, po wejściu do strefy euro jest niepokojąca, obawiam się, że Polaków może nie stać na razie na wejście do tej strefy.
[Dawidbiel] Dzięki za ujęcie tematu z drugiej strony. Dla mnie – nieekonomisty – bardzo cenne.
Masz rację, zagadnienie euro jest ikoną sporu sił postępu i zacofania. Giną gdzieś argumenty racjonalne za i przeciw.
Tyle że…jest ikoną dla obu stron tego sporu, nie tylko dla „postępowców”.
Co do Giertycha (Seniora), to coś mi się widzi, że Tomek nie przepuści takiej okazji i uczyni go bohaterem jakiegoś kolejnego wpisu 🙂
Tym bardziej, że w rozmowie z Olejnik Roman Giertych mówi:
„Monika Olejnik: Czyli jeżeli rodzice uważają, że teorii ewolucji nie należy uczyć…
Roman Giertych: No mają prawo oczywiście zmieniać program, bo jest to tylko teoria.”
-> Łysakowski: No dobrze, ale też przecież nie jest tak (i nie będzie), że wejście Polski do strefy Euro rozwiąże nasze problemy?
W wiarę, że sprawowanie kontroli nad EBC przez europarlament coś rozwiąże, także nie wierzę. To rozgadana instytucja (inna sprawa, że może właśnie rozgadanie spowoduje, że nie będą w stanie się doczepić?)
Natomiast prawdą jest, że w ten sposób może nasz rząd miałby mniej do powiedzenia w sprawie stóp procentowych i skończyłyby się durne podchody obniżcie – podwyżcie.
-> Makowski: bicie własnego pieniądza zawsze było oznaką władzy, zaś narzucenie go jakiemuś ludowi oznaczało jego poddaństwo bądź choćby wpływy. W sensie historycznym i politycznym zastąpienie złotówki eurosami byłoby właśnie uznaniem zwierzchnictwa urawniłowki.
Nie jestem oszołomionym przeciwnikiem Unii E., po prostu zawsze staram się znaleźć wyjście najrozsądniejsze z praktycznego punktu widzenia. Jeśli wspólna waluta będzie korzystna to trzeba ją przyjąć i trwać tak długo, zanim nie okaże się, że korzystne jest jej odrzucenie.
A dlaczego UE mialaby sie rozpadac? Nie wiem dlaczego przeciwnicy UE zapominaja, ze UE to nie jest jakis twor, ktory zostal wyrzezbiony w stali i nie mozna go ruszyc nawet o milimetr. Jak dla mnie najwieksza zaleta Unii jest fakt, ze za jednym zamachem mozna zreformowac strukury kilkunastu krajow i co za tym idzie stworzyc naprawde prezna, konkurencyjna i wiela gospodarke. Socjalizm europejski nie sprawdza sie, niedlugo trzeba bedzie zmienic podejscie, a wtedy okaze sie w jakim kierunku pojdzie ten wielki, zgnily i zbiurokratyzowany moloch.
Dlaczego się rozpadnie? Bo IMHO nie da się pożenić ze sobą Belgii, Bułgarii i jeszcze jakiegoś państwa na „B” (jeśli takie istnieje). Przyjdzie moment powrotu myśli o „twardym jądrze”, od twardego jądra już krok do innych struktur, itd.
Porządek Kongresu Wiedeńskiego też miał być wieczny, a przetrwał całe 99 lat. Wyświechtanych przykładów Imperium Romanum itp. nie chce mi się odkurzać.
Zreformowanie struktur polega głównie na ujednolicaniu i tworzeniu superpaństwa (takie same podatki, miraż euroarmii, eurosamolot, który już robi bokami).
Socjalizm europejski się nie sprawdza ale… jakoś nie widać dla niego alternatywy. A może się mylę?
Olgierdzie, piszesz wlasnie o tym jak teraz jest kierowana UE. Dla Ciebie Unia to jedno wielkie ujednolicenie. Ale nie wiadomo czy za 5 lat to sie nie zmieni.
I jak to nie widac alternatywy? Kazdy inny system bedzie alternatywa 😀 Ja stawiam na wiecej liberalizmu, a mniej biurokracji.
Minęło pięć lat. Jest jeszcze mniej liberalizmu, więcej biurokracji. O walce z żarówkami i uprawami cukru w Polsce (przy cenie 5 zł za kilo) nie wspomnę…
Ja nie rozumiem, jak to nie ma precedensu z Euro. Na przestrzeni wieków różne kraje się łączyły rozpadały, polska była dzielnicowa potem nie, nowe waluty zastępowano starymi, niemieckie księstwa się łączyły i rozpadały etc. etc. Europa to tylko kolejne zjednoczenie ale na większą skalę.
Prawdziwy bonus Euro to takie rzeczy jak np. rozliczanie ropy w Euro zamiast w $ i tym podobne. Nikt inny dzisiaj nie jest w stanie konkurować z $, tylko my, i to jest wielka szansa dla Europy.
Poza tym, Euro to nie tylko korzyści finansowe. To także większa gwarancja, że Niemcy , Francuzi i Anglicy nie będą się znowu wyżynać nawzajem tak jak mieli w zwyczaju przez ostatnie 1000 lat. Bo im się to nie będzie opłacało. To naprawdę jest novum historyczne, taki spokój w tej części świata.
Dawid, podaj jeszze kiedy Friedman te swoje sławne cytaty zapodał.
I znów, minęło pięć lat, Grecja zbankrutowana, Irlandia, Hiszpania i Portugalia na skraju przepaści. Czas nieco zweryfikował ten EUROentuzjazm.
Tomaszu Lysakowski – Zgoda, Chiny czy Rosja sa obiektywnie wieksze od UE, ale maja jednolita (mniej wiecej) polityke fiskalna. A UE chce prowadzic wspolna polityke monetarna przy oddzielnych politykach fiskalnych. nic z tego nie wyjdzie. Zaradzic temu mozna by bylo wprowadzajac wspolna polityke fiskalna, ale:
1. Wtedy to juz na amen rezygnujemy z suwerennosci
2. Chwilowo najwazniejsze panstwa Unii maja jeszcze glupsza polityke fiskalna niz my, wiec az strach pomyslec, co sie bedzie dzialo, gdy zaczna decydowac o tym co jest u nas. Poza tym powtarzam – bogate panstwo moze przez dlugi czas wytrzymywac wysokie podatki. Biedne panstwo przy wysokich podatkach albo zacznie wojene, albo zbankrutuje.
A czy euro pokazalo juz swoja ciemna strone? Owszem. We wszystkich panstwach strefy euro wprowadzenie wspolnej waluty oznaczalo znaczny wzrost cen. Oczywiscie mozna to zwalic na niska konkurencyjnosc gospodarki (i bedzie to czesciowo prawda), ale cos jest na rzeczy.
Makowski – tylko zwroc uwage, ze to byl pieniazek z kruszcu, ktory mialby swoja wartosc rowniez wtedy, gdyby zamiast ksiecia Bolka mial wybitego kiszonego ogorka. Od czasu zarzucenia standardu zlota mamy doczynienia z pieniadzem bez pokrycia w kruszcu i wart jest on tyle, ile zaufanie do niego. A to zle wrozy euro…
W dyskusji nad Euro warto pamiętać o tym że co innego np Polska (czy Hiszpania) a co innego Niemcy. Dla nas (i innych biednych oraz mało wiarygodnych) Euro to interes zycia – dosyć niska (bo dostosowana do siły państw duzych i bogatych z pewnym tylko uwzglednieniem gospodarek państw biednych), stabilna stopa procentowa plus zero ryzyka walutowego w 95% handlu jaki ma nasz kraj No i do tego zdrowe finanse publiczne (warto pamietać że efekty interwencji, zwł takich jak w Polsce czyli poprzez wydatki socjalne, na jaka moze sobie pozwolic polski rzad sa prawie zerowe przy uwzględnieniu kosztów dla gospodarki jakie niesie za soba deficyt).
Dla duzych jest gorzej – bo stopa jednka nie jest taka jakaby mogłą dla np marki niemieckiej, konieczność zacieśnienie polityki budzetowej (takie niemicy teoretycznie mogłbyby sobie pozwolić na duzo wieksze deficyty niz Polska i to bez zadnego ryzyka) a do tego wszystkiego szersze otwarcie na konkurencje taniego wschodu (który kupuje i sprzedaje za euro bez wachan kursów itd)
Gdybym był niemieckim kanclerzem (czy brytyjskim premierem) i gdyby politykę (stosunki z francja, przyszłość UE itd) zostawić z boku to bym sie długo zastanawiał nad Euro ale jakbym był polskim premierem to wszedłbym do Euro w pierwszym możliwym momencie – inters zycia prawie za darmo….
Ten chlopak w gornym lewym rogu strony jest bardzo przystojny. Podoba mi sie. Moze da sie zaprosic na piwo?
„W szkołach powinno się uczyć tego, co znajduje poparcie w obserwacji, a nie teorii – mówi prof. Maciej Giertych.”
ROTFL. To chyba trzebaby pozwalniać sporo luda, bo historia i matematyka, fizyka itd. to prawie o niczym innym jak o teoriach nie mówią 😉
„To the best of my knowledge, there has never been a monetary union, putting out a fiat currency, composed of independent states.”
Yyyy, bo przez prawie 2000 lat „walutą” było srebro i (w mniejszym stopniu) złoto? Np. taki dukat był dość powszechnym standardem walutowym.
“Euro a ‘great mistake’”
Współczesny dolar jest znacznie większą pomyłką, bo opiera się na dobrej woli Chińczyków, którzy go skupują. Deal znacznie lepszy niż z kupnem Manhattanu, bo rządy całego świata siedzą na rezerwach wartych tyle, co ich zaufanie względem siebie. Z tej perspektywy to, czy euro jest pomyłką czy nie, to jak dyskutowanie o powodzi w południowych Niemczech kiedy do Ziemi zbliża się wielka asteroida. ;]
„(…)snach etatystów (ujednolicenie podatków, wprowadzenie identycznych norm na prawie każdy aspekt życia).”
Co ma etatyzm wspólnego z ujednolicaniem podatków przez UE?
Czy odczułeś bezpośrednio skutki jakiejś dyrektywy, która by wprowadzała identyczne normy? (takich dyrektyw nie wydaje się od połowy lat 80tych).
Osobiście uważam, że euro ma swoje zady i walety. Póki co nie ma sensu go wprowadzać.
powyższy wpis to nie wpis tylko wpiś
>> Dawid Biel
…tylko zwroc uwage…
ależ ja tylko właśnie zwracałem uwagę…;-)
ps.
a tak po cichu: kruszec też ma WARTOŚĆ — określaną Zaufaniem (jednak trochę…;-)
to TEŻ tylko Umowa spoleczna jest; że on jest WART…
jak go DUŻO — to i wartość spada… i Zaufanie.
i ceny rosną, prawda?
i gospodarka się (podobno) rozwija…;-)
do pewnego…
http://www.studenci.pl/ekonomia/histmyslekon/histmysl_2.htm
Mami wjeście budźdżet.
Budździet rossądni i pazbierani.
Budźdżet który odpowiada ziwotnim…
Budźdżet umiłowany wstaw się za nami.
Budźdżet przenajczystszy módl sie za nami.
tego nie mówił premier Jarosław?
tytuł z „Der Dziennika”:
posłowie znudzeni budżetem”
(dopiero na 8 stronie… bo co to za Njus, prawda?:-(((
Cyt.:
„Odkąd pamietam, PiS dość histerycznie sprzeciwiał się wprowadzeniu euro w Polsce i – już przy władzy – robił wszystko, by opóźnić lub zablokować akcesję Polski do europejskiej unii walutowej. Jasne jest bowiem, że wejście do strefy euro ograniczy dość drastycznie możliwości manipulowania wydatkami budżetowymi i – co za tym idzie – kupowania głosów wyborców i koalicjantów.”
Zapomniałeś dodać, że sprzeciw ten miał miejsce jeszcze zanim Kaczyńscy doszli do władzy. Po prostu mają jakąś fobię, czy jak to nazwać w obliczu wdrożenia nowego kursu/waluty. Na pewno są typami konserwatystów, którzy są po prostu ostrożni. To moja prywatna opinia. Pozdrawiam.
Olgierd, zgadzam się, że europarlament to instytucja rozgadana – w porównaniu jednak z naszym parlamentem wygląda o niebo bardziej kompetentnie.
Jestem za euro, bo nie widzę w Polsce polityków, którzy dbaliby o interesy obywateli lepiej, niż ci z Brukseli (którzy zresztą nie tyle są od naszych lepsi czy moralniejsi, ile po prostu wiedzą, ze ludzie bardziej im patrzą na ręce). Gdybyśmy mieli w Polsce przy władzy samych Balcerowiczów, pewnie byłbym przeciwnikiem euro. Ponieważ jednak mamy Kaczyńskich i Lepperów (względnie Szmajdzińskich i Millerów) – wolę Brukselę.
Nie widzę też powodów do rozpadu UE. Grecja tak się kiedyś miała do Francji czy Niemiec, jak dziś Bułgaria do Belgii, ale została przyjęta – i nic się nie rozpadło.
Dawidbiel, za wzrost cen przy wprowadzaniu eurowaluty w znacznej części odpowiadają handlowcy, którzy wyczuli wtedy doskonałą okazję, by „zaokrąglić” ceny w górę. Przy kazdej wymianie waluty byłoby tak samo – to, ze chodziło o wspólna walutę UE nie ma tu nic do rzeczy.
Co do wspólnej polityki fiskalnej, UE już ją do pewnego stopnia wprowadziła, czego przykładem choćby widełki VAT. Osobiście jednak nie widzę powodów, by wiązać jedno z drugim – w starozytności i średniowieczu w Europie mielismy de facto unię walutową (złotem i srebrem płaciło się bez wzgledu na to, gdzie monety były wybijane), a nie było zadnego wspólnego fiskalizmu.
Komes, też sadzę, że to może być po trosze po prostu eurofobia – i zastanawiam się, czy ta nie wynika np. z homofobofobii i ksenofobofobii instytucji europejskich… Skoro Kaczyńscy wiedzą, że Unia ich nie lubi za to, jacy są (a są ksenofobami i homofobami, i niewiele da sie z tym zrobić, nawet mimo ich deklaracji i wysiłków otoczenia), odpłacają jej takim samym nielubieniem – i koło sie kręci…
i pomyslec, ze jeszcze rok temu stwierdzenie „kartofel homofob” nie znaczylo zbyt wiele :\ (a teraz powoduje problemy zoladkowe u co niektorych wrazliwych politykow)
Lysakowski, dokładnie tak jak piszesz… reasumując wynika następująca teza (w moim uznaniu):
„Europa” nie przepada za Kaczyńskimi, bo ten zwyczajnie obawia się tejże i dystansuje się do niej, można by rzec, że się oswaja dzięki możliwościom, jakie daje Kaczyńskim sprawowana władza – wgląd w papierki bezpośrednio związane z polityką unii (na myśli mam tutaj szczególnie MSZ). Suma sumarum => PO uporczywie powtarza, że PiSowski prezydent za wszelką cenę chce rządzić krajem, Europa obawia się go ze wzgl. na skłonności dyktatora (ha! Kaczyński i dyktatura – to nie ta osobowość), kontrola finansów publicznych Polski (ze strony UE) itd. itd. a tymczasem po prostu polski prezydent obawia takiego stanu rzeczy, że niczego dobrego UE nie wniesie, wręcz zaszkodzi.
Oczywiście opozycja szuka dziury w całym, do czego ma prawo. Jak myślicie?
Komes ja osobiscie uważam, iż twoja wypowiedź nie trzyma się kupy i wygląda na to, że sam nie wiesz co chciałeś powiedzieć, albo masz problemy z wyrażaniem swoich myśli :))
Ojej, co ja poradzę, że gdy sam piszę, to na ogół wychodzi lepiej, niż wtedy, gdy dziennikarz przepisuje…
A ja myśle, że jesteś śpiący Amuruu 😉
Europa (nie lubi) Kaczyńskich (bo oni mają obawy że) Europa (może zaszkodzić). Ot taka fobia. Tymczasem opozycja ma niezłe narzędzie do podszczypywania Kaczyńskich tym, że Kaczyńscy boją się UE, bo będą im patrzeć na ręce i nie będą mogli robić zwykłych wałków.
Europa – czyt: UE