Prawdziwa równość między płciami przestaje wreszcie być fikcją. I to bynajmniej nie dzięki bataliom kolejnych pokoleń feministek, lecz żmudnemu ślęczeniu biologów, lekarzy i farmaceutów, którzy właśnie wynaleźli lek na miesiączkę.

Jak doniósł wczoraj (za Scientific American) na Pardonie Rafał Madajczak, amerykańska agenda kontrolująca rynek farmaceutyczny Food and Drug Administration (FDA) dopuściła właśnie do sprzedaży Lybrer firmy Wyeth – pierwszą pigułkę antykoncepcyjną, której zażywania kobieta nie będzie musiała przerywać co 21 dni. Dotychczas amatorki najpewniejszego ze środków antykoncepcyjnych musiały stosować takie przerwy, by mogło dojść do krwawienia. Niektóre co prawda nie podporządkowywały się regule i wydłużały sobie cykl ponad miarę i zalecenia, robiły to jednak wyłącznie na własną odpowiedzialność. Miały jednak o co walczyć: dość wspomnieć o długim spisie tak fizycznych, jak i psychicznych problemów związanych z cyklem, które już 20 lat temu zestawili w swym kompendium „Płeć mózgu”Anne Moir i David Jessel:

Z fazami cyklu menstruacyjnego skorelowane są regularne zmiany osobowości, prowadzące u niektórych kobiet do prawdziwej huśtawki nastrojów, od „wysoce optymistycznych” do „wysoce pesymistycznych”, zupełnie niezależnie od okoliczności życiowych. (…)
Estrogen pomaga komórkom mózgowym osiągnąć większą aktywność. Toteż w pierwszej fazie cyklu menstruacyjnego, kiedy poziom estrogenu wzrasta, mózg jest bardziej ożywiony, zdolny do przyjmowania i analizowania większej dozy informacji. (…) Okres ten wiąże się z dobrym samopoczuciem i ożywieniem, wysokim poczuciem własnej wartości, entuzjazmem, łatwością odczuwania przyjemności i pobudzeniem seksualnym. Ewolucja wyposażyła kobiety w chemiczny rozkład jazdy, który sprawia, że odczuwają one przyjemność i zadowolenie w okresie optymalnym dla udanego zapłodnienia.
Progesteron ma natomiast efekty przytłumiające. (…) Powoduje on „znaczącą redukcję przepływu krwi w mózgu oraz zużycia tlenu i glukozy, porównywalną z anestezją wywołaną przez barbiturany”. Mózg staje się bardziej ospały niż w okresie ożywienia i zwiększonej receptywności, spowodowanych przez estrogen. Libido spada, a niepokój w połączeniu ze zmęczeniem prowadzą do depresji. (…) Taki stan typowy jest dla drugiej połowy cyklu, kiedy to poziom progesteronu osiąga swoje maksimum.
Cztery-pięć dni przed menstruacją poziom estrogenu i progesteronu gwałtownie opada. Skutki zniknięcia tych hormonów mogą być dramatyczne. W (…) związku z nagłym, znacznym zmniejszeniem ilości łagodzącego nastroje progesteronu oraz wspierającego dobre samopoczucie estrogenu, zachowanie może się wahać od wrogości i agresji (tłumionej dotychczas przez kojący wpływ progesteronu) do głębo­kiej depresji, czasem nabierającej wręcz cech psychozy. (…)
Blisko 50% nagłych przyjęć kobiet do szpitali (w tym także psychiatrycznych) zdarza się w okresie przedmenstruacyjnym i podczas menstruacji. Połowa więźniarek odpowiada za przestępstwa popełnione w tych właśnie okresach. (…) Większość więźniarek zachowujących się w więzieniu brutalnie i wymagających w związku z tym przeniesienia do cel o najwyższym stopniu bezpieczeństwa znajdowała się w momencie incydentu w fazie premenstrualnej. Przypadki samobójstw, przemocy, a u kobiet pilotów – katastrof samolotowych są w tym okresie znacznie częstsze. (…)

Gra była zresztą warta świeczki nie tylko dla kobiet ambitnych, robiących karierę lecz nawet dla… uczennic i studentek zdających egzaminy. Jak zauważają Moir i Jessel,

wyniki osiągane przez młode kobiety na egzaminach spadają aż o 14% w zależności od synchronizacji z cyklem menstruacyjnym. Niektóre mózgi kobiece pierwszej kategorii skazane zostają przez własną biologię i przypadek kalendarza na wyniki drugiej kategorii. (…) Jednakże wiele kobiet gotowych jest (…) zaakceptować tę niesprawiedliwość. (…) Gdyby mężczyźni cierpieli z powodu podobnego utrudnienia, można się założyć, że w tej chwili mielibyśmy już ustawodawstwo łagodzące jego skutki.

Teraz kobiety chcące raz na zawsze rozprawić się nie tylko z krwawieniami, lecz również z wahaniami nastroju, przyokresowymi bólami głowy i innymi comiesięcznymi przypadłościami, na które skazuje je natura, dostaną wreszcie swą szansę. I jak tu nie krzyknąć: Niech żyje farmakologia!

32 komentarze

  1. Samo doniesienie byłoby normalną informacją o nowym leku gdyby nie polityczno-feministyczny komentarz autora. Najśmieszniejsze jest nazywanie menstruacji „niesprawiedliwością”. A faceci mają jaja, które nie dość że niewygodne to jeszcze deformują spodnie.

    I jak tu nie krzyknąć: Niech żyje farmakologia!

    O ile pamiętam to tak samo krzyczeli wynalazcy heroiny (bo leczy morfinizm) oraz amfy (bo pozwala szybciej myśleć).

  2. Tomku, troszkę chyba przeceniłeś ów lek. Naukowcy przyznają, że krwawienie nadal może występować przez 4-5 dni w miesiącu. Jego intensywność powinna się zmniejszyć u kobiet, które zażywają lek przez 1 rok (jednak połowa kobiet, na których testowany był ów lek, przerywały testy przed upływem tego okresu).
    Co więcej lek ma skutki uboczne: między innymi może prowadzić do zaburzeń krzepliwości krwi.

  3. Tak się nieszczęśliwie składa, że ludzki organizm ma wiele defektów… eee … projektowych (choćby prostata czy unerwienie oczu) – i miesięczny cykl kobiet przy odrobinie dobrej woli też można zaliczyć do tego typu defektów. Jeżeli można (przynajmniej potencjalnie) poprawiać takie błędy, to chyba dobrze!

    BTW, przypominam, że bez regularnej kopulacji lub … blanszowania kabaczka (kino familijne kształci) … mężczyźni też mają swoje problemy.

  4. Castaneda, żadna z pigułek antykoncepcyjnych (w dawkach, w których się je przyjmuje), nie zaburza krzepliwości tak dalece, jak stary dobry kwas acetylosalicylowy, pochłaniany przez miliony Polaków bądź w stanie czystym (jako aspiryna lub polopiryna), bądź w przeciwbólowych, przeciwgrypowych lub przeciwgorączkowych mieszankach (zwykle z niszczącym wątrobę paracetamolem). Nie widziałem jednak, byś gdziekolwiek grzmiał na te specyfiki.
    Skąd ta niekonsekwencja?

  5. „Jeżeli można (przynajmniej potencjalnie) poprawiać takie błędy, to chyba dobrze!”

    Jedno poprawisz, drugie popsujesz.

    „zaburzenia krzepliwości to chyba przy wszystkich pigułach?”

    Nie wiem, nie zażywam innych leków poza C2H5OH. Ale też ma efekty uboczne.

    „równość-srówność, weź se pomiej miesiączkę a potem gadaj głupoty.”

    Wystarczy że się muszę codziennie golić i myć nogi żeby nie mieć złudzeń że baby mają w życiu lepiej a równości nie ma.

  6. Tomku:
    Niestety te zaburzenia krzepliwości idą w przeciwną stronę. Lek może powodować powstawanie skrzepów, a do czego to może doprowadzić, to już mówić nie muszę. Choć oczywiście zgodzę się, że to nie jest największy problem… Wspominam o tym tylko po to, żeby potem nie było, jaki to cudowny lek powstał 😉 I tak, prawdą jest, że przynajmniej niektóre (wolałbym nie stosować słowa „wszystkie”) pigułki antykoncepcyjne mają podobne skutki uboczne.

  7. E tam. Sensacja.

    Pod artykułem Gazety na temat tych tabletek napisałam:
    http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=902&w=63009503&v=2&s=0

    Osobiście sądzę, że choć tabletki hormonalne są doskonałym środkiem leczniczym w wielu schorzeniach, to używanie ich u zdrowych kobiet jest jak zabieranie się do naprawy zegarka w rękawicach bokserskich… Ryzykowne.

    Współczesna nauka wie wiele, jeśli chodzi o główne zarysy mechanizmów hormonalnych w cyklu miesiączkowym, ale bardzo mało, jeśli chodzi o szczegóły – takie jak oddziaływanie hormonów na inne narządy. Dlatego tabletki hormonalne to wciąż jeszcze bardzo zgrubne narzędzie.

    Niewiele przesadzę, gdy powiem że gdyby ludzkość poznała naprawdę dogłębnie wszystkie mechanizmy działania cyklu u kobiet, to tabletki w ogóle przestałyby być potrzebne. Bo prawdopodobnie opracowano by niezawodne i nieuciążliwe metody „naturalne”.

    Co do samego artykułu, to jest on mocno naciągany:

    Wszystkie hormonalne tabletki antykoncepcyjne mają dokładnie takie
    działanie – jeśli zażywać je bez 7-dniowej przerwy, to krwawienie nie nastąpi. I prawdą jest, że rezygnowanie z tych przerw nie jest pozytywne dla zdrowia.

    Druga bzdura to sugestia, że również kobiety zażywające „zwykłe” tabletki mogą mieć nieprzyjemne odczucia związane z miesiączką. Otóż krwawienie występujące podczas 7-dniowej przerwy w zażywaniu tabletek antykoncepcyjnych tylko _przypomina_ miesiączkę, ma inny mechanizm. Ponieważ nie ma miesiączki, to nie odczuwa się wtedy bólów miesiączkowych.

    Trzecia bzdura to pomysł dopuszczenia do sprzedaży specyfiku, który u połowy pacjentek powoduje niepożądane skutki. Amerykanie mają lekką rękę do leków.

    Inna internautka dodała nie bez słuszności:

    „Czwarta bzdura to umieszczenie tej „nowiny” w wiadomosciach. Taka tabletka to nic nowego – na poczatku wszystkie tabletki antykoncepcyjne tak dzialaly (tj. likwidowaly krwawienie). Zabralo troche czasu, zeby dopracowac dawki i sposob zazywania, zeby nie dzialaly w ten sposob. Czytalam rowniez, ze poza szkodliwoscia dla zdrowia, wiekszasc kobiet po prostu wolala, zeby miec „noramalny” okres. ”

    Na co ja piszę jeszcze:

    Tak, ponieważ dawało im to ten komfort, że widziały, czy przypadkiem nie sa w ciąży, np. z powodu nieprawidłowego zażycia bądź wchłaniania tabletek. Bo krwawienie z odstawienia progesteronu (czyli tabletek) nie wystąpi, jeśli się jest w ciąży (gdyż ciąża sama generuje produkcję progesteronu).

    A co do zaburzeń krzepliwości:

    Typowym skutkiem ubocznym tabletek są problemy naczyniowe. U wielu kobiet robią się żylaki.

    (Tak, poszukajcie po forach kobiecych. Kobiety skarżą się tam ciągle na następujące efekty tabletek: żylaki, depresja i spadek libido.)

    Tak że nie róbmy sensacji z tego wszystkiego, bo nie jest warte.

  8. Anuszka, dzięki za wyczerpujący, pełen uwag post. Aż mi trochę po jego przeczytaniu głupio, że powyższą notkę w ogóle wypuściłem…

    Z jednym jednakże nie do końca jestem się w stanie zgodzić: nawet jeśli u wielu kobiet przyjmowanie pigułek łączy się z problemami zdrowotnymi (czego nikt nie kwestionuje), jest przecież spora grupa (badacze obliczają, że należy do niej średnio co dziesiąta kobieta), która bardzo ciężko znosi huśtawki hormonalne związane z cyklem (wykazując objawy opisane właśnie przez Moir i Jessela). Dla tych kobiet nawet zwiększone ryzyko chorób naczyniowych, depresji czy spadku libido wcale nie musi byc wygórowaną ceną za możliwość normalnego funkcjonowania przez miesiąc.
    Druga rzecz, że medycyna – powoli, bo powoli ale jednak – cały czas idzie naprzód. Pierwsze leki na depresję, inhibitory MAO, były niezwykle toksyczne i wymagały od chorego poddania się wielu ograniczeniom życieniowym. Najnowsze antydepresanty niemal nie wykazują skutków ubocznych. Może pigułki dopiero czeka podobna rewolucja…

  9. „Dla tych kobiet nawet zwiększone ryzyko chorób naczyniowych, depresji czy spadku libido wcale nie musi byc wygórowaną ceną za możliwość normalnego funkcjonowania przez miesiąc.”

    Prawda. I to jest leczenie osób wymagających leczenia. Gdzie skutki lecznicze przeważają nad skutkami ubocznymi. Tak samo oczywiście istnieją kobiety, dla których z różnych względów bardziej kalkuluje się ryzykować problemy zdrowotne związane z tabletkami, niż zachodzić w ciążę. I to też jest zrozumiałe.

    Jestem jedynie przeciwko _bezkrytycznemu_ podejściu do antykoncepcji hormonalnej. Zwłaszcza w tym kontekście należy sobie zdawać sprawę z interesów koncernów farmaceutycznych. Za tym stoją ogromne pieniądze.

  10. Mam wrażenie ze Castenada się wkurza, bo zazdrości innym mężczyznom szczesliwego pożycia.

    Przy nieregularnym cyklu i stosowaniu metody naturalnej ma bowiem mniejwięcej 3 dni (prawie-)bezpieczne by obcować ze swoją partnerką:)

    :))

  11. „ale Castaneda został parę razy na tym tutaj blogu złapany na podłym kłamstwie”

    A konkretnie? Bo na razie rzucasz bezpodstawne oskarżenia jak nie przymierzając jakiś kaczysta i przeciwnik demokracji typu ministra Ziobry.

    „Przy nieregularnym cyklu i stosowaniu metody naturalnej ma bowiem mniejwięcej 3 dni (prawie-)bezpieczne by obcować ze swoją partnerką”

    Zdefiniuj „bezpiecznie”.

    „Dla tych kobiet nawet zwiększone ryzyko chorób naczyniowych, depresji czy spadku libido wcale nie musi byc wygórowaną ceną za możliwość normalnego funkcjonowania przez miesiąc.

    Bo założenie projektowe homo sapiens było inne niż obecna praktyka – kobieta będąca w ciąży nie ma takich problemów. To długotrwałe pozostawanie przez współczesne kobiety nie w ciąży powoduje u nich liczne problemy fizjologiczne i psychiczne. U mężczyzn zresztą takze – starym kawalerom i promiskuitycznym playboyom odpierdala tak samo jak starym pannom. Och, przepraszam, we współczesnej nowomowie to się nazywa „single”.

  12. No tak! Mamy wreszcie pigułkę równouprawnienia! Teraz para homo czy hetero niczym się od siebie nie będzie różnić. Kobiety wreszcie będą mogły równie efektywnie „jeździć na traktorach”. Całe szczęście, że filozofia równouprawnienia nie poszła w kierunku wywoływania miesiączki u samców (np. krwawienie z nosa przez 3 dni w miesiącu, a co!). Szprycowanie się chemią młodych, dynamicznych i ambitnych kobiet stanie się objawem postępu i kulturowego bon ton. Przypomina mi to wabienie iluzjami naiwnych dziewczyn, tak jak było z fascynatkami literatury – młodymi intelektualistkami z fan klubu Simona M.

    Deuce
  13. Castaneda: bzdury gadasz odnosnie tych licznych problemow fizjologicznych i psychicznych kobiet, ktore akurat nie sa w ciazy. Jesli zas chodzi o sama ciaze to jest ona niezwykle kosztowna dla organizmu kobiety. Porozmawiaj moze i zapoznaj sie blizej z kobietami bedacymi w ciazy, posluchaj jak to fajnie jest sobie rzygac z rana na dziendobry, czuc mdlosci przez pierwsze miesiace a potem miec rozpadajace sie zeby i oslabione kosci – zeby wymienic tylko kilka „dobroczynnych” wplywow stanu blogoslawionego na organizm kobiety.
    Ide o zaklad, ze gdyby w ciazy musieli chodzic mezczyzni a potem przechodzic przez meki porodu, to juz dawno wynalezionoby sztuczna macice…

  14. – ehh, nie ma to jak 'cudowne wynalazki’ koncernów farmaceutycznych, które chcą jeno trzepać kasę a o zdrowiu ludzkim nie myślą. To samo z hormonami.. źle się to kończy skutkami ubocznymi, które potrafią zadziwić samych lekarzy.

    Nie szprycujcie się dziewczyny, antykoncepcja leży również w męskim interesie, i to dosłownie.

    Pomijając problem antykoncepcji, to nie sądzę by były kobiety lubiące 'te dni’, ale lepiej je przeczekać, niż potem zmagać się z dolegliwościami znacznie gorszymi, niż miesiączka.

    Bianka
  15. drogi autorze, jak to świetnie przeczytać, że jestem nierównoważona i w ogóle gorsza, bo – uwaga – krwawię! serdecznie współczuję twojej kobiecie. widzisz, czego by nie napisać o miesiączce, to my krwawimy i nie umieramy, a wam łyso, bo tak nie umiecie:P to my wydajemy dzieci na świat, i to w naszym łonie poczyna się dziecko, a wam łyso, bo tak nie potraficie. już prawie do szczętu obrzydzono kobietom miesiączkę! ale pogadaj sobie z nie-Europejką:P a dowiesz się, że to fajnie mieć okres!

    1. ale pogadaj sobie z nie-Europejką:P a dowiesz się, że to fajnie mieć okres!

      Tzn. że jest on źródłem dyskomfortu tylko w Europie?
      Poza tym kobiety w różnych kulturach mają różne podejście do swoich narządów rodnych – np. w niektórych krajach afrykańskich nie mają nic przeciwko usuwaniu swym córkom łechtaczek. Też powinno się to uszanować?

Skomentuj Castaneda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *