Zapowiadają mi się dziś dwa programy o kobiecości i – pośrednio – również o męskości. Pierwszy to Studio TVP Kultura o 19:30. Honory gospodarza spełniał będzie Jerzy Sosnowski, zaś gośćmi, oprócz mnie, będą Agnieszka Graff, Katarzyna Moczulska i Tomasz Jastrun. Temat niecodzienny: femme fatale w kulturze.
Drugi gościnny występ będzie miał miejsce w TOK FM o 21:00, w programie psychologicznym „Lustro”. Tym razem będzie głównie twarda socjobiologia – tytułem wprowadzenia parę słów zatem o tym, jak dziś psychologia ewolucyjna płeć ujmuje, i dlaczego.
Zacząć należy od stwierdzenia, że – jak uważają socjobiolodzy – niemal wszystkie obserwowane biologiczne różnice między płciami są prostą konsekwencją asymetrii inwestycji rodzicielskich. Asymetria ta widoczna jest u prawie wszystkich gatunków rozmnażających się płciowo i zaznacza się już na poziomie gamet. Obrazowo opisuje ją tam Steven Pinker w Jak działa umysł:
Plemnik jest mały i tani, organizm może więc równie dobrze wyprodukować ich wiele, dać im zewnętrzny motor, by szybko dostały się do jaja, i narząd, który wypuszczają w drogę. Jajo jest duże i cenne, a więc organizm powinien dać mu fory, zaopatrując je w żywność i ochronną powłokę. To sprawia, że jajo jest jeszcze droższe, aby więc chronić inwestycję, organizm wy ewoluował narządy, dzięki którym zapłodnione jajo może rosnąć wewnątrz ciała i absorbować jeszcze więcej pożywienia; nowy potomek jest wypychany na zewnątrz dopiero wtedy, kiedy jest dość duży, by przetrwać. Te struktury zwane są męskimi i żeńskimi narządami rozrodczymi.
Robert Trivers w szeroko cytowanym artykule Parental investment and sexual selection jako pierwszy postawił tezę, iż wszystkie znaczące różnice (tak fizyczne, jak i psychiczne) między płciami mogą być konsekwencjami tych pierwszych różnic w inwestycji, które pociągnęły za sobą – bo pociągnąć musiały – następne. Charakter inwestycji (energia, czas, ryzyko, pokarm) ma w takim wypadku drugorzędne znaczenie: chodzi przede wszystkim o fakt, że skoro przedstawiciel jednej z płci już na początku więcej inwestuje, relatywna wartość potomka jest dla niego wyższa (bo więcej zainwestował), dlatego również łatwiej będzie się godził z kolejnymi inwestycjami. Dla Triversa nie grało roli pytanie, czy decyzje tak zachowującej się jednostki byłyby wynikiem zastosowania przemyślanej strategii, czy instrukcji, która znalazła się w DNA za sprawą doboru naturalnego – wystarczyło mu stwierdzenie, że tak po prostu wynika z modelu. Skoro zaś natura, jak to ujął swego czasu Richard Dawkins, nie znosi rozrzutności, asymetria inwestycji bardzo szybko musiała również wymusić na przedstawicielach mniej inwestującej płci tendencję do unikania inwestycji, a na przedstawicielach płci więcej inwestującej – tendencję do wyszukiwania takich partnerów, którzy nie będą się od inwestycji uchylali – i tak dalej.
Ta nierówność inwestycji doprowadziła w gatunku ludzkim do ogromnej asymetrii w kwestii potencjału rozrodczego mężczyzn i kobiet. Przeciętna kobieta, choćby nie wiadomo jak się starała, nie jest w stanie urodzić w ciągu życia więcej niż 30 dzieci. Tymczasem pojedynczy samiec homo sapiens może w ciągu życia zapłodnić praktycznie nieskończenie wiele samic (jak obliczyli specjaliści, przeciętny mężczyzna w trakcie jednej ejakulacji wyrzuca z siebie ilość plemników wystarczających do zapłodnienia połowy płodnych obywatelek Stanów Zjednoczonych), na skutek czego inne samce pozostać mogą bez partnerek – i potomstwa. Historycznie rodziło to ogromną konkurencję między samcami, dla których gra w ewolucję ma u większości gatunków charakter zero-jedynkowy: zwycięzca pozostawia wielu potomków z różnymi samicami, przegrany umiera bezpotomnie.
Jeszcze ciekawiej wygląda jednak sytuacja dla drugiej z płci. Jak dowodzi Pinker:
Rozrodczy sukces samców zależy od tego, z iloma samicami kopulują, ale rozrodczy sukces samic nie zależy od tego, z iloma samcami kopulują. To powoduje, że samice są bardziej wybredne. Samce zalecają się do samic i kopulują z każdą, która im na to pozwoli. Samice starannie oglądają samców i kopulują tylko z najlepszymi: tymi, którzy mają najlepsze geny, są najbardziej chętni i zdolni do karmienia i ochrony jej potomstwa oraz tymi, których wybierają inne samice.
Męska konkurencja i żeński wybór są powszechne w świecie zwierzęcym. Darwin zwrócił uwagę na te dwa zjawiska, które nazwał doborem płciowym, ale zastanawiało go, dlaczego samce mają konkurować, a samice wybierać, zamiast odwrotnie. Teoria rodzicielskiej inwestycji rozwiązuje tę zagadkę. Płeć, która inwestuje więcej, wybiera; płeć, która inwestuje mniej, konkuruje. Przyczyną różnic między płciami jest więc różnica ich inwestycji. Wszystko inne – testosteron, estrogeny, penisy, pochwy, chromosomy Y, chromosomy X – jest wtórne. Samce konkurują, a samice wybierają tylko dlatego, że nieco większa inwestycja w jajo (charakterystyczne dla samicy) zostaje zwielokrotniona przez inne reprodukcyjne obyczaje zwierzęcia.
Przedstawiciele obu płci, zapytani o to, jak powinien wyglądać i zachowywać się idealny partner, jakie cechy powinien posiadać idealny związek, ile czasu powinno się ze sobą „chodzić” przed pójściem do łóżka, czy i w jakim wypadku uzasadniona może być zdrada lub wymuszenie seksu etc., udzielają zupełnie innych, czasami wykluczających się odpowiedzi – kto chce je zobaczyć, niech zajrzy do Ewolucji pożądania Bussa. Te preferencje dyktują zaś to, co widzimy w przekazach medialnych i reklamowych. Ale o tym, co widzimy, porozmawiamy sobie dopiero wieczorem.
No to słuchamy 🙂
Programu nie widziałam ale w „Kobiecie której nigdy nie było” S.B. Hrdy wyraźnie polemizuje ze stwierdzeniem: „rozrodczy sukces samic nie zależy od tego, z iloma samcami kopulują”, otóż zależy bo między innymi pozbawia pewności ojcostwa a więc nakłania wszystkich z którymi dochodzi do kontaktów seksualnych do traktowania dzieci jako potencjalnie swoich – im więcej samców tym większa szansa że nie dojdzie więc do dzieciobójstwa. Co do zjawiska konkurencji to samice wg Hrdy wyraźnie konkurują między sobą, zarówno o miejsce w hierarchii społecznej, dostęp do zasobów jak i samców.
Bardzo ładny manipulacyjny artykuł na cześć homoseksualizmu i feministek, ale też duża w nim dawka ateizmu. No chyba, że Autor zrobił to zupełnie nieświadomie, tak jak nieświadomie popełnił artykuł o konserwatystach i zanikach mózgowych… 😉
Tomku czy miałeś w rodzinie Antoniego i Tadeusza?
Masz coś wspólnego z Hajnówką? 🙂
Pozdrawiam.
Em, nie mam. A przynajmniej nie Łysakowskich…
Czy ma Pan przodków Łysakowskich na lubelszczyźnie – Piaski, Gorzków…?
Tomku – mądry z ciebie człowiek, po co ci ten prymitywny naukawy redukcjonizm. Naga Małpa była śmieszna raz. Nie wiedziałem, że w socjologii zrobiono z niej obowiązujący kanon. Piszesz ciekawe rzeczy na temat ludzi i ich zachowań, specjalnie w polskim kontekście i chwała ci za to! Ja bym się mimo wszystko wystrzegał uznawania za autorytety raczkujących hipotez. Jest za mało danych na rzetelne uogólnienia, a nadmiar obserwacji – fascynujące badania w biologii porównawczej między płciami, bez syntezy wymuszają używanie hipotez gotowych do weryfikacji ale niedostatecznie przetestowanych do budowania teorii…
Bardzo śmieszni i groźni są dziennikarze ze swadą opowiadający o autorytetach i nic z tego nie wynika poza emocjami i „biciem piany”…
Na początek warto postawić pytanie: ile płci istnieje w biologii, jak to się ma do wychowania dzieci i jakie obiektywne kryteria byłyby bezpieczne przy wyborze płci dla dziecka, które ma problem z własną identyfikacją?
Pozdrawiam
Jeśli mówimy o człowieku, to chyba nie ma wątpliwości, że w biologii płcie są dwie.
Co do wyboru płci (biologicznej, chromosomalnej) dla dziecka, to obawiam się, że zrobiła to za nie natura już na etapie zapłodnienia. Jeśli jego poczucie tego, jakiej jest płci (tzw. płeć społeczna lub mózgowa) jest inne, to zaczyna się problem, którego tu nie rozwiążę.
Moim zdaniem w ogóle płcią nie powinniśmy się przejmować. Nie widzę powodu, by państwo pytało nas o nią, wpisywało do dowodów, ustalało parytety – to powinno być dla prawa przezroczyste, tak jak jest dziś kolor włosów. Problem takiego dziecka pewnie wtedy – przynajmniej częściowo – by się rozwiązał.