Na naszych oczach padł właśnie kolejny bastion człowieczeństwa: amerykańscy naukowcy udowodnili, że nasi małpi krewniacy są zdolni do odczuwania dysonansu poznawczego.

Na początku warto wyjaśnić, co to takiego dysonans poznawczy. Otóż psychologowie nazwali tak uczucie nieprzyjemnego napięcia psychicznego, które pojawia się, gdy zdajemy sobie sprawę, że coś, co właśnie zrobiliśmy, nie jest zgodne z naszym światopoglądem, lub też gdy ktoś przedstawia nam jako absolutną prawdę coś, co zaprzecza temu, w co do tej pory wierzyliśmy. Skomplikowane? No to opowiedzmy o tym prościej.

Wyobraź sobie, że na prośbę znajomego (względnie znajomej) właśnie zjadłeś muchę (damy niech mi wybaczą użyty tu rodzaj męski, ale badania wskazują, że są statystycznie znacznie mniej skłonne do robienia podobnych głupot), taką, jak na zdjęciu. Zgodnie z oczekiwaniem było to obrzydliwe, ale przecież chciałeś pokazać, że nie jesteś mięczakiem, popisać się, lub po prostu nie potrafisz innym odmawiać – i z zamkniętymi oczami jakoś ją przełknąłeś. Zwizualizowane? To teraz spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie: w którym wypadku mucha bardziej by ci smakowała (czy też raczej mniej nie smakowała): gdybyś lubił tego znajomego (względnie znajoma była ładna), czy też gdyby znajomy był twoim wrogiem (a znajoma pasztetem)?

Już wiesz? No to zobaczmy, czy trafiłeś. Psycholodzy są zgodni, że im bardziej antypatyczni znajomi, tym przyjemniejsza konsumpcja muchy. Mamy bowiem uniwersalną i ogólnoludzką tendencję do uzasadniania czynności, które wykonujemy, przed samymi sobą, ot, byle by (choćby we własnych oczach) nie wyjść na idiotów. Jeśli uzasadnienie zewnętrzne jest wystarczająco silne, sama czynność może być nawet bardzo nieprzyjemna. Dobrze jednak wiemy, po co ją wykonujemy, nie zmieniamy więc generalnie o niej sądu.

Jeśli jednak uzasadnienie zewnętrzne jest słabe, pojawia się dysonans. Jego początkiem jest uświadomienie sobie, że oto wykonuję rzecz głupią lub nieprzyjemną, mimo że nic z tego nie będę miał. Jest to bardzo nieprzyjemna myśl (nikt nie lubi czuć, że jest głupcem czy frajerem), dlatego zaraz potem uruchamiają się mechanizmy psychiczne, dzięki którym rekonstruujemy sobie to i owo w pamięci i już wkrótce jesteśmy przekonani, że albo mucha wcale nie była taka niesmaczna, albo też znajomy jest nawet dość sympatyczny (a znajoma nawet nie tak nieatrakcyjna). Profesjonalnie nazywa się to redukcją dysonansu poznawczego.

Od czasów Festingera, który zjawisko odkrył i opisał, ludzie byli przekonani, że są jedynym gatunkiem w przyrodzie zdolnym do przeżywania tak wyrafinowanego uczucia. Najnowsze doświadczenia psychologów z Yale na kapucynkach (chodzi oczywiście o gatunek małp szerokonosych, nie zaś o siostry klaryski), których wyniki opublikowano Psychological Science, pokazują, że byliśmy w błędzie. Nie mamy wyłączności na to, by w imię zachowania dobrego mniemania o sobie i spójności sądów o świecie, myśleć i robić rzeczy absurdalne. Pytanie teraz, czy się w tym wypadku z naszej nie-wyjątkowości cieszyć, czy nad nią rozpaczać…

13 komentarzy

  1. Nie dziwi mnie to odkrycie. Bardzo lubię małpy i cieszę się, że ludzie i małpy bardziej zbaratają się teraz, gdy już wiemy, jak małpy są wrażliwe i inteligentne. Kiedy ogladam małpe w Zoo wyczuwam intuicyjnie, ze ona sie ze mnie nabija, jakaś złośliwawa jest. to świadczy o inteligencji. W warszawskim ZOO jest, a w każdym razie był taki napis przy szympansach, że one osiągają 120 w testach IQ.
    Nie bardzo rozumiem, jakie to testy, może to było jakieś uproszczenie. Testy I.Q. są ułożone dla ludzi, więc gdyby małpa rozwiązała test dla człwieka na 120, to trzeba jej by to było jakoś inaczej przeliczyć, prawda?
    Pozdrawiam,

  2. Z tymi testami to zależy. Są testy, których wyniki są zmienne kulturowo (choćby te, które badają inteligencję werbalną) oraz testy dające bardziej uniwersalne rezultaty, jak choćby testy inteligencji płynnej (wszystkie te układanki itp.). To prawdopodobnie te drugie robi się małpom, więc chyba nie ma tu już sensu nic zmieniać.

    Dziwi mnie tylko ten wynik: 120. Nie żebym był jakimś ludzkim szowinistą, ale mógłbym liczyć na jakiś link. Jak mój biblijny imiennik, uwierzyć jestem bowiem skłonny dopiero, gdy coś zobaczę.

  3. I tak oto rozwój technik komunikacji przyczynia się do coraz szybszego przyprawiania nas o dysonanse, choćby nawet te spowodowane dysonansem u ssaczych krewnych 😉

    Miko
  4. Otóż co do linku, to ja po prostu tylko to przeczytałam, będąc w Zoo. Dokładnie w tym ciemnym pomieszczeniu z rybami, gdzie jest szklana ściana do szympansa. Tam była ta rewelacyjna informacja, która pomogła mi w egzaminie z psychologii. Opisałam to i dostałam piątkę:). Miałam nawet pisać pracę magisterską o testach inetligencji.Skoro wspomniałeś o kontekście kulturowym, to w ogóle był problem w USA. Chyba jeszcze w latach 60-tych, kiedy był ten boom na testy, psychanalizę itd okazało się, że Afromerykanie osiągają kiepskie wyniki. Co mogłoby potwierdzać rasistowskie tezy, że ” Murzyn jest głupi”. Właśnie wtedy te testy zostały przez naukowców uznane za dyskryminujące -nie były dostosowane do kultury Afroamerykanów. Testy udoskonalono, ale rasizm cały czas jest problemem.
    Co do badań małp, przypomniał mi się film. To była ralacja z ośrodka, gdzie naukowcy mieszkali z małpami i prowadzili na nich badania okresowe. Filmowano małpy non-stop, też wtedy, kiedy ludzie wychodzili z pomieszczenia. Kiedy im się wydawało, że są same, dopiero okazywały się „ludzkie”. Otwierały torby opiekunów, przekładały im rzeczy itp. Wszystko to była specyficznie „ludzka” inteligencja, albo wręcz łudząco podobna. To jakiś amerykański film, dawno widziałam.

    On tam chyba chciał w ogóle dotykać :). Też trudno mi uwierzyć w to 120 -nawet na człowieka to jest nieżle. To przeciętna ludzka inteligencja, geniusz zaczyna się od 145? Jakoś tak?( albo od tego wyniku przyjmują do Mensy). Chociaż cieszyłabym się, gdyby małpa tyle osiągnęła. Mogłabym chodzić z nią do szkoły, albo na jakiś kurs. Myślę, że to byłoby dobre. Małpa za kierownicą?

  5. „im bardziej antypatyczni znajomi, tym przyjemniejsza konsumpcja muchy.”? jakis chochlik (moze wrozka-zebuszka?) zadzialal w tym zdaniu. ale poza tym to bardzo ciekawe

    taenar
  6. Strasznie skomplikowane to zadanie. Nie potrafie odpowiedziec, bo zjesc muche moglabym tylko w kilku bardzo wyjatkowych sytuacjach:
    1. przez przypadek
    2. ktos placi mi wystarczajaco duzo pieniedzy zeby to zrobic (np. zaklad) – w tym wypadku nie ma znaczenia kto, mucha tak samo obrzydliwa – staram sie to zrobic najszybciej jak moge i zminimalizowac odczucia z tym zwiazane 🙂
    3. ktos mnie szantazuje ze jak nie zjem to mnie zabije, oderwie nozke, raczke albo wylupie oko – wtedy sytuacja taka sama jak powyzej, chociaz pewnie zapomnialabym znacznie szybciej o przykrych wrazeniach, zwykle bowiem traumy sa zakopywane gleboko w psychice.

  7. Gdyby była na dziko…
    Ale do rzeczy – czuję się zdruzgotany tą wspólną cechą z kapucynkami, podobnie jak kiedyś czułem się zdruzgotany wieścią, że nie jestem tym jedynym, wyjątkowym organizmem, który na pewnym etapie swego życia uwielbiał ssać cyca. ponoć nawet nornice tak mają, a to już nie w kij dmuchał.
    Ale jednak bardziej zaniepokojony byłbym, gdybym usłyszał, że siostry klaryski też umieją doznawać dysonansu poznawczego. Bo małpą kapucynką zostaje się z przymusu (mamusia kapucynka, tatuś kapucyn, te sprawy), siostrą klaryską zaś – z wyboru.

  8. Za to żaby, kameleony, jaskółki, pająki itd. zupełnie nie są zdolne do odczuwania dysonansu poznawczego – wpieprzają muchy jak głupie i zupełnie nie czują potrzeby się z tego tłumaczyć ;D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *