Konferuje sobie od kilku dni w Brukseli i wciąż ze zdziwienia wyjść nie mogę. Nie, nie tylko dlatego, że wyniki badan, o których w ramach swego europrojektu przyleciałem tu dyskutować, dostępne są bez wyjątku w Internecie, podobnie jak wyposażeni w komunikatory i maile badacze. I nie dlatego, że same badania nie są na ogól przesadnie odkrywcze – można się z nich dowiedzieć na przykład, że nastoletni chłopcy częściej niż nastoletnie dziewczynki wchodzą na strony porno lub że rodzice w Izraelu bardziej sie boja czyhających na ich dzieci w Sieci arabskich terrorystów niż rodzimych pedofilów. Rytualne konferencje naukowe (jak również paranaukowe) to jednak na świecie tradycja, a z tradycja, jak wiadomo, sie nie dyskutuje…
Znacznie bardziej dziwi fakt, iż, bym mógł o tym wszystkim posłuchać, Wspólnoty Europejskie fundują mi 5 dni w hotelu, w którym doba kosztuje więcej niż miesięczne pobory moich wcale nieźlee zarabiających rodziców (Zamieszkałe przez pracowników PE i KE okolice Quartier Européen są ponoć, mimo względnej brzydoty, najdroższe w całej eurostolicy. Jest to na swój perwersyjny sposób dość sensowne, gdyż eurobiurokraci oczywiście nie płacą za nie z własnych kieszeni. Mają od tego europodatnikow.), tudzież wystawne posiłki i masę innych rozrywek. Pozostaje mi chwalić niebiosa, że w bilansie z Unią wychodzę na plus, w przeciwnym razie jako europodatnika już by mnie na widok tego wszystkiego szlag trafił albo żywcem krew zalała.
Poza tym jest super.
Enjoy! 🙂
no ładnie. a hulaj że se za moją kasiore, na zdrowie:>
ciiiiiiiii? co będzie jak cię zaczną np. w naszym dzienniku cytować ? 🙂
Zajrzyj czasami tu na dół.
Faguss, zagladam regularnie 😉
Brocha, z pokora przyjme swoj los.
Tylko nie pisz, że cierpisz z tego powodu 😉 – w to już nikt nie uwierzy. Udanej zabawy!
Tomku,
myślę, że to nie jest wcale najgorszy sposób wykorzystania podatków. A jakby dobrze poszukać, to tych o wiele gorszych znalazłoby się mnóstwo (i to nawet nie trzeba szukać w UE)…
Ile kosztuje ta doba?
W całkiem innej scenerii przeciwnego końca UE, będąc na podobnej „konferencji”, wyrobiłem sobie IDENTYCZNY pogląd. Bawiąc się kartą do zamka i światła w 4 gwiazdkowym hotelu za 150 euro/doba porządkowałem sobie notatki, które z nudów zajmowały mnie przez cały czas trwania paraobrad. Jestem z natury złośliwy i wredny, dlatego pominę detale moich sekretnych zapisków, podsumuję jedynie całe to doświadczenie.
Dzisiaj w dobie rozprzestrzeniającej się jak nowotwór choroby urzędniczej UE, pochłaniającej morze pieniędzy na udawanie robienia rzeczy nieważnych. Gdzie cała moc kierowana jest w szkolenia do złudzenia przypominające zebrania mafii – tam rozwiązanie wydaje się jedno. Trzeba wrócić do lasu, odkopać stary karabin dziadka i zwyczajnie zacząć wysyłać wyroki.
Straciłem już złudzenia.
Urzędnicy stworzyli sobie środowisko do wiecznego dobrobytu. Akurat „moi”, dąsali się, że udając, że robią, nie mają pewności, że za 10 lat ktoś im tego urobku nie zabierze. Wpadli więc jednomyślnie na pomysł, że zaczną sobie wzajemnie w mieżdunarodnym gronie certyfikować (czyli przyznawać kolorowe laurki) wykonanych projektów, w cyklu 5 letnim, co da okazję do jeszcze częstszych spotkań, spożywania kawioru, upijania się do nieprzytomności na wieczornych przyjęciach. Przy okazji powstanie potrzeba zaangażowania kolejnej, jeszcze większej grupy przyjaciół i rodziny, a znacznie podcięta zostanie pępowina zależności (politycznej, środowiskowej) urzędniczej codzienności, co z pewnością zbliży ich do osiągnięcia nirwany urzędniczej, gdzie urzędas stanie się potrzebny już wyłącznie tylko sobie.
Pozdrawiam
Witam
Czekam niecierpliwie na Twój powrót i chociaż malutki raporcik o tym jak podatki przysłużyły się do czegokolwiek… innego, co nie jest już znane pospolitemu Tomkowi 😉
Pozdrawiam serdecznie
Drogi Autorze ! A któż to wysłał Ciebie na to „konferowanie” do Brukseli ?. Jeżeli sam wypatrzyłeś sobie to szkolenie, to nie ma oczym mówić. Jeżeli jednak wyjazd ten otrzymałeś w drodze jakiejś łaski, to możesz przypuszczać, że komuś mogło zależeć na tym, abyś w momencie przejmowania władzy przez inną ekipę – nie był w kraju. Twój wnikliwy, krytyczny i opublikowany osąd nowej sytuacji, a zwłaszcza wypowiadanych słów mógłby zepsuć dobre samopoczucie tym którzy mają tworzyć przecież cud na który Polska podobno zasłużyła. Liczę więc na Ciebie drogi Autorze, że nadal będziesz sobą i nie potraktujesz tego „wypasionego wyjazdu” do Brukseli jako łapówki nowej władzy dla Ciebie, abyś był lojalny i prawomyślnie się wypowiadał
[mniam]
„Liczę więc na Ciebie drogi Autorze, że nadal będziesz sobą i nie potraktujesz tego “wypasionego wyjazdu” do Brukseli jako łapówki nowej władzy dla Ciebie, abyś był lojalny i prawomyślnie się wypowiadał”
A cóż to za bzdury. Nie boisz się, że jak otwierasz mikrofalówkę, to wyskakuje lenin/kaczyński/tusk/whoever z paranoicznej czeredy? Naprawdę doszukiwałeś takich związków przyczynowo-skutkowych??? Mam nadzieję, że to jednak żart
„A któż to wysłał Ciebie na to “konferowanie” do Brukseli ?. Jeżeli sam wypatrzyłeś sobie to szkolenie, to nie ma oczym mówić.” i reszta tego cuda.
Wręcz przeciwnie. Jest o czym mówić. Bo to również za moje ciężko zarobione pieniądze ta czereda unijnych pierdzistołków i biurw postanowiła urządzić pseudokonferencję. Oczywiście taka konfernecja MUSI być droga, żeby PT naukowcom płci obojga nie wypadało(?) narzekać na żarcie (pyszne i drogie), hotele (pierwszorzędne), itp. Jak się im posmaruje, to narzekać nie będą. I publicznie nie narzekają (co najwyżej jak Tomek – piszą jak to naprawdę wygląda). Nie mam do nich jakiegoś żalu zachowują się normalnie – próbują nachapać dla siebie ile można. To bardzo ludzkie, niezależnie jak bardzo wykształconym i utytułowanym się jest. Natomiast faktycznie, odkopanie karabinu dziadka (jak to ktoś przytomnie napisał powyżej) wydaje się jedynym sensownym działaniem wobec tycvh eurounijnych sk……nów płci obojga, którzy postanowili urządzić siebie i swoje rodziny na mój koszt.
Odkokpanie karabinu JEST niezbędne. oto bowiem, co arcyhumaniści i wilbiciele pokoju, filozofii oraz małych zwierzątek piszą:
Marcin Król, profesor, filozof, gadając głowa („Patriotyzm przyszłości“):
„Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy to powstaje silna opinia przeciwko dalszemu członkostwu Polski w Unii Europejskiej, a zdaniem znacznej grupy obywateli połączonych wspólnymi więzami poglądu na interes narodowy członkostwo to powinno być kontynuowane. Co wtedy można zrobić? Oczywiście można perswadować i przekonywać, ale przyjmijmy wersję skrajną, kiedy to perswazja nie doprowadza do żadnych skutków. Wtedy niezbędna jest możliwie zręczna, możliwie prawnie podbudowana decyzja, która sprawia, że głos ewentualnych przeciwników dalszego członkostwa nie zostaje uwzględniony, kiedy – innymi słowy – zostają oni usunięci poza teren objęty przez reguły demokratyczne. Nie ma innego wyjścia. Może się to odbyć bez użycia siły, ale nie bez użycia pewnych form przemocy.“
Jakoś bronić się przed Królem i biurwami trzeba. Karabin nie wydaje się wobec powyższej antydemokratycznej deklaracji Króla profesora nadmiernym środkiem.
A tymczasem:
Urzędasa kopnij w dupasa!
Howgh.
Mniamie, spokojnie! W rzeczonym programie europejskim jestem już od ponad roku, workshop w Brukseli miałem zaś w planach od czerwca, kiedy to poprzedni workshop odbył się w Warszawie (co oznaczało jednak dla mnie wtedy ból i znój, jako że byłem jego organizatorem). Zapewniam Cię zatem, że nowa władza, jakkolwiek demoniczną by była, nie maczała w tym palców.
Ale przecież tak wygląda ciężki żywot naukowy na wszystkich uczelniach. Konferencje na których potwierdza sie to co wszyscy często już wiedzą, wykłady na których wszyscy śpią i wieczorne imprezy. Wyjazdy firmowe wyglądają podobnie, tylko przeważnie nie są opłacane z podatków.
Żyjemy w czasach urzędników, konferencji i delegacji. Powiem tylko, że po jakimś czasie człowiek ma dość wyjazdów i wolałby wieczór spędzić w domu, a nie w hotelu za 150 EURO.
No to może wtedy pójść w moje (i wielu) ślady: porzucić karierę naukową dla biznesu.
Swoją drogą, przy szkoleniach hotele dalej są, ale już za własną kasę, więc rzadko kiedy sięgają tamtych pułapów cenowych. Ale przy okazji odkryłem, że jakość na tym aż tak bardzo nie cierpi…