Mirosław Orzechowski, ekswiceminister edukacji, znany kiedyś z mocnych słów pod adresem teorii Darwina oraz z lustrowania podręczników do biologii na okoliczność opisów rozmnażania płciowego (a dziś – głównie z problemów z alkoholem i parkowaniem), postanowił przekwalifikować się z nauk przyrodniczych na językoznawstwo. Jak we wszystkim, co robi, poszedł tu na całość, debiutując błyskotliwą lingwistyczną rozprawką na temat Ukochanego Słowa polskiej prawicy.

Dzieło, pod znamiennym tytułem „Pedały po 15 tysięcy złotych za sztukę”, na które trafiłem via Pardon, cytuję tu w obszernych fragmentach (synonimy wyboldowane), bo właściwie nie wiadomo nawet, co zeń wybrać. UWAGA: będzie naukowo!

Autor zaczyna pracę od wyliczenia synonimów interesującego go leksemu. Czyni to, dodajmy, w sposób wielce oryginalny:

Słowo „pedał”, to pojęcie obraźliwe dla kogoś, kto jest pederastą, ciotą, zboczeńcem, czy sodomitą i uprawia praktyki seksualne z drugim mężczyzną, a kosztowne dla wszystkich, którzy odczuwają zdrowy wstręt do tego typu dewiacji.

Po tym wstepie przechodzi były wiceminister do rozważań na temat aktualnego wydarzenia, łączącego się z interesującym go słowem. Jak wiadomo siedzącym w temacie, szczeciński sąd orzekł w tym tygodniu, że nie można bezkarnie nękać w Polsce człowieka tylko dlatego, że jest homoseksualistą (także, o zgrozo, słowem „pedał”), i zasądził na rzecz poszkodowanego (sprawa była z powództwa cywilnego) 15 tys. zł.

Zdaje się że sąd nazbyt pochopnie rozstrzygnął, że „pedał”, a więc prawdopodobnie również „pedzio”, czy „pedałek”, musi kosztować 15 tys. zł każdego, kto sodomitę nazwie w ten delikatny w sumie sposób.
Pederasta z Wolina, podał do sądu panią Annę, że nazwała go „pedałem” za to, że ten zamieszkał z facetem, tworząc z nim związek sodomitów. Pozwana do końca zaprzeczała, że nazwała Ryszarda G. „pedałem”. Nic to nie dało. 25-letni Ryszard G., homoseksualista z Wolina, oskarżył sąsiadkę panią Annę o naruszenie dóbr osobistych za to, że kobieta miała publicznie wyzwać jego i jego partnera, że
pedał sprowadził sobie pedała”.

Dalej następuje dogłębna analiza nowych trendów językowych, zwłaszcza przez pryzmat zapożyczeń z Zachodu (które także na polu synonimów „pedała” zalewają współczesną polszczyznę), wraz z opisem ich szerszego tła socjolingwistycznego:

Rozmaite wpływowe środowiska, najczęściej homoseksualne, próbują na nowo [sic!] nazwać sodomitów z angielska „gejami”. To rzecz niedopuszczalna przez ustawę o języku polskim [gramatyka oryginału – ciekawe, co miałaby o niej do powiedzenia wspomniana ustawa? – TŁ], ale ustawa chyba nie wie, jakie wpływy mają sodomici na rzeczywistość w naszym kraju.

Tu przechodzi Orzechowski do sedna swej pracy: rozważań o polskiej kulturze i tradycji. Według badacza ich fundamentalnem jest ubliżanie mniejszościom seksualnym. Nic dziwnego, że karzący ludzi za używanie słowa „pedał” sędzia staje się dla Orzechowskiego antypolskim zbrodniarzem na miarę Stalina:

Proszę moich Czytelników, żeby nie rezygnowali łatwo z polskich przyzwyczajeń językowych i kulturowych. Pojęcia tworzą życie i ludzkie zbiorowości, sędzia ze Szczecina chciałby stać się takim językoznawcą. Szkoda, że nie podpowiedział, jak można „bezpłatnie” a bardziej przystępnie nazywać sodomitów i pederastów. Był kiedyś „Wielki językoznawca”, ale na szczęście umarł i niewiele zostało po jego misji.

Czytając te przenikliwe słowa, trudno opędzić się od myśli, że oto, niespodziewanie, wyrósł nam w kraju nowy, Jeszcze Większy Językoznawca z nową, Większą (bo Katolicko-Narodową) Misją. Zważywszy teraz, jak ważna jest Misja dla Telewizji Publicznej (którą kieruje przecież partyjny kolega naszego świeżo upieczonego lingwisty), na miejscu profesorów Bralczyka i Miodka już pakowałbym manatki…

13 komentarzy

  1. Idźmy dalej! Niech sprawę wytoczy każdy gej w Polsce! Ale nie o 15 tysięcy za wszystko, tylko 15 tysięcy za każde obraźliwe słowo! Pokaże to skur***om, że homofobia się nie opłaca.

  2. „Ale nie o 15 tysięcy za wszystko, tylko 15 tysięcy za każde obraźliwe słowo!”

    Nie chcę Cię martwić, ale taka wycena nie leży w kompetencji pozywającego 😉

    Luke
  3. Wyjątkowo smakowity kawałek: „Słowo „pedał”, to pojęcie obraźliwe dla kogoś, kto jest pederastą, ciotą, zboczeńcem, czy sodomitą i uprawia praktyki seksualne z drugim mężczyzną”. Jak rozumiem, dla Mirosława O. zupełnie naturalne jest nazywanie homoseksualnych mężczyzn następującymi leksemami: 'pedał’, 'pederasta’, 'sodomita’. Otóż w kontekście późniejszych rozważań na temat niedopuszczalności leksemu 'gej’ jak zapożyczenia, trzeba uznać, że Mirosław O. jest lingwistycznym ignorantem (żeby nie powiedzieć: idiotą), bowiem preferowane przezeń rzeczowniki są… zapożyczeniami i na różnych etapach rozwoju weszły do języka polskiego ze zgniłego Zachodu. Co więcej, w cytowanym na początku zdaniu również „praktyki seksualne” nie są polskiego pochodzenia (urodziły się pod niebem Italii, w starożytnej łacinie). Jak widac, sam Mirosław O. nie potrafi sie obyć bez słów obcego pochodzenia, ale zabrania tego innym. Jak to się nazywa? Hipokryzja – też skądinąd słowo obce. Powiedzmy więc może po prapolsku: obłuda i dwulicowość.

    Andrzej
  4. Andrzej, co do zapozyczeń, nie zgodzę się tyklko w kwestii „cioty”, bo ta wydaje się jeszcze prasłowiańska (mimo że brzmi podobnie do die Tante)… A co do reszty – lepiej bym tego nie ujął!

    PS. Poprawiłem formatowanie.

  5. 1. Za poprawienie formatowania – dzięki!
    2. Nie napisałem, że „ciota” jest zapożyczeniem – bo nie jest. Masz rację.
    Pozdrawiam, Tomaszu, filogicznie
    :-)))

    Andrzej
  6. I jeszcze coś. Gdyby ktokolwiek zdecydował się na wystąpienie na drogę sądową przeciwko Mirosławowi O., to mam dla tej osoby kolejny mocny argument. Jego autorem jest …Mirosław O., który właśnie za chwilę na twoich oczach, drogi czytelniku tego tekstu, sam podstawi sobie nogę:

    – Takie słowo jak „pedał” nie jest specjalnie obelżywe, są gorsze, bardziej brutalne takie jak „pederasta”, „zboczeniec”, „sodomita”, „ciota”. Sądzę, że sąd wyrządził pewną szkodę. W myśl wyroku pozostaną w języku polskim jako legalne, pojęcia, które dosadniej określają praktyki, jakich te osoby się dopuszczają, czyli stosunki seksualne z drugim mężczyzną – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Mirosław Orzechowski, były szef LPR i były wiceminister edukacji. Jak rozumie słowo „sodomita”, dziś synonim „zoofila”? – Słowo „sodomita” ma pochodzenie biblijne. W średniowieczu określano tak stosunki homoseksualne między mężczyznami i choć dziś jest rozumiane inaczej, to ja pozostaję przy tym znaczeniu pierwotnym – tłumaczy Orzechowski.

    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1019387,title,Pedal-ciota-sodomita-zboczeniec—to-nikogo-nie-obraza,wid,11377505,wiadomosc.html?ticaid=18849&_ticrsn=3

    1. Człowiek Mirosław O. twierdzi, że słowa „pederasta”, „zboczeniec”, „sodomita”, „ciota” są bardziej obelżywe niż „pedał” i że są bardziej brutalne. Jednocześnie ten sam (?) człowiek Mirosław O. pisze na swym blogu: Słowo „pedał”, to pojęcie obraźliwe dla kogoś, kto jest pederastą, ciotą, zboczeńcem, czy sodomitą i uprawia praktyki seksualne z drugim mężczyzną, a kosztowne dla wszystkich, którzy odczuwają zdrowy wstręt do tego typu dewiacji

    2. Lży więc świadomie. Albo ma schizofrenię. Albo znowu zjadł za dużo jabłek i za chwilę rozwali kolejne auto na parkingu.

    3. Wisienką na tym torcie (a może rajskim jabłuszkiem?) jest stwierdzenie Mirosława O., że używa słowa „sodomita” (skądinąd bardzo obelżywego i bardzo brutalnego, jak sam przyznał) w sensie jeszcze średniowiecznym… Hmmm, to może zacząłby nazywać księży rzymskokatolickich tak, jak nazywali ich średniowieczni Polacy? Używali oni wtedy w tym znaczeniu słowa …”klecha”.

    4. I na koniec – jeżeli ten człowiek, były wiceminister EDUKACJI NARODOWEJ, świadomie używa słów brutalnych, to nie chciałbym być w skórze członków jego rodziny – bo jak się żona spóźni z obiadem, to pewnie nasz poliglota od łacińskich zapożyczeń („dewiacja”, „praktyki seksualne”, „sodomita”) nazywa ją przymiotnikiem „krzywa” w języku Juliusza Cezara…

    Andrzej
  7. Andrzeju, nie żyjemy w kraju, w którym trzeba zdać jakiś egzamin z logiki, wiedzy, spójności myślenia czy kultury, żeby zostać szefem partii politycznej (M.O. był – LPR-u) lub wiceministrem (nawet edukacji). Dlatego zupełnie mnie nie dziwi, gdy kolejny polityk plecie trzy po trzy i biega do mediów, by wygadywać bzdury przeczące bzdurom, które wcześniej napisał na blogu. Autoprmocja jest autopromocją i basta.
    ..
    Nie dziwią mnie tez media, które to podchwytują (bredzący polityk, choć jest stworzeniem w Polsce pospolitym, to mimo wszystko jakiśtam skarb w sezonie ogórkowym). Jesli czemukolwiek się dziwię, to reakcji przeciętnym konsumentów papki medialnej w naszym kraju. Na zdrowy rozum, ta sprawa nie powinna interesować nikogo poza jawnymi gejami, ich sąsiadkami i subkulturą neonazistów. Tymczasem od kilku dni żyje nią cała Polska.

  8. To równie dobrze ja mógłbym nazwać tego pana „chujem” i „tumanem”, bo właściwie w języku polskim można wskazać na długie tradycje nazywania osób tego sortu tymi – głęboko zakorzenionymi w języku – określeniami.
    Proszę wybaczyć użycia wyrazu niecenzuralnego, ale ostatecznie to debata językoznawcza, prawda?

  9. Moim zdaniem facet ma rację. Po co wymyślać nowe określenia na coś, co już swoją nazwę posiada?
    Homoseksualista, ciota, pedał, sodomita – starczy chyba określeń jak na jedno zboczenie? Po co jeszcze te geje?

    Janek
    1. Bo to są debile marksistowskie, myślą że jak zmienią nazwę to ludzie przestaną nimi pogardzać. Ja jak wymawiam słowo gej to już mi się robi niedobrze i czuje wstręt.

      Marcin
  10. Nie zgadzam się z wyrokiem sądu w sprawie pani Anny. Wystąpił tu pewien paradoks. Skoro „pedalstwo” nie jest niczym złym, wstydliwym czy nikczemnym to dlaczego karać kogoś za nazwanie kogoś tym mianem (Wszak działacze LGBT o to walczą). To tak jak by skazać kogoś za nazwanie go np. konduktorem. No straszna obelga i naruszenie dóbr osobistych. Więc o co chodzi czy pani Anna ma odpowiadać za społeczeństwo, które stworzyło takie określenie i nadało mu taką a nie inną konotację? Skoro jednak homoseksualizm jest czymś złym, wstydliwym to oczywiście nazwanie kogoś mianem homoseksualista jest obelgą. Tak chyba rozumował sąd.

    Marcin

Skomentuj Tomek Lysakowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *