Związki partnerskie dla par tej samej płci były tym, co wywoływało w cywilizowanym świecie spore kontrowersje – 10 i 20 lat temu. Dziś, jeśli ktoś na poważnie chce dać prawa parom i lesbijek, robi to na ogół w postaci małżeństw. Dość wspomnieć, że w tym momencie na całym świecie z 8 krajów, w których – oprócz Polski – parlamenty dyskutują właśnie te kwestie, w siedmiu (w Wielkiej Brytanii, Francji, Finlandii, Irlandii, Nowej Zelandii, Urugwaju i Kolumbii) planuje się wprowadzić małżeństwa dla par tej samej płci. W tylko jednym – na Kubie – związki partnerskie.
Nawet gdyby nasz Sejm przyjął był którykolwiek z projektów wprowadzających instytucję związku partnerskiego, Donald Tusk wyprzedziłby wreszcie w rankingu przywódców przyjaznych gejom dogorywającego Hugo Chaveza (w Wenezueli związki partnerskie są legalne w tylko jednym stanie). Na dobrą sprawę, w życiu przeciętnego geja czy lesbijki niewiele by się zmieniło. Pary jednopłciowe wciąż miałyby w Polsce prawa o lata świetlne mniejsze niż w Republice Południowej Afryki (gdzie już od prawie dekady mogą zawierać normalne małżeństwa), Argentynie, Meksyku i Brazylii. Nawiasem mówiąc, skoro jesteśmy przy Brazylii, ciekawe, że sądy ustaliły tam, iż mimo podobnego do naszego zapisu w federalnej konstytucji, geje i lesbijki mogą zawierać małżeństwa, gdyż nikomu to nie szkodzi i na funkcjonowanie heteroseksualnych związków (także małżeństw) nijak nie wpływa. Rozumowanie logiczne i sensowne, więc możemy być pewni, że nigdy nie zagości w żadnej opinii polskiego Sądu Najwyższego.
Tyle tytułem przystawki. W roli dania głównego dyskusja o związkach partnerskich, w której wziąłem udział dziś „Kawie czy herbacie”. Jako, że siedziałem obok aktualnego przywódcy Solidarności (związek zawodowy walczący o prawa wszystkich pracujących w Polsce, jeśli tylko są heteroseksualni) i pary świetnych aktorów-gawędziarzy, nie mogło być za spokojnie…
No ok załóżmy, że się zgadzam z tym co Pan pisze. Jednak rodzi mi się w głowie jedno pytanie: „Czy my k#%@a nie mamy się czym zajmować tylko gejami? Gospodarka leży. Bezrobocie rośnie. Dług publiczny galopuje. Podatki podwyższają.” A oni sobie znaleźli temat o gejach…
A czy Sejm zajmuje się tylko gejami? W poprzedni piątek mieliśmy de facto pierwszą debatę i głosowanie tego Sejmu na temat związków osób tej samej płci. Za to podatkami i bezrobociem zajmują się nasi posłowie i rządzący praktycznie na okrągło – z wiadomym skutkiem. Bo, powiedzmy sobie szczerze, jedyna forma walki z bezrobociem, jaką podejmował rząd Tuska, to było nadymanie biurokracji, choć ostatnio nawet i na to zaczyna brakować pieniędzy.
Poza tym, na zdrowy rozum, jeśli posłowie rozmawiają o gejach (czy teraz o transeksualistce Grodzkiej), to przynajmniej nie podwyższają w tym czasie jakichś kolejnych podatków, więc teoretycznie konserwatyści powinni się chyba cieszyć?