Nie jestem jakimś dzikim fanem Autonomii Palestyńskiej (quasi-państwa o charakterze w istocie mafijnym) czy Arabów Autonomię zamieszkujących (którzy po oddaniu władzy terrorystom z Hamasu dość bliscy zdają się równie kiepsko radzącym sobie z wyborem reprezentantów Polakom)… Chyba jednak wkrótce tym fanem zostanę. Wystarczy jeszcze kilka tekstów przypominających znaleziony dziś na stronie Wyborczej Jak pomóc Palestyńczykom by nie pomóc Hamasowi. Co bardziej soczyste kawałki cytuję, bo kto wie, czy jutro nie znikną:

Ocieplenie z Izraelem jest teraz niemożliwe za sprawą tragedii, która miała miejsce dziesięć dni temu na plaży w Gazie. W wybuchu zginęło tam osiem osób, w tym prawie cała rodzina z kilkoma małymi dziećmi. W tym czasie izraelska armia ostrzeliwała palestyńskich bojowników, którzy w pobliżu przygotowywali rakiety do ataku na Izrael. Dlatego to ją oskarżono o spowodowanie tragedii.

W teorii retoryki wyróżnia się zabieg perswazyjny zwany implikaturą. Polega on na tym, że komunikujemy coś, czego nie możemy wprost powiedzieć (bo np. to nieprawda), mówiąc coś zupełnie innego (co rozumiane dosłownie jest prawdą, ale w potocznym użyciu implikuje nam jakiś fakt, który w tym wypadku już nie jest prawdziwy). Tak, jak anegdotyczni Sowieci, ogłaszający z dumą: Radziecka rakieta osiągnęła księżyc, po tym, jak ich statek kosmiczny roztrzaskał się, a jakieś jego szczątki doleciały do ziemskiego satelity. Zadaniem implikatury jest sugerowanie, zaś jej zaletą pozostaje fakt, iż można się z niej wycofać, nie przyznając się do fałszu. Implikatura dość często pojawia się w przekazach perswazyjnych, choćby w reklamach, gdzie jej użycie pozwala zasugerować rzeczy, które powiedziane wprost mogłyby narazić producenta nawet na proces ze strony konkurencji. Przykładem zdanie: Żaden proszek nie usunie tych plam lepiej! Wbrew pozorom wcale nie mówi ono, że dany proszek jest najlepszy, ba, nie wyklucza nawet, że inne proszki do prania piorą równie dobrze. Jednak konsument, który słyszy taki przekaz, zwykle nie wchodzi w jego logiczną czy semantyczną analizę. Zamiast tego reaguje automatycznie, przypisując towarowi lepszość – i kupuje to, co chcemy, by kupił. Teoretycznie nawet gdyby proszek w ogóle nie usuwał plam, konsument nie mógłby zarzucić reklamie, że go oszukała, o ile tylko żaden inny proszek nie radziłby sobie z plamami choćby minimalnie lepiej. Tak czy owak, implikatura, manipulując odbiorcą, jest bardzo wygodna dla twórcy komunikatu, ponieważ dość łatwo pozwala mu na wybrnięcie z sytuacji, gdy ktoś zarzuci mu kłamstwo. Bo czyż ta rakieta nie osiągnęła księżyca?

Wszystko to przez skróty myślowe, którymi się często posługujemy w komunikacji. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że jeśli coś miało miejsce, to się o tym mówi wprost, zaś o wysiłkach czy oskarżeniach mówi się dopiero wtedy, gdy coś się nie udało lub prawdy nie da sie ustalić. Zdanie Zenek próbował ukraść Jadzi portfel w istocie nie rozstrzyga, czy mu się udało. Odbiorca jednak instynktownie rozumie je jako komunikat o niepowodzeniu wysiłków Zenka, zakładając, że gdyby kradzież miała miejsce, toby mówiono, że ukradł, a nie, że próbował. Podobnie gdy czytamy, że kogoś oskarżono o coś, to – o ile tylko w tekście dalej nie znajdujemy stwierdzenia, że czeka na proces, lub że już go skazano – domniemywamy, iż jest niewinny. Popatrzmy jednak na dalsze możliwości, jakie przed sprawnym retorem otwiera implikatura:

Początkowo rząd Izraela przeprosił nawet prezydenta Autonomii Mahmuda Abbasa, ale potem uchylił się od odpowiedzialności. Wewnętrzne śledztwo w izraelskiej armii absolutnie wykluczyło, żeby rodzina zginęła od jej ostrzału. Wprawdzie rzeczywiście wystrzelono sześć pocisków, z których jeden wybuchł w pobliżu plaży, ale, zdaniem Izraelczyków, miało to miejsce kilkanaście minut przed tragedią. Ani odłamek usunięty z ciała rannej dziewczynki, ani niewielki rozmiar krateru po wybuchu nie potwierdzają wersji o winie izraelskiej. Jednak armia nie wie, co spowodowało wybuch. Zgaduje jedynie, że może to być jedna z min, które w przeszłości Palestyńczycy podkładali miny na plaży, żeby utrudnić ewentualny desant izraelski.
(…) Wkrótce po tragedii na plaży Hamas zerwał rozejm i odpalił kilkanaście rakiet w stronę Izraela (…). Izrael zagroził, że powróci do taktyki likwidowania przywódców Hamasu i nawet premier Ismail Hanija nie może czuć się bezpieczny. W czwartek Hamas ogłosił jednak, że jest gotów ponownie ogłosić rozejm i nakłonić mniejsze grupy do jego respektowania. – Jeśli po tamtej stronie będzie spokojnie, my będziemy spokojni – odpowiedział Mark Regev, rzecznik izraelskiego MSZ.
Jednak spokoju nie ma.
Ostrzał rakietowy z Gazy trwa, a Izraelczycy zabijają bojowników z Islamskiego Dżihadu, którzy odpalają rakiety.

Nic dodać, nic ująć, drogie dzieci.

Tekst dedykowany tym studentom dziennikarstwa, którzy jeszcze nie zaliczyli retoryki.

24 komentarze

  1. Oj, mozna by dlugo sie zastanawiac gdzie jest poczatek konfliktu palestynsko-izraelskiego. Moze poczatek panstwa Izrael byl juz konfliktogenny? Oto sobie Wielka Brytania postanowila ze tam bedzie Izrael. I juz. Arabow sie „przesunie” albo zignoruje.

    Najpierw byla kobieta

    camell_ek
  2. [camell_ek]

    „Oj, mozna by dlugo sie zastanawiac gdzie jest poczatek konfliktu palestynsko-izraelskiego.”

    Tylko, że tu o coś innego chodzi: opisywane zdarzenie (tragiczny wypadek) wbrew interpretacji narzucającej się i najbardziej prawdopodobnej opisuje się jako zupełnie coś innego: to sprawa warsztatu dziennikarskiego i linii programowej pisma (trudno rozsądzić, czy dziennikarz chciał napisać manipulacyjny tekst, ew. nie potrafił napisać niemanipulacyjnego tekstu, czy nie miał wyjścia).

    tuje
  3. Przy sile razenia dzisiejszych broni zapewne nie da sie uniknac przypadkowych ofiar, tym bardziej ze dzialania wojenne sa prowadzone nie na linii frontu a w zasadzie gdzie sie da. Juz pomijajac jak bylo naprawde z powyzej opisanym wypadkiem, mina czy pocisk, konflikt palestynsko-izraelski nie ma za bardzo jak umrzec smiercia naturalna. Po pierwsze antagonizm religijny, po drugie roznice kulturowe i po trzecie i kto wie czy nie najwazniejsze przepasc gospodarcza. jedynym sposobem byloby pewnie podniesienie poziomu zycia w palestynie do poziomu zycia okolicznych sasiadow, albo i bardziej. Jakos tak to juz jest ze jak sie ma co do geby wlozyc, gdzie mieszkac, pracuje sie za godziwe pieniadze i widac jakies perspektywy to liberalizm i tolerancja wzrastaja.

    Gość: marvin, 83.238.103.11*
  4. Ale tu nie chodzi o to, czy będą ofiary, tylko – tak jak pisał tuje – o warsztat dziennikarski. Tym razem to nie Palestyńczycy sami wysadzili się w powietrze, tylko przeniosły ich na tamten świat izraelskie rakiety, za co zresztą Izrael przeprosił. Manipulowanie percepcją tego faktu przy pomocy implikatur po prostu mnie denerwuje, zwłaszcza ze czyni to dziennik słynący z „obrony uciśnionych”…

  5. Ale tu nie chodzi o to, czy będą ofiary, tylko – tak jak pisał tuje – o warsztat dziennikarski. Tym razem to nie Palestyńczycy sami wysadzili się w powietrze, tylko przeniosły ich na tamten świat izraelskie rakiety, za co zresztą Izrael przeprosił. Manipulowanie percepcją tego faktu przy pomocy implikatur po prostu mnie denerwuje, zwłaszcza ze czyni to dziennik słynący z „obrony uciśnionych”…

    tomek.lysakowski
  6. Manipulacja faktami to chyba obecnie chleb powszedni? Juz pomijam takie kwiatki jak dziwienie sie ze 40% maturzystow napisalo egzamin z matmy ponizej sredniej, bo to zakrawa na kpine. Ale publikowanie niesprawdzonych poglosek, domyslow czy nawet „ale fajnie sobie wymyslilem, przeciez moglo tak byc” to troche przesada. W zasadzie w prasie powinno sie moc publikowac wszystko, niby mamy wolnosc slowa, ale zarzad czy wlasciciele powinni wykopywac bajkopisarzy, jesli pismo chce pretendowac do jakiejs marki. jak widac u nas jest z tym roznie.

    Gość: marvin, 83.238.103.11*
  7. Kwiatki takie jak 40 % maturzystów to zwykła ignorancja dziennikarza, nie żadna manipulacja, tak zresztą, jak publikowanie niesprawdzonych pogłosek. Tymczasem napisać tekst z implikaturami można tylko intencjonalnie, trzeba się bowiem zwykle pogłówkować, jak coś napisać tak, by przy czytaniu wyszło coś przeciwnego. I jakkolwiek niedbałość czy bezmyślność można jeszcze od biedy zagonionemu dziennikarzowi wybaczyć, to już manipulację należy wytykać i piętnować – inaczej pewnego dnia obudzimy się z mediami, którym już zupełnie nie można wierzyć.

  8. Kwiatki takie jak 40 % maturzystów to zwykła ignorancja dziennikarza, nie żadna manipulacja, tak zresztą, jak publikowanie niesprawdzonych pogłosek. Tymczasem napisać tekst z implikaturami można tylko intencjonalnie, trzeba się bowiem zwykle pogłówkować, jak coś napisać tak, by przy czytaniu wyszło coś przeciwnego. I jakkolwiek niedbałość czy bezmyślność można jeszcze od biedy zagonionemu dziennikarzowi wybaczyć, to już manipulację należy wytykać i piętnować – inaczej pewnego dnia obudzimy się z mediami, którym już zupełnie nie można wierzyć.

    tomek.lysakowski
  9. no coz, podobno ze wzgledu na wielosc bodzcow iloraz inteligencji spoleczenstwa z dekady na dekade wzrasta, wydrapywanie kolejnej mrocznej implikatury w koincydencji z inna, to wszystko zmieszane w sosie kontekstu, moze byc stymulujace, a co za tym idzie jezeli wczesniej nie zwariujemy to nasza wyobraznia bedzie w stanie stworzyc cos wiecej niz czarno bialy blog (mozna np. pisac o paris hilton:) a tak na powaznie, moglbys polecic jakis podrecznik dla poczatkujacego retora?

    jarko20
  10. Pewnie, że mogę.
    Bralczyk J., „Język na sprzedaż” (początkującym retorom z Warszawy bardziej jeszcze polecam wolno dostępne wykłady Profesora z „Retoryki i erystyki”, od lat prowadzone w środowe popołudnia w Instytucie Dziennikarstwa UW);
    Kochan M., „Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach”;
    Lewiński P.H., „Retoryka reklamy”;
    i oczywiście:
    Łysakowski T., „Wpływowe osoby: gramatyka i perswazja” 🙂

  11. Pewnie, że mogę.
    Bralczyk J., „Język na sprzedaż” (początkującym retorom z Warszawy bardziej jeszcze polecam wolno dostępne wykłady Profesora z „Retoryki i erystyki”, od lat prowadzone w środowe popołudnia w Instytucie Dziennikarstwa UW);
    Kochan M., „Pojedynek na słowa. Techniki erystyczne w publicznych sporach”;
    Lewiński P.H., „Retoryka reklamy”;
    i oczywiście:
    Łysakowski T., „Wpływowe osoby: gramatyka i perswazja” 🙂

    tomek.lysakowski
  12. a ja proszę o wytłumaczenie jak krowie na granicy bo mimo chęci nie mogę wyczaić, gdzie tu implikatura. gorąc mnie wykańcza czy demencja??

    Gość: , host-ip26-60.crowley.pl
  13. Dobra, będzie jak krowie na granicy: Izrael zbombardował plażę, skutkiem czego ileśtam osób poniosło śmierć. Zamiast jednak napisać wprost, tak jak w powyższym zdaniu, można napisać (i tak zrobiono), że izraelska armia ostrzeliwała palestyńskich bojowników w pobliżu (prawda) i DLATEGO to ją oskarżono o spowodowanie masakry. Oskarżenie jest prawdą. Jednak nadużyciem – i nośnikiem implikatury – jest w tym momencie słowo „dlatego”. Laikowi może się zdawać, że chodzi o po prostu oskarżenie kogoś, kto był w pobliżu, jak w zdaniu „Widziano, jak Jan przechodził obok wózka z dzieckiem, DLATEGO oskarżono go o kradzież grzechotki”. Tymczasem w istocie w sprawie z Izraelem chodziło o oskarżenie rzeczywistego sprawcy, takie, jakie mielibyśmy w zdaniu: „Widziano, jak Jan zabiera dziecku grzechotkę, dlatego oskarżono go o kradzież”. Opisanie zdarzenia tak, jak zrobiła to Wyborcza, bardzo mocno sugeruje, że sprawcą nie był Izrael – mimo że każde zdanie z osobna jest prawdziwe, całość z nich się wyłaniająca niezbyt do prawdy przystaje.
    Zwłaszcza że potem jeszcze następuje w tekście – zapośredniczona innym zabiegiem retorycznym, presupozycją – sugestia, że Palestyńczycy wysadzili się sami. Swoimi minami.

  14. Dobra, będzie jak krowie na granicy: Izrael zbombardował plażę, skutkiem czego ileśtam osób poniosło śmierć. Zamiast jednak napisać wprost, tak jak w powyższym zdaniu, można napisać (i tak zrobiono), że izraelska armia ostrzeliwała palestyńskich bojowników w pobliżu (prawda) i DLATEGO to ją oskarżono o spowodowanie masakry. Oskarżenie jest prawdą. Jednak nadużyciem – i nośnikiem implikatury – jest w tym momencie słowo „dlatego”. Laikowi może się zdawać, że chodzi o po prostu oskarżenie kogoś, kto był w pobliżu, jak w zdaniu „Widziano, jak Jan przechodził obok wózka z dzieckiem, DLATEGO oskarżono go o kradzież grzechotki”. Tymczasem w istocie w sprawie z Izraelem chodziło o oskarżenie rzeczywistego sprawcy, takie, jakie mielibyśmy w zdaniu: „Widziano, jak Jan zabiera dziecku grzechotkę, dlatego oskarżono go o kradzież”. Opisanie zdarzenia tak, jak zrobiła to Wyborcza, bardzo mocno sugeruje, że sprawcą nie był Izrael – mimo że każde zdanie z osobna jest prawdziwe, całość z nich się wyłaniająca niezbyt do prawdy przystaje.
    Zwłaszcza że potem jeszcze następuje w tekście – zapośredniczona innym zabiegiem retorycznym, presupozycją – sugestia, że Palestyńczycy wysadzili się sami. Swoimi minami.

    tomek.lysakowski
  15. Pięknym przykładem implikatury był swego czasu artykuł „Wakacje z agentem”, opublikowany w starym Życiu w 1997. Zaczynał się tak: „W pierwszej połowie sierpnia 1994 r. obecny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski oraz Władimir Ałganow, agent rosyjskiego wywiadu, spędzali wakacje w pensjonacie „Rybitwa”, położonym na terenie Centralnego Ośrodka Sportu we Władysławowie-Cetniewie. ŻYCIE dotarło do ludzi, którzy opowiadają o spotkaniach Kwaśniewskiego i Ałganowa.”

    Pierwszy wniosek, który się narzuca po lekturze tych dwóch zdań: „Kwaśniewski i Ałganow pojechali sobie razem do Cetniewa i jeszcze się tam razem spotykali z innymi ludźmi” jest – jak pokazuje wnikliwa analiza semantyczna – absolutnie nieuzasadniony. Tekst można bowiem odczytać także tak, że każdy z nich był w sierpniu w Cetniewie (i to było prawdą, byli, ale – jak się potem w sądzie okazało – w zupełnie innych terminach, tak że nie mogli się spotkać) i że każdy z nich z kimś się spotkał, niekoniecznie z tym drugim. Jak czytelnik tekst zrozumie, zależy już od niego samego…

  16. Pięknym przykładem implikatury był swego czasu artykuł „Wakacje z agentem”, opublikowany w starym Życiu w 1997. Zaczynał się tak: „W pierwszej połowie sierpnia 1994 r. obecny prezydent RP Aleksander Kwaśniewski oraz Władimir Ałganow, agent rosyjskiego wywiadu, spędzali wakacje w pensjonacie „Rybitwa”, położonym na terenie Centralnego Ośrodka Sportu we Władysławowie-Cetniewie. ŻYCIE dotarło do ludzi, którzy opowiadają o spotkaniach Kwaśniewskiego i Ałganowa.”

    Pierwszy wniosek, który się narzuca po lekturze tych dwóch zdań: „Kwaśniewski i Ałganow pojechali sobie razem do Cetniewa i jeszcze się tam razem spotykali z innymi ludźmi” jest – jak pokazuje wnikliwa analiza semantyczna – absolutnie nieuzasadniony. Tekst można bowiem odczytać także tak, że każdy z nich był w sierpniu w Cetniewie (i to było prawdą, byli, ale – jak się potem w sądzie okazało – w zupełnie innych terminach, tak że nie mogli się spotkać) i że każdy z nich z kimś się spotkał, niekoniecznie z tym drugim. Jak czytelnik tekst zrozumie, zależy już od niego samego…

    tomek.lysakowski
  17. Wg wikipedii źródło wybuchu jest „undetermined” en.wikipedia.org/wiki/Violence_in_the_Israeli-Palestinian_conflict_2006

    ale BBC (link z Wikipedii) jest już raczej jednoznaczne.

    Gość: czescjacek, host-ip26-60.crowley.pl
  18. BBC wydaje sie bardziej obiektywne. Wikipedię tworzą internauci a po stronie izraelskiej prawdopodobnie wiecej osób ma komputery i dostęp do Sieci niz po stronie palestyńskiej.

    jack_twist
  19. Szczerze to nie chce mi sie czytac (ponownie) tego artykulu, gdyz dobrze go pamietam. Poza tym pamietam rowniez, bo uwaznie sledzilem doniesienia prasowe na ten temat, ze na podstawie odlamkow wyciagnietych przez lekarzy z cial rannych i zabitych osob STWIERDZONO (a nie byc moze), iz faktycznie eksplodowala palestynska mina. Autor artykulu moim zdaniem chcial napisac tekst tak aby na nikogo winy nie zwalic ale zeby wymienic wszystkie mozliwosci. Jak wyszlo to widac. Dziennikarze Wyborczej niestety swoim fachem czesto nie powalaja.

    Gość: medevacs, c67-47.icpnet.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *