Wczorajszy felieton Rybińskiego o szczerości w polskim dyskursie publicznym przypomniał mi pewien zaskakująco prawdziwy tekst o kłamstwie. Artykuł ów, autorstwa profesora Krzysztofa Szymborskiego, ukazał się w lutowym numerze „Wiedzy i Życia”. Ponieważ numer dawno zniknął z kiosków, a tekst nie jest dostępny w Internecie, pozwolę go sobie streścić.
Naukowcy na temat kłamstwa są podzieleni nie mniej niż filozofowie i etycy, nie kłócą się jednak o jego zakres czy granice, ale o to, w jaki sposób mijanie się z prawdą (ewentualnie skłonność do tegoż) może się odbijać w budowie i reakcjach naszego układu nerwowego. Kiedyś życie było proste, do wykrycia kłamcy wystarczyły urządzenia mierzące ciśnienie krwi lub potliwość skóry, świat jednak poszedł do przodu, a wraz z nim świadomość przestępców. Aktualnie pracuje się nad bardziej zaawansowanymi metodami wykrywania kłamstw, takimi jak skanowanie mózgu. Najbardziej obiecująco wygląda tu metoda funkcjonalnego rezonansu magnetycznego.
W trakcie takich badań wychodzą na światło dzienne rzeczy dość zaskakujące. Okazuje się na przykład, że jeżeli ludziom zdarza się mówić prawdę, to głównie z lenistwa. Kłamstwo bynajmniej nie przychodzi łatwo, chyba że w kontaktach z coraz to nowymi jednostkami – jeśli kłamiemy w kółko tym samym ludziom, musimy cały czas pamiętać, co komu nakłamaliśmy. Im więcej zaś wewnętrznie spójnych wersji danego wydarzenia chcemy powtarzać, tym większe zaangażowanie zasobów poznawczych. Jakby tego było mało, sama świadomość, że mówi się nieprawdę, wystarczy, by mózg spalał więcej glukozy. W jednym z badań ochotnicy wyciągali karty, a następnie, już z głowami w skanerze, byli pytani o to, co wyciągnęli. Część miała kłamać, część mówić prawdę. U kłamiących zaobserwowano znacznie wyższą aktywność w płatach czołowych mózgu, mimo tego, że – poproszeni o mówienie nieprawdy przez samych badaczy – bynajmniej nie musieli obawiać się złapania.
Poniższe badania niektórych ucieszą, niektórych zmartwią. Jeśli pewnego dnia okaże się, że zamiast wydawać pieniądze na adwokatów, sędziów i prokuratorów, wystarczy delikwentowi wsadzić główkę do tomografu i uprzejmie o wszystko zapytać, na pewno ucieszą się szarzy obywatele i politycy, którzy wreszcie będą w stanie zapewnić wyborcom obiecane bezpieczeństwo, zmartwią zaś prawnicy i przestępcy. Jednak jeśli technologia rozpowszechni się na szerszą skalę (wyobrażacie sobie domowe miniskanerki, które zatroskane panie przykładać będą do czoła mężom wracającym z podróży służbowych?), skutki mogą być doprawdy opłakane. Jak pisze Szymborski: Doprowadzi to do rewolucji obyczajowej, z której zasięgu i głębi mało kto zdaje sobie dziś sprawę. Wystarczy wyobrazić sobie, jak będzie wyglądać świat bez kłamstwa, by zacząć tęsknić za powrotem do epoki kamienia łupanego, kiedy czytanie ludzkich myśli było domeną czarowników. Toć bez kłamstw (i kłamstewek) życie byłoby nie do zniesienia.
Kłamstwo jest bowiem – i tu zgadzają się biologowie z psychologami – elementem natury ludzkiej. I nie tylko ludzkiej. Zwierzęta, które nie wyewoluowały języka jako kodu konwencjonalnych znaków, również oszukują, i to bynajmniej nie sporadycznie: kameleony zmieniają kolory, kukułki podkładają jajka innym ptaszkom, szympansy ukrywają przed sobą banany. Kłamią rośliny stosując barwy ochronne i przywabiając owady. Na oszukiwaniu zasadza się egzystencja najprostszych form (pół-)organicznych, czyli wirusów. Z kolei większość kłamstw, wypowiadanych przez ludzi, to kłamstwa konwencjonalne (How are you? Fine, thanks, and you?), wygłaszane w celu nawiązania i podtrzymania kontaktu, sprawienia komuś przyjemności (komplementy) czy ochrony bliskiej osoby przed faktami, które mogłyby przykrość sprawić. Jak dodaje Szymborski, wspierając się długą listą badań: przeciętny człowiek kłamie dwa razy dziennie (co wydaje mi się liczbą mocno zaniżoną). W ciągu tygodnia „wciskamy ciemnotę” przeciętnie 30 osobom, pary pozostające w romantycznym związku mijają się z prawdą co trzecie otwarcie do siebie ust, zaś studenci w rozmowach z zatroskanymi mamusiami przekazują im informacje zgodne z prawdą jedynie z 50%. Nic dodać, nic ująć.
Może zatem przestańmy się w końcu dziwić politykom i „publicystom z najbardziej opiniotwórczych mediów” i… kłammy swoje.
—-
Dyskusję o kłamstwie poprowadzę dziś o 20:30. Jest gg, skype i telefon, można więc w każdej chwili się włączyć.
Każdego zaś, kto wcześniej, bo o godzinie 17:15, zabłąka się w okolice Chodakowskiej, zapraszam do sali 114 na spotkanie młodych psychologów ewolucyjnych z profesorem Wojciechem Pisulą. Temat dyskusji: „Poziomy emergencji i integracji”.
Parafrazując: „kałamać każdy może, jedne lepiej.. a drugi trochę gorzej”. Kłamstow jest wpisane w naturę ludzką od wieków, więc nie ma co z nim walczyć, należy się zacząć uczyć jego oddzielania od ziarna prawdy.
Uwaznie to przeanalizowalem.Stwierdzilem nie oszukujac samego siebie,ze masz racje.Takie jest zycie,a raczej instynkt przetrwania.Dziekuje za wzmianke o tabu oraz pozdrawiam.