Żyjemy w kulturze śmierci. W Polsce trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza że termin wymyślił aktualny papież, a wypromował poprzedni. Samo określenie – dokładnie w brzmieniu “cywilizacja śmierci” – ma w tym ujęciu odzwierciedlać stosunek ludzi nie tyle do życia i śmierci w ogóle, ile do własnej wolności i seksualności. Według Kościoła na cywilizację śmierci składają się m.in.: aborcja, eutanazja, antykoncepcja, zapłodnienie in vitro (!), badania prenatalne, badania na komórkach macierzystych, klonowanie, promiskuityzm, homoseksualizm, biseksualizm, transseksualizm oraz pedofilia. Kościół głosi wprost, że zjawiska te – jeśli pozwolić im na istnienie – doprowadzą człowieka do zagłady w sensie biologicznym.
Na pierwszy rzut oka nie widać w tym rozumowaniu jakiegoś szczególnego braku logiki. Zdrowy rozsądek podpowiada, że tam, gdzie mężczyźni będą zakładać prezerwatywy, kobiety przerywać ciąże i wcinać pigułki, a homoseksualiści chodzić po świecie i promować homoseksualizm (zamiast skwierczeć na stosach), dzieci będzie rodzić się coraz mniej, aż w końcu za jakieś 50 tysięcy lat gatunek wyginie. Niestety, z tak rozumianym zdrowym rozsądkiem w sprzeczności stoją fakty: ostatnimi czasy mimo rozpowszechnienia aborcji, antykoncepcji i (gdzieniegdzie) eutanazji, mimo wzrastającej tolerancji dla alternatywnych zachowań seksualnych, wreszcie mimo rozwoju bioinżynierii liczba ludzi na ziemi nie tylko nie maleje, ale wręcz wzrasta w tempie miliarda na ćwierćwiecze. Gdzie się zatem pomylili Nieomylni?
Ano niemal wszędzie, gdyż do trafnego przewidzenia, jak rozwój nauki czy zmiany w zachowaniach seksualnych wpłyną na trendy demograficzne, potrzeba wiedzy, której żyjący w celibacie, posunięty w latach teolog może nie posiadać. Mężczyźni, którzy zakładają prezerwatywy, w znakomitej większości nie kończą bezdzietnie, gumka bowiem nie kastruje i kiedy zechce się mieć dziecko, można ją zdjąć, tak jak – w przypadku kobiety – można odstawić pigułkę. Orientacji seksualnej promować się nie da, inaczej w takiej Polsce heteroseksualni byliby już wszyscy poza widzami programów o operze; poza tym samo bycie gejem czy lesbijką nie przeszkadza spłodzeniu potomka. Rozwój biologii i medycyny umożliwia nam dłuższe życie, co sprawia, że pokolenia nie muszą już się tak szybko odnawiać, maleje zatem nacisk na wczesne rozmnażanie się za wszelką cenę. Prawda, że przeciętna kobieta rodzi dziś w życiu jedno lub dwoje dzieci, podczas gdy dwieście lat temu rodziła piętnastkę – jednak postęp medyczny, edukacja i poprawa warunków bytowych niemal wyeliminowały śmiertelność niemowląt, śmiertelność, która kiedyś dochodziła do 90 procent. I tak dalej.
Zdanie “Otacza nas cywilizacja śmierci” możemy zaklasyfikować bądź jako fałszywe w świetle podanych powyżej faktów, bądź jako niefalsyfikowalne w sensie popperowskim, jego autorzy nie wskazują nam bowiem, jaki eksperyment pozwoliłby wykazać, że jest ono nieprawdziwe. Jedyną sytuacją, w której sformułowanie o cywilizacji lub kulturze śmierci mogłoby zostać uznane za prawdziwe, byłoby rozbicie terminu na wyraz określający i wyraz określany, przyporządkowanie im desygnatów i sprawdzenie, czy takie złożenie obiektów daje się zaobserwować. Wtedy jednak stwierdzenie, że wokół nas kultura śmierci, okazuje się truizmem: śmierć pojawia się pod każdą szerokością geograficzną, zatem występuje w każdej kulturze, przez co każda kultura jest kulturą śmierci, tedy jest nią i nasza kultura.
Co ciekawe, w tym literalnym rozumieniu mało kto tkwi w kulturze śmierci tak głęboko, jak my, katolicy. Dziś, w Wielki Piątek, rozpamiętujemy makabryczną śmierć założyciela naszej religii. Z tej okazji dumamy nad kruchością i przemijalnością ludzkiego istnienia oraz oglądamy filmy, w których ludzie biczują się i przybijają do krzyży lub – jeśli mieszkamy na Filipinach – sami się biczujemy i krzyżujemy. Kilka dni temu przeżywaliśmy rocznicę śmierci Największego Polaka, trochę żałując, że to już tylko cień tego, co działo się przed rokiem, że tak niewiele zostało z narodowego uniesienia, które widać tylko tamta śmierć była nam w stanie zapewnić. Śmierć nami wstrząsa, śmierć gwarantuje oglądalność, śmierć daje wiarę i poczucie wspólnoty – po prostu nas otacza. Także w kościelnej retoryce nie mogło jej zabraknąć.
wesołych świąt