Pod każdą szerokością geograficzną ludzie chętnie manifestują status społeczny, zwłaszcza wysoki. Ma to prawdopodobnie znaczenie ewolucyjne: liczne badania pokazują, że w kulturach pierwotnych osobnicy majętni i wpływowi mogli sobie pozwolić na wychowanie większej ilości dzieci, niż biedacy. Skutkiem tego – jak twierdzą słynący z seksizmu antropologowie darwiniści – u mężczyzn wygrywały geny zorientowane na gromadzenie bogactwa, a u kobiet zyskiwały przewagę geny kodujące poszukiwanie facetów o wysokim statusie. Nawet współcześnie, gdy posiadamy kulturę, która spacyfikowała nam geny na tyle, że nawet mając środki na wykarmienie siedemnastki dzieci poprzestajemy na kotku, atawizm ów nami steruje: uwielbiamy gromadzić marności i chwalić się nimi na lewo i prawo. Także osobom, z którymi na pewno nie będziemy mieć potomstwa.

Tyle wstępu naukowego. W zgodzie z nim, a i z popularnym w narodzie hasłem „Zastaw się, a postaw się”, Polak dobra gromadzi lub pożycza po to, by je pokazywać bliźnim. Nie byłoby o co szat rozdzierać, gdyby nie to, że – w przeciwieństwie do swoich zachodnich czy południowych sąsiadów, nie mówiąc już o braciach zza Wielkiej Wody – mieszkańcy kraju nad Wisłą najbardziej jakoś lubią się chwalić nie tym, co uczciwie wypracowali, ale tym, co zakombinowali lub ukradli. Ciężka, uczciwa praca wciąż jest u nas postrzegana jako rodzaj frajerstwa, szybkie zaś dojście do majątku czy wpływów jako objaw przystosowania i dowód posiadania dobrych genów. Nie znaczy to, że Polak nie jest w stanie pracować ciężko czy uczciwie – jest, ale głównie wtedy, gdy wyczerpią się inne możliwości zdobycia kapitału. Specjalnie się też ze swą harówką nie obnosi, chyba że naprawdę sporo na niej zarabia. Słowo bogaty funkcjonuje w polszczyźnie wymiennie z nieuczciwy (lub przystosowany), gdy zatem Polak dochodzi do naprawdę dużych pieniędzy, może się nimi chwalić nawet jeśli zostały zdobyte ciężką pracą.

Do niedawna jedynymi wyjątkami w tym systemie byli politycy. Przyjmowano bowiem, że człowiek, którego ludzie mu podobni zdecydowali się obdarzyć mandatem lub urzędem i utrzymywać z własnych podatków, powinien mieć przynajmniej tyle przyzwoitości i instynktu samozachowawczego, by nie pokazywać swoim dobroczyńcom, jakimi są frajerami. Polityk, który z racji pełnionej funkcji wszedł nie do końca legalną drogą w posiadanie sporej ilości środków materialnych, miał siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i czekać, aż o nim lub jego niegodnych postepkach zapomną. A obywatele zapominali.

Przełomem była poprzednia kadencja parlamentu, kadencja, w trakcie której przedstawiciele Narodu – wcześniej zadowalający się daninami w formie pozwalających zachować pozory honorariów za wykłady i ekspertyzy – zaczęli żądać łapówek w dobrach, które można od razu na lewo i prawo pokazywać. Drobiazgowych zaleceń co do koloru szyb w mercedesie słuchała potem z wypiekami cała Polska. Słuchała – i nie wierzyła. Nie w to, że baron łódzki może wziąć, tylko że jest się w stanie wykłócać o to, czy mu lobbysta zapłaci za parking pod Sheratonem. Można przeboleć fakt, że do Sejmu Rzeczpospolitej wybiera się oszustów, trudniej jednak pogodzić się z tym, że znalazła się tam istota bez śladu godności.

Nie każdemu tymczasem wypada poprzestać na byle limuzynie, nawet z opłaconym parkingiem. Jeśli jest się parą eksprezydencką, należy wybrać sobie bardziej wyrafinowane oznaki statusu. Dobrym rozwiązaniem wydaje się kolekcjonowanie chałup za dwa miliony każda. Media świeżo zakupiony domek natychmiast pokażą, przez co para dostanie kolejne pięć minut w porze największej oglądalności na zamanifestowanie statusu. Oczywiście wysokiego i oczywiście uczciwie wypracowanego.

4 komentarze

  1. A ja caly czas mam podejrzenie, ze to wszystko z braku kindersztuby. Na chamstwo nic sie nie poradzi, czy jezdzi furmanka czy mercedesem.
    Znam jednak Polakow pracowitych i uczciwych. Mnostwo takich ludzi przyjechalo do Dublina. Oni nie pracuja tylko haruja od rana do nocy, siedem dni w tygodniu. Maja swietna opinie wsrod irlandzkich pracodawcow (glownie dlatego, ze pracuja w soboty i niedziele, a w weekend zaden Irlandczyk nie otworzy nawet jednego oka przed 16). I tak sobie mysle, ze jak ci ludzie wroca do Polski to przywioza etos pracy, dobre przyzwyczajenia, nowe wartosci. W Dublinie wygral Tusk. Moze, jak jego wyborcy wroca do Polski, to cos sie pozmienia i juz nie bedzie tak latwo o mercedesa na gebe?

    zosia761
  2. Masz rację. Sam znam Polaków pracowitych i uczciwych. To, co napisałem, było pewnym przejaskrawieniem, może trochę krzywdzącym.
    Nie wiem, co będzie, kiedy młodzi wyborcy Tuska, o których piszesz, wrócą do kraju. Nie jestem w ogóle pewien, czy wrócą, i czy będą mieli do czego wracać. Chciałbym wierzyć, że zmienią Polskę, że nie „wsiąkną” jak poprzednie pokolenia wracających, że nie przystosują się do polskiej rzeczywistości tak, jak kiedyś przystosowali się do irlandzkiej. Chciałbym – ale nie potrafię 🙁

  3. piszę do Ciebie/Pana/gdyż pod moim /niezbyt rozumnym /wpisem zaistniałes jako zupa jakaś czyli probprawdopodobnie pomidorowa.widze u góry jakieś okrutne ostrzeżenie,że jak się nie zaloguję to szlag mnie trafi!niech wali.Tylko czy to dopłynie do Pana.Spoglądam na foto Pańskie.No,myślę sobie,gość pewny swych walorów i pewnikiem -ma ku temu podstawy/czytałem coś Pan o sobie zapodał w prawym rogu-uchodzi/Mniemam,że studentki zmoczone,po zajęciach.I slusznie.A moze i studenci-tez słusznie.Ale Pal licho.Przyznam,że ,ze już tu zawędrowałem kiedyś-też posłany linkiem.Ale wtedy Panska wyniosłość kazala uczynić delete.Teraz pozwolę sobie ,jako osobnik kumatości niewielkiej prośbę posłać.Mało w okolicach mojego PC osób myślących.Kota pominę,bo mu to zwisa.Nie wiem jak porozmawiać z Panem ,gdyż posługuję sie komputerem dopiero od XVI wieku,czyli -czasu pięknego.Proszę zatem,jeśli czas i chuć pozwoli określić ,ja to się czyni ,aby z Panem sie serdecznie pospierać .Masz Waśc pomyśł?Mój adres /o zgrozo/brbl@poczta.fm.-jakiś znak.Na wspak.

    Gość: Bruno,czyli imię, pc108-93.cable.satra.pl
  4. Spieram się z wielką przyjemnością, jeśli tylko czas i inteligencja interlokutora na spór mi pozwala (a w Waćpana inteligencję nie wątpię), z największą zaś przyjemnością twarzą w twarz. Zastać mnie można w Instytucie Dziennikarstwa UW w środy wieczorową porą, oraz na SWPS-ie praktycznie codziennie, a zwłaszcza we wtorki i piątki. Mój adres z kolei (dla fanów i fanek spoza Warszawy) jest do wykombinowania, wystarczy spojrzeć, z jakiego adresu posty wypuszczam. W zaufaniu jednak Acanowi zdradzę: tomek.lysakowski@gazeta.pl 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *