Na gazeta.pl świetny wywiad – bodaj najlepszy, jaki widziałem tam ostatnio. Profesor Jerzy Gielecki – kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej Śląskiej Akademii Medycznej tłumaczy, dlaczego powinniśmy zapisywać to, co z nas zostanie po śmierci, na cele naukowe:
Studenci nie nauczą się anatomii inaczej niż na zwłokach. Najcudowniejszy atlas czy film wideo nie zastąpią dotknięcia nerwu. Student musi zobaczyć, jak daleko jest on od kości, wziąć serce do ręki. Atlas nie pokaże mu zastawek czy ujścia tętnic wieńcowych. (…) W latach 80. większość amerykańskich uczelni pozamykała prosektoria, a zwłoki zastąpiła plastikowymi modelami. Potem zrobiono badania na grupie 10 tys. lekarzy, z których połowa uczyła się na zwłokach, a druga – na fantomach. W tej drugiej grupie było więcej procesów o błędy w sztuce lekarskiej. (…)
Zwłoki są też potrzebne lekarzom, którzy przygotowują się do zabiegu o dużym stopniu ryzyka i muszą przećwiczyć pewne dostępy do struktur, np. przy guzach mózgu. Bo jeśli skalpel zastępuje wysokoobrotowa wiertarka, to łatwo wyrwać nerw albo uszkodzić naczynie, jeśli się nie wie, że ono tam jest. (…) Czy człowiek z guzem mózgu poddałby się operacji, wiedząc, że lekarz ćwiczył na fantomie?
Sęk w tym, że Polacy za życia niezwykle rzadko decydują się na donację, ba, zdarzają się sytuacje donacji „unieważnionych” przez rodziny, przysięgające, że na łożu śmierci pacjent zmienił zdanie. Równocześnie nie ma w Polsce prawa, które umożliwiłoby wojewodom i prezydentom miast przekazywanie uczelniom zwłok bezimiennych czy tych chowanych na koszt miasta. Powód dość prosty: żaden minister po 1989 nie zdecydował się wydać stosownego rozporządzenia:
Urzędnicy mówią, że robiliby to [wydawaliby zwłoki – TŁ] bez żadnych oporów, ale na razie prawo im tego zabrania. [wyobrażacie sobie oburzenie społeczne i nagonkę medialną, gdyby coś takiego potem wyszło na jaw?] Od 12 lat czekamy na ten dokument, na próżno. Polskie uczelnie nie mają zwłok, na których mogliby się uczyć studenci. To ogromny problem.
Sytuacja jest opłakana nawet w największych ośrodkach akademickich. Sam pamiętam, jakie zachody robił jeden z moich znajomych, gdy w ramach studiów w Akademii Medycznej (warszawskiej!) musiał sobie we własnym zakresie załatwić ludzką czaszkę. Skończyło się jakimiś szemranymi kontaktami z grabarzem, szmuglowaniem wykopanej przez niego części ciała do stolicy i tutaj samodzielnym preparowaniem. Czaszka potem, jak każde dobro deficytowe, stała się prawdziwym skarbem, przekazywanym sobie za sowitą opłatą przez studentów z rocznika na rocznik. A znajomy dziś leczy ludzi, nieświadomych, jak wiele ryzykował dla zdobycia wiedzy i umiejętności.
Krótki więc apel na koniec: zapisujmy lekarzom swe zwłoki i namawiajmy do tego innych. Nie tylko zwiększamy w ten sposób prawdopodobieństwo, że ci, którzy nas leczą i operują, będą to robić lepiej. Zyskujemy też pewność, że – po pochówku w uczelnianym Parku Pamięci – nikt nam nie będzie zakłócał wiecznego spoczynku w poszukiwaniu deficytowych na rynku towarów.
Non omnis moriar Horacego i czaszka Yoricka mi zrazu przez myśl przeszły. Jako martwi już nie możemy decydować, bo rację mają żywi, nasi bliscy. Jakbyśmy jeszcze martwym chcieli coś ulepszyć, dla nas przecież tylko. Lęk jest ponad logiką.
>zapisujmy lekarzom swe zwłoki
jak??
Już wiem.
ZapisujCIE swoje zwłoki komu chcecie. Namawiajcie do tego swoich znajomych. Tylko nie zmuszajcie innych 🙂 Ja tam swoich nie oddam i tyle.
>Powód dość prosty: żaden minister po 1989 nie zdecydował się wydać stosownego rozporządzenia:
>Od 12 lat czekamy na ten dokument, na próżno.
Czy nie chodzi przypadkiem o liczbę „18 lat” ?
Jak to się ma do zgody na przeszczepy? Czy można podpisać jakiś papierek w rodzaju „wyjmijcie ze mnie co się tylko nadaje na przeszczepy, a resztą niech bawią się studenci”?
Znowu ten mit, że studenci AM muszą mieć własne czaszki (tzn. cudze, wypreparowane, na własność 🙂 ), inaczej obleją egzaminy. Kończyłem AM w Warszawie i u mnie na roku też był ten szał załatwiania sobie czaszek skąd tylko się dam. Przyznam, że tego nie rozumiałem, nie rozumiem i chyba nie zrozumiem. Wszystkie egzaminy spokojnie można zdać korzystając podczas nauki z pomocy naukowych dostępnych na uczelni, nawet tych plastikowych – w wypadku nauki anatomii kości nie są one idealne ale wystarczające. A mimo to co roku studenci wyruszają na czaszkowe łowy. Po co?
Swoją drogą dla mnie trudniejsza była anatomia części miękkich twarzy i mózgu – czy w związku z tym podczas przygotować do sesji powinienem mieć w domu przeciętą na pół głowę plus mózg w słoju?
A co do meritum sprawy to prawda, że uczelnie cierpią na poważny brak zwłok do nauki, tak przynajmniej było kilkanaście lat temu za moich czasów i niestety wątpię, żeby cokolwiek tu się zmieniło…
btw. nawiązując do notatki o kodeksie karnym ( http://tinyurl.com/2qc45r )
Powinno obowiązywać prawo pozwalające zabijać seryjnych morderców (nie przypadkowych), a następnie wybierać z nich organy do transplantacji oraz na przekazanie zwłok jako materiał dla studentów.
To aż 3 typy korzyści dla społeczeństwa.
Gościu, generalnie zgadzam się z postulatem, niemniej seryjnych morderców nie mamy w kraju aż tylu, by szpitalne deficyty rozwiązać. Oj, trafiłoby się trzech, czterech w ciągu roku – a studentów medycyny jest w Polsce chyba z kilkadziesiąt tysięcy. Póki co, lepiej chyba pójść w jakąś akcję pi-arowską, której zresztą wspomniany wywiad mógłby być ciekawym początkiem.
Elpohoo:
Kończyłem AM w Warszawie i u mnie na roku też był ten szał załatwiania sobie czaszek skąd tylko się dam. Przyznam, że tego nie rozumiałem, nie rozumiem i chyba nie zrozumiem. Wszystkie egzaminy spokojnie można zdać korzystając podczas nauki z pomocy naukowych dostępnych na uczelni, nawet tych plastikowych – w wypadku nauki anatomii kości nie są one idealne ale wystarczające. A mimo to co roku studenci wyruszają na czaszkowe łowy. Po co?
Może powodem jest ten zastrzyk adrenaliny, gdy się takie trofeum kupuje i przemyca? Potem jeszcze można o tym opowiadać znajomym, szpanując w towarzystwie itp. – same zalety.
Z drugiej strony jednak, gdyby czaszki były na miejscu w dostatecznej ilości, pewnie w ogóle nie byłoby sprawy. Tylko z czego by wtedy żyli grabarze?
Grezsie2k, jesli chodzi o przeszczepy, w Polsce zastrzega się oficjalnie brak zgody – choć z drugiej strony lekarze standardowo i tak pytają jeszcze rodzinę. Co do zgody na pokrojenie po śmierci, z wywiadu wynika, że musi być wyrażona notarialnie. Przy okazji można chyba zastrzec w tym samym dokumencie, że chce się oddać organy na przeszczepy. Jako że nie jestem jednak prawnikiem, pewności tu nie mam – najlepiej byłoby sie dowiedzieć u samego notariusza.
W koncu ci seryjni mordercy to chodza grupami normalnie…
Cóż, można jeszcze wykorzystać takich którzy mordują dzieci a potem ich ciała chowają do beczek. Lub takich, którzy zamordowali z premedytacją. Albo takich, którzy najpierw katowali swoje ofiary..
Przykładów jest masa. Istotne jest tylko mieć 100% pewność.
Podałem przykład seryjnych morderców by nikt mi nie odpowiedział „a co jeśli niewinny?”.
> Podałem przykład seryjnych morderców by nikt mi nie odpowiedział
> “a co jeśli niewinny?”
To nie wystarczy już zamordować jedną osobę, żeby być winnym?;) Może seryjnych to od razu dawać na żywo do nauki studentom medycyny – najlepiej takim, którzy mają egzamin poprawkowy i się często mylą ;>
Chodziło prawdopodobnie o to, że gdy zbrodni więcej, wieksze prawdopodobieństwo zostawienia śladów, które będą do siebie pasować…
Propozycja kompromisu:
– umowa o wykorzystanie zwlok do celow nauowych, zawiera opcje oddania ich rodzinie ( w ew. okreslonym czasie0)po wykorzystaniu do badan, aby ta mogla dokonac pochowku.
Kaska
@Pyzol
W takiej sytuacji to raczej musiałoby być oddanie po kremacji – po roku zajeć z anatomii zwłoki wygladaja niestety tak, ze rodzina przezyła by naprawdę potężny szok na ich widok.
@Duce
Kiedyś gdy przedstawiłem swe argumenty, oponent stwierdził, że człowieka można wrobić a ławę przysięgłych przekupić więc jest przeciwny karze śmierci 🙁
Żeby być konsekwentnym przy takich przesłankach, twój znajomy powinien być chyba przeciwny każdej karze?
Elpooho,
To do calkowitej „masakry” nalez pzeznaczy zwloki J. Doe lub tych, co im wszystko jedno, a z tych „zastrzezonych” robic uzytek na mniej masakrowaty sposob.
Przypomnialo mi sie, jak moja, matka, ktora rozpoczynala studiowac medycyne na tajnych kompletach w czasie wojny, opowiadala, ze oni wtedy nie mieli zadnego problemu z koscmi i czaszkami…..brrrr!
Kask
A ilu w Polsce jest tych seryjnych mordercow?!
Ech, Tomek – a niech ci robaki zjedza ten temat!
Kaska
Problem to nie tylko mentalnosc ale tez skomplikowana procedura i koniecznosc udzialu notariusza (ktoremu sie placi). Nikt nie bedzie chcial zawracac sobie glowy.
a jednak człowiek bardzo kocha swoje ciało. czytając komentarze, mam wrażenie, że łatwiej nam wytypować 'obcego’, z założenia spoza naszego kręgu (jak seryjny zabójca) do oddania ciała studentom medycyny. nawet po śmierci chcemy zatrzymać coś materialnego dla siebie.
Heh, pasuje to do pewnego komentarza z gazety:
Profesor Jerzy Gielecki w TVNie 🙂
http://tinyurl.com/3d86mo
Witam!
Jestem zainteresowany przekazaniem swojego ciała [pośmiertnie] dla dobra innych [nauki i/lub ratowania życia – organy jesli tylko nadadzą sie]. Nie wiem jakich formalności [gdzie, i jak] trzeba dokonac, by po zejściu nie było z przekazem ciała problemów. Proszę o pomoc w tej kwesti, dodam że mieszkam nie daleko Łodzi [może w mojej okolicy mogę dokonać formalności]. Podobno trzeba u notariusz tego dokonać [obawiam sie kosztów].
Podaje maila do kontaktu: maniut77@op.pl