Spot CAGW, który robił swego czasu furorę na konserwatywnych blogach u nas i za oceanem:
Przekaz mocny, ale moim zdaniem absolutnie nietrafiony – i dziś, po obniżeniu przez S&P ratingu Stanom i idącymi za tym nerwowymi ruchami w Pekinie, widzimy, dlaczego. Amerykański milioner J. Paul Getty mawiał: „Jeśli jesteś winien bankowi 100 dolarów, to jest to twoje zmartwienie; jeśli jesteś mu winien 100 milionów, to jest to zmartwienie banku”. To samo, choć jeszcze bardziej, tyczy się makroskali: jeżeli oskubiesz jakiegoś frajera na biliony, po czym zbankrutujesz (a masz więcej broni niż ów frajer, gdyż jesteś rządem amerykańskim, czyli najlepiej uzbrojoną organizacją świata), to twój wierzyciel ma problem, a nie ty. Gdyby jutro Amerykanie rozłożyli łapki i ogłosili, że swoich długów spłacać nie będą, albo w celu szybkiej spłaty wydrukowali kilkanaście dodatkowych bilionów dolarów (dzięki czemu USD zacząłby zbliżać się wartością do ś.p. dolara Zimbabwe, co spowodowałoby ostrą dewaluację długów rządu federalnego), to Chińczycy, którzy im pożyczali, właśnie najbardziej oberwaliby po tyłkach. Amerykanie zostaliby z wszystkim, co sobie przez lata za chińskie pożyczki kupili. Chińczycy tymczasem zostaliby z bezwartościowymi papierami oraz fabrykami, których części produkcji przy dolarze wartym mniej niż yuan (perspektywa dziś jeszcze odległa, ale drukowanie czegoś bez inherentnej wartości na taką skalę musi w końcu zrobić swoje) nie miałby po prostu kto kupować (ewentualnie także z know-how, który z tych fabryk wykradli, ale to akurat mają już i dziś). Nie mówiąc o tym, że gdyby amerykański robotnik dostatecznie zbiedniał, cena siły roboczej w Stanach znów zaczęłaby być konkurencyjna i może znów zaczęłoby opłacać się produkować na miejscu samochody, zabawki i telewizory.
Tak czy owak, którekolwiek z rozwiązań (default czy dodruk) USA wybierze, Chiny – jako jego de facto bezsilny wierzyciel – zawsze przegrywają. Co, oczywiście, nie znaczy że czegośtam za Pacyfikiem jakiś Chińczyk nie będzie mógł sobie kupić, gdy już dolar spadnie poniżej yuana. Tyle że nie jestem pewien, czy po takiej nauczce będzie się jeszcze chciało komukolwiek w Państwie Środka inwestować w Ameryce.