Dziś w „Gazecie Wyborczej” raport CBOS-u, z którego wynika niezbicie, że feministki walkę z Kościołem katolickim o rząd dusz (a właściwie rząd aborcji) w Polsce przegrywają: poparcie dla aborcji na życzenie w pierwszych tygodniach ciąży spadło w ciągu ostatniej dekady o ponad 20 punktów procentowych (z 65 proc. w 1997 do 44 proc. dziś). Polacy zdecydowanie są skłonni dopuszczać aborcję tylko wtedy, gdy życie i zdrowie matki jest zagrożone – nie są jednak już tak pewni w sytuacji, gdy płód jest uszkodzony lub wiadomo, że dziecko urodzi się głeboko upośledzone. Jeśli trend się utrzyma, za kilka lat rząd (jeśli nie PiS-owski, to platformowy – w tej materii obie nasze główne partie mówią jednym głosem) zapewne dostosuje prawo do oczekiwań społecznych i kobiety w Polsce będą musiały przymusowo takie stworki rodzić.
Czym to grozi, pięknie ukazuje przedrukowany z „Guardiana” artykuł Polly Toynbee „Wolałabym, żeby moje dziecko umarło przy porodzie”, przedwczoraj wywieszony w czytelni Onetu. Artykuł traktuje o problemach z poważnie upośledzonymi dziećmi, z którymi (problemami, nie dziećmi) borykają się brytyjscy rodzice i podatnicy.
Od czasu do czasu dochodzi w naturze do poczęcia istoty, której wadliwy genotyp lub uszkodzenia w pierwszej fazie rozwoju płodowego uniemożliwiają nie tylko właściwe funkcjonowanie po urodzeniu, ale czasami nawet przetrwanie okresu płodowego. Kiedyś takie zarodki i płody ginęły w trakcie naturalnych poronień, porodu lub umierały niedługo po przyjściu na świat. Współczesna medycyna poszła tak daleko, że właściwie najbardziej uszkodzoną zygotę lekarze są w stanie odratować. Taka zygota przekształca się potem w człowieka niezdolnego do życia, którego oddaje się rodzinie lub utrzymuje na koszt podatnika. Środki na roczne utrzymanie przy życiu takiej roślinki przeciętnie wystarczyłyby na wyżywienie kilku afrykańskich wiosek, w których zupełnie dobrze rozwinięte dzieci w męczarniach umierają z głodu, niemniej skoro dzieci owe nie posiadają obywatelstwa brytyjskiego, a ludzka roślina posiada, priorytety podatników są takie, jak widać. Szczęsciem Brytyjczycy zaczynają powoli dostrzegać absurd sytuacji, zwłaszcza gdy, jak to się ma w przypadku mieszkańców miasta Brighton, uderza ich ona bezpośrednio po kieszeniach:
Samorząd Brighton ma w tej chwili pod opieką dziecko, które kosztuje 9500 funtów tygodniowo, i inne, za opiekę nad którym trzeba płacić 4500 funtów. Takich dzieci przybywa z każdym rokiem; nie są to tylko wcześniaki, ale też donoszone dzieci z wadami, które dawniej uniemożliwiałyby im przeżycie. Brighton musi zatem ograniczać inne wydatki, jak na przykład te na zapobieganie kryminalizacji młodzieży. Samorządowi dyrektorzy do spraw dzieci domagają się specjalnych funduszy na opiekę nad dziećmi niepełnosprawnymi, żeby ochronić pozostałą część budżetu. Rządowe badania wykazały, że 77 procent rodzin nie może sobie pozwolić nawet na podstawowy sprzęt, taki jak wózki inwalidzkie i wyciągi. Te rodziny mogą wkrótce znaleźć się wśród najuboższych.
Sytuacja coraz mniej podoba się też rodzicom, którym życie z dotkniętym rozległym upośledzeniem dzieckiem zwykle szybko daje się we znaki. Oto jak pisze o tym w swej książce „Henrietta’s Dream” matka dwóch upośledzonych chłopaków (15- i 19-letniego) Henrietta Spink:
Gdybym wiedziała, przez co będziemy musieli przechodzić w ciągu kolejnych 15 lat jego życia [po urodzeniu młodszego syna – TŁ], to choć jest on moim życiem, pasją i radością, wolałabym, żeby umarł po porodzie. Nasz pierwszy, 19-letni syn jest tak głęboko upośledzony, że w swoim rozwoju nie przekroczył wieku 3-6 miesięcy. Zdawałabym sobie sprawę, że bez pomocy nie poradzimy sobie z drugim poważnie niepełnosprawnym dzieckiem. Straciliśmy dom, pracę i radość życia. Nie mamy wakacji i praktycznie nie prowadzimy życia towarzyskiego. Przez 19 lat poświęcaliśmy wszystko dla naszych dzieci i nie żałuję tego – moja miłość do nich jest niewyczerpana. Ale rozpaczliwie potrzebuję odrobiny własnego życia. Jego jakość zmieniłaby się diametralnie, gdybyśmy otrzymali odpowiedni pakiet medyczny, kosztujący zaledwie połowę sumy potrzebnej na całodobową opiekę w przypadku pozostawienia chłopców w domu opieki społecznej.
Jeśli rząd zamierza pozostawiać takich ludzi jak my na życiowej równi pochyłej, to niech przynajmniej zalegalizuje eutanazję. Nie ma sensu wydawać setek tysięcy funtów na ratowanie życia tylko po to, żeby potem odesłać człowieka do domu bez jakiegokolwiek wsparcia. To nieludzkie i upadlające. Wolałabym nie żyć, niż spędzić kolejne 19 lat w ten sam sposób.
Świat nie jest dziś prosty. Brytyjscy lekarze coraz częściej mówią wprost: należy zalegalizować eutanazję najbardziej upośledzonych, niezdolnych do samodzielnego życia dzieci. I nie chodzi bynajmniej tylko o kwestie ekonomiczne, ale i o rozłożone na lata cierpienie ich rodziców.
U nas w Sejmie kombinuje się w tym czasie, jak zrobić, by takich dzieci było więcej.
wiesz…
prosty nie jest.
czarne jest czarne; białe jest…
ale gdzie jest granica miedzy nimi? która szarość to już czarne, a nie białe?
bo skoro „najbardziej upośledzonych” — to czemu nie „bardzo upośledzonych” prawda?
( a skoro „bardzoj upośledzonych” — to czemu nie…)
i tak dalej.
kto ma decydować?
rodzice?
(jak o zakupie nowszego modelu samochodu; bo ten ma wady?)
Państwo?
(„…no bo przecież Prawo musi być…)
Kościół?
(i który, skoro ja — ateistą…)
…………………………
mamy Naukę — to mamy problemy.
nie było nauki — były inne problemy…
i nie ma z tego wyjścia; bo każdy przypadek — jest indywidualny. a Społeczeństwo oczekuje REGUŁ.
i gdzie między tym — Granica?
[Łysakowski]
„Brytyjscy lekarze coraz częściej mówią wprost: należy zalegalizować eutanazję najbardziej upośledzonych, niezdolnych do samodzielnego życia dzieci.”
Mógłbyś to wytłumaczyć? Chodzi Ci o:
„najbardziej upośledzone” I „niezdolne do samodzielnego życia”,
czy może
„najbardziej upośledzone” LUB „niezdolne do samodzielnego życia”.
Zwracam uwagę, że nawet najzupełniej zdrowe dzieci – noworodki nie są zdolne do samodzielnego życia – trzeba je karmić, przewijać, utrzymywać w cieple, leczyć itp. Co więcej wydaje się, że ten stan utrzymuje się dość długo – kilkanaście miesięcy?
Kilkanaście lat?
Tekścik chwytliwie napisany, ale płyciutki – bardzo płyciutki, bo i chcesz w trzech akapitach zawrzeć to, czego ludzie nie są od dawna rozwiązać, co gorsza z biegiem czasu jak [Makowski] napisał – jak jedne problemy się rozwiązują, to pojawiają się nowe. Nie jesteś w stanie podać jasnych kryteriów kiedy „można”, a kiedy już „nie można” – czy takie kryteria zresztą w ogóle istnieją?
Tekstem jestem rozczarowany.
Tuje: „i”.
przecinek w języku polskim jest synonimem „I”, nie „LUB”.
Co do kryteriów, nie wiem, czy w ogóle istnieją. Nie wiem też, czy kiedykolwiek bedziemy wiedzieli.
Nie twierdzę, że tekst jest głeboki, ale – jeśli chcesz – możesz napisać głębszy. W zamierzeniu nie miała to być zresztą dogłebna analiza problemu, tylko kilka wolnych myśli, które nasunęły mi się po lekturze polecanego i cytowanego artykulu z „Guardiana”.
Te rozterki są wprost konsekwencją lewicowego systemu państwa opiekuńczego. Państwo zdecydowało się przejąć obowiązki rodziny bo część lewicowych myślicieli uważała że zrobi to lepiej. Jeśli mówi się „A” to trzeba niestety powiedzieć „B”.
Utrzymanie upośledzonych dzieci kosztuje dużo, podobnie jak dużo kosztuje leczenie z publicznej kasy chorych na raka palaczy tytoniu czy nosicieli wirusa HIV, którzy zarazili się nim bo „nie lubią prezerwatyw” (pamiętacie Raport MSM 2004?). Czy bardziej moralne jest w tej sytuacji skazanie na śmierć nosiciela, palacza czy upośledzonego dziecka? Logika podpowiada, że dziecka bo pozostali dwaj mogą część kosztów odpracować.
Ale to logika podpowiadała też nazistom, że ze zwłok można robić mydło. Od logiki jest prosta droga do eugeniki, którą niby potępiano ale w ultrademokratycznej Szwecji przestano ją stosować dopiero w 1976 roku, czyli 30 lat po nazistach.
Wydaje mi się, że Polska jest ostatnim krajem w Europie gdzie można wprowadzić eugenikę. Tym bardziej, że w art. 38 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej jest napisane: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia„?
Postępowi filozofowie mają dużą praktykę w manipulacjach semantycznych („…ale niektóre są równiejsze”), więc jeśli „zygota nie jest człowiekiem” ergo ochrona się nie należy, to można i powiedzieć że „upośledzony nie jest człowiekiem”. Albo przedefiniować pojęcie „życia”. Na przykład że upośledzony „nie żyje pełnią życia” ergo „nie żyje” ergo nie ma co ochraniać. Sami przecież twierdziliście że „małżeństwo” to tylko pojęcie umowne i można je definiować w zależności od potrzeb. Logicznie rzecz biorąc, to samo można zrobić z „człowiekiem” i z „życiem”.
W Holandii problem ten rozwiązano bardzo prosto i bez zmiany konstytucji. Wprowadzono prawną dopuszczalność eutanazji za zgodą dorosłego pacjenta. Następnie rozszerzono ją o dopuszczalność eutanazji upośledzonych dzieci do lat 10-ciu bez ich zgody, no bo logiczne jest że jak są upośledzone to zgodzić się nie mogą. Zaś w praktyce „niezawisłe sądownictwo” uniewinnia lekarzy, którzy uśmiercają dorosłych ludzi w stanie śpiączki, co jest niezgodne nawet z obowiązującym liberalnym prawem.
Jeszcze z dobrych wiadomości, członek rady nadzorczej ZUS publicznie mówi że system ubezpieczeń społecznych zbankrutuje za 10 lat:
http://biznes.interia.pl/news?inf=819614
czy ja dobrze rozumiem, że sugerujesz, iż należy ratować tylko te chore dzieci, których rodzice mogą za to zapłacić?
PS
Wszyscy już znają raport o niemieckich gejach i jakoś starają się z tym żyć, naprawdę
Rozumiem, że w takim razie należałoby również eksterminować jednostki ludzkie które utraciły zdolność samodzielnego życia, na wskutek wypadków lub chorób. Po co mają obciążać podatników? Dodam, że to wątpliwy argument – pieniądze m.in. z moich podatków idą na gorsze cele i różne pierdoły o których decyduje niestety państwo. Ale nie zaliczyłbym do nich ratowania życia. Aaa.. no tak, ale to życie będzie mieć niską jakość. Kurcze, coś mi się zdaje, że spora część naszego społeczeństwa ma niską jakość życia. Nie stać ich na plazmowe telewizory, Cadillaki a ubierają się na placach lub w lumpeksie. I to żarcie z hipermarketu! No nie wspomnę, że nie stać ich na dodatkowe szczepienia lub porządną (płatną) opiekę medyczną.
Wybacz tę ironię, ale nie mogłem potraktować poważnie tego co piszesz.
Bo według tego należałoby np. zlikwidować Stephena Hawkinga, wybitnego fizyka.
Jak dla mnie – to co piszesz to faszyzm jest i tyle.
Szkoda, że nie przytaczasz też głosów rodziców, którzy maja bardziej ludzkie podejście i mimo opieki nad niepełnosprawnymi dziećmi do głowy im nie przyszłoby ich uśmiercanie. Natomiast ich głównym problemem raczej jest brak pomocy ze strony państwa.
Nic nie sugeruję, bo z bagna socjalizmu nie ma raczej innego wyjścia niż jakaś wojna, rewolucja itd. I pewnie tym się skończy. Spróbuj komukolwiek w systemie demokratycznym odebrać przywileje, które mu raz dałeś (renty, iluzję emerytury itd) – nikt nie odda, choćby świetnie wiedział że system się przez to zawali. Nie piszę tego złośliwie, bo sam zaczynałem od poglądów lewicowych i doskonale wiem jak działa ten sposób myślenia. Przeszło mi po tym, jak na uniwerku mieliśmy fizykę i m.in. zasadę zachowania masy. Szkoda że nie uczą tego absolwentów kierunków humanistycznych.
Jeszcze pozwolę sobie przytoczyć historię, którą opisywał parę miesięcy temu chyba Dziennik Polski. U Polki mieszkającej w Londynie tamtejszy ginekolog stwierdził wadę płodu i zalecił natychmiastową aborcję. Drugi to potwierdził, ale ona wróciła do kraju i tutaj okazało się że jest to wada serca, którą w Prokocimiu operuje się rutynowo. Dziecko urodziło się zdrowe pod względem fizycznym i psychicznym, wadę zoperowano po miesiącu i dziecko żyje normalnie.
I tego typu historie są podobno nagminne – m.in. dlatego LPR chciał ograniczyć prawo do aborcji w przypadku „zagrożenia życia płodu”, co Wyborcza przerobiła na „zagrożenie życia matki” aby się później z rozkoszą pastwić nad „mordercami matek z LPR”.
Arqs, możesz mi wskazać, gdzie napisałem, że kogokolwiek należy eksterminować? To, o czym dyskutuje się w UK, to np. dopuszczenie do tego, by odłaczone od aparatury ciało zmarło. Gdyby nie ta aparatura, prawdopodobnie juz dawno by nie żyło. Byłbym sceptyczny co do tego, czy mozna w takiej sytuacji mówić o eksterminacji.
Naprawdę Tomku synonimem? Skąd więc te liczne zmiany w ustawach, w których przecinki zastępuje się bardzo przytomnie alternatywami, albo koniunkcjami? Oczywiście dla lepszego – precyzyjnego – zrozumienia. Z tego też powodu zadałem pytanie – zwłaszcza, że owa „niezdolność” jest nadużywana. W końcu dzieci niewidzące są także niezdolne do przeżycia, gdyby traktować je tak samo, jak ich widzące rodzeństwo – wymagają innego traktowania.
„tylko kilka wolnych myśli, które nasunęły mi się”
Szkoda, że prócz tych myśli, które Ci się nasunęły – rozumiem, że to właśnie one zostały przelane na ekran – nie pomyślałeś właśnie o wspomnianej „niezdolności”, a jeśli pomyślałeś, to nie napisałeś.
Jeśli to kwestia (braku) zapładniających do myślenie lektur, to polecam książkę „Wejść tam nie można” Katarzyny Strączek o Ewie Błaszczyk, jej córeczce i fundacji „Akogo?”. Masz ją na półce.
Tuje, przecież to nie ta sytuacja. Córka pani Błaszczyk nie urodziła się z defektem genetycznym, tylko padła ofiarą wypadku.
Poza tym argumenty typu: „w ten sposób pozwalamy na ich śmierć, a to przecież ludzie” wydają mi się o tyle chybione, że gdybyśmy te same pieniądze poświęcali np. na ratowanie istnień ludzkich w Afryce, uratowalibysmy więcej ludzi. Tymczasem jednak skąpienie na pomoc dla Czarnych i utrzymywanie za znacznie większe pieniądze Białych, których mózgi de facto nie funkcjonują, wydaje się w porzadku, prawda?
I jeszcze Arqs:
uspokoję Cię, nikt nie planuje likwidacji Hawkinga lub dzieci ze stwardnieniem rozsianym etc. Chodzi np. o noworodki, które rodzą się bez mózgu lub z mózgiem tak poważnie uszkodzonym, że być może nigdy nic nie pomyślą.
To praca mózgu decyduje w medycynie o tym, czy żyjemy. Jej ustanie kwalifikuje się jako śmierć kliniczną. Co ma zatem zrobić lekarz, gdy mu na świat przyjdzie np. dziecko bez mózgu, którego rodzice nie zażądają utrzymywania dziecka „przy życiu” za wszelką cenę (w UK były takie wypadki)?
Nie [Tomek], to taka sama sytuacja – pytanie o kryteria, kiedy „można” a kiedy „nie można” – bo o obu sytuacjach szansa na samodzielne życie jest prawie żadna.
Zdumiewające – przejęło Cię, że mieszkańcy angielskiego miasta będą musieli łożyć funciaki na podtrzymywanie fanaberii jakieś durnej pary, która zażyczyła sobie wychowywać głęboko upośledzone dziecko. Teraz wyjeżdżasz z jakimś absurdalnym argumentem o ratowaniu „większej liczby dzieci w Afryce”. Jeśli posuwasz się do takich argumentów, to posłuchaj tych: może sprzedaj swoje ekskluzywne krawaty i uratuj ich w Afryce jeszcze więcej, albo jeszcze inaczej – 90% procent Twojej szafki z lekami to niemy krzyk setek umierających z powodu braku wody i podstawowych lekarstw mieszkańców Afryki.
Nawet Kościół katolicki (czesto przywoływany przez Ciebie jako oaza największej ciemnoty, obskuranctwa – no może poza islamem, który w tej kategorii w Twoim rankingu dzierży bezwzględne pierwszeństwo) dopuszcza zaprzestanie podtrzymywania życia u ludzi, którzy są de facto roślinami, bez działającego mózgu. Nie o takich jednak ludziach mówimy – mówimy o takich, którzy jak np. przywołani w tekście przez Ciebie cytowanym mając metrykalne lat kilkanaście pozostają na poziomie kilkulatka. Jeśli martwi cię forsa (czy jak to ująłeś „środki”) wydawane na ich utrzymanie i opiekę (większość z tych ludzi nich i tak umrze w wieku dwudziestu paru lat), to pomyśl np. o utrzymywaniu dużego kudłatego bernardyna – nie gorszy ci wydanie każdego eurocenta na takie psisko, zamiast na ratowanie afrykańskich dzieci? Mam nadzieję, że nie będziesz się dalej uciekał do argumentów tego typu.
Ciekawa jestem czy ci wszyscy nawołujący do donoszenia każdego upośledzonego płodu, widzieli kiedyś takie praktycznie bezmózgie dziecko, może pomagają jakiejś nieszczęsnej matce w opiece nad nim, a może pracują jako wolontariusze w jakimś domu opieki, w którym przebywają takie dzieci.. Tylko w takim wypadku jestem w stanie usprawiedliwić to ich przeświadczenie o swojej moralnej wyższości, no bo przecież walczą o nienarodzonych, nawet tych najbardziej upośledzonych.
Ja w sumie dziwie sie swoim rodzicom…w dziecinstwie bylem strasznie niesforny, ciagle plakalem.gdy bylem starszy okazalo sie ze dzieckiem jestem chorowitym(polowe mlodosci spedzilem w szpitalu),pozniej dowiedzialem sie co to jest alkohol i narkotyki,od strony finansowej to jestem studnia bez dna…ciagle chce wiecej i wiecej. poszedlem na studia i tu tez lipa…za chwile stane sie wyksztalconym bezrobotnym a pozniej przeszkadzajacym emerytem. w miedzyczasie pewnie bede zdradzal zone albo bil swoje dzieci…spoleczenstwo ciagle we mnie inwestuje a ja nie wiem czy rokuje nadzieje na zwrot kosztow.
Mysle ze sytuacje kazdego plodu nalezaloby oceniac wlasnie pod wzgledem nakladow jakie trzeba bedzie poniesc i wtedy decydowac sie na ewentualna aborcje!! Osobniki, ktore juz zyja i powiedzmy od 26 roku zycia nie zaczynaja splacac dlugu wobec spoleczenstwa mozna byloby eliminowac!!!
Potraktujmy i ta sfere zycia jako nasz wspolny biznes…jesli nie bedzie przynosic spodziewanych profitow nalezy go zwyczajnie zamknac:)
Przy okazji rozwiazalibysmy sprawe nierentownosci ZUS-u.
Pozdrawiam goraco!!
A tak powaznie to gdyby moja mama posluchala ginekologa to by mnie nie bylo tu dzisiaj…
Kazdy czlowiek zasluguje na szanse…nawet ten, ktory nie spelnia tych waszych norm spolecznych.
Wydaje mi się, że nie tylko feministki domagają się legalizacji aborcji, albo przynajmniej utrzymania dotychczasowych przepisów. Sądzę, że zawężanie zwolenników zmiany prawa tylko do tej grupy za dobrze się tej sprawie nie przysłuży…
Do eutanazji mam stosunek raczej ostrożny. Nie wiem, czy to w ogóle można jakoś prawnie regulować… Prościej jest w przypadku osób dorosłych, w przypadku dzieci jest to chyba bardzo trudne. Wydaje mi się, że każdy przypadek jest indywidualny i że laicy w dziedzinie medycyny nie powinni o tym wszystkim rozstrzygać.
Ja zaczynam wątpić w inteligencję Polaków… Pamiętam scenę z Pana Tadeusza – szlachta rusza na Sopliców. Jeden rzucił hasło, a reszta ślepo podchwyciła, złapała za szabelki. Na koń i w drogę! Nic się nie zmieniliśmy od tamtych czasów – kilka gadających głów w tv wypowiedziało się przeciw i po kraju poszła fala narodowego sprzeciwu. Przypominam sobie też walkę o internet – głowy pogadały, wcisnęły 0% stawkę vatu i Polska dumnie zasiadła na serwerach. Guzik nam z tego przyszedł bo stawka zerowa to nie to samo co zwolnienie z podatku. Jeszcze jedno – Owsiak. To nie ważne, że tyle dobrego ten człowiek zrobił skoro gadające głowy w eterze i na wizji okrzyknęły go złodziejem deprawujacym młodzież, bo coś tam się zdarzyło. Wystarczy jeden błąd i Polacy mówią, że ktoś lub coś jest be podnosząc szabelki niezgody społecznej na „zło”. Trudno patrzeć na sondaże bez przymrużenia oka – zobaczysz, zmieni się władza, troszkę pogadają o tym, że obowiązująca dziś (jeśli ją zmienią) ustawa była dobra i znów fala zgody, bo „dobrze mówią!”… i szabelki do regałów na jakiś czas.
Pozdrawiam,
Szone
Aborcja to bardzo trudna decyzja, tak samo jak wychowywanie upośledzonego dziecka i obie te decyzje powinny należeć do rodziców a nie do państwa (posłów):
http://feeds.feedburner.com/~r/wordpress/jRrd/~3/46200024/
Owszem, decydować powinni rodzice, ale powinny być też odgórnie ustalone jakieś warunki… brzegowe. Np. zakaz dokonywania aborcji, jeśli płód ma x miesięcy (nie wiem, ile ich powinno być, nie jestem lekarzem), albo, jakkolwiek by to brutalnie zabrzmiało, zakaz reanimowania dziecka, które po przedwczesnym porodzie nie ma określonych narządów wewnętrznych, albo głęboko upośledzone. Bo rodzice przy podejmowaniu decyzji w takich sprawach często mogą się kierować swoimi uczuciami i zasadami moralnymi (to w sumie zrozumiałe), a niekoniecznie dobrem (obecnym i przyszłym) tej małej istotki. Te warunki brzegowe powinni ustalać oczywiście nie posłowie, tylko autorytety, przede wszystkim medyczne.
Autorytety medyczne nie są od uczuć i zasad moralnych, tylko – mówiąc brutalnie – od wypracowywania najskuteczniejszej metody wyłyżeczkowania płodu z macicy. Jak ktoś się całe życie zajmuje macicami to podchodzi do tego technicznie i rutynowo.
Problemy o których dyskutujemy wynikają stąd, że są to przypadki których nie da się ująć w sztywne ramy prawa z prostego powodu – prawo jest w dużej mierze sztuką erystyki i zabaw interpretacyjno-sematycznych.
Po ujęciu w ramy nawet najbardziej precyzyjnego przepisu takich dziedzin jak eugenika i eutanazja dzieci upośledzonych, zawsze będzie można wskazać przypadek kiedy rodzice na granicy prawa ale legalnie zabiją dziecko bo tak im się spodoba (oburzają się konserwatyści) albo utrzymają przy życiu dziecko skrajnie upośledzone (oburzają się „liberałowie” i samorząd Brighton). Przykłady jednego i drugiego już mamy – Terri Schiavo czy eugenika w Holandii.
Po to m.in. stworzono tak mętne i nieprecyzyjne, ale intuicyjne systemy służące do podejmowania decyzji jak religia, wraz ze wszystkimi dodatkowymi mechanizmami pozwalającymi na rozgrzeszenie winowajcy, jeśli postąpił niby źle ale dobrze.
Prawo tak nie działa – sed lex, dura lex, o czym powinni pamiętać miłośnicy oświeceniowych idei stuprocentowej równości i sprawiedliwości osiągalnej rzekomo przez precyzyjne prawo. Próby wpasowania życia w ramy kodeksów prowadzą do tego, że te ostatnie zaczynają z czasem opisywać każdy aspekt życia z taką drobiazgowością, że wszyscy przestają je ostatecznie rozumieć, a rozsądzanie sporów sprowadza się do kłótni czy spójnik w paragrafie 83 ustępu 623 artykułu 1045 oznacza „można” czy „nie można”.
Ja się zgadzam z Brochą. Niech nasi politycy nie majstrują przy rzeczach, które moga zmienic cudze życie w koszmar. Ja nie jestem zwolenniczką aborcji. Jestem zwolenniczką wyboru. Bo to ja, a nie posłowie będę żyła albo z niepełnosprawnym dziekiem, albo z myślą, o tym co zrobiłam. To są trudne sprawy. I wybór jest tu wystarczająco dramatyczny,żeby nie prowadzić czczej dyskusji i nie bić niepotrzebnej piany.
P.S jak bym sie nie zdecydowała urodzić. Ale to mój wybór. I chcę mieć w tej sprawie wolność.
Tomku, takich „bezmózgich” rodzi się strasznie mało. Wśród tych które rodzą się upośledzone, to najczęściej jest porażenie mózgowe lub inna wada opóźniająca lub utrudniająca rozwój. Często może to też nastąpić wskutek błędu lekarskiego (vide – ostatnia sprawa we Wrocławiu z przyznaniem odszkodowania dla bliźniaków upośledzonych wskutek błędu lekarskiego). Takie dzieci nie są całkiem skazane na wegetację. Tak, wiem, że to cholernie trudna decyzja, wiem, ze to głównie od rodziców zależy. Tyle, że mam wrażenie iż często taka decyzja może być podjęta dlatego, że rodzice wiedzą iż nie mogą liczyć na wsparcie. Ze zdrowymi dziećmi sprawa nie jest łatwa gdy chce się wykonać np standardowe badania kontrolne. Synka znajomych który wymagającego większej opieki, państwo kilka razy „uzdrawiało” zarządzeniami wskutek których przestawała mu przysługiwać np. terapia.
Co do obecnej ustawy – zostawiłbym ją taka jaka jest. Pominę głosy „moherów”, całkowity i bezwzględny zakaz aborcji nie jest dobry. Ale złem jest również luźne i swobodne przyzwolenie na aborcję (często pozwalające na usuwanie całkiem zdrowych dzieci).
Co do „eksterminacji” – to takie luźne myśli po twoim artykule 😉
P.s.
Ratowanie afrykańskich wiosek jest dla mnie tak tendencyjnym tekstem jak np. całe Live Aid. Chwytliwe ale zupełnie bezskuteczne.
Nazywanie zaniechania podtrzymywania zycia w scisle okreslonych, beznadziejnych i do tego bardzo nielicznych wypadkach, eutanazja jest bardzo grubym naduzyciem. Mozna powiedziec wiecej, w tej bardzo trudnej etycznie dyskusji, jest plytkim, nie etycznym wybrykiem. Dodatkowo odpowiednia dyskusja jaka miala ostatnio miejsce w tej sprawie w Zjednoczonym Krolewstwie wcale nie poruszala aspektow ekonomicznych, ale wylacznie etyczne. Kiedy i w jakich warunkach wolno jest lekarzowi zaprzestac udzielania pomocy dzieciom nie rokujacym nadziei? Z uwagi na postep techniczny mozliwosci ratowania zycia ale takze mechanicznego podtrzymywania zycia zwiekszyly sie radykalnie i stad koniecznosc nowego okreslenia granic pomocy. Zwrocmy uwage, ze decyzje nie pozostawiono bynajmniej lekarzom, innymi slowy brytyjski lekarz nie moze sie bzdurnie tlumaczyc jak jego polski kolega, ze cos jest badz nie jest zgodne z jego (prywatnymi) wierzeniami badz moralnoscia. Naduzyciem jest rowniez sprowadzanie dyskusji do sprawy ew. usuwania dzieci slabszych fizycznie, odbiegajacych od „normy” czy nawet kalekich. Mowa jest jedynie o zaniechaniu reanimacji wczesniakow urodzonych przed 23 tygodniem ciazy, z ktorych i tak przezywa jedynie 1 procent. Jednoczesnie zaleca sie walke o zycie wszystkich wczesniakow urodzonych po 25 tygodniu, z ktorych i tak polowa umrze…
Chyba najgorsze czego mozna sie dopuscic w tej dyskusji to mieszanie do niej najbardziej balamutnych argumentow z dyskusji na zupelnie inny temat… na temat dopuszczalnosci przerywania ciazy. Tymczasem sa to dwie calkowicie rozne i odrebne sprawy.
Bez wzgledu na to jaki stworzylibysmy system prawny, zawsze beda mialy miejsca przypadki, gdzie zycie pokazuje, iz rozwiazania prawne nie uwalniaja nas od paradoksow.
Opisana ww. sytuacja dowodzi slusznosci powyzszej tezy. Idac za tym, powinnismy tez wprowadzic KS dla wielokrotnych mordercow, inwalidow, bezrobotnych, gdyz nie ma sensu ich utrzymywanie przy zyciu, bo oni zyja na koszt panstwa, a wzamian nie daja nic panstwu.
Wielokrotni mordercy – czemu nie?
Nie widzę powodu, dlaczego optujesz za eliminacją bezrobotnych czy inwalidów – tym wystarczyłoby przykręcić grosza z ogólnych podatków.
Nawiasem mówiąc, nie jestem za tym, żeby nie pomagać takim ludziom, tylko że moim zdaniem, nie powinien tym się zajmować budżet państwa, tylko organizacje pozarządowe, względnie gminy, które na ogół lepiej wiedziałyby, ile pieniędzy powinno gdzie trafić.
A wydatkowanie pieniędzy swoich z podatków zawsze moim zdaniem powinni przyklepywać podatnicy w referendum.
jeśli nie potrafisz Tomku zachować szacunku, to przynajmniej wykaż konsekwencję. Zdecyduj się raz, a dobrze… roślinki, potworki czy człowiek, dziecko? Bo pierwsze nie może być drugim, a drugie pierwszym…
Na ogół nie. Ale czasami zakresy semantyczne tych słów mimo wszystko na siebie nachodzą.