Czy Ameryka to imperium, które właśnie popełnia ciche samobójstwo? Bill Bonner uważa, że tak, i w spektakularny sposób udowadnia swą tezę dziś w The Daily Reckoning:
What’s “imperial suicide?” It’s what empires do. If no other empire arises to kill them…they kill themselves. China will probably eventually crush the US militarily. But that is far in the future. The US can’t wait.
Pośpiech pośpiechem, ale według Bonnera samobójstwo (czy może raczej eutanazja na zyczenie) najpoteżniejszego aktualnie imperium to nie taka znowu nowa sprawa. Początki końca widzi autor w latach siedemdziesiątych, gdy Ameryka odeszła od parytetu złota. Prawdziwym złem zresztą okazał się nie sam brak parytetu, ile niepohamowane kreowanie pieniądza i niemal wykładniczy wzrost wydatków państwowych:
The US economy was a free-market success story for a hundred years…from the end of the US War Between the States to the end of the Vietnam War. It was the richest, fastest-growing, most innovative, most competitive, and most admired economy in the world. But then, in 1971, Richard Nixon replaced a more-or-less solid dollar, vaguely backed by gold, with a pure paper dollar, backed by nothing but the good intentions of government employees. (…)
In the space of 40 years the US lost its winning ways. Real, hourly wages stopped growing in 1973. Stock prices, in real terms, peaked out in ’99…about the same time that real, per capita private sector growth came to a halt. The number of full time jobs topped out about two years later…and housing hit its peak in 2007.
Dlaczego tak sie stało? na to pytanie autor odpowiada słowami Byrona Kinga (i nieśmiertelnej Ayn Rand):
The problem with the US over the last 40 or 50 years is that there’s too much free money…
We raise three generations of population who are untied from the basics of monetary education – millions of minds poisoned by Economics 101 in universities across the land. “Elastic currency,” courtesy of the Fed.
Media & political classes are no smarter than the dummies who walk the land, so they make policy based on “free” money from the Fed… Deficits don’t matter. (…)
There’s so much money that we don’t know how to say no. No limits. Just raise the debt ceiling…spend until you can’t spend any more. Then spend some more.
Well, there are no limits until there are limits. Per Ayn Rand… “You can avoid reality. But you cannot avoid the consequences of avoiding reality.”
Ostatni akapit mocno skojarzył mi się z naszą Unią, tak mocno zaklinającą ostatnio cały świat (przez co rozumie sie ostatnio głównie amerykańskie agencje ratingowe), iż Grecja (czy inna Portugalia) jest wypłacalna, podczas gdy nawet średnio rozgarniete dziecko (do którego widać daleko panu Barroso) wie, że gdyby wypłacalna była, to dziesiątek miliardów euro, które co miesiąc trafiają w przepastne kieszenie lokalnych urzędników i już-nie-tak-lokalnych bankierów, nie trzeba by żebrającym Atenom (czy innej Lizbonie) dosyłać z Brukseli. O rolnikach, którym ta sama UE płaci za nieuprawianie użytków rolnych, przypuszcalnie w celu jeszcze większego nakręcenia cen żywności, już nawet nie chce się wspominać…
Zostaje tylko pytanie: gdzie u licha stąd uciekać, jeśli USA na dno idą?