wwNon olet! (w domyśle: pecunia) – zakrzyknął cesarz Wespazjan, gdy jego rodzony syn Tytus marudził, że czerpanie korzyści z oddawania przez ludzi moczu (tatko właśnie opodatkował wychodki) nie licuje z godnością głowy państwa. Hasło to mogłoby stać się dewizą IV RP, nie tylko ze względu na premiera, który – by utrzymać się u władzy i koryta – godził się na koalicję ze słynnym z wylewania gnojowicy awanturnikiem, a teraz współrządził będzie z esbekami i mafiosami. Równie dobrze Wespazjanową sentencję mogą za swoją uznać przeciwnicy owego premiera, którzy dziś pod niebiosa wynoszą wczorajszego przestępcę (wystarczyło, że zalazł za skórę ich wrogowi), spodziewając się – być może nie bez racji – że z nim właśnie po wyborach będą robić skok na kasę.

I tych, i tamtych przebija jednak pewien organ prasowy, swego czasu słynący z chłodnych uczuć wobec Kościoła (by nie powiedzieć: z antyklerykalizmu) prawie tak mocno, jak z zapewnień, że nie jest mu wszystko jedno. Organ ów, na którego serwerze mam ciągle jakieś konto pocztowe, przysłał mi w piątek maila z następującą zawartoscią:

Rusza nowy niezwykły cykl „Gazety Wyborczej” poświęcony Naszemu Papieżowi „NASZ ŚWIETY JAN PAWEŁ II. ŚWIADECTWA CUDÓW”
Kronika ta będzie towarzyszyć ostatniej fazie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Co tydzień w „Gazecie Wyborczej” znajdą Państwo pięknie wydany i bogato ilustrowany zeszyt cyklu a w nim świadectwa cudów Jana Pawła II, kulisy beatyfikacji, niezwykłe przypadki w życiu Papieża, rozmowy o świętości, portrety beatyfikowanych przez Jana Pawła II.

Powiem szczerze, jakem to zobaczył, przez trzy dni nie wiedziałem co myśleć: świat mój, tak jak świat Walpurga, rozpadł się na kawałki. Doszedłem do siebie dopiero dziś, gdy po otwarciu „Rzeczpospolitej” zobaczyłem komentarz Ziemkiewicza, który mi co nieco poukładał:

Skoro Lepper mógł z barbarzyńcy zmienić się w polityka chwalonego przez samą Janinę Paradowską‚ to każdy cud wydaje się możliwy. Właśnie‚ cud – zamiast pisać tu o głupstwach‚ powinienem zająć się szukaniem cudów‚ bo to‚ jak się okazało‚ jest najbardziej na czasie. Tej samej soboty aż dwie gazety codzienne rozpoczęły specjalne skoroszytowe edycje kolorowych dodatków o cudach Jana Pawła II. To zachwycające‚ zważywszy że gdzieś tam w Watykanie biedzą się nad sprawą najtężsi teolodzy‚ a u nas już wszystko wiedzą – teraz tylko spisać z polskich gazet i już można szykować papiery do beatyfikacji. Dodajmy‚ że jedną z owych gazet jest „Gazeta Wyborcza”‚ od lat znana ze swej dewocyjności. Gdybym pilniej śledził notowania wydającej ją spółki‚ rzekłbym pewnie‚ że kiedy trwoga‚ to do Boga‚ a co najmniej do papieża. Ale nie jestem giełdowym graczem‚ więc powiem tylko‚ że takie nawrócenie samo w sobie jest cudem, godnym uwzględnienia w papieskim procesie beatyfikacyjnym.

Teraz tylko czekam, aż deficytowe TOK FM zacznie emisję cyklu programów o męczeństwie JP2, zrealizowanych w koprodukcji z też ostatnio nie najlepiej przędącym Radiem Maryja. To by dopiero było pojednanie ponad podziałami. Cudowne – i jakże dochodowe.

31 komentarzy

  1. Też mi się to wydało dziwne, że w „Dzienniku” i „Wybiórczej” dokładnie w tym samym czasie ukazują się bliźniaczo do siebie podobne dodatki. Nie wierzę w przypadki, więc coś tu śmierdzi. I mniemam, że to od strony Czerskiej ten smród się niesie.

  2. Cykl doskonały – przy okazji ujawnił że cud podąża za cudem – bo czy nie nazwiemy cudem nawrócenia antyklerykalnej gazety? Szkoda że nie kupiłam, może i mnie przytrafiłby się jakiś cud co na powrót do pracy byłoby orzeźwiające… a tak przepadło i muszę poczekać na kolejną dawkę cudowności… Cuda może i nie śmierdzą ale smród wokół ich promocji to juz niestety tak.

    nika_blue
  3. Niestety, dewocyjne zaangażowanie GW nie zaczęło się od cyklu od JP2. Warto zerknąć do archiwalnych numerów z okresu ostatniej wizyty JP2 w Polsce. Wtedy to się działo. Zaznaczam, że lubię GW, ale dewocja (w każdym wydaniu) mnie brzydzi.

    Co do zbieżności GW i Dziennika, to nie jest to nic nowego. Takie zbieżności fajnie widać na przykładzie tzw. tygodników opinii. Bardzo często ten sam temat, w tym samym tygodniu, obrabiają jednocześnie Polityka i Wprost.

    Guma123
  4. Mnie to nie dziwi. Jakie jest społeczeństwo w Polsce każdy widzi. No może prawie każdy. Niby 95% katolików. Niby powinno być cudnie.A na dekalog powołują się wszyscy, nawet komuniści. Więc dlaczego skoro jest tak dobrze to i jest źle.
    Odpowiedź: bo to wszystko fasada.

    Sytuacja sprzed paru lat.
    Miejsce: ćwiczenia z czegoś tam.
    Uczestnicy: studenci socjologii (byliśmy bodaj na czwartym roku)
    Wydarzenie: dyskusja, chyba o wartościach i autorytetach.

    Padło na to, że dla Polaków Papież Jan Paweł II jest autorytetem. powiedziałem, że i owszem jest, ale tylko na poziomie deklaracji. No i wtedy zaczął się frontalny atak na moją personę. Przyznam, ze bylem w szoku bo:
    1. jak to się dzieje że opinie tak wielu studentów są takie bezkrytyczne.
    2. jak można być tak odpornym na argumenty (choćby tak: skoro JP2 jest przeciwko karze śmierci to dlaczego społeczeństwo jest za)

    a gazeta musi się sprzedać

    P.S. po śmierci JP2 Gazeta dołączała dodatek o JP2. Na mojej wichurze trudno bylo kupić gazetę,chyba że …..kupię , zapłacę, a dodatek zostawie.

    daavid
  5. Nie na temat, ale muszę:
    „Ten wpis został opublikowany na poniedziałek, wrzesień 25th, 2006 @ 15:58 and is filed under Media, Polityka, Religia. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 kanał. Możesz napisz odpowiedź, lub trackback z Twojej własnej witryny.”
    Czy to oryginalne zdanie jest twardo zakodowane w serwisie wordpress, czy może dałoby się to jakoś przetłumaczyć na jakikolwiek język.
    „ (..)through the RSS 2.0 kanał” po prostu rozwala.

  6. nie przypominam sobie, żeby Wyborcza była kiedykolwiek antyklerykalna. możliwe, że była w początku lat 90., kiedy jeszcze za młody byłem, żeby ją czytać. pamiętam, że przy pielgrzymce papieskiej w 1997 r. już mnie zniesmaczała relacjonowaniem z pozycji klęczącej.

    wydaje mi się, że problem z GW nie polega na tym, że jest niby nieobiektywna, tylko na tym, że staje/stała się sa bardzo tabloidowata.

    czescjacek
  7. Tomku cuda JPII to dopiero temat do zarabiania,ale ja o Ziemkiewuczu,, nie mierzi Cię , że on ciągle o Wyborczej…gdybym był złosliwy to pewnie bym powiedział, że w swym felietonie nie czepił sie tak samo Dziennika bo pisze tam teksty…

    galopujący_major
  8. Czytając Ziemkiewicza, Rybińskiego itp., to mam wrażenie, że jakby nie było GW, to trzeba by ją wymyśleć na potrzeby tych panów. O czym by pisali bez GW?

    guma123
  9. Majorze, oczywiście, że to w „Dzienniku” Ziemkiewicz sie udziela, nie bedzie więc własnego gniazda karał. Zwłaszcza, że – o ile pamietam – wciąż procesuje sie z Michnikiem. Niemniej trudniej czepiać się „Dziennika”, bo ten nigdy nie twierdził, że nawiązuje do jakowyś etosów czy ze obliczony jest na cokolwiek innego, niż wyciskanie pieniędzy z czytelników ciut inteligentniejszych, niż ci „Faktowi”…
    „GW” tymczasem robiła sie i robi na postepową instytucję, której misją jest mówienie masom, co maja mysleć (przypomnijmy, była to chyba jedyna tej rangi gazeta w Polsce, w której – tydzień temu – wiodący dziennikarz potępił Benedykta XVI i poparł muzułmanów; chodzi oczywiście o tekst Żakowskiego), nic więc dziwnego, że ludzie zauważają, gdy wypuszcza takie kwiatki. Zresztą, dotyczy to własciwie wszystkiego, co wypuszcza Agora. Pamietacie echo, jakim odbił się tekst „Szatan atakuje jak nigdy” z ostatniego numeru „Nowego Dnia”?

  10. Jakby ktoś tego tekstu nie pamiętał (z portalu Agory już zniknał, nie ma go nawet w Archiwum GW), oto całość:

    Szatan atakuje jak nigdy

    Kłuje cię w piersi, choć lekarz mówi, że serce masz jak dzwon? Śnią ci się krwawe koszmary? A może bez żadnego powodu kłócisz się z żoną i bliskimi? Uważaj! To może być szatan! – Szatan ostatnio strasznie się uaktywnił – mówi ks. Jan Szymborski, egzorcysta z Warszawy. – Nie słyszałem, by kiedyś działał tak mocno jak teraz. Trzeba uważać. Rekordy egzorcystów Potwierdzają to inni egzorcyści. Ks. Edmund Szaniawski z Lichenia przyjął w ubiegłym roku ponad 1,3 tys. osób. To rekord. Inni egzorcyści też mówią, że liczba ludzi, którzy się do nich zgłaszają, jeszcze nigdy nie była tak wielka. Katolicki Ośrodek Pomocy Psychologicznej w Warszawie co tydzień zapisuje na konsultację ze specjalistami od demonów nawet kilkadziesiąt osób. – Na spotkanie z egzorcystą czeka się ponad dwa miesiące – mówi Lena Wojdan z poradni. Jej pacjenci, zanim trafią do egzorcysty, są już po konsultacji z psychologiem. Wyklucza się w ten sposób choroby psychiczne, które mogą się objawiać podobnie jak działanie szatana. Ks. Szymborski ma swój mały notes wypełniony od góry do dołu. Pierwszą osobę przyjmuje koło 8 rano. Ostatnią późno w nocy. Ze mną ma czas się spotkać dopiero po 22. Szatan dręczy z nienawiści Ks. Szymborski pracuje w parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie. To starszy, drobny człowiek, z którego twarzy nie schodzi życzliwy uśmiech. W każdą środę razem z innymi warszawskimi egzorcystami odprawia mszę świętą dla osób, którym szatan nie daje spokoju. – Przychodzę tu, bo ta msza bardzo mi pomaga – mówi pani Stanisława. – Kiedyś bałam się zasnąć. Po wizycie u tarocisty zaczął mi się śnić potworny sen: dziecko, całe we krwi, pyta: „Czemu mi to zrobili”. I tak co noc, w kółko. Wolałam się w ogóle nie kłaść, niż śnić to raz jeszcze. Dopiero ksiądz Jan mi pomógł. Pani Katarzyna Starkiewicz przychodzi na msze z 14-letnim synkiem Michałem. – Michaś często nie mógł zasnąć. Po urodzinach, na których z innymi dziećmi wywoływał jakieś duchy, zaczął się strasznie bać. Mówił, że ktoś jest w jego pokoju, że stoi nad jego łóżkiem. Słyszał jakieś dziwne dźwięki. Teraz kropię całe mieszkanie święconą wodą, a raz w tygodniu przychodzimy na msze. Problem zniknął. Takich ludzi jest więcej. W środę o 19 kościół pęka w szwach. Pana Janusza ciągle bolała głowa, a lekarz nie potrafił znaleźć przyczyny. Kamila, studentka medycyny, miała depresję i myśli samobójcze. Staszek, były muzyk z kapeli heavymetalowej, dwa razy próbował się zabić. Pani Sława była bioenergoterapeutką; zaczęła śnić, że zniewala ją jakaś dziwna siła. Msze księdza Jana pomagają im. Na kazaniu ksiądz Jan cierpliwie tłumaczy, jak walczyć z diabłem. – Wy nie możecie sami mówić egzorcyzmów! Nie dacie rady szatanowi podskakiwać, bo jest od was silniejszy! Musicie się zwrócić do Boga! – mówi. Po mszy jest święcenie wody, oleju, lekarstw i świec. Wszystko to, by łatwiej było walczyć z szatanem w domu. Potem jest różaniec, a księża chodzą między ławkami i modlą się, nakładając ręce na głowy. Nabożeństwo się kończy, a ksiądz Jan jeszcze długo musi udzielać błogosławieństw i pocieszać. Robi to cierpliwie, z każdym chwilę rozmawia, każdemu doradza. Jakaś kobieta głośnym szeptem mówi mu, że „znów czuje tę obecność w pokoju”. Ksiądz Jan modli się nad nią. – Idź do spowiedzi – przypomina dobrotliwie. Zaraz za nią czeka matka z nastoletnim synem. – Niech ksiądz go pobłogosławi, znowu miał te lęki – mówi. Ks. Jan błogosławi i zapisuje na egzorcyzm. – Szatan jest ostatnio bardzo dokuczliwy dla ludzi – mówi mi, gdy wreszcie, tuż przed 23, udaje nam się dotrzeć do jego mieszkania. – Nie tylko kusi, ale bardzo dręczy. Dlaczego? Z nienawiści. Opętania rzadko Ks. Jan jest seniorem wśród polskich egzorcystów – ma już ponad 80 lat. – Całe moje życie kapłańskie to walka z diabłem – mówi. – Jako duszpasterz pomagałem ludziom, których diabeł kusi. Dziś pomagam tym, których dręczy. Opętania takie jak w filmach to w życiu egzorcysty rzadkość. – Kilka razy się zdarzyło, ale głównie pracujemy z tymi dręczonymi – mówi ksiądz Jan. Lena Wojdan z Katolickiego Ośrodka Pomocy Psychologicznej w Warszawie pamięta pięć takich sytuacji. – Za każdym razem potwierdzał to psycholog; taka jest procedura. Gdy mamy do czynienia z czymś takim, nie ma mowy o kolejce. Księża od razu zaczynają działać. – Post i modlitwa, to jest najważniejsze – mówi ksiądz Jan o takich przypadkach. Pytam, czy nie boi się diabła. – To on ma się bać Chrystusa i Kościoła – spokojnie odpowiada egzorcysta. Horoskop szkodzi Skąd się biorą tłumy u egzorcystów? – Dużo winy jest po stronie ludzi – mówi Lena Wojdan. – Pchają się bezmyślnie w związki z duchowością Wschodu czy we wróżkarstwo. A nawet sztuki walk czy zwykłe czytanie horoskopów otwiera nas na działanie szatana. Że już nie wspomnę o wywoływaniu duchów czy tarocie. Ludzie zostawiają mnóstwo furtek, przez które złe moce mogą wniknąć w ich życie. Wróżki, metoda Silvy, bioenergoterapia, radiestezja – wszystko to jest zagrożeniem. Ksiądz Jan też ma swoją teorię co do aktywności szatana. – W Apokalipsie jest napisane, że przed końcem świata szatan się bardzo uaktywni. Nie można mieć pewności, ale kto wie… – zawiesza głos ksiądz Jan. Egzorcyzmy Są znane w Kościele od jego początków. Już Jezus kazał swoim uczniom, by wypędzali z ludzi złe duchy. Później przez wiele lat były w Kościele tematem tabu. Ostatnio przeżywają ponowny rozkwit. W Polsce jeszcze kilka lat temu było zaledwie kilku księży egzorcystów. Dziś jest ich około 60. Liczba ta na pewno będzie rosła. Wiadomo, że nawet Jan Paweł II brał udział w kilku egzorcyzmach. Najsłynniejsze chyba są egzorcyzmy Anneliese Michel, 24-letniej Niemki. W ich czasie mówiła sześcioma różnymi głosami, które przedstawiały się jako Lucyfer, Judasz, Kain, Neron, Hitler i Fleischmann. Anneliese łapała ptaki i odgryzała im głowy, piła swój mocz, jadła muchy i pająki i gryzła ludzi. Nocami wyła. Ciągle była pobudzona. Miała też mnóstwo siły. Szczególną jej agresję budziły w niej dewocjonalia: niszczyła krzyże i maryjne figurki, rozrywała różańce, rozlewała wodę święconą, nie mogła przełknąć komunii świętej. W trakcie odprawionych egzorcyzmów Anneliese zmarła. Niemcy przeżyli szok, a kapłani egzorcyści stanęli przed sądem. Dziś Kościół rozważa rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Anneliese. Na podstawie jej historii powstał głośny film „Egzorcyzmy Emily Rose”.
    NOWY DZIEŃ, 23.02.2006

  11. Amatil, niestety nie mogę nic w WordPressie poprawiać, dopóki mam bloga na ich serwerze. Kiedy już ściągnę wszystko na swoją witrynę pod własny adres, zajmę się przetłumaczeniem tego na polski. Na razie zagryzam zęby i toleruję napisy typu „wrzesień 25th, 2006 @ 20:34 e”, choć dość ostro mnie wkurzają.

  12. Czescjacek, nie pisałem, że „GW” jest antyreligijna. Ba, nawet bym powiedział, że „Wyborcza” od zawsze płaszczy się przed Kościołem i epatuje pobożnością, zwłaszcza przy okazji imprez masowych (wizyty papieskie, pielgrzymki), co jednak nie ma (na szczęście) przełożenia na codzienne relacje. Przy swojej religijności (od święta) jest bowiem na codzień „Wyborcza” pismem ostro antyklerykalnym: przy każdej okazji krytykuje nadużycia kleru, tropi afery pedofilskie, których autorami są księża, optuje za neutralnością światopoglądową państwa i ograniczeniem roli Kościoła w życiu publicznym. Wystarczy spojrzeć, gdzie były sympatie dziennikarzy „GW” w trakcie sporu o ustawę antyaborcyjną czy naukę religii w szkołach, tudzież jak dziś przeciętnie pisze się w niej o księżach… I wcale jej za tę linie nie krytykuję, uważam tylko, że powinno się być w tej materii konsekwentnym.

  13. Guma123, mimo wszystko myślę, że Ziemkiewicz i Rybiński bez „GW” by sobie poradzili. Lecz jednocześnie przyznaję, że bez „Gazety”, tak jak i bez Leppera, polski krajobraz polityczny byłby ubozszy. Zatem pewnie by mieli ciut mniej insiracji 😉
    Mnie dewocja nie brzydzi, lubię tylko jak ludzie nazywaja rzeczy po imieniu. Jestem w stanie strawić dewocyjne kawałki w „Tygodniku Powszechnym” – w końcu pismo formalnie koscielne, haracz trzeba odbębnić. Kiedy je jednak dostaję w pismie twierdzącym, że najmocniej w Polsce walczy o neutralność światopoglądową, to się we mnie coś przewraca.

  14. ===>Guma123 Powiedział/a::
    wrzesień 25th, 2006 @ 16:15

    „Co do zbieżności GW i Dziennika, to nie jest to nic nowego. Takie zbieżności fajnie widać na przykładzie tzw. tygodników opinii. Bardzo często ten sam temat, w tym samym tygodniu, obrabiają jednocześnie Polityka i Wprost.”

    Tyle że jest jedna różnica – jak wprost jest z to polityka jest zwykle przeciw.

    woodya
  15. Zenobio, o ile wiem, RM cienko przędzie głównie przez chybione inwestycje ojca Króla… Ale nic tu się na sto procent powiedzieć nie da, bo konsorcjum Rydzyka nie są tak jawne, jak finanse Agory 😉

  16. Aha, OK w takim razie, tylko mnie (a może Ciebie/Pana – nigdy nie wiem jak się w necie zwracać do osób występujących pod własnym nazwiskiem 🙂 ) zmyliło, jak to się mówi, „przesunięcie dyskursu na prawo” – takie sprawy jak w mniejszym albo większym stopniu dozwolona aborcja albo tępienie księży-pedofili to sprawy dość podstawowe w końcu, a słowo antyklerykalizm ma w moim idiolekcie troszku mocniejszy wydźwięk. no ale dysputa na temat „co naprawdę znaczy antyklerykalizm” byłaby bez sensu 🙂

    czescjacek
  17. Mnie tylko dziwi, że z ze z serią o cudach nie wyskoczył jeszcze Nasz Dziennik. To by dopiero był zestaw i heca jakby się w końcu ojczulkowie połapali że konkurencję do serc wiernych robią im Niemcy i Żydzi.

    lalamidoroz
  18. Czesjacek, ja staram sie tu nikomu nie „panić”, sam zresztą tez nie lubię, jak mi ludzie w Sieci mówią na „pan” – jakoś mi wtedy nieswojo.
    Faktycznie, nie ma sensu gadać o tym, co oznacza w Polsce pojęcie antyklerykalizm, mam jednak dziką ochotę wtrącić przy okazji jedna uwagę. W krajach w przeważającej wiekszości katolickich od dość dawna daje się zaobserwować zjawisko, które ja bym nazwał „antyklerykalizmem pobożnym” – biegamy w niedzielę do kosciółka i składamy raczki (czasami nawet przy tym mocno wierzymy), zas w pozostałe dni tygodnia najeżdżamy na kler, ile wlezie. Mam wrażenie, że „Wyborcza” (ale także „Wprost”, „Polityka”, SLD i w pewnym stopniu Platforma) do takich właśnie ludzi kierują swój przekaz marketingowy – z całkiem niezłym skutkiem.

  19. Mam nadzieję, że sie nie obrazisz gdy wkleje tekst o Ziemkiewiczu, który posłałem Dziennikowi z prośbą o publikacje.Niestety teksów amatorów nie publikuja wiec pewnie pozstaja blogi, może kiedys sam założę.

    Ziemkiewicz w natarciu

    Z niekłamana satysfakcja przeczytałem artykuł Rafała Ziemkiewicza w „Dzienniku” .Przed lektura zakładałem, że na pewno będzie coś o Michniku, być może „o młodych gnojach, Urbanie”, a na pewno o salonie. Nie pomyliłem się, wiec stąd ma satysfakcja, choć oczywiście moje zdolności przewidywania są nie do udowodnienia i trzeba mi o zgrozo, uwierzyć na słowo.

    To, że Rafał Ziemkiewicz jak zawsze zaatakuje Adama Michnika, przyjmuje niemal jako pewnik. Zarzuty dotyczące Michnika, hibernowane jeszcze w prehistorycznych latach 90tych, nie zostały podane rewizji do dziś. Sam Ziemkiewicz przypomina zaś XXI wiecznego Katona, który jak mantrę powtarza „a wszystko to wina parszywego Michnika”. Nie będę bronił dawnych i obecnych wyborów, naczelnego Wyborczej choć nie ukrywam, że jego postawa jest mi bliska. Nie mój to spór, nie moje fobie i uprzedzenia. Warto jednak zaznaczyć, że słuchając Romana Giertycha, te wyśmiewane antyendeckie obsesje Adam Michnika, powoli się urzeczywistniają. Jeszcze kilka lat temu słynna fraszka Juliana Tuwima „na jednego endeka co na mnie szczeka” byłaby jakby rzucona w próżnie, dziś ma całe stado adresatów.

    Dlaczego wiec czytam Ziemkiewicza ? Co przykuwa moja uwagę po oddzieleniu insynuacji na temat agorowskiego diabła. Jest to coś do czego nawiązał Sławomir Sierakowski a przez mnie nazywane „relatywistyczna obrona IV Rp czyli po pierwsze walka z salonem” Rafał Ziemkiewicz, sztandarowy przeciwnik etatyzmu, gospodarczy liberał, człowiek ponoć przełamujący społeczne tabu, jesienią 20005 r. doznał niezwykłego olśnienia. Okazuje się, że wyolbrzymiona krytyka władzy jest czymś nienaturalnym, histerią , że rządzący tak naprawdę chcą dobrze. Czasami im co prawda nie wychodzi, wiec trzeba delikatnie im to wytłumaczyć. Tak jak robi to Jarosław Gowin, nigdy tak jak Tusk czy Rokita. Oczywiście redaktor Ziemkiewicz był tak samo wyrozumiały w stosunku do Unii Wolności czy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W analizie Ziemkiewicz wydaje się , że głównym problemem jest sojusz opozycji i salonowych mediów, tak jakby to Tusk z Michnikiem i Olejniczakiem podejmowali decyzje sprawie 40milionowego kraju.

    Ktoś mógłby się zdziwić dlaczego liberał Ziemkiewicz popiera nacjonalizacje sektora energetycznego, zmianę w ordynacji usprawiedliwia „ bo oni też tak robili”, nie piętnuje rozrostu administracji czy nie wyszydza moralnego celibatu na pokaz. Zdziwienie znika gdy całą publicystykę R.A.Z-a sprowadzić do antysalonowej potyczki. Lejtmotywem twórczości Ziemkiewicza jest niechęć do tzw. inteligencji IIIRP, w dużym stopniu pokrywającą się ze środowiskiem „Gazet Wyborczej”. Sama przynależność do mitycznego salonu, którego skład ma zapewne pisarz gdzieś spisany, jest oskarżeniem obezwładniającym. Salonowa broń, zabójcza wunderwaffe Rafała Ziemkiewicza powtarza się w jego tekstach prawie tak samo często jak nazwisko pewnego redaktora z ul.Czerskiej. Każdy, kto w więcej niż kilku kwestiach ( zwłaszcza lustracji i ocenie PRL-u) zgadza się ze środowiskiem GW jest przynależny do elity. Oczywiście to przypisane członkostwo, jest oznaką zdrady rozumu, intelektualną kompromitacją, a w najlepszym przypadku błędem młodości. Kto zgłosi samokrytykę ma szanse na akt łaski.

    Salon III RP oczywiści istniał, i nadal ma się dobrze. Tylko, że antypatia Ziemkiewicza do salonu jest tak duża, że jego poglądy stanowią odwrócone lustro poglądów dziennikarzy Agory. Chcesz wiedzieć co Ziemkiewicz myśli o Kaczyńskich, poczytaj Wyborczą. Chlubnym wyjątkiem jest ocena działalności Balcerowicza. Podejrzewam, że oprócz korektorów tekstów nikt tak wnikliwie jak R.A.Z., artykułów Gazety nie czyta. Tak jak jego idol Maciej Rybiński, gdy nie ma się pomysłu na napisanie felietonu, zawsze może dać prztyczka w nos Agorowym mediom. Może powinien odpalać im część wynagrodzenia za twórcze natchnienie.

    Winy salonu III RP są widoczne gołym okiem, ale tylko dla publicystów pokroju autora „Polactwa” niechęć do salonu jest aksjomatem. Aksjomat niechęci do Kaczyńskich kontra aksjomat niechęci do Michnika. Salonowa broń jest bowiem obosieczna. Na naszych oczach utworzył się nowy salon IV RP, w którym każdy może zawiesić swe poglądy na kołku, byle by tylko ustawić się w kontrze do starszego odpowiednika. Coś jak walka romantyków z pozytywistami. Tylko kto jest kto. Wystarczy policzyć nakład i oglądalność mediów z obu środowisk żeby uświadomić sobie o istniejącej równowadze. Sam Ziemkiewicz jednocześnie pisze do kilku gazet, portalu internetowego i dostał program w TVP. Nawet pobieżna lektura
    ”czwartorzeczpospolitowej prasy” niezbicie dowodzi, że wszystkie błędy elit III RP powtarzane są przez te z IV . To samo moralizatorstwo, brak empatii, poczucie wyższości moralnej i misji. Te same zarzuty dla wrogów i pochwały dla ideologicznych przyjaciół.

    Zwolennikom obecnej władzy tekst Ziemkiewicza bardzo się podobał. Wystarczy jednak pozamieniać w nim miejscami koalicje i opozycją, Adama Michnika z Tadeuszem Rydzykiem i spodoba się przeciwnikom IV RP. Dlatego analiza ta jest tak bardzo jałowa i przewidywalna.

    Po zwycięstwie prawicy w Polsce zaistniał dwubiegunowy podział polityczny a jego wyrazicielem w mediach są dwa salony, które z siebie szydzą nawzajem. O ile jednak ten starszy nie wyrzeka się swego charakteru, o tyle ten młodszy nadal udaje, że go nie ma.

    galopujący_major
  20. Majorze! Ja nie jestem wcale taki pewien, że salon IV RP istnieje od ostatnich wyborów. Ziemkiewicz, Rybiński, Zaremba nie zaczęli pisać wczoraj. Dziś niewielu już pamięta telewizję Walendziaka i pampersów, jednak było coś takiego. Rekrutowały się potem z owego środowiska elity intelektualne AWS-u.

    Salony, o których piszesz, czy to III czy IV RP to w rzeczywistości pojęcia dość umowne. Co do samego Ziemkiewicza, można go nazwać publicystą konserwatywnym, w żaden jednak sposób nie można – prokaczyńskim, szydzi wszak z bliźniaków nie mniej niż z Michnika. Poza tym – jak niemal każdy – ma felietony lepsze i gorsze. Ja go za te lepsze lubię 😉

  21. ale ja bym tego nie zwalał na hipokryzję. ludziom widać trzeba religii/przyzwyczaili się do niej/boją się o swoje dusze, ale przy tym nie są ci sami ludzie głupi i nadużycia kleru dostrzegają, tłumaczac sobie przy tym, że Kościół święty, tylko księża grzeszni.

    czescjacek
  22. Czescjacek, coś w tym jest. Badacze wyjaśnili już większość tajemnic związanych z miejscem religii w ludzkim mózgu (Emigrancik więcej mógłby o tym powiedzieć) i widać z tego, że wiekszość ludzi raczej z dnia na dzień wierzyć nie przestanie. Nawet ta grzeszność księży jakoś sie w to wpisuje, podkresla wszak niedoskonałość śmiertelników… Prawie wszystkich.
    No właśnie, zostaje kult takich, jak własnie JP2. Mam wrażenie, ze to jednak – przynajmniej w Polsce – zjawisko wcale nie z zakresu psychologii religii. Zmarły papież juz za życia był dla Polaków idolem, takim jak Elvis dla Amerykanów czy Diana dla Brytyjczyków. Za takie zjawiska odpowiada zas przede wszystkim psychologia zachowań marketingowych, a nie psychologia religii. Nic dziwnego, że po śmierci idola nastapił boom na rynku zwiazanych z nim produktów, umiejętnie podsycany przez tych, którzy na nim zarabiają – np. Agorę.

  23. Problem wiarygodności Ziemkiewicza jako obiektywnego publicysty ( ja osobiście obiektywnej osoby nigdy nie spotkałem, nie czytałem, nie słuchałem etc.) polega na tym, że Kaczyńskich krytykuje o niebo mniej niż poprzedników. W ogóle centrolewicy dostaje się od Ziemkiewicza nieporównywalnie więcej, nie mówiąc już o Michniku. Nie jest sztuka krytykować kogoś kogo się nie znosi jak SLD czy P.D.( choć gdyby nie różny stosunek oczywiście do GW, Ziemkiewicz znalazłby wiele wspólnego z Pedecją, zwłaszcza w kwestiach gospodarczych). Sztuką w przypadku R.A.Z.-a jest krytykowanie Kaczyńskich i to razem z Wyborczą. Dla każdego papierek lakmusowy obiektywizmu jest inny. Oczywiście nie na siłę, ale przyznasz chyba , że gdyby to teraz SLD wyprawiało to co robi Pis i felietony byłyby ostrzejsze i na pewno Ziemkiewicz nie pisałby o medialnych małpach

    Zrób taki eksperyment, przeczytaj w ilu jego felietonach w ciągu dajmy na to miesiąca jest wzmianka o GW. Pisałeś, że na Wojtusiu Wierzejskim będą się w przyszłości uczyly całe pokolenia psychologów czy psychiatrów, oby R.A.Z nie podzielił ich losu. Ma wyjątkowo lekkie pióro, tylko wszędzie ciąży ta jego „agorowska szajba”.

    Tekst wysłałem tylko do Dziennika, bo temat dotyczył publikacji tylko w tej gazecie. Zamknięty krąg komentatorów politycznych to chyba jakas kara boska, za grzechy naszych polityków . Przecież krótki spacer po blogach daje lepszy obraz niż te ciągłe analizy jednego i drugiego salonu. Salon IV rp, to owszem podział umowny, co nie znaczy, że wcześniej jego publicyści działali w próżni.

    galopujący_major
  24. [galopującymajor:]

    choć gdyby nie różny stosunek oczywiście do GW, Ziemkiewicz znalazłby wiele wspólnego z Pedecją, zwłaszcza w kwestiach gospodarczych

    Byłem dość wiernym czytaczem demokratów.pl i ich zwolenników – jakoś nie zauważyłem podstaw do takiego mariażu. W szczególnośći sporo było wśród członków i sympatyków tejże (ale nie tych „kanapowo-medialnych”, tylko zwyczajnych-szeregowych) takich o „lewicowym serduszku” pochylających się z troską, jak i młodych wilków i wilczyc liberalizmu, kapitalizmu itp. Podobnie zresztą ze stosunkiem do Gazety Wyborczej – w dołach partyjnych demokratów.pl nie było widać takiej „monopoglądowości” w ocenie jej działań.

    Ale, ale zostawiam Ziemkiewicza w spokoju i wracam do marketingu: cuda, cudami, a kasę zarabiać trzeba (co oczywiście pochwalam). Czasami jednak władze spółki najwidoczniej krew zalewa z powodu działań konkurencji (ale tej polskiej, rodzimego formatu) i wtedy pojawiają się takie produkcyjniaki jak np. ten:

    Złodzieje w Otwartem

    Cios na rynku tandety został zadany (o zgrozo!) ze strony przyprószonego dostojeństwem Wydawnictwa Znak:

    Wydawnictwo Otwarte to stricte komercyjny projekt krakowskiego Znaku. Szefostwo zacnej oficyny doszło do wniosku, iż głupotą byłoby nie sięgnąć po zyski, jakie biorą się ze sprzedaży książek lekkich i najlżejszych. Pewnych „dzieł literackich” (romansidła, tanie kryminały i horrory, tomiki poetyckie napisane przez gwiazdki popkultury) po prostu nie wypada Znakowi publikować. Geneza Otwartego jest zatem prosta i zrozumiała, nie ma nad czym wydziwiać.

    Trzeba oczywiście jakoś swoje wydmuszki literackie promować, nad czym się autor produkcyjniaka zastanawia:

    Ale jak skutecznie i elegancko promować wygnane ze Znaku i przekierowane do Otwartego książki?

    Recepta jest oczywista:

    Niestety, jedynym rozwiązaniem jest kradzież języka. Specjaliści, którzy zredagowali materiały promocyjne dostępne na stronach internetowych Otwartego, zapożyczyli się w dwóch miejscach.

    Nad tą kradzieżą pan autor boleje, ale dopiero następna bezwstydna kradzież go wzburza:

    Ale kiedy kradnie się język krytyce literackiej, trudno zachować spokój.

    Toteż go (spokoju) nie zachowuje:

    Rozumiem, że jakoś trzeba argumentować i że nie można posłużyć się szczerością (dobre, bo kiepskie), ale ów skradziony język nie tylko obraża inteligencję czytelników, ale i przynosi efekty odwrotne do zamierzonych.

    No i już. Co można by podsumować bardzo wątpliwej jakości dwuwierszem:

    Niechaj konkurencyja o morale swe dba,
    a zarabianie forsy niech zostawi nam

    gdyby nie to, że nie chciałbym obrażać inteligencji innych Czytelników i Czytelniczek tego bloga.

    Ktoś tu coś wspomniał o obrażaniu czytelników?

    Cuda, panie; tylko u nas cuda, cuuuudaaaa, cudeńkaaaa…

    tuje
  25. Mnie juz od smierci papieza draznily te dodatki w Wyborczej, gazety której linia w duzej mnierze opiera sie na negacji nauk JPII. To wszystko pokazuje, że Wyborczej blizej do tabloidu niz opiniotwórczego dziennika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *