LPR wpadła na pomysł zmiany konstytucji. Chodzi o uchwalenie w Polsce przymusu tzw. pełnej ochrony życia. Oczywiście chronione będzie nie życie jako takie (ekologowie nie mają się co napalać), tylko tzw. życie poczęte (ciekawy termin, zakładający, że istnieje jakieś inne życie: niepoczęte). Tą nazwą, na przekór Ojcom Kościoła (że wspomnieć choćby Św Augustyna, który spędzenia płodu nie uznawał za grzech ni przestępstwo), polski ustawodawca określa wegetację wciąż jeszcze nieżyjącego płodu w brzuchu potencjalnej rodzicielki. Wziąwszy pod uwagę, iż w IV Rzeczypospolitej to słowa, a nie fakty konstytuują rzeczywistość, będzie z tego niezła rozróba.
Sam ruch Ligi nie dziwi. Partia, której szef od pół roku starannie zmienia w piekło życie dzieci, które już na świat przyszły, musiała w końcu zabrać się za szczęście potencjalnych matek. Fakt, że na razie do tego szczęścia się ograniczyła: z jakichś nieznanych mi powodów psy, koty, kury i gołębie, mimo że z naukowego punktu widzenia są znacznie bardziej „żywe” i świadome niż dwutygodniowe ludzkie zygoty, będą pozbawione takiej opieki prawnej, jaką cieszą się najmniejsze nawet zlepki materii organicznej z ludzkim DNA. Nie mówiąc już o tym, że potencjalna matka będzie musiała 9 miesięcy żyć ze świadomością, że w razie wypadku czy komplikacji żaden lekarz nie będzie mógł jej legalnie przerwać ciąży, nawet jeśli ta zacznie zagrażać jej życiu. I nawet jeśli w brzuchu kobiety rozwijać się będzie dwugłowe, w połowie martwe i niezdolne do samodzielnego życia monstrum.
Inna sprawa to problem kobiet po zgwałceniu, w których imieniu wypowiedział się 17 sierpnia 2006 w „Dzienniku” niejaki Wierzejski:
Eliza Olczyk: A gdyby pana żona została zgwałcona, czy zaakceptowałby pan cudze dziecko?
Wojciech Wierzejski: Tak. Zarówno ja, jak i moja żona jesteśmy konsekwentnymi obrońcami życia. Nie podniesiemy ręki na dziecko poczęte, niezależnie od okoliczności jego poczęcia. Ale nie śmiałbym przymusić do tego innych, by wychowywali dziecko, którego nie chcą. Zawsze mogą je oddać państwu.
Kwestię zresztą dość trafnie spuentowała w „Rzeczpospolitej” Jaruga-Nowacka: Może gdyby to posła Wierzejskiego zgwałcili i musiałby cały czas myśleć o tym dramacie, miałby inne poglądy na temat aborcji. Tylko gdzie znaleźć ochotników?
Tak czy owak, mimo wstrzemięźliwości Kaczyńskich i Gosiewskiego, pomysł LPR-u popiera Samoobrona (której najsłynniejsze posłanki z racji wieku już pod nowe prawo nie podpadną), dążący do opodatkowania leczących bezpłodność RLN i spora część PiS-u (w tym marszałek Marek Jurek, wielki miłośnik bicia dzieci narodzonych). Zapewne poprze go też część PO (nie sądzę, by taki Niesiołowski się powstrzymał) i niemal całe PSL. Nawet jeśli nie wystarczy to na zmianę konstytucji, pójdzie w świat sygnał, że promujący kreacjonizm Giertych ojciec to w istocie niewiniątko w porównaniu z synkiem, postulującym z kumplami, by karać lekarzy ratujących umierające w męczarniach ciężarne kobiety.
Jeśli jednak nowelizacja przejdzie, skończyć się może niewesoło. Polskie kobiety mogą sobie np. z obawy o własne zdrowie i życie, masowo zacząć podwiązywać jajniki. Najodważniejsze po urodzeniu jednego lub dwójki dzieci, reszta profilaktycznie znacznie wcześniej. Nieliczne ryzykantki w ciąże będą zachodziły po kryjomu lub za granicą. Nie muszę wspominać, że końcem końców obywateli przybędzie nam tylu, ilu abstynentów przybyło w Stanach Zjednoczonych przez 14 lat obowiązywania prohibicji.
Powiedzenie, że jest się konsekwentnym obrońcą życia nic nie kosztuje. Niewiele też kosztuje danie odporu w postaci jadowitej filipiki. Ale czy jakiś przytomny dziennikarz lub polityczny bloger publicznie zapyta posła W., ile pieniędzy przekazał na domy dziecka, domy samotnej matki czy jakiekolwiek inne instytucje zajmujące się – czynem, nie słowem! – dobrem dzieci niezależnie od proweniencji ideologicznej (ujawnić przekazy!)? Ile czasu spędził jako wolontariusz w takich instytucjach?
Scarlet:
Glownym celem LPR i im podobnych jest opieka na zyciem nieurodzonym. Po urodzeniu kazdy sobie rzepke skrobie, a jak nie wyjdzie i zacznie sprawiac problemy to pojdzie do osrodka zamknietego. Tam po prusku bedzie laniem nawracany na jedyna prawde ktora glosi: bij, byle nie swoich.
LPR coraz bardziej przypomina mi jakis klub satyrykow, przescigajacych sie w absurdach. Podejrzewam, ze gdyby doszlo do kolejnego rozpadu koalicji, ktorys z nich w ramach pozniejszych negocjacji, zarzadalby utworzenia dla LPR ministerstwa dziwnych krokow (choc w przypadku LPR raczej dziwnych ruchow reka). Tam Minister Dziwnych Krokow kroczylby dziwnie za nasze pieniadza po salonach Unii Europejskiej tudziez Wysp Karaibskich – oczywiscie wszystko dla dobra racji stanu.
A wszystko to zawdzieczamy panu genialnemu strategowi, jedynemu sprawiedliwemu i prawemu Jaroslawowi Kaczynskiemu, ktory z nosem w aktach nie zauwaza, lub ma zupelnie w powazaniu, co sie wokol niego dzieje.
Oczywiscie, zakazy przyniosa takie same skutki jak prohibicja. No, ale tutaj chodzi o to, zeby tak namieszac w konstytucji, zeby przez najblizsze 4 lata nie moc zmienic restrykcyjnej ustawy. Prawdopodobnie skonczy sie tym, ze dopiero po L.Kaczynskim mozna bedzie to cofnac. Bogaci ludzie zawsze znajda mozliwosc dokonania aborcji bez wzgledu na restrykcjnosc ustawy.
Ja zawsze uważałem (choć nie zgadza się ze mną w tej kwestia własna żona :)), że kwestia aborcji powinna być pozostawiona kobiecie, tzn. ani państwo, ani tym bardziej kościół nie mają prawa się mieszać w życie dorosłych obywateli.
Tomku jeśli nie traktujesz zygoty jako POTENCJALNEGO życia to ciekaw jestem OD KIEDY I DLACZEGO OD WTEDY (JAKIE CECHY O TYM DECYDUJĄ) zygota/zarodek/płód przestaje być 'zlepkiem komórek’ a zaczyna być człowiekiem?! ja nie znam odpowidzi na to pytanie tak jak nie znają jej profesorowie medycyny, co więcej nigdy tej odpowiedzi możemy nie poznać…
a czy to ma jakiś związek z Wyborami?
(tak tylko pytam…)
Ciekawią mnie dwie kwestie:
– czy na pewno chodzi o płód (od 8 tygodnia ciąży) czy też może o zarodek (od zapłodnienia do 8 tygodnia) . Bo jeśli jednak o płód, to nazywanie „bezrozumnym” płodu np. z 8 miesiąca ciąży chyba jednak mija się z prawdą.
– Moim skromnym zdaniem dyskusje o tym, czy płód (a może jednak zarodek?) jest człowiekiem czy nie są nierostrzygalne. ALE – niech szanowni rozmówcy zadadzą sobie pytanie, kiedy oni sami stali się ludźmi – po porodzie? Po zapłodnieniu? W tajemniczym, bliżej nieokreślonym momencie w trakcie trwania ciąży? Jak dla mnie płód jest człowiekiem, ale
– Aborcja w określonych przypadkach powinna być dopuszczalna z czysto humanitarnego powodu – kobiety i tak będą ich dokonywały, czy się to panu Wierzejskiemu podoba czy nie, niech więc to robią w lepszych warunkach niż szemrany gabinet ginekologiczny.
Tomku, ja nie na temat, ale nie mogę się powstrzymać. Byłeś na wiecu poparcia? http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3705914.html
Wyraziłeś poparcie dla Gosiewskiego, powinni byli Ciebie zaprosić do TV TRWAM 🙂 Nie pisz o aborcjach to może kiedyś zaproszą 🙂 🙂 🙂
i jeszcze ad vocem wypowiedzi Jarugi-Nowackiej. Poseł Wierzejski prawdopodobnie preferuje stosunki analne skoro tyle o tej „metodzie” współżycia gada. A z tego dzieci nie będzie …..
Analne, ale chyba jako partner bierny, hi hi :]
LPR szalaje jak może, bo musi jakoś odzyskać straty w sondażach. Chyba są świadomi tego, że niedługo całkiem polecą, więc próbują przeforsować nasycone ideologicznie akty prawne. Inna sprawa, że jak się przyjrzeć ich wypowiedziom, to nie wiem czy psychotropy z elektrowstrząsami by coś tutaj pomogły. Ślepi i zacietrzewieni, ot co.
=Voltaire , nie wiem czy jest bierny, czy czynny, natomiast z całą pewnością jest tą techniką wyraźnie zafascynowany
Ja jeszcze chciałam dodać, że w Polsce niektórzy interpretują art. 156 K.K „§ 1.Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci: 1) pozbawienia człowieka wzroku, słuchu, mowy, zdolności płodzenia, 2) innego ciężkiego kalectwa, ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu, trwałej choroby psychicznej, całkowitej lub znacznej niezdolność do pracy w zawodzie lub trwałego, istotnego zeszpecenia lub zniekształcenia ciała, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.” jako zakaz także dobrowolnej sterylizacji. Jak rozumiem, oficjalnie się tego nie robi – w praktyce to kwestia dogadania się z lekarzem i dodatkowych opłat.
Brawo Scarlett! To dopiero populizm.
Od ilu złotówek danych prywatnie na samotne dzieci, matki, Caritas, PCK, Wielką Orkiestrę – co tam sobie chcesz – od ilu złotówek danych jedną z rączek na takie akcję należy, można spodziewać się rozgrzeszenia, usprawiedliwienia, finansowego, społeczenego zrównoważenia skutków czynów (w przypadku WW np. głosowań) sprawionych drugą rączką? Jaki przelicznik zastosujesz? A od ilu złotówek, godzin przeznaczonych na pdobne cele nabiera się według Ciebie praw(?) do wypowiadania się i (niestety w przypadku WW) głosowania nad podobnymi rzeczami?
Powiedzenie, że jest się konsekwentnym obrońcą życia nic nie kosztuje.
Pewnie, że kosztuje.
Niewiele też kosztuje danie odporu w postaci jadowitej filipiki.
Też kosztuje.
W Polsce (nie wiem jak gdzie indziej, bo nie bywam) posiadanie poglądów wyraźnych na jakieś sprawy jest rzeczą kosztowną, choć czasem opłacalną.
Np. wszystko niestety wskazuje, że na „nieusuwalne” stanowisko sędziego w Trybunale Konstytucyjnym za swoje poglądy nominacje dostanie Marek Kotlinowski – mimo, że są setki lepszych od niego.
Za swoje poglądy z pensją i władzą przynależną stanowisku ue-komisarza musiał się jednak pożegnać Rocco Buttiglione. Nikt mu szansy nie dał – a np. jego odpowiedniczka w rządzie w rządzie Blaira – pani minister Ruth Kelly – mimo, że prywatnie katoliczka (a nawet, co wszystkie pismaki podkreślały z lubieżnym mlaskiem, członkini Opus Dei), to swój urząd sprawuje tak, że mógłby być wzorem dla innych – również tych z prawoczłowieczymi frazesami na gębach.
Może pan Adaś Miauczyński mieć poglady jakie sobie chce, przy jednak większej niż przeciętna obecności w sferze publicznej Adasiowe poglądy stają się towarem ryzykownym – czasem kulą u nogi, czasem drogą do sukcesu. Tak czy inaczej – stają się kosztowne – dla Adasia, albo dla innych.
poprawka: w przypadku Kotlinowskiego chodziło o Trybunał Stanu.
Tuje,
napełnić sobie usta poglądami popieranymi, pi razy oko, przez połowę społeczeństwa i przeważającą większość socjety – wybacz, to nie jest powód do dumy.
A poseł W., lub jakiś inny w przypadku zużycia tegoż, wydaje się potrzebny w roli wioskowego głupka. Strach słuchać, jakie to rzeczy prawi, ale przynajmniej jest na czym sobie poużywać.
Zaś przy większej obecności w życiu publicznym… no cóż, nie jest ona obowiązkowa, a poglądy są cechą produktu, dla której produkt ten wybiera się lub odrzuca. Towar nijaki będzie sobie smętnie leżał na swojej półce obok głównego nurtu rzeczywistości.
[Scarlett]
O jakiej dumie Ty piszesz? I dla kogo miałby to być powód do dumy?
Napisz jeszcze o którą połowę społeczeństwa Ci chodziło, i o którą połowę socjety.
Może miałeś na myśli tę grupę, która jest połową z popierających A, połową z popierających B, połową zadowolonych z C, połową zdegustowanych D, itd… Sam dobrze wiesz, że to co wyjdzie – to nie jest najczęściej połowa – kilka takich wyborów i zostajesz ze swoimi poglądami na A, B, C, D,… sam lub sama.
Jeśli wioskowy głupek (jak Wierzejski, albo Senyszyn) zaczynają sie bawić, to ja włączam specjalną uwagę – nie raz się zdarzało, że wioskowe głupki bawiąc się zapałkami puszczały z dymem całe sioło.
Zerknij z łaski swojej do opracowań historycznych (o ile tylko poświęcisz kawałek czasu przeznaczonego na beletrystykę) i poczytaj sobie, co o „wioskowym głupku” Adolfie H. pisała w latach 20 prasa niemiecka i prasa żydowska w Niemczech (tzn. adresowana głównie do Niemców wyznających judaizm). Niestety bardzo wiele było takich zupełnie lekceważących Adolfa H. tekstów i opinii wstawiających go do długiego rzędu wioskowych głupków i niczego innego.
Uwaga zwracana na wioskowych głupków w sumie się opłaca – niektórzy mogliby powiedzieć, że nawet bardzo – zwłaszcza w sytuacji, gdy dostęp do zapałek z racji ustrojowych jest liberalny (co oczywiście wcale złe nie jest!), wtedy jednak ów liberalizm warto zdyskontować szczególną uwagą skierowaną na wioskowych głupków bawiących się niebezpiecznymi zabawkami. Tym się zajmują media – i bardzo dobrze, taką uwagę może zwracać równie dobrze jednak każdy obywatel i każda obywatelka – zwłaszcza w czasach, gdzie prawdziwe dziennikarstwo częściej można znaleźć w sieci np. na blogach (zbawcza różnorodność i niemożność ukrycia czegokolwiek(*)) niż w umoczonych biznesami i wypitymi wódkami swoich właścicieli, gazetach, stacjach radiowych i telewizyjnych. Cóż, czasy się zmieniają.
(*) Dotyczy to również często dziennikarzy, którzy nawet rzeczy powiedzianych otwarcie w wywiadach czasami nie komentują, zapuszczając nad tym jakąś ztabuizowaną zasłonę – o choćby np. wtedy, gdy parszywa menda Lesiak lub żałosny prymityw L.W. sugerują, że gdyby nie oni, to Kaczyński J. dostałby się w latach 80-tych w łapy warszawskiej obyczajówki, czy ślicznych kiszczakowych chłoptasiów od akcji Hiacynt.
Zostało to powiedziane i co? Żaden z dziennikarzy się nie odważył zapytać (zwłaszcza L.W.) co dokładnie miał na myśli? Raz otwarcie i bez forów dla przepytywanego. Tabu? Lepiej sobie sprawiać podśmiechujki? Dziękuję bardzo. Nie skorzystam.
„Główny nurt rzeczywistości”.
A to co za zwierzę? Coś na miarę życia statystycznego Polaka lub statystycznej Polki, którzy nie istnieją?
Mądrość ludowa głosi, że przyswajanie treści podręczników do medycyny lub psychopatologii prowadzi do niekontrolwanego stwierdzania u siebie przez uczącego się symptomów poznawanych chorób. Zastanawiam się, czy takie niebezpieczeństwo nie grozi czytelnikom książek historycznych, beletrystyka wydaje się cokolwiek bezpieczniejsza.
Zwracam uwagę, że nie dyskutujemy w próżni, tylko pod tekstem Łysakowskiego, z którego wyciągam wniosek, że o ile do stacji Włoszczowa Północ autor ma osobisty stosunek oparty na własnych doświadczeniach, o tyle zagadnienia związane z ciążą dają mu po prostu możliwość bicia ideolopiany. Jak mawia moja przyjaciółka: „Mężczyźni myślą czasem tak abstrakcyjnie…”
Nie tylko w „IV Rzeczypospolitej to słowa, a nie fakty konstytuują rzeczywistość”. W 1897 roku legislatywa w Indianie przegłosowała ustawę sankcjonującą wartość liczby pi równą 3.2. I to na przekór objawieniu biblijemu, które w I Księdze Królewskiej mówi, że nadzorowany przez króla Salomona rzemieślnik „sporządził odlew 'morza’ o średnicy dziesięciu łokci, okrągłego, o wysokości pięciu łokci i o obwodzie trzydziestu łokci” jednoznacznie podając pi równe 3. A sprawa była o tyle prosta, że dotyczyła pytania, na które jednoznaczna odpowiedź istnieje.
A gdzie tam [Scarlett]. Czytanie kiepskiej beletrystyki może zaszkodzić np. jasności stylu, albo formie wywodu, tudzież spaskudzić go jakimiś dawno już przebrzmiałymi, czy niemodnymi ozdobnikami.
O ile można nie czytać prosidingsów z dziedzin historycznych, to niezwracanie uwagi na pewne rudymenty (a nie mam na myśli ani szczątków, ani uwstecznionych członków) historii (np. takie dotyczące zagłady więcej niż sąsiedniego sioła) uważam za poważne braki w wykształceniu obywatelskim.
Niestety w sytuacjach, gdy do władzy dochodzą barbarzyńcy, lub wioskowe głupki na dalszy plan schodzą rozważania o dokładności pi wystarczającej do budowy młyna, albo szopy o fantazyjnym kształcie.
Co gorsza nawet, po dojściu do władzy barbarzyńców, może się okazać, że nie mają oni nawet względu na posiadanie wiedzy o bardziej dokładnych przybliżeniach pi, ani szacunku dla naukowej siwizny owych pi-znawców.
Dlatego w interesie wszystkich ludzi dobrej woli, jest utrzymywanie barbarzyńców i wioskowych głupków z dala od władzy.
Podstawa historii, którą poznajemy w szkołach lub poprzez własne studia może pomóc nam w sprawniejszym niż zupełnie bezrefleksyjne podchodzeniu do (rozpoznawaniu) symptomów charakteryzujących barbarię.
Co do ciąży. Istotnie. Sióstr, ani koleżanek, ani przyjaciółek, ani kumpelek po prostu nie mamy. Żyjemy w męskim zakonie, co sobie pasjami chwalimy.
Czy nasze wybrakowanie (niemożność wydania na świat dziatek) pozbawia nas jakiegolwiek wpływu na dziatek wydawanie i wychowanie?
Spytaj przyjaciółki, czy w tym zakresie posługuje się mężczyznami abstrakcyjnymi, czy tymi, którzy dysponują jednak nutką twardego realizmu.
To ciekawe poza tym. Od jakiego poziomu „ideolopiany” włącza Ci się lampka kontrolna? Czy przy każdym twórcy i dziennikarzu tak samo? Czy posługujesz się przy tym zaawansownym algorytmem, czy raczej prostym mechanizmem znanym z pralek automatycznych?
Jestem po prostu ciekaw – nołofenz, jak to pewnie u Ciebie mawiają.
Ujęło mnie szczególnie: „[..] w IV Rzeczypospolitej to słowa, a nie fakty konstytuują rzeczywistość [..]”.
Moim zdaniem w każdej chwili życie matki jest cenniejsze dla społeczeństwa niż życie płodu, czy zarodka, czy nawet niemowlęcia, w którymkolwiek etapie rozwoju.
Ja sądzę, że społeczeństwo nie ma tu nic do gadania – nie wydaje mi się, by bądź matka, bądź dziecko byli jego własnością. Na zdrowy rozum matka jest jednak bardziej świadoma, więc z powodów czysto utylitarnych bardziej się liczy. Z tych samych powodów, dla których w trakcie pożaru najpierw ratuje się ludzi, a potem psy czy kanarki.
Niektóre matki uważają [Surion] inaczej. Mogą się społeczeństwem nie przejmować?
Tuje, ja się z Toba zgadzam.
Wioskowych głupków pokroju posła W trzymajmy z dala od decyzji o czymkolwiek. No, może poza decyzją o tym, co mam byc na obiad. ALe, to już zmartwienei jego żony. Jeśli się tak amatorka znalazła.
Niestety ta wiara-we-własną-nieomylność w przypadku tych wielbicieli życia napoczętego jest przerażajaća. Słuszne skojarzenie z Adolfem H. Ja też to widzę.
Jakiś pomysł, co robić?
Tylko, że [Meg] to trzeba zachować chirurgiczną dokładność – nawet jak jest nowotwór to przecież przed usunięciem organu z komórkami nowotworu bada się, czy akcja mniej inwazyjna nie wystarczy – dlatego ja raczej nie powiem, że Wierzejski to nowe wcielenie Adolfa H. – najwyżej pamiętając jak się Adolf H. wspiął do władzy będę ostrożny i bardzo uważny wobec poczynań jego naśladowców.
Może to dzielenie włosa na czworo, ale jak się takiej ostrożności nie zachowuje, tylko wali przy każdej najmniejszej nawet okazji oskarżeniemai o faszym, nazizm itp, wskazując kto jeszcze owym wcieleniem może być, to takie nazwy się dewaluują – po jakims czasie już nikogo nie będzie obchodziło, że ktoś jest nazywany nowym Adolfem – w końcu juz wcześniej tyle obwołanych się nim nie okazało.
Tak przynajmniej myślę.
aborcji najczęściej dokonują młode kobiety, które nie widzą możliwości innego rozwiązania… zostawione same sobie… poruszacie tu wiele wątków – gwałt czy chorobę – ale największe zło wynika z braku odpowiedzialności i zwyczajnej bezradności… nikt tego nie widzi? moje dzieci z prostoty serca są na nie… mają 14-17 lat… zaglądają i na tę stronkę (gratuluję pomysłu z Rubensem). dla odmiany zapraszam na bloga, który założyła 16-latka, uczennica liceum… pewnie że mało jeszcze wie o życiu, ale… macie odwagę napisać coś dla niej?
https://stopaborcji.wordpress.com/
Zachecony zajrzalem natychmiast pod https://stopaborcji.wordpress.com/ i znalazlem nastepujacy rozczulajacy fragmencik dobitnie swiadczacy o dojrzalosci mentalnej nieletniej autorki:
„….Uważam wręcz, że kobieta, która zabiła swoje dziecko powstałe w wyniku gwałtu jest większą zbrodniarką niż sam gwałciciel gdyż ten ostatni wprawdzie wyrządził tej kobiecie bardzo ogromną i niepowetowaną krzywdę, ale nie odebrał jej możliwości dalszego życia.”
….macie odwagę napisać coś dla niej? wola do nas Prometeusz? Pewnie, ze mamy… Mala OBUDZ SIE!!!!!!!
he he, to wszystko???
prometeusz – po zestawieniu twojego „macie odwagę?” i jej „jest zbrodniarką” to mi się nie chce. znów mnie kto zezwie od morderczyń.
ja – pewnie jak i większość tutaj – czerpię wiedzę o świecie nie tylko z własnych obserwacji, ale i z lektury. mogę jej polecić listę lektur, a przy następnej wizycie rodzinnej na pewnym cmentarzu mogę ją zabrać ze sobą, zobaczy, że brak dostępu do aborcji w tym kraju miewa skutki śmiertelne. i co? myślisz, ze to coś zmieni? bo ja nie. bo do tego trzeba umieć się wczuwać w różne sytuacje, a tego się trzeba nauczyć. bo jak ja czytam u ciebie, że „jeśli coś jest złe, np. narkotyki – to nie da się w sposób odpowiedzialny uznać je za “trochę” dobre”, to mi się przypominają obrzędy religijne, morfina po operacji i badania nad podawaniem marihuany pajentom z SM. naprawdę narkotyki nie są nigdy i ani trochę dobre? i tak samo jest z aborcją. czasem jest dobra. a przynajmniej najlepsza z dostępnych opcji. ale może ty masz rację i dla nich jest jeszcze za wcześnie na niuanse?
i ja czerpię swą wiedzę zarówno z obserwcji jaki z lektury, od niedawna pod namową młodzieży założyłam bloga (a właściwie oni go założyli) i zaglądam z ciekawością i tutaj… niestety moje dzieciaki również, a nie są potulnymi barankami i mają swoje wiedzą, choć może jeszcze jest to zbyt naiwne i nieokrzesane. zwykle uczą się sporo z internetu własnie… taki świat. trudno od nich wymagać, skoro kiedy tylko dorastają, wpadają w taki chaos, jaki mamy dookoła. oni nie wiedzą jacy mają być, szukają rozpaczliwie…
> przy następnej wizycie rodzinnej na pewnym cmentarzu mogę ją zabrać ze sobą, zobaczy, że brak dostępu do aborcji w tym kraju miewa skutki śmiertelne. i co? myślisz, ze to coś zmieni? bo ja nie.
a ja myślę, że zmieni. z młodzieżą trzeba rozmawiać, wytłumaczyć im dlaczego jesteś za albo przeciw. z Magdą, która tworzy Stop-aborcji nie rozmawia nikt dorosły. nikt. ja też. zostawiłam jej wolną rękę. nie interesował mnie ten temat do tej pory, ale dla Magdy postanowiłam się w niego wgryźć. i zapewniam, że jej nie chodzi o trudne przypadki, ale o sytuacje powszechne, kiedy ciążę usuwa się z powodów materialnych, z bezradności, z braku odpowiedzialności. być może nie umie tego wyrazić, ale jest 16-letnią kobietą, która mogłaby mieć już swoje dziecko i tak po prostu od serca mówi aborcji stop!
>mi się przypominają obrzędy religijne, morfina po operacji i badania nad podawaniem marihuany pajentom z SM. naprawdę narkotyki nie są nigdy i ani trochę dobre?
morfina po operacji nie oszukujmy się – jest podawana pod kontrolą lekarza, jako lek, a narkotyki czyli środki odurzające, do których dzieciaki mają dostęp na każdym kroku (również w szkole) to chyba samo zło, nie uważasz? nic nie jest białe albo czarne, ale jak ochronić 14-latki przed marihuaną? nie chronić? powiedzieć im: a bierzcie sobie maryskę, bo to w końcu lekarstwo? mam do czynienia z tymi biorącymi dziecmi na codzień… rozmawiam z nimi… widzę bagno, w jakie wdepnęli… zapewniam, że nikt z nich nie dostał recepty od lekarza na to, po co sięgnął. zbierałam takiego nacpanego 14-latka z podłogi… towarzyszę im na koncertach, wchodzę do pub’ów do których oni nie powinni mieć w tym wieku prawa wejść.
może zamiast na cmentarz chodź ze mną tam, bo czasem się boję tam wejśc.
> ale może ty masz rację i dla nich jest jeszcze za wcześnie na niuanse?
Magda sama wyszła ze swoim blogiem i tworzy go sama. nie można jej wesprzeć? podesłac materiały? przykłady, że czasami aborcja jest nie tyle „dobra” co niezbędna? wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? naprawdę stać nas tylko na krytykę? i na to, by młodzieży zamknąć usta, gdy zadają trudne pytania?
> za wcześnie na niuanse?
nie myślę. chyba najwyższy czas.
>niestety moje dzieciaki również
dlaczego niestety?
>a ja myślę, że zmieni. z młodzieżą trzeba rozmawiać, wytłumaczyć im dlaczego jesteś za albo przeciw. z Magdą, która tworzy Stop-aborcji nie rozmawia nikt dorosły. nikt. ja też.
gluupia ciekawość, dlaczego ty też nie?
bo mnie sie odechciało takich rozmów po kilku dyskusjach na forach i po przeczytaniu tego wpisu o gwałcie, gdzie Magda już uznała, że to zbrodnia. to nie zachęca do dyskusji, najwyżej do odpowiedzi takiej, jak udzielił Moniek. fakt, że robi się zamknięte koło z tego.
>i zapewniam, że jej nie chodzi o trudne przypadki, ale o sytuacje powszechne, kiedy ciążę usuwa się z powodów materialnych, z bezradności, z braku odpowiedzialności. być może nie umie tego wyrazić, ale jest 16-letnią kobietą, która mogłaby mieć już swoje dziecko i tak po prostu od serca mówi aborcji stop!
nie chodzi jej o trudne przypadki? a gwałt to co? brak odpowiedzialności? czyjej? jego czy jej? o tym też pisze. akurat moim zdaniem to sytuacja materialna i bezradność też są trudnymi przypadkami. a na brak odpowiedizalności powinno pomóc wychowanie i edukacja seksualna. nauka tym, czym jest seks, jakie może mieć skutki, jakie są sposoby, by tych skutków uniknąć, i uczicwe przedstawienie wad i zalet tych sposobów (a nie opowiadanie takich hocków klocków, jakie robią teraz Piłka i Sobecka)
>naprawdę narkotyki nie są nigdy i ani trochę dobre?
morfina po operacji nie oszukujmy się – jest podawana pod kontrolą lekarza, jako lek, a narkotyki czyli środki odurzające, do których dzieciaki mają dostęp na każdym kroku (również w szkole) to chyba samo zło, nie uważasz?
narkotyk to substancja. dostęp bez kontroli to zło, i należy chronić dzieci przed ćpaniem, ale sama substancja nie jest zła ani dobra. bo może być wykorzystana jako lek i jako coś, co przynajmniej utrudni, jak nie zniszczy życie. problemem jest właśnie wykorzystanie. i ja tak widzę aborcję.
>a bierzcie sobie maryskę, bo to w końcu lekarstwo?
każde lekarstwo (no, oprócz homeopatów) można przzedawkować i używać niewłaściwie. to, że uważam, że jak nie możesz zasnąć, to RAZ NA JAKIŚ CZAS możesz sobie wziąć procha na sen, nie oznacza, że powinnaś je brać codziennie, po 50, i rozdawać dzieciom. chyba nie wierzysz, że to chciałam napisać? powtórzę: sama substancja (narkotyk, środek psychotropowy…) nie jest zła ani dobra. chodzi o to, jak i kiedy jej używać.
>zapewniam, że nikt z nich nie dostał recepty od lekarza na to, po co sięgnął.
mam nadzieję, bo taki lekarz to powinien siedzieć.
>może zamiast na cmentarz chodź ze mną tam, bo czasem się boję tam wejśc.
ja z magda mialabym tam isc. poza tym na cmentarzu jedyne, co jej grozi, to smutne spojrzenia. a jak trzeba będzie sie szybko ewakuować, to mnie wyniesiesz? bo ja nie dam rady…
>Magda sama wyszła ze swoim blogiem i tworzy go sama. nie można jej wesprzeć?
ja jej nie wesprę, bo mam inne poglądy
>podesłac materiały?
czescjacek proponował.
>przykłady, że czasami aborcja jest nie tyle “dobra” co niezbędna? wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? naprawdę stać nas tylko na krytykę? i na to, by młodzieży zamknąć usta, gdy zadają trudne pytania?
jak zadają pytania to spoko. jak określają ludzi, którzy zrobili to, co uważam za słuszne, jako zbrodniarzy, to mi się nie chce. w końcu, jak powiedziałaś, jest 16-letnią kobietą, która mogłaby mieć własne dziecko. więc mogę oczekiwać od niej więcej.
>nie myślę. chyba najwyższy czas.
to ją przekieruj tutaj 😉
>”….jest 16-letnią kobietą, która mogłaby mieć własne dziecko. więc mogę oczekiwać od >niej więcej.”
To chyba raczej od Ciebie moznaby oczekiwac bys nie mieszal dojrzalosci plciowej z umyslowa..
Ew. „dyskusja z mlodzieza” w tak zasadniczych sprawach nie moze sie odbywac pod haslem wrzucania wszystkich argumentow do jednego populistycznego worka, chocby dlatego zeby nauczyc mlodziez poprawnego, nie emocjalnego, uzywania terminologii i definicji, tak by z czasem byla w stanie wlaczyc sie do spolecznego dyskursu.
Mloda egazaltowana i nieswiadoma osobka moze oczywiscie nazywac aborcje „morderstwem” a nawet „morderstwem z premedytacja”… Sama tego przeciez nie wymyslila tylko bezkrytycznie nalykala sie rozmaitych ekstremistyczno-klerykalnych „argumentow”. Ale oczywiscie zaden prawnik (nawet przeciwnik aborcji) na taka kwalifikacje aborcji pojsc nie moze.
>To chyba raczej od Ciebie moznaby oczekiwac bys nie mieszal dojrzalosci plciowej z umyslowa..
masz rację, że tego mieszać nie należy. przywołałam to określenie z poprzedniego postu poniekąd dlatego, że wydawało mi się, że Prometeusz uważa, że jest to argument już za pewną dojrzałością, także umysłową. a od kogoś dojrzałego oczekuję więcej. słowo „kobieta” mnie zmyliło ;). nie rozmawiałam bezpośrednio z autorką bloga, więc nie wiem, jaka ona tak naprawdę jest.
chyba każdemu z nas trudno o tym temacie bez emocji dykutować (twoje „obudź się” też jest dość emocjonalne, tak jak i niektóre moje argumenty). niemniej jednak żeby była to „dyskusja z młodzieżą”, to może powinniśmy dyskutować z autorką bloga u niej. ja naprawdę mam opory ze względu na język tam używany. a ty?
„Dyskusja z mlodzieza” to przeciez nie dyskusja… tylko raczej nauka dyskusji. Z egzaltacja i ekstremizmem siegajacym az po zaklamanie argumentow zadnej dyskusji oczywiscie nie ma i nie bedzie. Tu w ostatecznosci musza rozstrzygac sady. Dlatego wlasnie wspomnialem o prawnej niemozliwosci zrownania przerwania ciazy z morderstwem. Tego wlasnie dotyczylo moje wcale nie emocjonalne „obudz sie”. Walka z aborcja to jedno, oskarzanie o morderstwo to nie tylko demagogia, ale w konkretnym wypadku rowniez poswiadczenie nieprawdy. Moze dziewczyna nie byla tego swiadoma, bo w swojej egzaltacji nie rozumie podstawowych rozroznien. Ale egzaltacja czy brak swiadomosci(t.j. wyprany mozg) nie uwalniaja od odpowiedzialnosci za bezpodstawne oskarzenia o morderstwo.
Cala ta dyskusja sluzy jedynie do ilustracji jak nieprzygotowana do starcia z ekstremizmem okazala sie nasza „liberalna” opinia publiczna. Dobrze, ze chodzi jedynie o sprawe tak malo „powazna” (a jednoczesnie od dosc dawna juz rozstrzygnieta w wiekszosci zachodnich panstw) sprawe jak przerywanie ciazy. Co bedzie kiedy zajmiemy sie sprawami dotad nierostrzygnietymi? Nawet najbardziej absurdalne argumenty, najbardziej ekstremalne zadania brane sa u nas na powaznie, tak jakby jedynie nacjonalistyczno-klerykalno ekstrema miala prawo do ustawiania agendy i warunkow publicznej debaty.
czy jest ktoś chętny do spokojnej, mądrej i odpowiedzialnej dyskusji z młodzieżą?
asytdyu
– prometeuszu, słucham!