Teoria Singularity to hipoteza, że w przyszłym rozwoju cywilizacji rolę głównych twórców postępu technicznego przejmą prędzej lub później od ludzi stworzone przez nich maszyny. Ray Kurzweil, amerykański wynalazca i futurolog (któremu, tak jak i całej teorii, na początku lutego poświęcił duży i świetny artykuł tygodnik Time) utrzymuje, że stanie się tak, gdy naukowcom uda się wytworzyć komputery inteligentniejsze od człowieka, czyli – jeśli utrzymają się aktualne trendy wzrostu mocy obliczeniowej procesorów – najpóźniej w okolicach 2045 roku. Według Kurzweila takie sztuczne inteligencje szybko nauczą się tworzyć inteligentniejsze od siebie maszyny, które z kolei stworzą jeszcze wydajniejsze sztuczne inteligencje – i tak dalej. Wywołać to ma lawinową zmianę w technologii, w efekcie której historia taka, jaką znamy, dobiegnie końca, a postęp technologiczny przyspieszy w sposób dla nas niewyobrażalny.
Kurzweil urodził się w 1948, w momencie wynalezienia samoapgrejdujących się maszyn (jeśli to nastąpi w zgodzie z jego przewidywaniami) będzie więc dobiegał setki. Planuje dożyć do tego momentu, bo jest przekonany, że czeka go wtedy nieśmiertelność. Choć sam przyznaje, ze nie jest ona celem samym w sobie: najbardziej marzy o tym, by zobaczyć ten świat zmieniony przez mądrzejsze od nas maszyny.
Czy Singularity to współczesna technoreligia, czy może coś więcej? Jakie są rzeczywiste perspektywy realizacji postulatów Kurzweila za naszego życia? Czy jeśli staniemy się nieśmiertelni i połączymy się z maszynami, wciąż jeszcze będziemy ludźmi? Na te i podobne pytania spróbuję odpowiedzieć dziś Hubertowi Augustyniakowi w programie „Na cztery ręce” (Czwórka Polskie Radio i Radio z Wizją, 23:00). Serdecznie zapraszam do słuchania i/lub oglądania.
Zainteresowanym przedmiotem polecam tymczasem nasz program sprzed dwóch tygodni, poświęcony współczesnym gadżetom rozszerzającym nasze funkcje poznawcze. Niestety, na razie bez wizji:
A zupelnie serio – Kurzweil jest przecie fantastą. Owszem, w nauce wiele się ostatnio dzieje, ale póki co różne biedne madonny muszą rozciągać sobie skórę implantami, by udawać, że są młodsze, gdyż nawet tak dostępnego i względnie prostego oraz posiadajacego naturalne zdolności organu nie umiemy odmładzać.
„Samopowielające się maszyny” – no przeciez już mamy takie, nazywają się komórkami i choć uprawiają niezłą magię, to nie wiem czemu wierzyć ignorantowi, który twierdzi, że te wytworzone przez nas będa w cudowny sposób lepsze. Wątpliwe, wydajnosc i skutecznośc większośći procesów w komórkach już osiąga często max tego co fizycznie możliwe, a jak widac zrobienie dzięki temu nieśmiertelnego organizmu wielokomórkowego jest, cóż… trudne.
Ale nikt nie mówi o cudownym sposobie, dywagacje Kurzweila to ekstrapolacja obserwowanego od dwudziestu lat przyrostu siły obliczeniowej procesorów, która – jeśli tendencja się zachowa – pewnego dnia przegoni moc obliczeniową całego ludzkiego mózgu. Wszystko wskazuje na to, że – czy nam się to podoba, czy nie – prędzej czy później to nastąpi, i za dwadzieścia, trzydzieści, a może sto lat jednak powstaną mądrzejsze od nas komputery. Nie sądzę, by od razu rozwiązało to nasze problemy ze starzeniem czy śmiercią (chyba że komputery, jak w Terminatorze, po prostu nas wybiją), ale jedno jest pewne: na pewno zmieni nasz świat nie do poznania. Tak jak wcześniej zmieniły go komórki, internet, Google i P2P.
Lecz co to znaczy, że “pewnego dnia (komputer) przegoni moc obliczeniową całego ludzkiego mózgu”? Wydaje mi się, że komputery od momentu powstania przeganiają moc obliczeniową ludzkiego mózgu –
“Moc obliczeniowa – jest to liczba działań arytmetycznych, jakie może wykonać komputer w danym czasie.” (via Wiki)
– czyli po prostu liczą PEWNE RZECZY szybciej, niż liczy je człowiek. Tak jak kalkulatorem posługujemy się, by przyspieszyć obliczenia, które zajęłyby nam “w głowie” trochę więcej czasu. I jest tak w niektórych aspektach już od dawna, jeszcze zanim spektakularnie zaświadczyło o tej przewadze komputerów zwycięstwo DeepBlue w 1996r. Na tej samej zasadzie pralka automatyczna jest od nas sprawniejsza motorycznie w swojej wąskiej specjalizacji.
Problem stworzenia SI nie polega wyłącznie na braku mocy obliczeniowej, potrzebnej by symulować procesy, które uważamy, że składają się na ludzką inteligencję. Gdyby tak było, to mielibyśmy już (powinniśmy mieć) gotowy model ludzkiej inteligencji “na papierze”, czekający na implementację gdzieś w uniwersyteckiej szafie.
Problem SI polega na tym, że wciąż nie wiemy za dużo o tym jakie procesy na tę naszą inteligencję się składają, czym one są, jak przebiegają i jak je można symulować i przekładać na algorytmy. Ba, nie wiemy nawet na pewno, czy jest to w pełni, czy tylko częściowo możliwe. Samo zwiększanie mocy tych problemów nie rozwiąże.
Z tezą Tomasza (i Kurzweila) mogę zgodzić się jedynie na tej zasadzie, że homo sapiens, któremu dane będzie się bawić szybszą maszynką przetwarzającą, ma większą szansę na inwencję twórczą/iluminację, która podpowie mu, jak wspomniany problem SI rozwiązać. Wykorzystując obecne, nieinteligentne komputery do badań i symulacji – im szybsze, tym szybciej – wpadnie w końcu na to, jak dokładnie działa jego własna inteligencja. Ale wpaść na to musi jak zwykle wyłącznie sam.
Przepraszam, być może wyraziłem się nie do końca precyzyjnie. Kiedy pisałem o „mocy obliczeniowej”, chodziło mi nie tylko o zdolność komputera do rozwiązywania algorytmów czy wygrywania z nami w szachy, ale przede wszystkim o kojarzenie i emocje. Nasz mózg też działa wedle programów i algorytmów – od wieków nazywano je popędami, emocjami i uczuciami. Niektóre z nich są proste (jeść, pić, uprawiać seks), inne nieco bardziej skomplikowane (miłość, altruizm, zawiść, ambicja). Niosą one ze sobą na ogół bardzo skomplikowane wzorce zachowania, które wyewoluowały w trakcie milionów lat, nie zmienia to jednak faktu, że są to pewnego rodzaju programy, których materialnym nośnikiem na dziś dzień jest nie komputer, ale nasze mózgi. Nie widzę jednak powodów, dla których nie miałyby pewnego dnia powstać procesory i algorytmy, które pozwolą komputerowi na początku czuć np. zazdrość (chęć posiadania czegoś, czego się już nie ma), skoro uczucie to nie jest obce nawet kurze.
Czy potem dojdziemy do stopnia skomplikowania równego mózgowi człowieka, nie wiem. Być może nie zechcemy zaryzykować. Ale nie sądzę, by za setki (a może dziesiątki) lat istniały techniczne granice, które teraz uniemożliwiają nam budowę podobnej nam sztucznej inteligencji.
Singularity w moim ujęciu: https://tomasz.lysakowski.eu/2011/02/23/s…
@lysakowski_eu Czy wciąż będziemy ludźmi? To pytanie przestanie być po prostu zrozumiałe 🙂
@McKamnez Bez przesady, jeśli te istoty/maszyny będą rzeczywiście od nas intelektualnie mocniejsze, nie będą miały problemów ze zrozumieniem
@McKamnez …nawet tego, co NAM w międzyczasie umknie.
@lysakowski_eu Ale to pytanie stanie się po prostu dziwaczne, tak jak dziś pytanie o liczbę aniołów mieszczących się na łebku od szpilki.
@McKamnez Hmmm, ale już dziś ingerujemy dość mocno w siebie, a jakoś nie uznajemy ludzi z protezami i soczewkami za nie-ludzi.
@lysakowski_eu Przypuszczam, że takim maszynom do niczego nie będzie potrzebny platoński obraz świata, ze wszystkimi takimi rozróżnieniami.
@McKamnez Przypuszczam, że się zgadzam. Ale czy my – ludzie i półludzie – bez niego wytrzymamy?
@McKamnez W pewnym momencie rozszerzymy to podejście na mózg – i sprawa załatwiona. A zwierzatka i roślinki dalej będą nie-ludźmi 🙂
@lysakowski_eu BTW ciekawe czy będą potrafiły/chciały uprawiać np. poezję.
@McKamnez Wszystko zależeć bedzie pewnie od tego, jak je zaprogramujemy…;)
@lysakowski_eu Jeśli je zaprogramujemy na efektywność, to same wymontują moduł poetycki 😉
@McKamnez E tam, na pewno wśród 10 miliardów ludzi w 2045 znajdzie się ktoś, kto da początek serii coraz lepszych sztucznych wierszokletów.