Przesądy straszą współcześnie nie słabiej niż za czasów mac z dzieci i czarownic na miotłach, tyle że moda na to, czego bać się wypada, zmieniła się, jak wszystkie mody, wielokrotnie w ciągu ostatnich 700 lat. Dlatego na kogoś, kto boi się np. strzyg, patrzymy dziś jak na mentalnie uwięzionego w średniowieczu idiotę, gdy tymczasem osoba ogłaszająca, iż wierzy, że modyfikowane genetycznie orzeszki ziemne szkodzą ludziom bardziej niż naturalne, traktowana jest jako zdrowy, mający po prostu własne zdanie obywatel. Ba, w dzisiejszym świecie ów ignorant ma takie samo prawo do decydowania w temacie, o którym nie ma bladego pojęcia, jak ekspert, który np. zęby zjadł na badaniach wpływu modyfikacji DNA na organizmy. Absurd ten zwie się demokracją.
Gdzieś w połowie drogi między strzygami a modyfikacjami genetycznymi plasuje się UFO. Ludzie, którzy utrzymują, że rządy światowe ukrywają fakty na temat niezidentyfikowanych obiektów latających i ich pasażerów, zwykle traktowani są jako niegroźni dziwacy. Fakt, że boją się czegoś, co już blisko dekadę temu wyszło z mody (za przełom można uznać sklonowanie owieczki Dolly – wydarzenie, które wywindowało straszną już wcześniej genetykę na szczyty w rankingach fobii) czyni ich zresztą dość mało atrakcyjnymi medialnie. No, chyba że zaczynają być interdyscyplinarni, wypływając z wartkich potoków ignorancji w dziedzinie fizyki i astronomii na szerokie wody ignorancji w dziedzinie biologii.
Przykład można było zobaczyć wczoraj, gdy portal gazeta.pl (emanacja oświeconego środowiska postępowej, od lat edukującej Polaków „Gazety Wyborczej”) doniósł z hukiem, że konkurencyjny „Fakt” (a w oryginale nawet „SuperExpress”) napisał, iż „Komsomolskaja Prawda” na swej stronie internetowej (do której w artykule był link) upubliczniła nagranie stworzenia, które przed konsumpcją uwiecznili rybacy z Taganrogu (port nad Morzem Azowskim w obwodzie rostowskim). Tytuł na stronie Agory (Wyłowili ufoludka i go zjedli) nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości przedziwnej istoty. Pewne podejrzenia budzić mógł co prawda fakt, że rybacy tak się pospieszyli z konsumpcją dziwadła (musieli być albo bardzo głodni, albo bardzo pijani, skoro się nie bali, że przybysz może im zaszkodzić), niemniej – jak widać – w trzech kolejnych redakcjach żadnemu dziennikarzowi nie zadrżała ręka. Bo przecież rolą prasy informować.
Nieszczęściem dla redakcji spragnionych zarówno sensacji, jak i wiarygodności, Internet to medium, w którym żadna napisana przez niedokształconego dziennikarza (pasowałoby tu świetnie określenie „niedokształciuch”) bzdura długo nie pożyje. Już w czwartym w kolejce komentarzu na forum pod artykułem znalazł się link do strony pełnej zdjęć innych, jeszcze żywych „ufoludków”, których – jak się okazuje – żyje dziś na ziemi całkiem sporo, zwłaszcza przy wybrzeżach Kalifornii (dziwi teraz kogokolwiek, czemu to właśnie w Hollywood kręci się tyle filmów o UFO?). Link szybko podchwycili blogerzy, znalazł się również na Wykopie. O jakości polskiego dziennikarstwa niech świadczy jednak fakt, że wzmianka o tym nadal nie pojawiła się w artykule na gazecie, wciąż linkowanym na stronie głównej portalu.
Cóż, powiecie, psy szczekają, karawana jedzie dalej. Ciekawym tylko, gdzie zajedzie w sytuacji, gdy co drugi szczekający pies mądrzejszy od całej karawany…
czepiasz sie, przecież umieścili to w boxie `rozrywka`
Może dziś, wczoraj, o ile pamiętam, wisiało to na samej górze.
no tak, bylo na gorze, ale w tabelce najczesciej czytanych artykulow:)
Widziałam fotę na jakimś portalu.. Że też ludzie jedzą ufoludki ;))
Pewnie smakowało to jak każda przeciętna ryba..
Mediom z jakiegoś powodu bardzo zależy na wyśmianiu wszystkiego co jest związane z tematem UFO, a ta historia nadaje się do tego doskonale. Ciekawe czy przebije Klewki.
Padała też sugestia że to jesiotr, przy tej okazji człowiek uświadamia sobie że mało jeszcze widział:
http://www.hel.univ.gda.pl/aktu/2002/jesiotry.htm
Jarkko, mi się wydaje, że na poczatku było to na samej górze, ale po lewej stronie, w artykułach polecanych lżejszych niż polityka, sport i ekonomia. Ale mniejsza o to.
Miko, mógł być i jesiotr, niemniej pamiętajmy, że Morze Azowskie przylega do Morza czarnego, a nie Bałtyku, zaś ryba gitara lubi cieplejsze wody…
oh moj bosz, co za sensacja, czy juz brakuje tematow do pisania? nawiasem mowiac, Der Dziennik wrzucil ta informacje znacznie wczsesniej od GW.
bajeczne :)))
takie tam nie wazne drobiazgi ze informacja jest w boxie DESER i nie tylko GW to puscila, grunt zeby przywalic to takie na czasie! (prosba, nie usuwaj wpisow)
Xof, generalnie nie usuwam, chyba że się robią obraźliwe (jak Twój poprzedni) lub łamią prawo (jak ostatnie bluzgi Blizny).
Eora, „Dziennik” to matecznik „Faktu”, poza tym – w przeciwieństwie do „Wyborczej”, nigdy nie robił sie na organ oświeceniowy.
Nie chodzi mi nawet o samą informację, tylko o fakt, że można to było skwitować przynajmniej jednym zdaniem informującym o ty, co do za ryba etc. Inaczej robi się kaczka dziennikarska o UFO.
I nie mówcie mi, że czytaja to ludzie, którzy i tak nie uwierzą, bo większość mieszkańców tego kraju deklaruje, że wierzy, iż 2000 lat temu pewien facet wyszedł z grobu kilka dni po śmierci, spotkał się parę razy ze znajomymi, po czym uniósł się w górę i wstąpił do nieba.
„wierzy, iż 2000 lat temu pewien facet” — rozmawiałem kiedyś z dziewczyną zajmującą się psychoterapią na temat, czy w taki sam sposób, jak leczy się np. przekonanie że przylatuje UFO i pacjenta porywa, można leczyć też przekonania religijne. ale okazuje się, że wbrew temu w co przyjemnie byłoby nam, jako agnostykom/ateistom wierzyć, wcale tak nie jest. znaczy: wszystko zależy od wpływu na życie. jeśli ktoś jest przekonany, że jest porywany przez UFO w taki sposób, jak chrześcijanie wierzą w Przeistoczenie, to luz, nie ma problemu. problem jest wtedy, kiedy ktoś od UFO zaczyna zastawiać nań pułapki, a ktoś od Przeistoczenia chce za jego pomocą rozwiązać problem niskiego spozycia białek zwierzęcych.
w sumie chodzi mi o to, że Gospodarz coraz częściej rezygnuje z rzetelności na rzecz efektu polemicznego/publicystycznego. mogę to skwitować tylko tak: 🙁
A ja już po obiedzie. A spróbowałabym chetnie.. Tylko, ja jestem vege…? Rybkę jadama, ale ufoludka? To jest vege, czy nie?
Czescjacek, dla mnie zabobon (czyli wiara w coś, czemu przeczy nauka i doświadczenie) jest zabobonem, bez względu na to, czy stoi za nim tradycja zbiorowości, czy paranoja osobnicza.
W poście chodziło mi o coś innego: rolą prasy tudzież portali internetowych jest informowanie. I to o faktach, które mają swe rzeczywiste odniesienie. Tzn. kiedy wchodzę na stronę jakiegoś portalu, spodziewam się przeczytać np. o tym, co dziś zrobił rząd, a nie o tym, co się dziennikarzowi przyśniło na temat rządu. Nawet kiedy zaglądam do działu „Deser”, spodziewam sie tam znaleźć informacje rzeczywiste, choć zabawne.
Tu mieliśmy wprowadzenie w błąd. Niby lekkie, ale jednak. A wystarczyło tylko napisać, co to za ryba – informacja wcale by wtedy nie straciła na atrakcyjności. Wręcz przeciwnie.
Kiedy gazeta serwuje swój intelektualizm na szerokich interwałach w wykonaniu podstarzałych autorytetów – śmiesznie. W momencie gdy zapodaje lekkostrawny news podpierając się, o zgrozo, informacyjne na swoim największym der wrogu – jeszcze gorzej. A pewnie to tylko podprogowe uderzenie w Leppera i Klewki. Zboczone ufoludki niedośćwyewoluowane.. 🙂
A Ha-Nocri zaproponowałby pewnie ulżenie sobie w tym zadęciu..
Jak ktoś nie rozumie prostego komunikatu, to sobie przede wszystkim robi krzywdę.
Była kiedyś tam taka kolumna (była, bo nie wiem – nie czytam): chyba Beresia albo innego Skoczylasa, „Przeczytane”, czy „Podsłuchane”, „Podpatrzone”, a może „Wymyślone”, czy „Ubzdurane”, czy jakoś tam – nic nie ujmując scenarzystom „Anioła w Krakowie”. Otoż jaśnie scenarzyści i felietoniści regularnie obsrywali inne media zarzucając a to śmo, a to owo. Wystarczyło jednak odwrócić stronę z ich felietonem, tak by ten z czoła przesunął się na zad, by dostrzec, że krytyka obu panów równie dobrze (pozbywszy się rodzajników określonych i podmieniwszy nazwy konkurencji, bądź reklamodawców) równie dobrze pasowałaby do nośnika owej błyskotliwej, acz brudzącej krytyki. Na tę refleksję można było sobe pozwolić dopiero wtedy, gdy się dopuściło niewygodę wpadnięcia w pewien dysonans.
Nawet na tym skromnym przykładzie blogowym widać, że nie wszyscy są do owego wpadania zdolni – cóż krzywa G. rulezzzz.
post jest piękny, postu się nie czepiam. czepiłem się tylko tego komentarza, który nie zachęca, jak to ujął jakis komentator na poscie bodajże uenifeua, do wspólnego wojowania ze smokiem wawelskim, tylko stygmatyzuje – „wierzący sa gupi i naiwni”.
ciekawe, czy jest korelacja między wiarą w Boga a wiarą w ufo, homeopatię i telezakupy, a jesli jest, to na ile istotna. zresztą, nawet jeśli dość istotna, to też jeszcze nie powód, żeby promować stereotypy.
pzdr
„Czescjacek, dla mnie zabobon (czyli wiara w coś, czemu przeczy nauka i doświadczenie) jest zabobonem, bez względu na to, czy stoi za nim tradycja zbiorowości, czy paranoja osobnicza.”
A wiesz co to jest iloczyn rozpuszczalności? Rzymianie też nie wiedzieli i dlatego pili wodę z ołowianych rur, bo ich nauka i doświadczenie przeczyły absurdalnej tezie, że metal może rozpuszczać się w wodzie. A jednak – i ich potomstwo rodziło się skretyniałe, bo ołów się kumuluje. Tak więc trochę więcej pokory w stosunku do „nauki i doświadczenia” oraz tzw. racjonalizmu.
A wiesz co to jest iloczyn rozpuszczalności? Rzymianie też nie wiedzieli i dlatego pili wodę z ołowianych rur, bo ich nauka i doświadczenie przeczyły absurdalnej tezie, że metal może rozpuszczać się w wodzie. A jednak – i ich potomstwo rodziło się skretyniałe, bo ołów się kumuluje. Tak więc trochę więcej pokory w stosunku do “nauki i doświadczenia” oraz tzw. racjonalizmu.
Myśle, że Tomkowi chodziło o doświacznenie w sensie naukowym.
O empiryzm a nie o doświadczenie życiowe.
pozdr.
A wiesz co to jest iloczyn rozpuszczalności? Rzymianie też nie wiedzieli i dlatego pili wodę z ołowianych rur, bo ich nauka i doświadczenie przeczyły absurdalnej tezie, że metal może rozpuszczać się w wodzie.
„nauka i doświadczenie” czy nauka i doświadczenia
pozdr.
Hehehe no to wyjasnienie dlaczego przyjeli chrzescijanstwo i upadli w koncu sie znalazlo. Byli kretynami od picia wody z olowiem.
Btd: Obecnie ponad 50% dzieci rodzi się z jakimiś alergiami, wśród dorosłych ten odsetek jest też duży. Wszyscy o tym wiedzą. Mamy zaawansowaną naukę, medycynę i farmakologię ale nie potrafią one wytłumaczyć skąd te alergie się biorą i jedyne co potrafią z nimi robić to hamować objawy. A rak? Przecież współczesne leczenie raka za pomocą chemioterapii bardzo przypomina średniowieczne leczenie syfilisu silnie toksyczną rtęcią. Więc jeszcze raz przestrzegam przed zbytnim samouwielbieniem i przekonaniem że wszystko wiemy.
Piotr – nauka w epoce Imperium Rzymskiego nie dawała empirycznych dowodów na szkodliwość jonów ołowiu rozpuszczonych w wodzie. Podobnie jak dzisiaj wiele preparatów dodawanych do żywności jest dopuszczonych do użytku, ponieważ nie ma bezpośrednich dowodów na ich szkodliwość.
Dotyczy to także nauk społecznych, które we wprowadzaniu w życie nowych teorii i eksperymentowaniu na żywym organizmie wykazują się jeszcze większą frywolnością niż np. farmacja.
Tutaj, Tomaszu, przesadziłeś. Czytałem ten wpis w rubryce „Deser”. Tam są albo śmieszne wiadomości albo z życia gwiazd. Ja wiem, że w obu kategoriach daleko jest do prawdy. To nie było w dziale „news”. Czy inteligentnemu czytelnikowi tego działu trzeba zaznaczać, że to są jaja? Wtedy dopiero byś się ponabijał z Michnika, nie gorzej od Ziemkiewicza.
Btd: Obecnie ponad 50% dzieci rodzi się z jakimiś alergiami, wśród dorosłych ten odsetek jest też duży. Wszyscy o tym wiedzą. Mamy zaawansowaną naukę, medycynę i farmakologię ale nie potrafią one wytłumaczyć skąd te alergie się biorą i jedyne co potrafią z nimi robić to hamować objawy. A rak? Przecież współczesne leczenie raka za pomocą chemioterapii bardzo przypomina średniowieczne leczenie syfilisu silnie toksyczną rtęcią.
No tak ale chemioterapia ratuje życia.
Więc jeszcze raz przestrzegam przed zbytnim samouwielbieniem i przekonaniem że wszystko wiemy.
Wszystkiego nie wiemy ale wiemy coraz więcej. 🙂
NIKT nie twierdzi że WSZYSTKO wiemy.
Tutaj, Tomaszu, przesadziłeś. Czytałem ten wpis w rubryce “Deser”. Tam są albo śmieszne wiadomości albo z życia gwiazd. Ja wiem, że w obu kategoriach daleko jest do prawdy. To nie było w dziale “news”. Czy inteligentnemu czytelnikowi tego działu trzeba zaznaczać, że to są jaja? Wtedy dopiero byś się ponabijał z Michnika, nie gorzej od Ziemkiewicza.
Ile procent Polaków wierzy UFO?
Jakoś oni nie uważają wzmianek o UFO za jaja.
pozdr.
Tzn. kiedy wchodzę na stronę jakiegoś portalu, spodziewam się przeczytać np. o tym, co dziś zrobił rząd, a nie o tym, co się dziennikarzowi przyśniło na temat rządu. Nawet kiedy zaglądam do działu “Deser”, spodziewam sie tam znaleźć informacje rzeczywiste, choć zabawne.
http://www.gazetawyborcza.pl/0,0.html
Tutaj nie ma ryboludków. A portal to tylko portal.
Ale wyznawcy UFO raczej nie czytają Wyborczej. Prędzej Fakt albo Dziennik. Ja nie spotkałem w Gazecie poważnego artykułu o UFO. Mają zato całkiem niezły dział naukowy.
Jak dla mnie Wyborcza jest gdzieś w połowie drogi między obydwoma gazetami, więc nie bardzo widzę powód, dla której wierzący w zielone ludki mieliby akurat ją omijać…
Ale wyznawcy UFO raczej nie czytają Wyborczej. Prędzej Fakt albo Dziennik. Ja nie spotkałem w Gazecie poważnego artykułu o UFO. Mają zato całkiem niezły dział naukowy.
Ile % polaków to „wyznawcy UFO”?
pozdr.
Znów 😀
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60153,3920390.html
Czarodzieja promują.
Co z tego, że cytują Super Express.
Po prostu czarodzieja promują.
Jak widać po tym jak popularna była ryba-ufo, ważne jest…
pozdr.