Odzyskaliśmy stanowisko premiera – rzec winien w poniedziałek, po oficjalnym złożeniu dymisji przez Marcinkiewicza, nowy Prezes Rady Ministrów i szef PiS-u w jednym. W końcu ostatnimi czasy na linii premier – nadpremier widocznie iskrzyło, jako że królikowi osiem miesięcy temu wyciągniętemu z kapelusza coraz bardziej uderzały do głowy zaszczyty, wyniki sondaży oraz ochy i achy dziennikarzy, nie tylko tych z Telewizji Publicznej. W końcu były nauczyciel z Gorzowa tak dalece zapomniał o tym, komu wszystko zawdzięcza, że samowolnie mianował sobie ministra finansów, po czym – złajany – pobiegł poskarżyć się… szefowi opozycji. Nie dziwię się zatem, że Jarosławowi puściły nerwy – sam bym nie zdzierżył.

Jeśli zatem w poniedziałek staniemy się pierwszym państwem świata, w którym dwa najwyższe urzędy sprawować będą naturalne klony z identycznym DNA, może to być, paradoksalnie, pierwszy krok naszego, polskiego powrotu do normalności. Tak się bowiem składa, że w dojrzałych demokracjach szefem rządu zostaje przywódca partii, która wygrała wybory, a nie bardziej lub mniej barwna marionetka (jak to miało miejsce w przypadku najdłużej nam po 1989 premierującego Buzka), względnie szef partii, z którą się robi koalicję. Takiego premiera z prawdziwego zdarzenia mieliśmy do tej pory tylko raz: gdy Miller ze swoim SLD wygrał wybory w 2001. Bez względu na to, jak oceniamy samego Millera (ja oceniam jak najgorzej), struktura władzy była wtedy przejrzysta. Dziś, kiedy szefowie dwóch partii koalicyjnych już zasiadają w Radzie Ministrów, może ona wrócić do owej przejrzystości, kiedy na czele rządu stanie Kaczyński.

Zwłaszcza że Jarosław wydaje się jedynym człowiekiem zdolnym do przeciwstawienia się coraz większym roszczeniom Andrzeja Leppera. Pozbawiony kręgosłupa Marcinkiewicz był tu trochę jak trzcina na wietrze. Nawet uwielbianej ponoć przez siebie minister finansów nie potrafił wybronić przed bliżej nieokreślonym spiskiem byłych esbeków i, jak przyszło co do czego, ochoczo ją zdymisjonował…

Popis obłudy dają żałujący dziś Marcinkiewicza jego wczorajszy krytycy. Pierwsze głos zabrać musiało kolegialne ucieleśnienie hipokryzji, czyli władze PO. Tusk, dla którego pół roku temu objęcie stanowiska premiera przez Kaczyńskiego było najważniejszym warunkiem koalicji, dziś, nie bacząc na potencjalne oskarżenia o sklerozę i brak wstydu, głosi, że krok ów doprowadzi do… nepotyzmu w Polsce: Mamy dziś do czynienia z koncentracją władzy w układzie rodzinnym, którego intensywność jest nieporównywalna z czymkolwiek, co dzieje się w cywilizowanym świecie. I szydzi, że dojrzewanie Jarosława do objęcia stanowiska premiera trwało dziewięć miesięcy, tyle, ile przeciętna ciąża. Nieważne, ile trwało, panie Donaldzie, pan już dawno winien gnać do Kaczyńskiego, wznawiać rozmowy koalicyjne. W końcu PiS właśnie spełnia najważniejszy warunek Platformy.

Nie mniej mnie dziwią padające dziś po lewej stronie wyrazy solidarności z Marcinkiewiczem w necie, wyrazy, które tylko antyjarkizmowi jestem w stanie przypisać. Najwspanialszą laurkę znalazłem na lewicowym blogu kurczeblade.pl. Przeczytałem i po prostu nie zdzierżyłem, więc komentuję:

Wraz z odejściem Kazimierza Marcinkiewicza padł chyba już ostatni bastion racjonalnego myślenia w łonie koalicji rządzącej. (Myślenia? Nie pamiętam, by u Kurczaka kiedykolwiek posądzano koalicję o to, że w jej łonie przebiegają jakieś procesy myślowe. Zwłaszcza racjonalne.)
Nie był to premier moich marzeń. Za mało energii poświęcał na rozwiązywanie problemów państwa i gospodarki (Tu autor presuponuje, że Marcinkiewicz w ogóle poświęcał na to czas. Ja nie zauważyłem, może jednak jestem ślepy.), za dużo na autopromocję w mediach i bratanie się z ludem (Od kiedy „bratanie się z ludem” to grzech dla lewicowca?). Jednak swój urząd sprawował w sposób odpowiedzialny i godny. (Jeśli Polsce wystarcza, że jej mąż stanu nie dostaje biegunki przed spotkaniem z Chirakiem, to się zgadzam, że eks-premier wielkim polskim mężem stanu jest). Potrafił nawiązać konstruktywną współpracę z ludźmi tak niezależnymi jak Zyta Gilowska, Zbigniew Religa czy Stefan Meller (A jaki miał wybór? I co to za sztuka dogadać się z Mellerem? Z Lepperem, to co innego. Poza tym, wszystkich wspomnianych ministrów wybrał do rządu… no właśnie, Jarosław). W oczach tak społeczeństwa, jak i rynków finansowych, był gwarantem tego, że rząd nie będzie folgował populistycznym zapędom swojego zaplecza politycznego. (Może i był gwarantem, ale dość marnym, bo rząd przez ostatnie miesiące populistycznym zapędom swojego zaplecza folgował w najlepsze, o czym poczytać można było właśnie na u Kurczaka). Względną otwartością na świat korzystnie odcinał się na tle Kaczyńskich i ich najbliższego otoczenia (Bardzo względną, zwłaszcza gdy zaczynał mówić o homoseksualistach). Dzięki temu równoważył do pewnego stopnia zaściankowość głowy państwa i reszty pisowskiej elity (Tu sie zgodzę, tyle że to samo można ostatnio powiedzieć nawet o Lepperze).

Najdziwniejsza jest w tym wszystkim ta pierwsza, powtarzająca się także w innych komentarzach fraza o ostatnim bastionie. Ten ostatni bastion czy to racjonalnego myślenia, czy zdrowego rozsądku, już w ciągu ostatnich miesięcy wielokrotnie padał: najpierw gdy powstawał rząd bez PO, potem gdy odchodził z rządu Meller, potem gdy wchodził do niego Lepper, potem, gdy dołączał Giertych, wreszcie przed dwoma tygodniami, gdy wygryzano Gilowską. Zapewne zatem jeszcze i nie raz padnie (wciąż zostaje Religa i kilku co bardziej umiarkowanych ministrów) – nawet w najgłębsze dno można zapukać od spodu.

A co z pretekstem dymisji: szansami Marcinkiewicza na prezydenturę Warszawy? Osobiście szczerze w nie wątpię. Przede wszystkim odstawiony od urzędu premier przestanie gościć w mediach 24 godziny na dobę. Jeśli jego wpływ na życie publiczne w Polsce pozostanie na dzisiejszym poziomie (nadal będzie żaden), naród dość szybko o nim zapomni, tak, jak zapomniał nie mniej swego czasu lubianego Buzka. Polacy znacznie lepiej pamiętają polityków antypatycznych niż sympatycznych, w czym zresztą nie są odosobnieni – pod każdą szerokością geograficzną ludzie lepiej pamiętają krzywdy niż dobrodziejstwa. Zatem jedno jest pewne: NOWEGO premiera długo nie zapomną.

106 komentarzy

  1. Buzek był marionetką, Miller nie. Pytanie: który rząd był lepszy? Ja zdecydowanie wybieram Buzka 😉 Ludzie tak bardzo o nim nie zapomnieli, przecież miał najlepszy wynik w wyborach do parlamentu.
    Ja cieszę się, że Kaczyński zostanie premierem. Jest to kolejny krok do upadku tego rządu. Ba! Jest to kolejny krok do upadku PiS. A to jest najlepsze co Polsce się może przydarzyć.


    Polityka, liberalizm, wydarzenia

    grzesie2k
  2. Tomku, mówisz i masz — już są „pogłoski” że „nieoficjalnie” Religia będzie w szkołach, a nie w łże-ministerstwie lumpen-zdrowia :> Do oceny premiera przyłączam się.

    navaira
  3. albo będzie dobrze, albo będzie źle – piłka jest okrągła a bramki są dwie…
    Na razie PiS et consortes robią od wyborów co chcą, część ludzieńków protestuje, ale co to zmienia?
    Gdyby się zabawić w surowego księgowego i sporządzić tabelkę: co PiS sobie założył i czego nie wykonał, to jaki byłby wynik?
    I jakoś coraz mniej wierzę w przedterminowe wybory.

    socjopatyczna_malkontentka
  4. Grzesie2k,
    mam wrażenie, że o Buzku pamietają dziś głównie ci, którzy go tak czy owak przed premierowaniem znali. A co do wyników wyborów do europarlamentu, to pamietać trzeba, że rzadziła wówczas lewica. Ludzie mieli na świeżo wszystkie przekrety Millera i spółki, nic więc dziwnego, że były protegowany Kraklewskiego (który chocby ze wzgledu na to, ze o niczym nie decydował, przez 4 lata chyba jako jedyny ze swego rządu nie zdążył się porządnie umoczyć) ucieleśniał dla nich to, co – nie przymierzając – już niedługo dla nas ucieleśniali będą Jaruga czy Belka: czystość moralną poprzedniej ekipy. Przynajmniej w porównaniu z aktualną 😉

  5. Grzesie2k,
    mam wrażenie, że o Buzku pamietają dziś głównie ci, którzy go tak czy owak przed premierowaniem znali. A co do wyników wyborów do europarlamentu, to pamietać trzeba, że rzadziła wówczas lewica. Ludzie mieli na świeżo wszystkie przekrety Millera i spółki, nic więc dziwnego, że były protegowany Kraklewskiego (który chocby ze wzgledu na to, ze o niczym nie decydował, przez 4 lata chyba jako jedyny ze swego rządu nie zdążył się porządnie umoczyć) ucieleśniał dla nich to, co – nie przymierzając – już niedługo dla nas ucieleśniali będą Jaruga czy Belka: czystość moralną poprzedniej ekipy. Przynajmniej w porównaniu z aktualną 😉

    tomek.lysakowski
  6. >>Dla mnie, ta zmiana-niezmiana jest po prostu wyeliminowaniem jednej z pozycji na liscie obludy milosciwie nam panujacych (kolejnym byloby polaczenie stolka premiera i prezydenta pod ,za przeproszeniem, pupskiem Jaroslawa)…
    Ale zmiana dla Jarka tez nieco uwierajaca, wygodnie przeciez bylo podejmowac decyzje (za premiera) i nie byc za nie odpowiedzialnym…

    Pozd. AA

    apparecchio_acustico
  7. Malkontentko, ja nigdy nie wierzyłem. Stołki są zbyt wygodne, by je ryzykować, a koryta wystarczająco pełne, by nawet jak się da Lepperowi wszystko, czego ów sobie życzy, dostatecznie dużo zostało dla swoich.

    tomek.lysakowski
  8. Pozytywne odczucia dla Marcinkiewicza maja zrodlo (mowie o przeciwnikach PiS-u)w traktowaniu bylego premiera . Mam wrazenie ,że wiekszośc patrzyla na niego jak na marionetke , z poblazaniem, lekkim usmieszkiem a nie wrogoscia. Byl tym liberalnym skrzydlem Pis-u a to w tej partii wbrew pozorom wiele znaczy. Pozytywnie wyróznial sie na tle Jarka( trudno sie nie wyroznic) a pozycja wykonawcy polecen prezesa powodowala, ze wpadki rządowe( a szerzej PiSowskie)kladziono na karb Jarka. Często pisano o nim poblazliwie Kaziu a nie np. wredny klon itd.
    do tego dochodzi dobry PR, antykaczyzm i miernoa retoryczna innych czlonów pisu

    Tusk powinien umiejetnie podczepic sie pod wspolczucie dla Marcinkiewicza ale go nie upokarzać

    Ja bym wystawil na kandydata do Wawy Romka Koseckiego(mozna mu zrobic swietny
    PR) popartego ekspertem menadzerem tylko pis wypomnalby muzekiedyś rzucil koszulką reprezentacji na ziemie.

    galopujacy_major
  9. Ciągle słyszę o liberalizmie Marcinkiewicza, nie wiem tylko na czym miałby on polegać. „Polski solidarnej” i „Polski liberalnej” nie można połączyć.
    Wystawienie Koseckiego w wyborach na prezydenta stolicy byłoby samobójem PO. Ta partia, mimo wielu niezrozumiałych zagrań, cechuje się ogromnym profesjonalizmem (jak na polskie warunki) i na poważne stanowiska proponuje tylko poważnych ludzi.


    Polityka, liberalizm, wydarzenia

    grzesie2k
  10. Autor cytuje kurczeblade> „Wraz z odejściem Kazimierza Marcinkiewicza padł chyba już ostatni bastion racjonalnego myślenia w łonie koalicji rządzącej.”

    Muszę zabawić się w advocatus diaboli [hihihi]. Jeden z autorów kurczeblade ma „słabość” do K. Marcinkiewicza.
    W skrócie można to określić tak: K. Marcinkiewicz gra rolę dobrego policjanta na komendzie o nazwie PiS. Złym policjantem jest oczywiście J. Kaczyński.
    Na dowód tego dwa komentarze autora-Mrozona z kurczeblade: 19 III:
    „A PiS z Marcinkiewiczem na czele, to będzie zupełnie inna partia. Otwarta.”

    14 II
    „Myślę że jedyna szansa na uzdrowienie polskiej polityki, to pozbycie się Kaczyńskiego.[…] Gdyby władza nad PiS przeszła w ręce np. Marcinkiewicza, koalicję z PO mielibyśmy za 2 tygodnie.”

    Obecne „chwalenie” K. Marcinkiewicza na KB ma więc pewną historię:).

    Verton
  11. Tomku, pamiętasz, do czego służy łono? Bo do racjonalnego myślenia, przynajmniej moim zdaniem, raczej nie.

    A na poważnie i powściągliwie, zastanawia mnie porzucenie Twojego zwykłego klucza interpretacji zachowań polityków i założenie (na chwilkę), że są to istoty kierujące się rozsądkiem, dobrem reprezentowanych przez siebie obywateli zamiast budowaniem własnego wizerunku przekładającego się na spodziewane głosy (przy czym ze zrozumieniem, czym PiS tak ekscytuje swoich wyborców, że popracie dla tej partii nie spada, mam kłopoty). W szczególności Tusk musiałby się nieźle przegrzać, żeby nie żałować najpopularniejszego niedawno polityka.

    Męczy mnie coś innego. Ostatnie miesiące nie upłynęły z pewnością JK na wizjach i wizażu, nie jest zatem lepiej przygotowany do funkcji premiera. Rozsądku i odpowiedzialności nie należy chyba odeń wymagać. A zatem: pro cui bono?

    scarlettohara
  12. Mnie jednak martwi to, ze wladze w Polsce maja awanturnicy i ludzie, ktorzy wszystko co nie gra ich melodii traktuja jako osobisty atak. Glosy poparcia dla Marcinkiewicza sa chyba podyktowane panika zwiazana z wizja Dwoch Takich rzadzacych Polska pospolu. t
    Takie myslenie – Marcinkeiwicz byl okropny a Kaczynski bedzie jeszcze gorszy wiec „Kaziu wroc”. Ale przyznam, ze mi sie nieswojo zrobilo jak przeczytalam wiadomosci.

    zosia761
  13. yes yes yes… jesli chodzi o mnie to ostatnio nawet zaczęło mnie interesować jak długo jeszcze można ten cyrk ciągnać zatem chętnie z dystansu popatrze na to… ciekawe kiedy ludzie wyjdą na ulice… heh

    Gość: chariot, cpc1-inch1-0-0-cust422.dbln.cable.ntl.com
  14. Kaczka zdjęła nam premiera
    I rzadzić chce sama.
    Lepper czai się przechera
    I łapy już zaciera…
    Oj dana ci ja dana!

    Kaczka: „Nie chcę, ale muszę,
    Jak mój dawny Pan, Wałęsa.
    Władza zła, jam jak okruszek
    Mała, i gdzie się nie ruszę
    Lecą na mnie płaty mięsa!”

    Ale jednak się poświęci
    Dla ojczyzny, kota, brata.
    Raz dwa Polska się rozkręci,
    Tłumy inwestorów znęci.
    Rata tata rata tata.

    lalamidoroz
  15. 1. Uważam, że branie obecnego (od 9 miesięcy) obrotu spraw za dobrą kartę, jest pogrobową wersja myśli Marksowskiej.

    2. Kimkolwiek są ludzie zajmujący się marketingiem politycznym w PO, są to kretyni (nie bójmy się użyć tego słowa).

    Gość: Miko, clh90.neoplus.adsl.tpnet.pl
  16. Właśnie, ciekawy byłby komentarz TŁ (może da się namówić:) – analiza psychologiczno-socjologiczna na temat stałego, niezmiennego poparcia elektoratu PiS-u. W jakie czułe struny uderzają, jakie potrzeby spełniają przywódcy tej partii, że ludzi im tak bezgranicznie wierzą? I – przede wszystkim – co się musi stać, żeby to popracie spadło.
    Ja sam jestem czarnowidzem. Nie uważam, że Jarosław na fotelu premiera oznacza pikowanie w dół. Ten facet był główną twarzą kampanii wyborczej do parlamentu i…PiS wygrał. A jaki jest i w jakich butach chodzi, każdy widzi (i widział).

    li-mu-bai
  17. Świetny komentarz. Nie zgadzam się tylko z ostatnim kawałkim.

    Marcinkiewicz niestety nie tylko nie zniknie, ale będzie go równie wiele w mediach – nie zapominaj, że na dniach ma zostać mianowany komisarzem Warszawy (za Kochalskiego). Będzie miał 4 miesiące na podlizanie się warszawiakom.
    Wysokie poparcie społeczne dla Marcinkiewicza może się przełożyć na zwycięstwo w wyborach. Sądzę, że przy Gronkiewicz-Waltz i Borowskim (o ile lewica w ogóle porozumie się w tej sprawie!) Marcinkiewicz ma największe szanse.
    I w końcu, Lecha Kaczyńskiego też wybrali warszawiacy.
    Gdybym dzisiaj miał stawiać, kto będzie prezydentem Wa-wy, stawiałbym na Marcinkiewicza. Niestety.

    Walpurg
  18. Czemu my ludzie Warszawy mamy byc karani obcym rzadzacym nami i naszymi sprawami ?Zcy my nie mamy swoich godnych nas ludzi? badzmy lojalni do naszych w wyborach

    Gość: Stach, dih254.neoplus.adsl.tpnet.pl
  19. Ciekaw jestem czy Gilowska wiedziala o tym ze Kaczynski bedzie premierem – nie wchodzila do rzadu drugi raz ze wzgledu na RIP czy tez wiedziala ze Marcinkiewicz odchodzi i nie bedzie w stanie jej obronic? Pamietam jak Kaczynski ja „odbieral” sprzed gmachu sadu. Nie zdziwilbym sie gdyby sie okazalo ze Zyta wroci, ale juz do rzadu Kaczysnkiego. Moze o to Prezesowi chodzilo: pokazac ze Marcinkiewicz nie potrafi „przywrocic” Zyty, a on, Prezes, jak najbardziej.
    camell.blox.pl

    camell_ek
  20. Romek Kosecki byl dobrym radnym w Konstancinie ale musialby miec eksperta , chodzi o to zeby niego da sie wykreowac charyzme.Dalo sie ja wykreowac i u Kazia( dla mocherów) choc nikt wczesniej tego nie przewidzial.Poza tym Romek byl graczem Legii( obieca postepy w sprawie stadionu a kibicow w waie jest naprwde duzo), za wlasne pieniadze prowadzi szkolenie mlodzierzy, drzemie w nim PR-owski potencjal.Hanka moze przegrac, za hospicja i dewotyzm , do tego na pewno bedzie przesluchana w komisji antybankowej Zawiszy.Kazdy znany ekonomista moze więc byc utytlany w ta komisje.Za to Marcinkiewicz ciągle w lokalnych mediach, dodatkach lokalnych. Na pierwszy ogien idą gondole górujace nad miastem i metro. Do tego kilka pomnikow muzea i oczywiście dotacje i listy do proboszczów.

    galopujacy_major
  21. jeśli unia nie zacznie z tym czegoś robić, w jakiś sposób wywierac wpływu na politykę w polsce, to za niedługo będziemy najbardziej ignorowanym krajem w europie, bo na siłę nic się nie zrobi, a odizolowanie będzie się pogłębiać.
    czekam teraz na reakcje ekonomiczne na te zmiany. [giełda, kursy walut itp.]
    mi już brak słów. ja nadal nie rozpoznaję, który z wielkich braci jest którym, co jest dla mnie conajmniej nieprzyjemne. subiektywnie uważam, że ten układ jest niedopuszczalny, bo skoro tępi się wszelkie kumoterstwo, powiązania rodzinne i zbyt koleżeńskie we wszelkich układach politycznych i stawia niby na profesjonalizm, a najważniejsze stanowiska w kraju zajmują bracia bliźniacy, to jak to ocenić? kto tu rządzi? ja mam wrażenie, że poza w/w dwójką wszyscy są figurami i nie mają wpływu na nic. żałuję, że PO nie umie się w tym znaleźć. mam nadzieję, że jednak dojdzie do wcześniejszyh wyborów, bo 3 lata to dużo w życiu każdego z nas, a jeszcze da się z tym coś zrobić. czekam z niecierpliwością.

    ml76
  22. [ml76:]
    „bo skoro tępi się wszelkie kumoterstwo, powiązania rodzinne […]
    a najważniejsze stanowiska w kraju zajmują bracia bliźniacy, to jak to ocenić?”

    Jeden brat WYGRAŁ wybory prezydenckie, drugi jest liderem partii, która WYGRAŁA wybory parlamentarne.

    Cóż w tym nagannego, że _wreszcie_ obaj są na stanowiskach odpowiadających tym rezultatom? Oskarżenia o 'nepotyzm’, 'powiązania rodzinne’ i inne takie są mówiąc najdelikatniej _niepoważne_.

    Że to niecodzienne w historii i polityce? A to zupełnie inna sprawa.

    tuje
  23. Verton, masz rację, Mrozon generalnie Marcinkiewicza lubił – co zresztą pokazał też w swoim późniejszym komentarzu z wczoraj – gdzie zresztą Marcinkiewicz urasta wręcz do wymiarów męczennika za sprawę… No właśnie, tylko za jaką? Dla mnie sprawa jest prosta: Jarosław wyciągnął Kazimierza z politycznego niebytu i Jarosław go tam odsyła. Jesli za sprawą telewizji i innych mediów zdązylismy w tym czasie polubić prostodusznego premiera – nasz problem.

  24. Verton, masz rację, Mrozon generalnie Marcinkiewicza lubił – co zresztą pokazał też w swoim późniejszym komentarzu z wczoraj – gdzie zresztą Marcinkiewicz urasta wręcz do wymiarów męczennika za sprawę… No właśnie, tylko za jaką? Dla mnie sprawa jest prosta: Jarosław wyciągnął Kazimierza z politycznego niebytu i Jarosław go tam odsyła. Jesli za sprawą telewizji i innych mediów zdązylismy w tym czasie polubić prostodusznego premiera – nasz problem.

    tomek.lysakowski
  25. Scarlett,
    1. Niektórym łono (a przynajmniej znajdujące się w jego orbicie narządy) jednak służy (służą) do myślenia, choć zgodzę sie, że jednostki takie w samym rządzie nie rzucają się w oczy. Zatem i dyskutować nie bardzo jest nad czym.
    2. Jarosław może i nie jest lepiej przygotowany do pełnienia funckji, ale społeczeństwo jest pewnie (po Andrzeju, Romanie i biegunkach Lecha) znacznie lepiej przygotowane, by Jarosławowe premierowanie znieść. Jak wynika z cytatów, które przytacza na swoim blogu Makowski, Jarosław wyrażał swego czasu obawy o to, czy społeczeństwo zaakceptuje dwóch braci blixniaków na dwóch kluczowych stanowiskach. Teraz, kiedy zobaczył, że ludzie łyknęli i Leppera, i (z wiekszymi oporami) Giertycha, opory wyparowały. I nuze na władzę.

  26. Scarlett,
    1. Niektórym łono (a przynajmniej znajdujące się w jego orbicie narządy) jednak służy (służą) do myślenia, choć zgodzę sie, że jednostki takie w samym rządzie nie rzucają się w oczy. Zatem i dyskutować nie bardzo jest nad czym.
    2. Jarosław może i nie jest lepiej przygotowany do pełnienia funckji, ale społeczeństwo jest pewnie (po Andrzeju, Romanie i biegunkach Lecha) znacznie lepiej przygotowane, by Jarosławowe premierowanie znieść. Jak wynika z cytatów, które przytacza na swoim blogu Makowski, Jarosław wyrażał swego czasu obawy o to, czy społeczeństwo zaakceptuje dwóch braci blixniaków na dwóch kluczowych stanowiskach. Teraz, kiedy zobaczył, że ludzie łyknęli i Leppera, i (z wiekszymi oporami) Giertycha, opory wyparowały. I nuze na władzę.

    tomek.lysakowski
  27. Zenobio,
    Galba po gombrowiczowsku zauważa, że może to i dobrze, że Kaczyński zostanie premierem (na następne trzy lata, albo i nie), ale też może i niedobrze. Bo jak już popremieruje, to moze zagra va bank, albo i nie zagra, a jak zagra, to następne wybory wygra – albo przegra. I palcami młynka kręci 😉
    A co do metafory Gomułki, ja sądzę, żesmy już ten krok naprzód ostatniej jesieni uczynili. A teraz siedzimy w przepasci, z której przez nastepne 3 lata sie nie wydrapiemy i zastanawiamy się, co poszło nie tak.

  28. Zenobio,
    Galba po gombrowiczowsku zauważa, że może to i dobrze, że Kaczyński zostanie premierem (na następne trzy lata, albo i nie), ale też może i niedobrze. Bo jak już popremieruje, to moze zagra va bank, albo i nie zagra, a jak zagra, to następne wybory wygra – albo przegra. I palcami młynka kręci 😉
    A co do metafory Gomułki, ja sądzę, żesmy już ten krok naprzód ostatniej jesieni uczynili. A teraz siedzimy w przepasci, z której przez nastepne 3 lata sie nie wydrapiemy i zastanawiamy się, co poszło nie tak.

    tomek.lysakowski
  29. Chariot, ludzie w Polsce tej wiosny juz kilka razy na ulicach byli i nic z tego nie wynikło. I pewnie nie wyniknie, bo zyjemy w państwie demokratycznym, w którym wybory urządzane są, niestety, co 4 lata. Piszę „niestety”, bo gdybysmy je mieli, np. tak jak w USA, co dwa lata (albo i częściej), byc może wymusiłoby to wiekszą odpowiedzialność za sprawy państwa. Permanentnej kampanii wyborczej uprawiać się nie da.

    Miko, speców od marketingu (i wszystkiego innego) w polskich partiach zatrudnia się nie według umiejętności, tylko bliskości, powiązań, pokrewieństwa. Los chciał, że PiS-owi trafił sie Kurski, a PO nie miała tyle szczęścia – to wszystko.

  30. Chariot, ludzie w Polsce tej wiosny juz kilka razy na ulicach byli i nic z tego nie wynikło. I pewnie nie wyniknie, bo zyjemy w państwie demokratycznym, w którym wybory urządzane są, niestety, co 4 lata. Piszę „niestety”, bo gdybysmy je mieli, np. tak jak w USA, co dwa lata (albo i częściej), byc może wymusiłoby to wiekszą odpowiedzialność za sprawy państwa. Permanentnej kampanii wyborczej uprawiać się nie da.

    Miko, speców od marketingu (i wszystkiego innego) w polskich partiach zatrudnia się nie według umiejętności, tylko bliskości, powiązań, pokrewieństwa. Los chciał, że PiS-owi trafił sie Kurski, a PO nie miała tyle szczęścia – to wszystko.

    tomek.lysakowski
  31. Li-mu-bai, chętnie dałbym się namówić, wydaje mi się jednak, że fenomenu, o którym piszesz, nauka jak dotąd wytłumaczyć nie potrafi 😉

    Walpurg, mam jednak nadzieję, że się mylisz. W normalnej sytuacji nie cieszyłbym się ze zwycięstwa HGW czy Borowskiego, jednak nastepnych 4 lat w ramionach PiS-u i LPR-u (i kolejnych muzeów i pomników zamiast dróg i metra) Warszawa chyba już nie przetrzyma.

  32. Li-mu-bai, chętnie dałbym się namówić, wydaje mi się jednak, że fenomenu, o którym piszesz, nauka jak dotąd wytłumaczyć nie potrafi 😉

    Walpurg, mam jednak nadzieję, że się mylisz. W normalnej sytuacji nie cieszyłbym się ze zwycięstwa HGW czy Borowskiego, jednak nastepnych 4 lat w ramionach PiS-u i LPR-u (i kolejnych muzeów i pomników zamiast dróg i metra) Warszawa chyba już nie przetrzyma.

    tomek.lysakowski
  33. Camell_ek, czy masz rację, okaże się, gdy Zyta ogłosi, czy przyjmuje ofertę Jarka. Na razie to wielka niewiadoma.

    Ml76, tuje ma rację. Nepotyzm mielibyśmy, gdyby np. któryś z braci zrobił mamusię szefem Kancelarii. A tak – Polacy wybrali i ten wybór – cokolwiek bysmy o nim myśleli – ci, co nie wybierali, muszą uszanować.

    Poza tym ja dostrzegam pewne plusy całej sytuacji. znów bedzie o Polsce głośno na świecie i tym razem powód nie bedzie negatywny. Ot, kuriozalny kraik, az miło poczytać.

  34. Camell_ek, czy masz rację, okaże się, gdy Zyta ogłosi, czy przyjmuje ofertę Jarka. Na razie to wielka niewiadoma.

    Ml76, tuje ma rację. Nepotyzm mielibyśmy, gdyby np. któryś z braci zrobił mamusię szefem Kancelarii. A tak – Polacy wybrali i ten wybór – cokolwiek bysmy o nim myśleli – ci, co nie wybierali, muszą uszanować.

    Poza tym ja dostrzegam pewne plusy całej sytuacji. znów bedzie o Polsce głośno na świecie i tym razem powód nie bedzie negatywny. Ot, kuriozalny kraik, az miło poczytać.

    tomek.lysakowski
  35. ale czy to właśnie nie jest przykre? dlaczego kraj o takim potencjale ma byc postrzegany jako kuriozalny? mi się osobiście to nie podoba. ale demokracja. rozumiem. nie mam zamiaru wstępować na barykady, by protestować. jest jak jest. machina jest w ruchu. jestem za jednomyślnąścią w rządzie. jednak nie w takiej formie. to są tylko moje subiektywne odczucia. nawet nie wiedza, nie dokładna znajomość tematu. tak to odbieram. juz kiedys gdzies napisałam, że mam nadzieję, być tym wszystkim kiedyś pozytywnie zaskoczona. oby, oby. może to wszystko złe dobrego początki?
    poczekam na komentarze zagranicznych mediów. ciekawe jak widziane jest to z boku.

    ml76
  36. Łysakowski > nawet wypociłem polemikę

    Gratulacje! Odpowiadam:

    Po pierwsze nie jesteśmy blogiem lewicowym. Wiele naszych poglądów jest zbieżnych z lewicowymi a nia wszystkie. Wolę określenie „liberalny”.

    Wielkim fanem Marcinkiewicza tu nie byliśmy, co zresztą sam zauważyłeś w komentarzu. Jednak oceniając jego postawę w tekście, z którym polemizujesz, porównuję to co robił do tego reporezentują sobą Kaczyńscy, Giertych i inni apostołowie IV RP.

    Na takim tle Marcinkiewycz wypada nieźle i to właśnie chciałem wyrazić w tekście. Nie jest to laurka, tylko oddanie sprawiedliwości.

    Z Marcinkiewiczem się nie zgadzałem, ale nie musiałem się go wstydzić (poza kilkoma przypadkami, vide wizyty w RM), a to w dzisiejszych czasach całkiem dużo. Stąd cieplejszy niż zwykle tekst na pożegnanie.

    Gdyby ustępował politykowi mi bliższemu, krzyżyk na drogę. Jednak 100 razy bardziej wolę premiera Marcinkiewicza z jego wadami niż premiera Kaczyńskiego. Sam doskonale wiesz zresztą co się będzie działo. Jestem gotów się założyć, że po 100 dniach rządów Jarosława Kaczyńskiego, będziesz wspominał Marcinkiewicza z łezką w oku.

    Pozdr.

    Mrozon

    kurczeblade.pl
  37. Teraz nastapi roztrzygniecie;my albo wy.
    Wy – zdrajcy i ofiary michnikowskiej propagandy niszczacej wszystko co wartosciowe w Polsce.
    Wy obciazeni scheda sluzalczosci wobec sowietow,kiedys doprowadziliscie do pierwszego rozbioru,dzis podobnie okreslacie patriotow-oszolomy.
    To okreslenie zapozyczacie z galerii wroga wszystkiego co polskie.

    Gość: w.S., p5485f9f5.dip.t-dialin.net
  38. Nie Michnik bo go jeszcze na swiecie nie było, ale jakby był, to by na pewno poparł caryce i Targowice. Tylko jego pobratymcy, wspolwyznawcy w wierze, judejczycy i postepowcy.

    kattolik
  39. Dokładnie tak! Dokładnie tak! Autor tej strony – jako jeden z niewielu – nie stracił głowy. Brawo Łysakowski! Bardzo dobry komentarz wypowiedzi Tuska, który poszedł na lep dziennikarzy, a ci myślą tylko aktualnie, jakby działała im tylko pamięć momentowa.

    merade
  40. jakby taki kattolik i jemu podobni byli na świecie za czasów Chrystusa, to nie tylko by go ukrzyżowali, ale też przemielili przez maszynkę do mięsa i zrobili z niego niekoszerne kiełbaski. Demagogia ma to do siebie, że nie wymaga myślenia, a jedynie emocji.

    socjopatyczna_malkontentka
  41. Kattolik! Stare wierszydło, specjalnie dla ciebie jeszcze przed wojną napisane:

    Kiedy Kara Mustafa, wielki mistrz Krzyżaków,
    Szedł z licznemi zastępy przez Alpy na Kraków,
    Do obrony swych posad zawsze będąc skory,
    Pobił go pod Grunwaldem król Stefan Batory.
    I bitny, nieugięty, twardy jak opoka,
    Zabrawszy z innym łupem chorągiew proroka,
    Gonił przez godzin dziesięć w całym pędzie koni,
    Uciekających wrogów aż do Macedonji.
    Tam królowa Pompadur, pani wielkiej cnoty,
    Bawiła go w stolicy przez cztery soboty,
    A syn jej bohaterski, Aleksander Wielki,
    Darował mu do zbroi dwie złote pętelki.

    Na północy tymczasem, w jakąś złą godzinę,
    Marjusz ogniem i mieczem niszczył Kartaginę,
    Potomek zaś jego Tytus, patrząc na to z żalem,
    Od najścia dzikich Franków bronił Jeruzalem.

    Wtedy to wśród Sahary, w owym kraju futer,
    Szczepił nową religię sławny Marcin Luter,
    I pracując gorliwie piórem i wymową,
    Zginął razem z Homerem w noc Bartłomiejową,
    Którą, pragnąc dać uczuć moc swojej tyranji,
    Królowa Marja Stuart wyprawiła w Danji.

    August VIII, król saski, wezwał Salomona,
    Sądząc, że z nim niegodną królowę pokona,
    Lecz zdradzony przedwcześnie w złych losów kolei,
    Zaszczycił swą niewolą Przylądek Nadziei.
    Wenecjanie zaś patrząc nieprzychylnem okiem,
    Zabili go w Meksyku z kapitanem Kokiem.

    W tym czasie też Kopernik, wojażer na Wschodzie,
    Robił świetne odkrycia na lądzie i wodzie,
    Objechawszy fraktówką Azję i Afrykę,
    Po tygodniu podróży odkrył Amerykę,
    A Kolumb z nim zwiedziwszy wszystkie świata końce,
    Orzekł, że koło ziemi obraca się słońce.
    Kortez, mąż Izabelli, tatarskiej królowej,
    Powstawał na ten wniosek bluźnierczemi słowy,
    Ale że świat przeczył zanadto upornie,
    Pod swoje panowanie podbił Kalifornię,
    Gdzie Palmerdton, sardyńczyk z książęciem de Konde,
    Przeciwko tyranowi obudzili frondę.
    Richelieu tam będący na silnej pozycji,
    Zginął pod krwawym mieczem świętej inkwizycji.

    Krasicki, ucieszony tą okrutną karą,
    Wynalazł nowe statki poruszane parą,
    Lecz wypędzony z Francji, rodzinnego kraju
    Uczynił z nich użytek na rzece Ałtaju.

    Herod, jego przyjaciel, mąż z sercem nie płochem,
    Myślał nad telegrafem, a Bajron nad prochem,
    I kiedy ich odkrycie było uwieńczone,
    Puścili się nad morzem sukiennym balonem,
    Tam zaskoczeni burzą i straszną zawieją,
    Unieśli się w powietrze żelazną koleją…
    Wtenczas Szekspir, król Persji, rozgniewany o to,
    Z kopalń Bochni wydobył prawie wszystko złoto,
    Za nie uformowawszy trzy pułki ułanów,
    Pobił w trojańskiej wojnie walecznych Osmanów.
    Mieszkańcy wysp Sandwich, schwytawszy go wreszcie,
    Uwięzili w Pekinie, a zabili w Peszcie.
    Aż przybył od papieża do Dawida goniec
    I położył na miesiąc, wszystkim wojnom koniec…

    lalamidoroz
  42. Wszyscy tu debatują, dlaczego poparcie dla PIS-u nie spada. Odpowiedź jest groteskowa: to poparcie podtrzymują ludzie, którzy już dawno, przed wyborami, przeszli skuteczne pranie mózgu. Przykład: Marcinkiewicz i jego służalcza samokrytyka. Przypomina kogoś, komu plują w twarz, a ten twierdzi, że to deszcz pada.

    merade
  43. Jak ja was, ku–y, nienawidzę
    I jak ja wami, ku–y, gardzę
    Jak ja się, ku–y, za was wstydzę
    Gdy za granicę czasem zajrzę
    Jak ja się wami, ku–y, brzydzę
    Jak ja was dobrze, ku–y, znam
    Jak ja się bardzo ludziom dziwię
    Którzy wybrali taki chłam
    Opasłe mordy, krzywe ryje
    Kurewstwo wszędzie tam, gdzie wy
    Jak ja was, ku–y, nienawidzę
    Jak do was bym z kałacha bił
    A nawet jak wam plunąć w twarz
    To wy mówicie, że deszcz pada
    Je–na wasza partia mać,
    Co mi ojczyznę okrada
    Nadejdzie kiedyś taki czas
    Za wszystko, ku–y, zapłacicie
    W helikoptery wsadzą was
    I nigdy już tu nie wrócicie

    dowcipek
  44. kattolik, ja Cię proszę Ty przestań być taki święty, na razie nie doczekałam się przeprosin, za Twój wyjątkowo chamski występ na moim blogu. Może i Twoje symbole zostały ukradzione, ale to nie przeszkadza Ci być wyjątkowo źle wychowanym człowiekiem. Zgrywasz autorytet moralny, a jesteś karykaturą wiary, którą chcesz reprezentować, farbowanym lisem i chodzącą miałkością.
    Na dodatek analfabetą funkcjonalnym.

    Przepraszam gospodarza, za te słowa, ale kattolik zalazł mi za skórę, wyjątkowo zalazł.

    socjopatyczna_malkontentka
  45. Wydaje mi się jednak, że próżno czekać na przeprosiny od takich ludzi. Przepraszać potrafił relatywista Kwaśniewski. Trudno oczekiwać takiej umiejętnosci od kogoś, kto twierdzi, że Prawda czy Dobro zawsze jest po jego stronie 🙁

  46. Wydaje mi się jednak, że próżno czekać na przeprosiny od takich ludzi. Przepraszać potrafił relatywista Kwaśniewski. Trudno oczekiwać takiej umiejętnosci od kogoś, kto twierdzi, że Prawda czy Dobro zawsze jest po jego stronie 🙁

    tomek.lysakowski
  47. kattolik, modlitwa chyba rozum doszczętnie ci wyzarła. jak moze byc dla ciebie symbolem piosenka goscia w którego dorobku sa takie kawalki:

    – tato, proszę, daj mi pieniążek bym mógł kupić sobie bułkę z masłem aby zjeść ją potem
    – nie mogę tego uczynić, synu, albowiem będąc przez masonerię żydowską pracy pozbawion, utraciłem możność na chleb zarabiania
    – a zatem Żydzi to winni są naszego ubóstwa?
    – prawdę rzekłeś, synu, lecz poza domem tym tego nie rozgłaszaj
    – kiedy ja głodny, ojcze, a syn sąsiadów po czterokroć na dzień jada!
    – nie pożądaj rzeczy bliźniego, synu, lecz zwróć oczy swe na pejsy jego i nos garbaty, by poznać prawdy świadectwo
    – zaprawdę i sąsiad nasz jest potomkiem Abrahama?
    – i on, i inni sąsiedzi nasi, bo czyż może on być kim innym, kierowcą rządowym będąc?
    – a zatem i władza nasza w prostej linii z ludu Izraela pochodzi?
    – prawdę rzekłeś, synu, lecz poza domem tym tego nie rozgłaszaj albowiem służby specjalne przez Żydów opanowane za prawdy owej głoszenie mścić się mogą
    – gdzież zatem pociechy ojcze mój szukać, skoro kraj cały związki z Żydostwem posiada?
    – tylko w modlitwie, chłopcze znajdziesz ukojenie
    – jakże to? modlić się do Jezusa, króla żydowskiego, tata?
    – sza, Izaak!!!

    dowcipek
  48. albo takie:

    płynie czas – trzecia godzina
    wpada lekarz – „ma pan syna”
    ja do izby szybko mknę
    w żyłach się gotuje krew
    syn na łóżku rozebrany
    lecz dlaczego orzezany???
    żona do mnie śmieje się:
    „jam Żydówką, mężu, jest!”

    ludzie mili – ja się boję!!!
    syn jest Żydem a ja – Gojem
    kto mi teraz radę da
    jak wychować syna mam?
    czytam Torę i „Wyborczą”
    czytam też „Gazetę Polską”
    ojciec Polak a syn Żyd
    tego nie przewidział nikt…

    dowcipek
  49. Mrozon,

    >Po pierwsze nie jesteśmy blogiem lewicowym. Wiele naszych poglądów jest zbieżnych z lewicowymi a nia wszystkie. Wolę określenie „liberalny”.

    Masz rację. Jako że jednak pierwszy raz trafiłem do was od galby, na mózg rzuciła mi się etykietka, którą was opatrzył. Kajam się.

    >Na takim tle Marcinkiewycz wypada nieźle i to właśnie chciałem wyrazić w tekście. Nie jest to laurka, tylko oddanie sprawiedliwości.

    Ok, choc z kolei dla mnie Marcinkiewicz był bardziej pielewinowska projekcją, wykreowanym zjawiskiem medialnym niż decydującym o czymkolwiek politykiem z krwi i kości (raz, z Wojciechowskim, sam zadecydował i skończyło się, jak się skończyło). Nic dziwnego, ze traktowałem go krytycznie, uznając go za przykrywkę dla działań Jarosława, przykrywkę, która po prostu w pewnym momencie się zużyła.

    >Z Marcinkiewiczem się nie zgadzałem, ale nie musiałem się go wstydzić (poza kilkoma przypadkami, vide wizyty w RM), a to w dzisiejszych czasach całkiem dużo.

    A tekst o ludziach zyjacych na ziemi wygłoszony na KUL-u? A wypowiedzi o gejach i europarlamencie? Ja jednak sie wstydziłem. Choć zgodzę się, że na tle rzadu z Giertychem wypadał cywilizowanie…

    >Jednak 100 razy bardziej wolę premiera Marcinkiewicza z jego wadami niż premiera Kaczyńskiego.

    Tu się nie zgodzę. Ludzie powinni wiedzieć, kto podejmuje decyzje i kto za nie odpowiada.

    >Sam doskonale wiesz zresztą co się będzie działo.

    Oczywiście. Już sobie ostrzę pióro 😉

    >Jestem gotów się założyć, że po 100 dniach rządów Jarosława Kaczyńskiego, będziesz wspominał Marcinkiewicza z łezką w oku.

    Mimo wszystko chcę jednak dać Jarosławowi szansę. Choć nie spodziewam się po nim za wiele (od 8 miesięcy de facto rządzi), chcę go zobaczyć w akcji.
    A zakładać się nie zakładam, bo juz dziś z łezką w oku wspominam Belkę. Ale przed piatkiem też nami rządził JK, wiec nie sadzę, żeby tu się, poza poziomem dyskursu (który pewnie jeszcze się obniży) cokolwiek zmieniło.

  50. Mrozon,

    >Po pierwsze nie jesteśmy blogiem lewicowym. Wiele naszych poglądów jest zbieżnych z lewicowymi a nia wszystkie. Wolę określenie „liberalny”.

    Masz rację. Jako że jednak pierwszy raz trafiłem do was od galby, na mózg rzuciła mi się etykietka, którą was opatrzył. Kajam się.

    >Na takim tle Marcinkiewycz wypada nieźle i to właśnie chciałem wyrazić w tekście. Nie jest to laurka, tylko oddanie sprawiedliwości.

    Ok, choc z kolei dla mnie Marcinkiewicz był bardziej pielewinowska projekcją, wykreowanym zjawiskiem medialnym niż decydującym o czymkolwiek politykiem z krwi i kości (raz, z Wojciechowskim, sam zadecydował i skończyło się, jak się skończyło). Nic dziwnego, ze traktowałem go krytycznie, uznając go za przykrywkę dla działań Jarosława, przykrywkę, która po prostu w pewnym momencie się zużyła.

    >Z Marcinkiewiczem się nie zgadzałem, ale nie musiałem się go wstydzić (poza kilkoma przypadkami, vide wizyty w RM), a to w dzisiejszych czasach całkiem dużo.

    A tekst o ludziach zyjacych na ziemi wygłoszony na KUL-u? A wypowiedzi o gejach i europarlamencie? Ja jednak sie wstydziłem. Choć zgodzę się, że na tle rzadu z Giertychem wypadał cywilizowanie…

    >Jednak 100 razy bardziej wolę premiera Marcinkiewicza z jego wadami niż premiera Kaczyńskiego.

    Tu się nie zgodzę. Ludzie powinni wiedzieć, kto podejmuje decyzje i kto za nie odpowiada.

    >Sam doskonale wiesz zresztą co się będzie działo.

    Oczywiście. Już sobie ostrzę pióro 😉

    >Jestem gotów się założyć, że po 100 dniach rządów Jarosława Kaczyńskiego, będziesz wspominał Marcinkiewicza z łezką w oku.

    Mimo wszystko chcę jednak dać Jarosławowi szansę. Choć nie spodziewam się po nim za wiele (od 8 miesięcy de facto rządzi), chcę go zobaczyć w akcji.
    A zakładać się nie zakładam, bo juz dziś z łezką w oku wspominam Belkę. Ale przed piatkiem też nami rządził JK, wiec nie sadzę, żeby tu się, poza poziomem dyskursu (który pewnie jeszcze się obniży) cokolwiek zmieniło.

    tomek.lysakowski
  51. Tomku, na tyle długo siedziałem w PO, żeby zdać sobie sprawę z tego, że ta partia jest odporna na fakty a priorytetem jest określony zestaw osób. Dlatego właśnie tak łatwo przychodzi PiSowi wygrywać co tylko zechce.

    Na określenie tego, co bracia Kaczyńscy zrobili ze standarem polityki w Polsce brakuje słów w słowniku języka polskiego… Najbliżej znajdywałoby się słowo „gówno”.

    Gość: Miko, clm116.neoplus.adsl.tpnet.pl
  52. Przede wszystkim do Tomka.

    Dwupak Kaczyńskich. Był w ofercie wyborczej (skoro tak, to pomysłodawcy musieli zbadać, lub przynajmniej założyć, że społeczeństwo to kupi). Społeczeństwo kupiło, a tymczasem jedno z opakowań okazało się zastępcze. Teraz producent naprawia tę usterkę – ale jakie są motywy takiej szczodrości?

    Srednia z powyższych komentarzy odczytuję tak: z perpektywy wyborców JK wykonał gambit – jakość władzy spadnie, poprawi się przejrzystość podejmowania decyzji. Nie widzę jednak nigdzie przekonującej sugestii, jakie pole manewru taki gambit otworzy, tj. jaki jest odroczony zysk z tego zamieszania. Chyba, że JK uwierzył, że sama obecność w mediach przekłada się na popularność i zaufanie, a tym samym przyczynia się do utrzymania władzy… Teraz tyle wiem, że nic nie wiem.

    Może jednak powinnam porzucić wiadomości polityczne, skoro już podjęłam decyzję o emigracji, i przerzucić się na przepisy na grilla z „Pani Domu”?

    scarlettohara
  53. „Może jednak powinnam porzucić wiadomości polityczne, skoro już podjęłam decyzję o emigracji, i przerzucić się na przepisy na grilla z „Pani Domu”?”

    bardzo dobry pomysl, miejsce kobiety jest w domu, w kuchni, przy garach; dzieci rodzic

    😉 😛

    Gość: zenobia, user12.145.udn.pl
  54. Scarlett.

    Nie jestem ja telepatą i wiedziec nie mogę, co ostatecznie Jarosławem kierowało (zastanawiam się, czy on sam wie). Po pełnym przemysleń weekendzie wydaje mi się jednak, że przewodniczącego PiS po prostu zmęczyła sytuacja, w której: 1) podejmuje własciwie wszystkie decyzje, 2) odpowiada za nie w powszechnym odczuciu wyborców, 3) nic z tego nie ma ani jesli chodzi o tytulaturę, ani o media, 4) śmietankę za sukcesy rządu spija w mediach ktoś inny. Ewentualnie sytuacja mogła go po prostu znudzić: zawsze uchodził za człowieka nadpobudliwego.

    A co do wiadomosci politycznych, sądzę, że długo jeszcze będa w Polsce znacznie bardziej ekscytujace od przepisów z „Pani domu”. Na nasze nieszczęście.

  55. Scarlett.

    Nie jestem ja telepatą i wiedziec nie mogę, co ostatecznie Jarosławem kierowało (zastanawiam się, czy on sam wie). Po pełnym przemysleń weekendzie wydaje mi się jednak, że przewodniczącego PiS po prostu zmęczyła sytuacja, w której: 1) podejmuje własciwie wszystkie decyzje, 2) odpowiada za nie w powszechnym odczuciu wyborców, 3) nic z tego nie ma ani jesli chodzi o tytulaturę, ani o media, 4) śmietankę za sukcesy rządu spija w mediach ktoś inny. Ewentualnie sytuacja mogła go po prostu znudzić: zawsze uchodził za człowieka nadpobudliwego.

    A co do wiadomosci politycznych, sądzę, że długo jeszcze będa w Polsce znacznie bardziej ekscytujace od przepisów z „Pani domu”. Na nasze nieszczęście.

    tomek.lysakowski
  56. Czesc,
    Niezle, niezle! Ale wcale nie musi taak byc, ze Marcinkiewicz nie ma szans. Po pierwsze beddzie komisarzem Wrszawy, wiec bedzie w mediach … Po drugie, jest w naajlepszej z mozliwych rol – roli pokrzywdzonego przez Prezesa JK … A nasz narod czuly jest na niesprawiedliwosc …

    Wiec niekoniecznie Marcinkiewicz jest bez szans.

    Choc ja osbiscie nie chcialbym zobaczyc go w roli Prezydenta Warszawy!

    prostaczek3
  57. przyłaczam sie do apeli wygłaszanych w niektórych postach, by upadek ze stołka Marcinkiewicza nie traktowac jako narodową tragedię, i przestać mowić o Marcinkiewiczu, jako ostoi racjonalnego myślenia itp. To Marcinkiewicz stał na czele swojego rządu. Całego rządu z Lepperem na czele.

    A to co się stało i w jakim stylu się zdarzyło przypomina nam, kto w Polsce rządzi.

    Nic nowego

    daavid
  58. , że wystarczy rozmrażać lodówkę raz na dwa tygodnie”.) A jeśli chodzi o względny pożytek z wymyślania uzasadnień do zachowań polityków i wymyślania nowych przepisów na grilla, to przewaga tego drugiego wydaje mi się bezdyskusyjna.

    scarlettohara
  59. Oj, urwało mi początek. Szedł tak:

    Nieczytanie „Pani domu” powoduje brak łącznoścu z życiem duchowym narodu. Tomek jako ekspert „Metra” zapewne wie to dobrze. (Pomijam cudownie piorunujący efekt towarzyski i zgroszone spojrzenia rozintelektualizowanych dziewcząt, kiedy Scarlett mówi: „A ja czytałam w 'Naj'”… etc

    scarlettohara
  60. Zgadzam się Tomku z Twoimi wątpliwościami co do „racjonlaności” byłego już premiera. Ja też zupełnie jej nie widziałem – był tylko zręczny, medialny zgryw. I jakakolwiek próba niezależności (zakładając, że rzeczywiście o to chodziło) została zduszona w zarodku.
    Natomiast jeśli idzie o szanse na prezydentowanie w Warszawie, to uważam, że Marcinkiewicz zmiecie HG-W, tak, że ślad po niej nie pozostanie.
    A czemu? Sam dziwisz się reakcją komentatorów „lewicujących”. Żałują, rozpaczają… Zresztą, dzisiejszy sondaż w wyborczej pokazuje, ile osób dobrze ocenia Marcinkiewicza. A jeszcze dochodzi to, co pisze prostaczek – pokrzywdzony. Idealny prezydent Warszawy.

    Gość: , boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl
  61. Dołożę jeszcze do postu swojego, co go nie podpisałem (Gość: , boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl), że nadchodzi moment, w ktrórym Lepper będzie mógł pokazać, ze nie da sobą pomiatać Kaczyńskiemu, bo ten jest na niego skazany. Będzie ciekawie, jak na sezon ogórkowy…

    Gość: Obserwator, boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl
  62. Obserwatorze i Prostaczku3, toż wybory dopiero za 4 miesiace. Do tego czasu Warszawiacy dawno zapomną o krzywdzie Marcinkiewicza, przed oczami za to beda mieli jego wyczyny jako komisarza Warszawy. A ta fucha może być znacznie mniej medialna niż premierowanie.
    HGW zmiecenie się należy, jasne jest bowiem, że KM lepiej sobie niz ona poradzi na stołku prezydenta stolicy. Jest tylko jeden problem: zwycięstwo Marcinkiewicza w wyborach PiS otrabi jako swój sukces, a to juz wystarczy, by nawet większość warszawskich ateistów zagłosowała na słynacą z dewocji i oryginalnej wymowy byłą prezes NBP.

    Scarlett, zgadzam się, że lektura „Pani domu” jest zapewne nieskończenie bardziej pożyteczna, upierał się jednak dalej będę, że jeśli chodzi o walory rozrywkowe, do pięt lekturze prasy opinii i sprawozdań rządowych nie dorasta. Co zaś do sprawy ekspertowania w „Metrze” to to już cios poniżej pasa. Ekspert wiedzą winien się dzielić z wszelakimi organami, nie tylko tymi wyrafinowanymi 😉 Więcej egalitaryzmu, droga Scarlett (PhD).

  63. Obserwatorze i Prostaczku3, toż wybory dopiero za 4 miesiace. Do tego czasu Warszawiacy dawno zapomną o krzywdzie Marcinkiewicza, przed oczami za to beda mieli jego wyczyny jako komisarza Warszawy. A ta fucha może być znacznie mniej medialna niż premierowanie.
    HGW zmiecenie się należy, jasne jest bowiem, że KM lepiej sobie niz ona poradzi na stołku prezydenta stolicy. Jest tylko jeden problem: zwycięstwo Marcinkiewicza w wyborach PiS otrabi jako swój sukces, a to juz wystarczy, by nawet większość warszawskich ateistów zagłosowała na słynacą z dewocji i oryginalnej wymowy byłą prezes NBP.

    Scarlett, zgadzam się, że lektura „Pani domu” jest zapewne nieskończenie bardziej pożyteczna, upierał się jednak dalej będę, że jeśli chodzi o walory rozrywkowe, do pięt lekturze prasy opinii i sprawozdań rządowych nie dorasta. Co zaś do sprawy ekspertowania w „Metrze” to to już cios poniżej pasa. Ekspert wiedzą winien się dzielić z wszelakimi organami, nie tylko tymi wyrafinowanymi 😉 Więcej egalitaryzmu, droga Scarlett (PhD).

    tomek.lysakowski
  64. Tomek, jestem gotów się założyć, stawiam na Marcinkiewicza w ciemno. O co chcesz… Trochę hazardu się przyda, bo słyszałem, że Służewiec upada.

    Gość: Obserwator, boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl
  65. Nie zakładam się. Ten kraj jest nieprzewidywalny, przez cztery miesiące niemal wszystko może się zdarzyć, łącznie z przejsciem Marcinkiewicza do PO i wystawieniem go przez tę partię (mało prawdopodobne, ale czy wykluczone?)…

  66. Nie zakładam się. Ten kraj jest nieprzewidywalny, przez cztery miesiące niemal wszystko może się zdarzyć, łącznie z przejsciem Marcinkiewicza do PO i wystawieniem go przez tę partię (mało prawdopodobne, ale czy wykluczone?)…

    tomek.lysakowski
  67. Każde medium ma z jednej strony autorów i ekspertów, z drugiej target. Umiejętność wypowiedzenia się tak, żeby target zrozumiał np. z czym się je dysonans poznawczy, jest przymiotem intelektualnym. Przykładem niedoszła wypowiedź Rhetta dla „Newsweeka”, kiedy redakcja uznała, że jest za dużo słów na -ing oraz -cja i target tego nie zrozumie.

    Druga strona medalu jest taka, że pojedynej wyborczy będzie się rozgrywał między upudrowaną łysiną i natapirowaną czarną grzywą, czasem przebije się jakiś szlagwort typu cieniasy przeciw hospicjom, najpewniej pieczołowicie przygotowany przez popleczników i pispleczników. Być może przeciwstawianie osiągnięć życiowych działacza ZChN-nauczyciela fizyki z Gorzowa i profesora Uniwersytetu Warszawskiego nie jest do końca fair, może wysilone dukanie pełnych zdań manierą wywołanego do odpowiedzi dziesięciolatka nie jest gorsze od niewyraźnego skrzeczenia. Ale na sprowadzanie całej polityki do porównywania wizerunków medialnych (Osiatyński nazwał to kiedyś w „Tygodniku Powszechnym” „demokracją telewizyjną”, pochwalę się, że czytuję) się prywatnie i jednostkowo zgodzić nie mogę. I uwiera mnie, że jednostki całkiem oświecone najczęściej komentują politykę, jakby się rozgrywała ona całkowicie poza nimi („Marcinkiewicz zmiecie HGW” jako pierwszy z brzegu cytat), uciekają od refleksji intelektualnej. Nazwijcie to brakiem egalitaryzmu, trudno.

    scarlettohara
  68. a propo komisarzy i prezydentow Warszawy, to chyba w pazdzierniku ma byc zlozony pozew (?) o narazenie miasta na straty przez poprzedniego zasiadajacego w ratuszu

    Gość: zenobia, user12.145.udn.pl
  69. [scarlett się nie zgadza:]

    „Ale na sprowadzanie całej polityki do porównywania wizerunków medialnych (Osiatyński nazwał to kiedyś w „Tygodniku Powszechnym” „demokracją telewizyjną”, pochwalę się, że czytuję) się prywatnie i jednostkowo zgodzić nie mogę.”

    Pięknie. Nie zgadzasz się. A wiedzę o wydarzeniach politycznych czerpiesz z osobistego zaangażowania w życie polityczne (o czynnym uczestnictwie w wyborach nie mówię, bo to rzecz poza wszelką dyskusją): manifestacje, prostesty, zadymione dyskusje nad statutami i ripostami, palenie kukieł romana, jarka, bolka, olka, zosi, wandzi, przykuwasz się choć może do czegoś? Chyba jednak nic z tych rzeczy. Śmiem twierdzić, że absolutną większość wydarzeń politycznych odbierasz tak jak inni obywatele i inne obywatelki: przez media.

    Może rola wielkich mediów jest mniejsza jeśli chodzi o wybory wójta czy burmistrza w małej gminie, czy malutkim miasteczku (ludzi widzą i wiedzą sami: nie potrzebują pośednictwa „mediatorów”), ale na szczeblu krajowym proporcja się odwraca: dużej polityki bez dużych mediów uprawiac się teraz nie da (może kiedyś było inaczej: nie wiem, nie pamiętam).

    Naiwnością błędnego rycerza z kopia i w zbroi wybierającego się na małą bitewkę pancerną, lub choćby tylko na rączy desancik lotniczy jest „niezgadzanie się” na rzeczywistość: to wizerunek medialny czyni z jednych mężów i żony stanu a z innych oszołomów, chocby nawet i poglądy, i dokonanie mieli zupełnie odwrotne.

    Można mieć jasne i uczciwe poglądy, sensowne dokonania, wiele „kart” (choćby i opozycyjnych, prawoczłowiekowych itp.), ale jak media cię nie lubią, to choćbyś się upierał jak największy cham – nic im nie zrobisz – nawet ochódzka jaskółka ci nie pomoże.

    Ponieważ zdolność do refleksji jest raczej nieczęsta (choć nie każdy musi sie łapać na „dziadka w zakonie krzyżackim” – wyrafinowani refleksjoniści dostają subtelniejsze likwory) bardzo sensowne jest analizowanie posunieć taktycznych i pozycji polityków przez pryzmat ich medialnego wizerunku (mówimy oczywiście o jawnych wiadomościach: kto kogo kryje i komu załatwia jest i tak niejasne): podobnie jak sensowniejsze jest porównywanie opancerzenia czołgów na polu walki, niż zastanawianie się „wiela te konie mechanicne z cołgów łowsa źrą”. Takie czasy.

    Oczywiście: nikt nie broni Ci być błędnym (a nawet o-błędnym) rycerzem, ale w dzisiejszych czasach wojny wygrywają nieco inne formacje wojskowe.

    tuje
  70. [tuje piszą, że scarlett nie nadąża:]

    Po pierwsze, życie publiczne szczęśliwie nie kończy się na życiu par excellence politycznym. A dyskusje nad statutami oraz pisanie protokołów, przynajmniej te, w których uczestniczę, odbywają się nie w oparach nikotynowej sadzy, a przy niegazowanej wodzie mineralnej. Innymi słowy, nie można się naraz przykuć i paradować, trzeba znaleźć spłachetek poletka publicznego adekwatny do możliwości oddziaływania.

    Po drugie, nie żądam, by przed automobilami chodził człowiek z czerwoną flagą i krzykiem automobil anonsował. Autoprezentacja jest niezbędną umiejętnością każdego człowieka, a w szczególności polityka. I głupotą byłoby nie używać wiedzy psychologicznej do prób zrozumienia polityki. Ale ponieważ urządzenie naszego państwa jest sprawą wszystkich obywateli, nie rozumiem sprowadzania całej polityki do sympatycznych uśmiechów itp. technik. Jeżeli nie jest obiektywnie istotne, co reprezentant ma w głowie, a jak się uśmiecha, to śmiem twierdzić, że demokracja staje się ustrojem zdegenerowanym przez nadmiar informacji w obrazkowej i może zatem trzeba na gwałt szukać lepszych rozwiązań.

    scarlettohara
  71. Panie Tomaszu, jeżeli Tuska nazywa pan ucieleśnieniem hipokryzji, to jak nazwie pan Kaczyńskiego Jarosława, który jeszcze nie dawno
    jechał po Samoobronie – „bandzie”, podnóżku SLD, partii, której dojście do władzy będzie wolą ludu, ale wolą fatalną i nie daj boże, żeby tak się stało? Ja pan to wyjaśni? Bo Tuska można wytłumaczyć – wali teraz w Kaczyńskiego, bo uważa, że to będzie zły premier ALE przyznaje, że będzie przejrzyściej – przejrzystość była powodem, dla którego w zeszłym roku nawoływał Kaczyńskiego, żeby sam stanął na czele rządu! To kto ty jest hipokrytą? Dla mnie Kaczyński i pan.

    Gość: fp, adl30.internetdsl.tpnet.pl
  72. Scarlet, nie wiem czemu zakładasz, że za komentarzami typu „zmiecenie” nie stoi żadna pogłębiona analiza.
    Niezależnie od nomenklatury, bezpośrednie wybory prezydenta stolicy będą miejscem, gdzie ktoś „wygra” a ktoś „przegra”. Jeśli ktoś przegra „bardzo” to właśnie zostanie zmieciony.
    To, jak działa Marcinkiewicz, razem z całym PiSem, to jest majstersztyk propagandowy. Dużym skrótem: to o co pytają dziennikarze jest bez znaczenia. Powtarzają swój przekaz, te same słowa, zwroty – tworzą rzeczywistość polityczną. Wiedzą, jak działają media -co to jest „setka” w telewizji, nie odpowiadają na zadane pytania – mówią swoje. Dla pewności ograniczyli liczbę polityków do kilku, którym wolno publicznie wypowiadać się w sprawach państwa. Sprzedają „swój” obraz rzeczywistości, w którym na wszelki wypadek założyli, że dziennikarze są w układzie. Dlatego nie muszą się tłumaczyć, że mówią o czymś innym.
    Na podstawie takiej sieczki ludzie zaczynają kogoś lubić, nie lubić, wierzyć mu etc – co się przekłada na podjęcie decyzji o oddaniu głosu.
    U każdego taka decyzja wynika z innych pobudek – ktoś jest przystojny, obiecał coś ciekawego, jest uczciwy, ma dobry program.
    A na jakiej podstawie Scarlett Ty podejmujesz decyzje? Czy śledzisz dokładnie cały program wyborczy – wszystkie deklaracje w dziedzinach od rybołóstwa do polityki zagranicznej? Czy czytasz dokładnie życiorysy kandydatów. A jeśli tak, to skąd je bierzesz? Z oficjalnych programów? Sam układałem takie życiorysy. I ani razu nie skłamałem. Podkreślałem tylko to, co chciałem dla kandydatów, którym robiłem kampanię.
    Każda życiowa decyzja jest podejmowana na podstawie wiedzy, którą posiadamy, emocji, które w nas coś wzbudza. Musi tu być uproszczenie pewnych schematów. Demokracji bym nie przekreślał, tylko dlatego, że ktoś zna się na technikach komunikacji, a ktos inny jest zielony w tek kwestii. Problem polega na tym, że ludzie mało się zastanawiają, co tak naprawdę mówi do nich gadająca głowa z telewizora. Tu powawia się pytanie, jak ich do tego zachęcić?

    Gość: Obserwator, boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl
  73. Czy ja gdziekolwiek pisałem, że Kaczyński hipokrytą nie jest? Wręcz przeciwnie, wytykałem obłudę tak jemu, jak i jego partii. Skoro jednak Tusk mieni sie lepszym przywódcą lepszej partii, mam prawo więcej po nim oczekiwać, niz po koalicjancie partii słynącej z multiplikowania podpisów.

  74. Czy ja gdziekolwiek pisałem, że Kaczyński hipokrytą nie jest? Wręcz przeciwnie, wytykałem obłudę tak jemu, jak i jego partii. Skoro jednak Tusk mieni sie lepszym przywódcą lepszej partii, mam prawo więcej po nim oczekiwać, niz po koalicjancie partii słynącej z multiplikowania podpisów.

    tomek.lysakowski
  75. I jeszcze fp,adl30.internetdsl.tpnet.pl a propos hipokryzji: PO wyspecjalizowała się ostatnio w próbach maskowania własnych niepowiodzeń biadoleniem. Szefom PO nawet niesopecjalnie sie dziwię: ludzi się przed wyborami pozapisywało w pędzie do stanowisk, a tu nie ma żadnych stanowisk, stad i frustracja, znacznie większa niż np. w pogodzonym z utrata władzy SLD. Trzeba tę frustracje jakoś rozładować, do czego najlepiej nadaje się PiS, nawet gdy realizuje postulaty PO (takie jak: Kaczyński premierem!) – dobrze byłoby jednak w tym wszystkim zachować umiar i resztki przyzwoitości.

  76. I jeszcze fp,adl30.internetdsl.tpnet.pl a propos hipokryzji: PO wyspecjalizowała się ostatnio w próbach maskowania własnych niepowiodzeń biadoleniem. Szefom PO nawet niesopecjalnie sie dziwię: ludzi się przed wyborami pozapisywało w pędzie do stanowisk, a tu nie ma żadnych stanowisk, stad i frustracja, znacznie większa niż np. w pogodzonym z utrata władzy SLD. Trzeba tę frustracje jakoś rozładować, do czego najlepiej nadaje się PiS, nawet gdy realizuje postulaty PO (takie jak: Kaczyński premierem!) – dobrze byłoby jednak w tym wszystkim zachować umiar i resztki przyzwoitości.

    tomek.lysakowski
  77. [obserwator:]
    „Niezależnie od nomenklatury, bezpośrednie wybory prezydenta stolicy będą miejscem, gdzie ktoś „wygra” a ktoś „przegra”.”

    Czasem się boję scenariusza jak z reklamy jakiegoś filmidła:

    „Ktokolwiek wygra – MY przegramy”.

    tuje
  78. [tuje]
    Nie wiem, kogo uważasz za „nas”, ja mam wrażenie, że takimi jak ja – (uwaga: uważam się za myślącego, w miarę niezacietrzewiającego się gościa, który nie przyjmuje każdej wypowiedzi polityka bezrefleksyjnie) to już nikt się nie przejmuje, nie chce reprezentować w parlamencie. „Nami” się nie wygrywa wyborów, nie stanowimy zwrtej siły, którą można „kupić” podwyżką, deklaracją ideową. Bo nawet jeśli ktoś chciałby reprezentować, to i tak mu zrobimy kuku, bo w ramach odbrzydzania się od polityki nie pójdziemy na wybory.Jeśli o takich „nas” Ci chodzi, to całkowicie się zgadzam, co do ostatecznego wyniku (przynajmniej w nieodległej przyszłości.
    Jeśli chodzi o szerszą kategorię, np. Polaków, to być może również, tylko że z dużym prawdopodobieństwem tego specjalnie nie zauważą, poza tym, że będzie im jakoś nie bardzo…

    Gość: Obserwator, boq187.neoplus.adsl.tpnet.pl
  79. Obserwatorze!

    Być może KM zmiecie HGW i da się to argumentować racjonalną a wyrafinowaną analizą. Tylko co z tego wynika dla mojej ścieżki rowerowej lub dla muzeum sztuki współczesnej? Strasznie często jest tak, że dyskusja się na sprawach personalnych kończy. Co gorsza, czytając własne wpisy wyżej, widzę, że sama tej manii ulegam.

    Piszesz, że „Problem polega na tym, że ludzie mało się zastanawiają, co tak naprawdę mówi do nich gadająca głowa z telewizora. Tu powawia się pytanie, jak ich do tego zachęcić?” Uważam, że to pytanie pozytywistycznie naiwne. Tego się nie da przerobić, zwłaszcza, jeśli traktuje się siedzenie przed telewizorem jako relaks, czy zgoła sposób na życie. Moja własna babcia, która praktycznie nie wychodzi z domu, ogląda z lubością reportaże/inscenizacje kryminalne i na tej podstawie uważa, że Polska jest krajem straszliwie niebezpiecznym, nie wychodzi więc praktycznie z domu… etc. To co mówić o bardziej skomplikowanych przekazach dotyczących idei? Wysiłek musi być uzasadniony jakąś korzyścią, najlepiej nie bardzo odroczoną.

    scarlettohara
  80. Obserwatorze, jesli „my” (co rozumiem jako skrót od „myślący”) to dajmy na to 10 procent społeczeństwa, sprawa nie jest stracona. Przy 30-procentowej frekwencji taki elektorat, jakby się zawziął, poszedł na wybory i sensownie zagłosował, byłby w stanie wykreować siłę polityczną porównywalną z PO i PiS-em. Pozostaje tylko powołać do zycia partie, która by wszystkim myślacym dogodziła…
    Co zas do zachęcania ludzi do udziału w zyciu publicznym, najlepiej znieść lub ograniczyć sejmokrację i wprowadzić demokrację bezposrednią, w której kazdy bedzie sie wypowiadał przede wszystkim o tym, czym się interesuje. I decydował bedzie za kazdym razem niezależnie.
    Sejmokracja w wydaniu polskim wymaga aktualnie, by obywatele wybierali pakietowo, ci więc muszą zgadzać się na każdą rzecz, która będzie chciał przegłosować ich kandydat. Na kandydata głosowali, bo np. są jak on katolikami, tymczasem ich spojrzenia na gospodarkę moga już byc inne: kandydat może być etatystą, głosujący na niego – liberałami, dla których jednak wybory swiatopogladowe sa wazniejsze niz gospodarcze.
    Tymczasem wyjscie z takiego systemu jest dość proste, a wzorce mozemy dziś ogladać w USA na szczeblu stanowym i w Szwajcarii. Chodzi o to, by ludzie dosytali jak najwięcej demokracji bezpośredniej: każda ustawa pod referendum (które moznaby zbiorczo do wielu ustaw organizować np. co miesiąc), to zaś ważne bez względu na to, czy zagłosuje 20 000 000 czy 100 uprawnionych (niegłosujacy po prostu rezygnują z głosu). Zredukowany liczebnie Sejm słuzyłby głównie wyłanianiu rządu i opracowywania co ważniejszych aktów prawnych. Ich przyjmowanie w powszechnym głosowaniu (inicjatywę ustawodawczą też zresztą mieliby wyborcy) wyeliminowałoby poza tym problem lobbingu, przez co w dalszej perspektywie spedzenie i opłacenie kilka razy w roku w kilkudziesięciu tysiecy komisji wyborczych okazałoby się znacznie tańsze, biorąc pod uwagę aktualne straty Skarbu Państwa spowodowane kupowaniem ustaw i korupcją w naszym parlamencie.

  81. Obserwatorze, jesli „my” (co rozumiem jako skrót od „myślący”) to dajmy na to 10 procent społeczeństwa, sprawa nie jest stracona. Przy 30-procentowej frekwencji taki elektorat, jakby się zawziął, poszedł na wybory i sensownie zagłosował, byłby w stanie wykreować siłę polityczną porównywalną z PO i PiS-em. Pozostaje tylko powołać do zycia partie, która by wszystkim myślacym dogodziła…
    Co zas do zachęcania ludzi do udziału w zyciu publicznym, najlepiej znieść lub ograniczyć sejmokrację i wprowadzić demokrację bezposrednią, w której kazdy bedzie sie wypowiadał przede wszystkim o tym, czym się interesuje. I decydował bedzie za kazdym razem niezależnie.
    Sejmokracja w wydaniu polskim wymaga aktualnie, by obywatele wybierali pakietowo, ci więc muszą zgadzać się na każdą rzecz, która będzie chciał przegłosować ich kandydat. Na kandydata głosowali, bo np. są jak on katolikami, tymczasem ich spojrzenia na gospodarkę moga już byc inne: kandydat może być etatystą, głosujący na niego – liberałami, dla których jednak wybory swiatopogladowe sa wazniejsze niz gospodarcze.
    Tymczasem wyjscie z takiego systemu jest dość proste, a wzorce mozemy dziś ogladać w USA na szczeblu stanowym i w Szwajcarii. Chodzi o to, by ludzie dosytali jak najwięcej demokracji bezpośredniej: każda ustawa pod referendum (które moznaby zbiorczo do wielu ustaw organizować np. co miesiąc), to zaś ważne bez względu na to, czy zagłosuje 20 000 000 czy 100 uprawnionych (niegłosujacy po prostu rezygnują z głosu). Zredukowany liczebnie Sejm słuzyłby głównie wyłanianiu rządu i opracowywania co ważniejszych aktów prawnych. Ich przyjmowanie w powszechnym głosowaniu (inicjatywę ustawodawczą też zresztą mieliby wyborcy) wyeliminowałoby poza tym problem lobbingu, przez co w dalszej perspektywie spedzenie i opłacenie kilka razy w roku w kilkudziesięciu tysiecy komisji wyborczych okazałoby się znacznie tańsze, biorąc pod uwagę aktualne straty Skarbu Państwa spowodowane kupowaniem ustaw i korupcją w naszym parlamencie.

    tomek.lysakowski
  82. Panie Tomaszu, rozumiem, ale pan nazywa Tuska u c i e l e ś n i e n i e m h i p o k r y z j i, podczas gdy jego hipokryzja w sprawie premierostwa Kaczyńskiego (jeżeli przyjąć, że moje tłumaczenie, które w/g mnie jest ok, jest niewystarczające) jest niczym wobec postawy dziś rządzących. Stąd użyte przez pana określenie wydaje mi się cokolwiek dziwaczne. Nie zabraknie skali?

    Gość: fp, adl30.internetdsl.tpnet.pl
  83. Oj, chyba nie.
    Rządzący przynajmniej coś z tej swojej hipokryzji mają, mianowicie władzę (można wrzeszczeć o odnowieniu moralnym, rządzenie wszak wymaga koalicjanta, do której to roli wcześniej nazwany kryminalistą Lepper przypadkiem doskonale się nadaje).
    PO uprawia hipokryzję już chyba tylko z umiłowania obłudy, w końcu nic z tego nie ma, nawet punkty w sondażach niespecjalnie rosną. A jeśli nie jest to umiłowanie obłudy, to chyba mamy do czynienia z pewnym stanem chorobowym, który kiedyś zresztą opisałem.

  84. Oj, chyba nie.
    Rządzący przynajmniej coś z tej swojej hipokryzji mają, mianowicie władzę (można wrzeszczeć o odnowieniu moralnym, rządzenie wszak wymaga koalicjanta, do której to roli wcześniej nazwany kryminalistą Lepper przypadkiem doskonale się nadaje).
    PO uprawia hipokryzję już chyba tylko z umiłowania obłudy, w końcu nic z tego nie ma, nawet punkty w sondażach niespecjalnie rosną. A jeśli nie jest to umiłowanie obłudy, to chyba mamy do czynienia z pewnym stanem chorobowym, który kiedyś zresztą opisałem.

    tomek.lysakowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *