Bareja by tego nie wymyślił: lekarz w gorzowskiej izbie przyjęć (gdzie zresztą podobne zachowania stanowią już nową świecką tradycję) zamiast przyjąć pacjentkę z podejrzeniem zawału, każe wzywać do niej ambulans. Powód: babcię przywiózł do szpitala wnuk, a nie karetka.

Na stronach „Gazety Lubuskiej” zapis pertraktacji wnuka z dyspozytorkami pogotowia (była więcej niż jedna rozmowa) i relacja samej babci. Słuchowisko przeznaczone dla jednostek o nadzwyczaj mocnych nerwach: nasza państwowa służba zdrowia to w końcu nie przelewki.

Nie dziwi tylko, że przy łóżku staruszki, przyjętej w końcu do szpitala (ambulans dojechał), cały czas czuwają teraz członkowie rodziny. Wolą, jak widać, nie ryzykować tego, co mogłoby się stać, gdyby babcia na oddziale zasłabła, a w pobliżu nie było nikogo, kto zadzwoniłby po pogotowie…

25 komentarzy

  1. A może babcia był0a Żydówką, a lekarz – Prawdziwym Polakiem. A może babcia była chomikiem, a lekarz śmierdział skisłymi jagodami.

    A btw, kulturalny homofob to taki, co powstrzymuje się od okrzyków „wypierdalaj, cioto w dupę jebana” i zamiast tego stosuje kurtuazyjne „proszę natychmiast opuścić moje bezpośrednie otoczenie, nieakceptowana przeze mnie osobo homoseksualna”?

  2. Hm, podejrzewam jednak, że homofobi własnymi ścieżkami chadzają (nikt im nie będzie mówić, że gdzieś iść nie powinni), a swą szczególnie chronioną przed pedałowaniem strefę intymną ciągają ze sobą. Kiedy z ciekawości zaglądają do klubu gejowskiego, też oczekują, że wstrętni pederaści usuną się na ten czas, żeby nie urazić uczuć religijnych.

  3. Emigrancik, jak by nie patrzeć, niedługo wyjdzie, że to, co wyprawiało łódzkie pogotowie, było dość humanitarne. Przynajmniej pacjent odchodził szybko (choć boleśnie) i w pozycji leżącej – a nie stojąc w kolejce do izby przyjęć.

    Nota bene swego czasu złamałem nogę i pamiętam, że swoje w takim kolejce mimo bólu musiałem odstać. Ale i tak nie czułem się najgorzej oglądając znacznie cięższe przypadki rzężące w tym samym ogonku…

  4. Mi raz na wyjezdzie do Polski nosa zlamano przyjacielskim uklonem pod nocnym sklepikiem, do ktorego udalem sie po papierosy. Pojechalem do szpitala, ale po tym jak panie pielegniarki na mnie nakrzyczaly postanowilem zyc z krzywym nosem i pozegnalem sie. A wogole to tam bylo brudno.

    I tu dochodze do drugiego problemu, mianowicie finansowania szpitali i zamaszyscie chwytam sie lodzkiego pogotowia.

    Moze by tak zalegalizowac lodzka swiecka tradycje? Mozna by oblozyc podatkami panow posrednikow pomiedzy bogiem, a kamieniarzem, zas zyski przeznaczyc na … no wlasnie, kto jeszcze bedzie w szpitalu? Chyba jedyna pociecha dla niedawnych jeszcze klientow bylaby nowa swiatynia, gdzie zdrowi jeszcze Polacy modliliby sie o zdrowie swoje i wieczne odpoczywanie tych, co na badania pojechali.

    Swoja droga, mam nadzieje, ze lekarze dostana w koncu takie podwyzki, ze nie przyjada na zachod. Bo jak tu wytlumaczyc brytyjskiej, czy niemieckiej dyspozytorce pogotowia, tradycje, ktora zaslania sie wasaty pan doktor?

    emigrancik
  5. Ja sądzę, ze prywatyzacja by tu wystarczyła. Mam znajomych lekarzy i czasami słucham ich opowieści o warunkach pracy „na państwowym” wręcz z niedowierzaniem. Dlatego też mogę zrozumieć, że człowiekowi pracującemu w dyżurce 30-tą godzinę może odbić, zwłaszcza jeśli dostaje za swą pracę tysiaka miesięcznie, a większość czasu pracy musi przeznaczać na wypełnianie durnych ankiet dla NFZ-u, do których czytania i układania można zatrudnić cały legion urzędników (fakt, że po zapłaceniu urzędnikom dla lekarzy i pacjentów niewiele już zostaje, to tylko jedna malutka wada tego systemu, nieprawdaż?)…

  6. Hm, nie wspominając o takich zabawach, jak ubezpieczenie się, kiedy nie należy się do elitarnego grona ubezpieczonych z przymusu. Freelancer zawsze będzie miał z tym kłopot (jeśli nie zarejestrował się jako działalność gospodarcza, ale jeśli tenże freelancer nie jest prawdziwym wymiataczem z mocną marką, to zabije go ZUS). W gruncie rzeczy bardziej opłaca się wyznać wszem i wobec, że jest się darmozjadem i się w jakimś UP-ie zarejestrować niż zarabiać na zleceniach, bo dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne to chora kasa. A nie każda forma leczenia jest dostępna na zasadzie sięgnięcia do portfela (np, jak się dowiedziałem, intensywna terapia nerwicy kosztuje ok. 150 zeta dziennie; trwa koło 9 tygodni, od poniedziałku do soboty).

  7. Loghosie, ale ZUS i inne opłaty właśnie dlatego są takie wielkie, że musimy utrzymać z nich nie tylko lekarzy i biedniejszych od siebie pacjentów, ale i – a właściwie przede wszystkim – legiony biurokratów. A jeden taki biurokrata zarabia średnio, powiedzmy, pięć razy więcej niż pielęgniarka.
    Nie twierdzę, że ubezpieczenia bez wyjątku powinny być prywatne. Na razie można by jednak raz a dobrze sprywatyzować szpitale (poza, powiedzmy, kilkoma strategicznymi, które mogłoby sobie państwo zachować) i wprowadzić przynajmniej możliwość wyboru między prywatnym a państwowym ubezpieczycielem. Niechby nawet najbiedniejsi mieli na to jakieś dofinansowanie… Sam fakt, że zarządzałby tym ktoś prywatnie (zarabiając na dobrych posunięciach i tracąc na złych, takich jak niegospodarność czy czarny PR), gwarantowałby, że kasa nie rozpływałaby się nie wiadomo gdzie, jak to ma miejsce teraz.

  8. loghos – mała prośba – jak już nie możesz powstrzymać swojego ślinotoku po północy, to może zainwestuj w ligninkę – wolałbym, żeby Tomek mógł się wyspać miast wchodzić w jakieś durnowate rozmowy z Tobą. On jest zbyt kulturalny, żeby Ci to powiedzieć, no ale ja mogę. Więc mówię.

  9. Drogi Tuje, mała uwaga: jeśli z kimkolwiek wchodzę tu w rozmowę, dyskusję czy polemikę, czynię to nie z grzeczności, ale dlatego, że z takimi a nie innymi osobami dyskutować lubię – czy Ci się to podoba, czy nie. Stąd mała prośba: przestań obrażać ludzi.

  10. Tomaszu, dziękuję.

    Tuje, ponieważ Twa wypowiedź była adresowana do mnie odpowiem: co mnie, wyjaśn3, jeśli możesz, obchodzi, co Ty byś wolał. Z tego, co się zorientowałem, Tomasz jest człowiekiem dorosłym, może odpowiadać za swoje czyny i żaden sąd go nie ubezwłasnowolnił. Wnoszę z tego, że jeśli chce, to odpowiada, jeśli nie, to nie. Odpowiada wtedy, kiedy jest mu wygodnie i nic innego nie jest po nim oczekiwane. Jak będzie miał ochotę mnie opieprzyć, to mnie opieprzy.
    Na przyszłość – jeśli masz coś do mnie, pisz we własnym imieniu, pls.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *