Oriana Fallaci nie żyje.

Odeszła jedna z największych publicystek wszechczasów. Osoba, która nie bała się głośno mówić tego, co niemal wszyscy na Zachodzie myślą – i ewentualnie szepczą po cichu. Szepczą nie z obawy przed abstrakcyjnymi wymogami politycznej poprawności. Szepczą ze strachu, że jakiś wyznawca religii pokoju następnego dnia zrobi im to, co zrobiono Theo Van Goghowi.

Oriana się nie bała. Nie wahała się napisać, że Arafat to terrorysta, że waleczni bojownicy o wyzwolenie Palestyny to pospolite rzezimieszki (w dodatku hojnie sponsorowane przez UE), że ulubioną rozrywką muzułmańskich imigrantów we Włoszech jest defekacja pod katedrami (przy okazji przypominając, co mogłoby spotkać chrześcijanina, który w państwie muzułmańskim narobiłby przed wejściem do meczetu), że wraz z tanią siłą roboczą do Europy przybywa kultura podrzynania przez ojców gardeł córkom, które założą miniówkę. Nie bała się, bo nie miała wiele do stracenia. Wiedziała, że jeśli jakiś muzułmanin strzeli jej w łeb, ubiegnie raka co najwyżej o kilka dni lub miesięcy. Teraz już nie ubiegnie.

W swym najsłynniejszym dziele, napisanej po atakach na WTC Wściekłości i dumie, Fallaci wprost wzywała obywateli państw Zachodu do oporu przeciw powrotowi do średniowiecza, jaki chcą Europie zafundować muzułmańscy fanatycy:

Ludzie, obudźcie się! Zahukani przez strach, nieskłonni płynąć pod prąd, czyli ściągnąć na siebie oskarżenie o rasizm (słowo zresztą niewłaściwe, ponieważ tu nie chodzi o rasę, lecz o religię), nie rozumiecie lub nie chcecie zrozumieć, że właśnie się toczy Krucjata, tyle że na odwrót. Przyzwyczajeni do podwójnej gry, zaślepieni krótkowzrocznością nie rozumiecie lub nie chcecie zrozumieć, że właśnie toczy się wojna religijna. Której chce i którą wypowiada być może tylko odłam tamtej religii, lecz i tak jest to wojna religijna. Wojna, którą oni nazywają dżihad. Święta Wojna. Wojna, której celem być może nie jest zdobycie naszych terytoriów, lecz której celem z pewnością jest podbój naszych dusz. Unicestwienie naszej wolności i naszej cywilizacji. Zniszczenie naszego sposobu życia i śmierci, naszego sposobu modlenia się lub niemodlenia, naszego sposobu jedzenia, picia, ubierania, rozrywki i przekazu informacji… Nie rozumiecie albo nie chcecie zrozumieć, że jeśli się nie przeciwstawimy, jeśli nie będziemy się bronić, walczyć, to dżihad zwycięży. I zniszczy świat, który lepiej lub gorzej udało się nam zbudować, zmienić, ulepszyć, uczynić nieco bardziej inteligentnym, czyli mniej bigoteryjnym lub całkowicie wolnym od bigoterii. I tym samym zniszczy naszą kulturę, naszą sztukę, naukę, moralność, nasze wartości, nasze przyjemności… Jezu! Czy nie zdajecie sobie sprawy, że ludzie tacy jak Osama ben Laden czują się uprawnieni do tego, żeby zabijać was i wasze dzieci tylko dlatego, że pijecie wino lub piwo, że nie nosicie długiej brody albo czarczafu, chodzicie do teatru i kina, słuchacie muzyki i śpiewacie piosenki, dlatego że tańczycie w dyskotekach albo we własnym domu, bo oglądacie telewizję, nosicie minispódniczki albo krótkie skarpetki, bo w morzu albo w basenie stoicie nago lub prawie, bo pieprzycie się, kiedy macie ochotę, gdzie macie ochotę i z kim macie ochotę? Nawet to was nie obchodzi, idioci? Dzięki Bogu jestem ateistką. I nie mam najmniejszego zamiaru dać się zabić za to, że jestem, jaka jestem.

Składając hołd Autorce, pamiętajmy te słowa. W kraju, którego obywatele (także ci, jak Fallaci, niewierzący) toczą dziś wojnę religijną z rządzącymi fundamentalistami, są one niezwykle aktualne.

41 komentarzy

  1. Ja tylko tyle, mnie jako konserwatyste i katolickiego tradycjonaliste zastanawia jak to jest że cała zachodnia lewica, komuniści, zieloni, alterglobaliści, anarchiści vel czerwoni skini o skłonościach pedaliskich a wreszcie dewianci seksualini i feminonazistki popierają tak bardzo islam, imigracje muzułamnów do Europy … więcej np: jak bolszewik Komunero z Hiszpanii wprowadzają lekcje islamu do szkół i budują meczety z kasy państwowej (rzecz jasna religia katolicka poszoł won ! A dac na budowa kościoła toż to klerofaszym ;-)). Przecież wartości islamu i owych imigrantów sa całkowitym zaprzeczniem wartości owego lewactwa … (zresztą sam Osam powiedział, że po zwycięstwie Islamu zginą … ateusze, dewianci i lewactwo ludzie wierzący chrześciajnie i żydzi zaś będą żyli w pokoju) …. z tego by wynikało iż lewactwo ma tendencje do samozagłady. Oczywiście nie będę płakał po lewakach …

    Konserwatystów religijnych to zobaczysz u władzy za 20 – 30 lat w Islamskiej Federalnej Republice Niemiec czy Islamskiej Republice Francuskiej albo Emiracie Niederlanów … Myśle jednak, że uda nam się z nimi dogadać na bazie wspólnych wartości …

    d.w.o.r.i.a.n.i.n
  2. A co do Europy Zachodniej to zdeganerowanych narodów już nic nie ocali i za kilkadziesiąt lat w Niemczech urzędowym językiem będzie turecki, we Francji, Hiszpanii, Holandii i Belgii – arabski zaś w Anglii – pasztu, urdu, gudżarati …

    Wązne aby przed tym uchronić Polske, dlatego konieczna ejst walka z lewactwem !

    d.w.o.r.i.a.n.i.n
  3. Pisałem o niej nie tak dawno… najbardziej mnie się w niej podbała niezależnośc myłsi i to, że nie polegała tylko na wystudiowanej pozycji, ale potrafiła zrozumieć i wczuć się w rolę człowiek pod zagrożeniem – i to nie tylko chodzi o islam, ale rówbnież o katlicyzm. Jako jednego nielicznych publicystów z nielicznych nie krępował jej gorset poprawności politycznej i ideologia.

    Gratuluję pomysłu przeniesina bloga – na pohybel bloxowi ( i galbie… 🙂 )

    Pzdr
    Azrael

  4. Dvorianin, krótkie wyjaśnienie. To nie lewactwo zaczęło ściagać islamistów na Zachód, tylko prawicowcy w stylu DeGaulle’a (przykład Francji). Chrzescijańscy fundamentaliści mimo głoszonych haseł antyislamskich do dziś doskonale dogadują się z niektórymi islamskimi fanatykami. Dość wspomnieć, że przyszła gwardia Osamy była szkolona do walki z ZSRR za pieniądze USA (wtedy rządzonego przez konserwatywną administrację Raegana), rzadzący zaś dziś Stanami neokonserwatyści mają dość ścisłe związki finansowe z firmami należącymi do saudyjskiej rodziny królewskiej. Theo Van Gogh nie był również chrześcijańskim fundamentalistą (ci Europie, tak jak B16, każą brać przykład z islamu), tylko lewicowym, homoseksualnym aktywistą. Gdy został zabity, kręcił film o najsłynniejszym antyimigranckim populiście z Holandii, który też był gejem i też został zamordowany (w dodatku przez innego lewaka). Czyżby świat nie był aż tak prosty, jak sobie w swych główkach kombinują prawiczki?

  5. tuje
  6. Panie Tomku !

    Nie uważam, że Świat jest czarno – biały. Jestem krytkiem polityki zagranicznej prezydenta Buscha i neokonserwatystów … tak tu zgadzam się z amerykańską lewicą w jej ocenie … Wiem kto szkolił Osame … wiem z kim robi interesy rodzina Buscha …

    W swoim poście zwróciłem tylko uwage iż Islam jest najiększym zagrożeniem dla lewicy nie dla prawicy … bo konserwatyści zawsze się dogadają na bazie wspólnych wartości.

    Więc uważam iż każdy konserwatywny rząd Polski mógłby mieć świetne kontakty z rządami państw arabskich, Iranem etc. …więcej powinien się o nie starać … lepiej mieć ich za przyjaciół niż mały Izrael … Rosja o tym wie i czyma zarówno z Arabami jak i Persami … ba nawet zaprasza Hamas i Hezbollach do Moskwy … ja bym tu poprostu naśladował Rosje Putina … byłoby to łatwe bo Polska cieszy się sympatią w świecie Islamu 🙂

    Powstanie państw Islamskich na Zachodzie Europy wydaje mi się pewne w perspektywie 20 – 30 lat … moim zdaniem nie będą to ustroje na wzór Iranu … będzie to łagodniejsza wersja tamtego systemu 🙂 (zresztą Irańska konstytucja jest bardzo interesująca …)

    d.w.o.r.i.a.n.i.n
  7. Na pewno była kobietą odważną. Czytałem dwie jej książki („Wściekłość i duma” i „Siła rozumu”), w wielu aspektach się z nią zgadzałem. Ale w sprawie określenia jej „jedną z największych publicystek wszechczasów” pozwolę sobie zgłosić votum separatum.

  8. Odnośnie islamizacji europy to wedle prognoz demograficznych pierwsza padnie Francja. Ale mówimy o roku 2050. Prognostyka do generalnie ciężki kawałek chleba i ludzie mają jak mi się wydaje nadmierną tendencję do prostych ekstrapolacji. Nie wiadomo jak zachowywać się będą muzułmanie w Europie Zachodniej za 50 lat. Choć ja jestem raczej pesymistą.

    Odnośnie lewicowych koncepcji to IMHO one zawsze w sobie zawierały jakieś letalne memy. Jeśli przyjrzymy się np. demografii w krajach wysokorozwiniętych to okaże się np. że bodaj jedynym krajem z dodatnim przyrostem naturalnym są USA.

    A Oriana. No cóż, kobieta z jajami. Szkoda jej.

    tricky2
  9. ..odeszła piękna, myśląca Kobieta. Kiedy rano przeczytałam, ze przegrała z rakiem, to poczułam smutek. Pomyślałam wtedy, ze chyba wiem, co czuli ci wszyscy płaczący (nikomu nie ubliżam ale staram sie zrozumieć) po śmierci Janie Pawle II. No może takich spazmów nie urządzałam rano, ale uświadomiłam sobie, ze ja też znałam Ją tylko z publikacji, wywiadów i w jakiejś tam części utożsamiałam sie z jej sposobem percepcji świata. Podziwiałam za to że potrafiła myśleć (sama) i nie bała się o tym mówić co wielu innych sądzi, ale strach odbiera im głos… I jest mi smutno.

    lovezanotti
  10. Tricky2: Skoro powiedziales „a” to powiedz tez i „b”! W Stanach przyrost naturalny jest wynikiem nadzwyczajnej rozrodczosci latynosow. Rodzina latynoska z mniej niz czworka dzieci to wyjatek. Tutaj dzieci rodza dzieci. Trzynastoletnich matek cala masa, w publicznych szkolach srednich co druga latynoska w ciazy. Horror! W niektorych stanach np. w Kalifornii juz liczba ludnosci kolorowej jest wieksza od bialej. We wszystkich instytucjach mozesz spokojnie mowic po hiszpansku, na kazdym towarze jest instrukcja dwujezyczna. No a przeciez rzadzi prawica. Tak, ze „dworzanin” /czyj/ nie musisz sie bac tylko o Europe za 50 lat. Boj sie o najdrozszego sojusznika kaczystow bo on juz sobie nie radzi z problemem i zamiast skierowac uwage tam gdzie trzeba nie daje wiz np. Polakom. Zaden Meksykanin o wize nie pyta, co dowcipniejsi polacy tez nie musza. Podroz do Stanow przez Meksyk z otrzymanym na miejscu czystym paszportem z polskiego konsulatu i legalnie wprowadzonym do systemu nr SS to tylko 7 tys$.

    zzamiedzy
  11. Toczymy wojnę religijną? Można religii nie lubić, ale twierdzenie, że działania rządu PiS-dusz motywowane są pobudkami konfesyjnymi to chyba ostre obrażanie wszystkich rozsądnych ludzi do religii przywiązanych (znam, drugiego warunku nie spełniam).

    Nie cenię pani Fallaci za ostatnią – uważam – elukubrację. Była dla mnie dowodem, że na starość ludziom sposoby funkcjonowania w rozmowach publicznych się rozchodzą na dwa prostopadłe kierunki: pełną zwątpienia dla jedynie słusznych racji zadumę nad złożonością życia i powtarzanie niepodlegających podważaniu jedynie słusznych mantr. Osobiście ciepło wspominam zupełnie inne jej teksty.

    scarlettohara
  12. Latynosi jednak są katolikami i należą do cywlizacji łaćińskiej nie są więc kulturowym i cywilizacyjnym zagrożeniem dla USA … w najgorszym wypadku zmieni się tam język urzedowy … to sytuacjia bez porównania mniej groźna niż to co się dzieje z Zachodnią Europą.

    Co do Polski i imigrantów to tak: w Polsce w pierwszej kolejności powinno się prrzyjmowac Polaków i osoby pochodzenia Polskiego (temu am służyć Karta Polaka) daje innych Słowian. Wszelcy inni imigranci sprawią nam tylko kłopot i się nie zasymiluja … dlatego tez nie należy ich wpuszczać. Chyba, że są to ludzie wykształceni … w potrzebnych Nam zawodach to owszem … ale wtedy nalezy zabiegać założyli rodzine z osobą narodowości polskiej …

    Bo Imigranci będa nam potrzebni ale lepiej żeby to byli Polacy ze Wschodu i Słowiania niż Turcy, Pakistańczycy, tzw. Afrykańczycy czyt. Murzyni wyznania Islamskiego …

    d.w.o.r.i.a.n.i.n
  13. Fakt, ale IMHO białe kobiety też mają wskaźnik dzietności powyżej 2,1. O sojusznika kaczystów bo jego żywotność jest większa niż się to wydaje różnym lewackim marzycielom z Europy. I po drugie USA wykazały się znacząco większą zdolnością asymilowania emigrantów z różnych kultur niż Europa. Po trzecie latynosi to nie muzułmanie, nie słyszałem by wysadzali się w samolotach albo wzniecali masowe zmieszki, tudzież żądali wszędzie wieszania krzyży. A po czwarte nie mój cyrk nie moje małpy, nie mam żadnego wpływu na politykę USA natomiast mam pewien wpływ na politykę UE i Polski.

    tricky2
  14. Dw.:Lewak to taki katoliok inaczej. Przestan wszedzie widziec katolikow. Oni sa w mniejszosci wsrod chrzescijan. Ale ty przeciez nie odrozniaz chrzescijanina od katolika. Wsrod katolikow najgorszy jest zdeklarowany katopolak; to gorzej niz fanatyczny muzulmanin. Ten przynajmniej wysadzi sie sam w powietrze a katopolaka na taki pozadany gest nie stac.

    zzamiedzy
  15. Scarlett, gdyby nie ostatnie elukubracje, kto by dziś pamiętał, kim w latach 70-tych była Fallaci? Prawda, że w dziełach tych trochę uogólniała, ale pisząc rzeczy, które mieszkańcy Zachodu od dawna znają z autopsji. U nas to egzotyka (muzułmanie przyjezdżali do nas przez lata głównie na studia, a to nieco inny typ człowieka), ale w Wielkiej Brytanii czy Kuwejcie (w obu krajach mamy mniej więcej równe liczbą skupiska muzułmanów) na porządku dziennym są newsy, od których na głowie staje wszystko, co może:

    Turczynka zastrzelona przez braci w Berlinie

    Kuwaiti slit 14 yo daughter’s throat

    Kurdish Muslim cut daughter’s throat for meeting a Christian

    Sister stabbed to death for loving the wrong man

    To też elukubracje?

  16. Nie wiem, czy to są elukubracje, to nie ja mam za sobą studia na dziennikarstwie. Tyle w kwestiach definicyjnych.

    A może to jest tak, że pani Fallaci i miriady jej podobnych przez lata godzili się na to, żeby ich kraje przyjmowały bez zastrzeżeń i zobowiązań wieśniaków z odległych części świata? Ktoś przecież musiał zmywać naczynia i czyścić kible w eleganckich restauracjach bez odbijającego się podnoszenia kosztów pracy? A wyrażanie spóźnionego obrzydzenia trąci hipokryzją? Nie jest Ci głupio być duchowym spadkobiercą takich patronów?

    Proponuję inną lekturę – np. „Białe zęby” pani Zadie Smith. Ta nie grzmi ze świeckiego odpowiednika ambony, ale pokazuje trochę szczegółów nadających ludzkie oblicze „drugiej stronie”.

    scarlettohara
  17. Jakiś czas temu Osama bin Laden wyraził się pochlebnie w Whitney Houston, z czego można by się domyślać, że gdyby ta ostatnia przeszła na islam, mogłaby zostać przez Saudyjczyka zaakceptowana jako ćwierć żoninego kolektywu. Trzy dni później Whitney ogłosiła publicznie decyzję o rozwodzie. Komentatorzy hamerykańskiego publicznego radia wyrażają uznanie dla patriotyzmu piosenkarki oraz nadzieję, że stanie się ona faszerowaną zachodnimi wartościami owieczką i sprowadzi zgubę na swego nowego smoka.

    Może tak jakoś trzeba?

    scarlettohara
  18. Piszesz to z kraju, w którym pokolenia irlandzkich ziemniakożerców znalazły pracę i pieniądze, często wykonując zawody i czynności wzbudzające obrzydzenie u wczesniejszych obywatelstwem lokatorów tego kraju (i nie mam na myśli tzw. „rdzennych mieszkańców Ameryki”).

    Przynieśli ze sobą inną religię (wtedy bardzo mocno skonfliktowaną z religiami „panującymi” w USA). To samo mozna powiedzieć o imigrantach z Azji (Chińczykach, Wietnamczykach itd). – tu przykładów nie trzeba szukać daleko – tak jak dawniej w USA i w Europie Zachodniej, tak i teraz w Polsce przynoszą ze sobą stereotyp (i fakt!) ciężkiej pracy i dorabiania się nią do poziomu życia wedle oczekiwań i chęci.

    Jeśli Cię nie szokuje widok kobiet (w Twoim wieku, a również w wieku naszych mam i babć), omotanych w szmaty i prowadzonych przez kolesia wieczorem wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego, prawie jak wyprowadzane psy w w karnym ordynku przy codziennej defekacji, to…

    Nie mówię tu o losie imigrantów, bo ten może być (i był) ciężki i dzieliło go i dzieli nadal wielu ludzi różnych ras i religii. Dziwię się tylko, że nie dostrzegasz różnicy między moimi sąsiadami z piętra – kiedyś z Wietnamu, a teraz z Polski, którzy pracują i chcą być (i są!) normalnymi obywatelami, a tym wyprowadzaczem kobiet z Wału Miedzeszyńskiego.

    Nie obchodzi mnie religia moich sąsiadów, dopóki nie narusza mojej wolności. Tak się jednak składa, że mimo kilku niedogodności życia w kraju katolickim żyję w nim znośnie, dopóki oczywiście zachowuję „bright side of my life”. Nie trzeba dodawać, że przez wielu ten kraj jest uznawany, za jeden z najbardziej katolickich krajów świata (nie wartościuję tu niczego, tylko patrzę na statystyki i formę religijności). Jednakże w krajach uznawanych za wcale nie „skrajnie islamskie” bardziej niż o „bright” musiałbym sie z racji mojego gejostwa bardziej obawiać o LIFE.

    Jak dla mnie, to mimo wszystko różnica zasadnicza.

    tuje
  19. Notatka na marginesie: „Ci, którzy nie są moimi przyjaciółmi, prawie przyjaciółmi lub przyjaciółmi in spe, są moimi wrogami” (tłum. moje) – pisała Fallaci w 1968, nie wiem, na ile świadomie parafrazując ewangeliczną kwestię Jezusa. Wtedy nie dotyczyło to jeszcze muzułmanów ale możnych i sławnych.

    Korzystając z bogactw biblioteki, czytam właśnie powieść pani Oates, której akcja dzieje się wśrod hamerykańskich dołów społecznych czasu Wielkiego Kryzysu. Oświecona klasa średnia pojawia się na tych kartkach z rzadka, wyrażając ubolewanie, politowanie i troskę (wobec zagrożenia niedzielonych dołami wartości), nie mając jednak żadnej konstruktywnej propozycji. Ja też nie mam. A co rozwiązań proponowanych przez Fallaci, po lekkim przedefiniowaniu słowa wartości, można ten schemat zastosować przeciwko gejom, ateistom, cudzołożnikom… [Tutaj czuję pewnien zgrzyt brzmienia jak stara lewaczka, czyżby szybka aklimatyzacja do otoczenia?] Z drugiej strony, nasze – w rozumieniu Fallaci – wartości są atrakcyjne dla niezaniedbywalnej części imigrantów o muzułmańskich korzeniach, przykładem (sądzę, że odpowiednio reprezentatywnym) własna moja kuzynka, która poślubiła niemieckiego Turka, po czym się z nim rozwiodła i nikt nie ganiał za nią z nożem.

    Zastanawia mnie, że jest jeden z rzadkich kontekstów, w którym lewicowi liberałowie ćwiczą deklinację liczby mnogiej słowa wartość. Z trudnościami określenia wartości w sposób głębszy niż „Uważam, że…”

    Fakty są znane. Pytanie tylko, czy zdarzają się dlatego, że powyżej pewnego progu goście o korzeniach muzułmańskich nie respektują zasad gospodarzy, czy z powodu niestworzenia przez gospodarzy odpowiednio dostępnej alternatywy.

    scarlettohara
  20. W charakterze glosy o islamie -ciekawa wypowiedź z Onetu: http://wiadomosci.onet.pl/1,15,11,23042268,64363088,2472013,0,forum.html

    I moja (nie zamieszczona) odpowiedź.:

    „Masz rację, tyle że nie ma wyjścia: Zachód nie zrezygnuje z budującego pozycję ekonomiczną islamu użycia ropy naftowej (przypominam, że Osama Ibn Laden to przecież saudyjski milioner) z zasadniczych względów natury ekonomiczno-ustrojowej.

    Na razie nie ma dla ropy alternatywy technicznej, a raczej techniczno-ekonomicznej. Próby jej znalezienia i rozpowszechnienia na tyle, by mogła istotnie ograniczyć tansfer bogactwa do islamskich władców będą torpedowane już także już w ramach samego świata Zachodu. Bowiem wymagałyby podjęcia solidarnej decyzji politycznej dominujących krajów Zachodu o wszczęciu bardzo szeroko zakrojonych badań nad alternatywnymi źródłami energii oraz zdecydowanie się na uwodornianie wegla jako główne źródło paliw płynnych (technologia znana od lat, węgiel w nieczynnych kopalniach Europy jest i olbrzymie, nieeksploatowane pokłady w USA i Australii także są), co jest po prostu drogie i kapitałochłonne z uwagi na wcześniejsze pozamykanie większości kopalń i energetyczną „przesiadkę” świata na łatwiejszą w użyciu i (wtedy) tańszą ropę.

    A teraz względy natury ustrojowej:

    Takie (realne technicznie) przestawienie gospodarki oznaczałoby ogromne zwiększenie kosztów jej funkcjonowania i spowolnienie rozwoju: jakież demokratyczne rządy, zabiegające populistycznymi gestami o sympatię wyborców zdecydują się na posunięcia (typu churchillowskiego „przynoszę wam krew, pot i łzy”) dla uzyskania hipotetycznego i zaznaczającego się za kilka lat efektu ograniczenia islamowi dopływu środków finansowych??. Poza tym – oni już te pieniądze MAJĄ, i nawet ograniczenie dopływu nowych środków nie przeszkodzi im je mnożyć drogą normalnej działalności finansowej.

    I jak wymóc taką wzajemną solidarność tych państw, jak spowodować, by zaraz się na wyprzódki z niej nie wycofywały wobec naturalnej w takim przypadku obniżki cen ropy naftowej przez pozbawianych przychodów naftowych szejków?

    Przy czym i tak technologia uwodorniana węgla (stosowane szeroko i przez Niemcy podczas II WŚ i przez RPA w okresie sankcji, którymi była obłożona za stosowanie apertheidu; instalacje są do tej pory) nie daje tej całej palety surowców niezbędnej dla przemysłu chemicznego, które osiąga się z ropy naftowej.

    Po wtóre, istnieją olbrzymie wpływy polityczne i ekonomiczne wielkich korporacji przemysłu petrochemicznego. Które notabene bardzo chętnie witają polityczne zawirowania i napięcia na linii Zochód-Islam, gdyż towarzyszące im zwyżki cen ropy naftowej i gazu powiększają ich zyski. I zapewne nie stronią od działań inspiratorskich przy ich generacji i podtrzymywaniu. Mając wskutek globalizacji charakter międzynarodowy są silniejsze od wielu państw i są w stanie stymulować ich politykę.
    Związki kapitału naftowego z rządami bardzo dobrze widać np. w ekipie Busha :-)), stąd przekonanie, że USA nie najechały Irak dla wyzwolenia tybylców od satrapy Saddama, tylko dla zapewnienia swoim firmom prymatu w wydobyciu i przetwarzanie irackiej ropy, a „związki” świeckiego, antyreligijnego reżimu Hujsajna z Al Kaidą to były oczywiste pozory.

    Ponadnarodowa korporacja naftowa nie jest w stanie wyartykułować innej polityki jak ta, która prowadzi do maksymalizacji zysków: mając swoich ludzi w rządzie może wywołać wojnę w tym celu, ale na pewno nie zacznie ograniczącej jej zyski inwestycji w instalacje uwodorniania węgla z ideologicznych względów odcinania wojującego islamu od dopływu pieniędzy za ropę :-)).

    Jednocześnie dla każdej władzy demokratycznej Zachodu, a szczególnie USA walka z terroryzmem to wielka gratka polityczna: pod hasłem „silni, zwarci gotowi” można zewrzeć społeczeństwo pod nawet najbardziej nieudanym pzywództwem i wygrać wybory, które normalnie by się przegrało. A także spokojnie ograniczać prawa obywatelskie (rzecz skądinąd zupełnie zrozumiała przy walce z terrorem) dla dalszego umacniania własnej władzy.

    Tak że jesteśmy skazani na tuczenie islamu pieniędzmi za będącą w ich posiadaniu ropę i dostarczania mu środków walki z cywilizacją zachodnią. Zaś lewacka dekadencja Europy raczej spowoduje pokorne (zresztą – nawet i demokratyczne, skoro mnożą się jak króliki i w większości krajów Europy za kilkanaście lat po prostu wygrają wybory) poddanie się wyznawcom islamu, niż wszczęcie jakiejś świadomej akcji z nim walki. Akcji, której niezbędnym komponentem musi być i ograniczenie demokracji, i porzucanie iluzji o możliwości asymilacji kultury islamu z kulturą Zachodu. Asymilacji przejawiającej się w choćby tak wąskim zakresie jak w tolerowaniu podmiotowości innej kultury i rezygnacji z prozelityzmu.”

    Anonim
  21. [sc:]

    Fakty są znane. Pytanie tylko, czy zdarzają się dlatego, że powyżej pewnego progu goście o korzeniach muzułmańskich nie respektują zasad gospodarzy, czy z powodu niestworzenia przez gospodarzy odpowiednio dostępnej alternatywy.

    Czy prawodawstwo gospodarzy rozróżniało do tej pory pomiędzy imigrantami z Wietnamu czy Korei, Chin a tymi z krajów islamskich? Czy były jakieś wyjątkowe obostrzenia dla imigrantów z krajów islamskich? Czy już na miejscu ci wyznawcy konfucjonizmu, buddyzmu itp poddawanie byli lepszemu traktowaniu niż wyznawcy islamu?

    NIE.

    Jedyne, co mi się kojarzy z wyjątkowym traktowaniem, to oczywiście pokłosie zamachów organizowanych przez OWP w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wtedy jednak nikt (łącznie z zamachowcami i ich opiekunami i mocodawcami) nie wiązał faktu ich przeprowadzania z „specjalnym traktowaniem imigrantów islamskich”, tylko z walką OWP i krajów arabskich z Izraelem. Nie, nie walką nawet: przemożną próbą eksterminacji i wymazania z mapy tego niewielkiego i dzielnego kraiku.

    Przeformułowanie celów nastąpiło trochę poźniej – wraz z dojściem do władzy w wielu krajach islamskich fundamentalistów. W krajach, których (poza statystycznym ogonem) nie dotyka problem imgirantów – te kraje zostały za to dotknięte plagą fundamentalnego islamu.

    Jeśli rządzący nimi poczuwają się do wspólnoty poglądów i celów (również wojskowych i terrorystycznych) z innymi krajami islamskimi, to czego to może być skutek? Klimatu? Diety? itp… Chyba jednak islamu (czy raczej jego wynaturzonej formy).

    Bardzo mi przykro, jeśli normalni muzułmanie, tzn. ci którzy w życiu publiczynym uwzględniają prawodawstwo kraju, którego są obywatelami, muszą ponosić konsekwencje istnienia tych swoich braci i sióstr (chyba jednak braci) w wierze, którzy nad zasady współżycia w społeczeństwie przedkładają fantazmaty swojej odmiany islamu. Niepokoi mnie tylko, że „ojcowie duchowni” islamu jakoś wyjątkowo rzadko kwapią się do piętnowania tych wynaturzeń. A może z punktu widzenia islamu nie są to wcale wynaturzenia, tylko równorzędne warianty? Coś jako prawosławie i katolicyzm, tylko że różnice w dogmatach znajdują reprezentację w postaci różnicy w podejściu do mordowania niewiernych. Przejeskrawiam? Raczej niewiele.

    Żałuję, że przykład „pana wyprowadzacza” z Wału Miedzeszynskiego nie pobudził Cię do refleksji (a przynajmniej do takiej, która nie została spisana): przecież traktowanie kobiet przez „pana wyprowadzacza” (zgodne i zalecane przez jego religię, a stojące w jawnej sprzeczności z zasadami spotykanymi w Polsce na codzień) nie może być w żaden sposób konsekwencją antyislamskiej polityki imgracyjnej państwa polskiego – nie może być, bo takowej (anty) nie ma. Nie ma tych mitycznych gorszych warunków: są takie same dla Wietnamczyków i dla imigrantów z krajów islamskich.

    Oczywiście nie mamy problemów jakie teraz mają Włosi, Francuzi i Niemcy: ale może te problemy nie wynikły ze specjalnego „gorszego” traktowania imigrantów islamskich? (wobec innych imigrantów) Może powstały daltego, że dla ich wierzeń zrobiono wyjątek – w ramach nie wiem, czego, może politycznej poprawności, albo innych przesądów?

    Nie wiem, wiem że Fallaci swoimi ostrymi tekstami nie spowodawała żadnego antyislamskiego zamachu – poruszyła natomiast umysły – zadając pytania i mając odwagę, żeby to zrobić. Jej pytania dotarły wreszcie do opinii publicznej – była więc w przeciwieństwie do paru kanapowych myślicieli, ODWAŻNA i SKUTECZNA – to już jest jesto osiągnięcie. A przy tym, nikt po jej artykułach nie nawrzucał granatów do jednego czy drugiego meczetu.

    Muszę dodać jeszcze jedno: kilka postów Łysakowskiego temu temu oburzyłeś się na grzebanie w życiorysie Baumana, a zupełnie niedawno pisałeś o „dusznej atmosferze” – w związku z próbami deifikacji Jacka Kuronia w szczególności, a w ogólności z możliwością stawiania pytań o wcale nieoczywistych odpowiedziach.

    Teraz znalazłeś coś, co OF napisała w 1968 (opatrując to komentarzem, który na tle wszystkich Twoich uwag, wskazywać może Twój krytyczny stosunek do samej OF). Świetnie! – to mi się podoba, zechciałeś zobaczyć OF nie jako efemerydę lat ostatnich, tylko jak człowieka z historią i sumą dokonań (lepszych albo gorszych). Rozumiem, że teraz już nie będziesz piętnował prób opisywania Xów i Yreków na tle ich całej ścieżki życiowej, a nie tylko wybranych fragmentów? Zwracam uwagę, że taką moc (wybiórczości) mają jedynie sądy instytucjonalne – choćbyś był człowiekiem dobrym przez całe życie, jeśli pod jego koniec popełnisz przestępstwo to sąd z niego właśnie będzie Cię rozliczał – i może oczywiście popatrzeć na Twój życiorys, ale wcale nie musi. Zwykli ludzie nie są sądami. Trudno więc wymagać od nich takiej wybiórczości.

    Na swój prywatny użytek nie zgadzam się z wieloma rzeczami, które OF napisała w sowim życiu. Uważam jednak, że byłoby znacznie gorzej gdyby ich nie napisała w ogóle.

    tuje
  22. Wydaje mi się, że ograniczam się w tej dyskusji do tego, co Fallaci napisała, nie interesuje mnie, kto był jej życiowym partnerem, ile miała domów i ile ciąż usunęła. To jest ta różnica, podkreślana przeze mnie przy dyskusji pod tekstem o Baumannie, widzę, że chyba nie dość jasno. Uprzejmie proszę jednak o nieprzypisywanie mi intencji, których nie mam.

    Mam wrażenie, że miejscami się troszkę przerzucamy ogólnikami (ja bardziej). Pytanie, na podstawie hipotetycznego case study. Załóżmy, że za Twoją ścianą mieszka rodzina muzułmańska. Nikt z jej członków nie mówi za dobrze w Twoim języku, więc się za bardzo nie integrujecie, zresztą oni nie chcą mieć
    kontaktów z niewiernymi. Itd, itd. Któregoś dnia córka wraca z randki z polskim kolegą ze szkoły – i wściekły ojciec podrzyna jej gardło, jak w jednym z linków dostarczonych przez Tomka.

    Taki czyn jest, oczywiście, jaskrawym wykroczeniem przeciwko wartościom społeczeństwa (gdzie dziewczę co nawyżej dostać mogłoby po tyłku). Pytanie: jak do takich rzeczy nie dopuścić? Wydaje mi się, że odpowiedź proponowana przez Fallaci byłaby z grubsza taka:
    1. zawiesić na kołku przywiązanie do wolności osobistej, niestosowanie odpowiedzialności zbiorowej etc.
    2. prewencyjnie wysłać imigrantów muzułmańskich do Syjamu czy na inne wschodnie rubieże, żeby nie mogli dopuszczać się urągania naszym wartościom,
    3. wartości odwiesić i cieszyć się nimi w spokoju.

    To mnie niepokoi. Bardziej niepokoi mnie, że nie umiem podać konkurencyjnego rozwiązania.

    A ostatnie wypowiedzi Fallaci kojarzą mi się z tym, co u nas w kampanii wyborczej robił PiS. Chodzi mi o to, że jej pełne żaru teksty legitymizowały posiadane przez ludzi resentymenty, tak jak PiSowe wieszanie psów na osiągnięciach III RP wpasowało się w obecną u wielu ludzi frustrację. Czy jednak ten rezonans można nazwać skutecznością? Czy coś się z niego wykluło, poza tym, że Fallaci trafiła znowu na czołówki gazet? To ostatnie – w większości wypadków – nie jest samo w sobie chlubnym celem?

    scarlettohara
  23. Scarlett – nie tak szybko: Łysakowski ne pisał chyba nic o życiu osobistym Baumana, tylko o jego karierze zawodowej – a ta oprócz chwalebnych fragmentów ma i ciemne strony. Trzeba zauważyć, że oba pola tej działalności nie były w dodatku tak od siebie odległe – wszak na obu Baumann uciekał się do roli polityczno-wychowaczej.

    Tu muszę pozwolić sobie na wtręt, bo bardzo często w mediach dokonuje się w kontekście roli IPN manipulacji przeciwstawiając całkowity „ban” na „teczki” i archiwa właśnie takim łóżkowo-osobistym śledztwom (czego obrzydliwy przykład był w Dzienniku choćby). Tymczasem (podpieram się znakomitym wywiadem z Pawłem Machcewiczem (Tygodnik Powszechny, nr 38 z 17 września):

    Wywiad Piotra Mucharskiego z Pawłem Machcewiczem

    można stwierdzić, że takich dociekań w IPNie się nie przeprowadzało, a wiele faktów wskazuje, że i nadal się nie przeprowadza – co wcale nie stoi w sprzeczności z faktem, że wśród pracowników IPN są i tacy, którzy swój zawód wykonują nierzetelnie (Machcewicz podejrzewa, że autor Dziennikowego obrzydlistwa korzystał z cichej pomocy jakiegoś „śpiocha”). Tymczasem „produkcja” IPN to prace naukowe i publikacje (idące już w dziesiątki tomów), comiesięczny biuletyn (świetne źródło informacji o najnowszej historii Polski – oczywiście trzeba je przyjmować krytycznie – ale to przecież zdrowa zasada stosowana na każdym polu działaności naukowo-publicystycznej) – niestety jest tak, że artykułu z Biuletynu trafiają na łamy Gazety Wyborczej (częściej) czy Rzeczpospolitej (rzadziej) (o Dzinniku nic nie powiem, bo nie czytam) najczęściej o ile są „sensacyjne” – to jest „wilcze prawo mediów” z jednej strony, ale Biuletyn przez to często jest szufladkowany jako oszołomski periodyk hunwejbinów (to ostatnio modne słowo) z IPNu. A to wielka szkoda.

    Wracając do meritum, czyli przykładu o którym napisałeś. Niedopuszczenie do takiego czynu musi się według mnie wiązać z koniecznością integracji młodych ludzi w szkołach (co w przypadku np. młodych Wietnamczykow – tj. Polaków i Polek związanych pochodzeniem z Wietnamem) działa dość dobrze (a byłbym raczej skłonny powiedzieć, że jak na stereotypowe „polskie warunki” wyśmienicie). Trudno jednak sobie wyobrazić integrację w przypadku wymogu rozdzielania płci, omotywania szmatami twarzy, głów i ciał, wydawaniu za mąż młodocianych dziewcząt, zakazie wspólnych zabaw z „niewiernymi” itp.) Bez integracji na poziomie szkolno-podwórkowym trudno oczekiwać udanego współistnienia w życiu dorosłym. Żeby to osiągnąć nie trzeba się uciekać do środków drastycznych (cały czas mówię o Polsce – ale ja teksty OF odebrałem przede wszystkim jako lekcję czego zrobić nie wolno – a co niestety zrobiono w Europie Zachodniej) – przecież dzieci (bez względu na konfesję, albo jej brak) uczestniczą niemal bez wyjątku w taki sam sposób w życiu szkolno-podwórkowym (nie bez scysji – ale tych uniknąć nie sposób) –

    A zatem moim zdaniem koniecznym jest postawienie wyraźnej i zdecydowanej tamy wszelkim elementom islamu, które negują, bądź podważają proces szkolno-wychowaczy. Żaden powód światopoglądowy (a już w szczególności „religijny”) nie może przeszkadzać w uczestniczeniu na równych PRAWACH i OBOWIĄZKACH w edukacji podstawowej, gimnazjalnej i średniej. Wobec judaizmu, katolicyzmu, prawosławia, wyznań protestanckich, wreszcie wobec agnostyków i ateistów powinno stosowac się (i w zasadzie stosuje się) te same reguły. Jeśli statystyczny Kowalski wespół ze statystyczną Kowalską oświadczyliby, że dzieci do szkoły posyłać nie będą, bo tak im dzwoni dzwoneczek ich wyznania, to prędzej czy później skończy się to sądowym zawieszeniem ich praw rodzicielskich (DLA DOBRA ICH DZIECI i RESZTY SPOŁECZEŃSTWA). Nie wydaje się przesadne i drastyczne rozciągnięcie takich zasad również na islam. Pod tym względem mamy szczęście, bo możemy takich zasad pilnować praktycznie „bez ofiar”. Co zrobią Francuzi, Włosi, Anglicy i Niemcy ze swoimi islamskimi współobywatelami – nie mam pojęcia – dlatego odczytuję krzyk OF nie jako nawoływanie do jakiejkolwiek przemocy, tylko jako raczej wyrzut wobec wcześniejszych rządów i polityków. (BTW np. polityka Francji jawi mi się tu jako jawny i bezwstydny gwałt na rozumie – począwszy od regulacji zakazujących zbierania informacji o pochodzeniu etnicznym, po obłudę mediów, a o działania polityków to jakieś kompletne pomieszanie zysków partyjno-wyborczych z lekceważeniem rzeczywistych problemów – bo zamieszki z zeszłego roku to nie jest epilog tylko raczej prolog. Boję się myśleć czego).

    Jeśli więc w religii występują elementy jawnie szkodliwe, to należy z nimi walczyć przynajmniej metodami administracyjnymi, a nawet karnymi.

    Nie jest dla mnie żadnym naruszaniem swobód i praw obywatelskich przyjmowanie do kraju jakichkolwiek ludzi, jednak pod warunkiem, że zobowiążą się oni respektować pewnien zestaw reguł – nawet jeśli kosztem religii (bo i najczęściej emigranci islamscy nie chcą się odsiedlać w Europie i Stanach z powodu prześladowań religijnych, tylko chyba z powodów ekonomicznych – a to oznacza, że muszą sami zdecydować – czy zachowują pewne elementy swojej wiary w swoich krajach rodzinnych, czy przyjeżdżają ale godzą się na kompromis. To chyba nie jest za duże oczekiwanie.

    I zdaję sobie sprawę, że ten kompromis nie dotyczy kilku dodatkowych świąt religijnych w roku, czy lekcji religii również z imamami, tylko znacznie poważniejszych tematów.

    Już zupełenie na koniec – PIS nie jest dobry na wszystko, również jako przykład dowolnej podłości i krętactwa. BTW: pewnie nie śledzisz już tak pilnie wydarzeń krajowych, więc napiszę, że ostani krew mnie zalała, jak się dowiedziałem, że Łybacka w ramach porozumienia SLD+SDPl+PD+plankton przepchnęła jako kandydata na stanowisko prezydenta Poznania niejakiego Andrzeja Nowakowskiego – byłego SLD-wojewodę, który przyklepał decyzję PO-prezydenta o zakazie „poznańskiego marszu”. I Partia Demokratyczna – demokraci.pl przyklepała tę nominację. To już nie jest kompromis – to kompromitacja. To już prawie jak PIS.

    tuje
  24. tuje: Po co tak daleko szukac. Sprobuj zmusic rodziny romskie w Polsce do posylania dzieci do szkoly albo wyobraz sobie malzenstwo Polki z Romem.. A Romowie w Polsce sa przewaznie rzymskimi katolikami i nie ma tu konfliktu wiary. Jedno pokolenie wstecz trudno bylo myslec o malzenstwie mieszanym Polki z Ukraincem,nie daj Boze prawoslawnym, ktorego rodzice zostali wysiedleni na ziemie odzyskane. I choc mlodzi sie zasymilowali i znali od dziecka to rodzice mowili: NIE! Przykladow blisko siebie jest mnostwo. Moze przez te male rzeczy latwiej ogarnac swiat.

    zzamiedzy
  25. Czyli należy stosować łagodnie bezwzględną stanowczość nakazów administracyjnych połączoną z oddolną czujnością obywatelską. To pewnie nawet może się udać w takich krajach, gdzie, jak za głośno kichniesz podczas ciszy nocnej, sąsiedzi dzwonią na policję, zamiast zwrócić uwagę Tobie lub zgoła dać sobie spokój.

    Mogę się z Tobą zgodzić w wielu punktach Twoich tekstów powyżej. Jest pewna różnica między spokojnym zastanawianiem się nad istotą problemów i sposobami ich rozwiązywania, a histerycznym krzykiem spowodowanym ich obecnością. Działalność OF może służyć jako antyprzykład, przynajmniej teksty, które znam (tj. fragmenty „Wściekłości i dumy”). Zaczęła krzyczeć, kiedy problem już się na dobre uwidocznił w gruzach WTC, do jego rozwiązania się w żaden sposób nie przyczyniła. Czy się mylę.

    Co do nieszczęsnego tekstu o Baumannie, nie umiem się przekonać do tego, że co Baumann robił jako oficer polityczny wpływa na jego kompetencje jako socjologa-naukowca (co niestety jest powiązane z byciem guru, a to zupełnie inna para kaloszy, a co było strasznie w tekście Tomka pomieszane – to już chyba sobie wyjaśniliśmy?). Co do PD – ostatnia przedwyjazdowa informacja polityczna, która do mnie dotarła, to poparcie przez PD kandydatury pani Sierakowskiej na prezydenta Lublina – cóż za „bezprzykładny rozwój” tego ugrupowania! Poza o polityce polskiej nic nie przyjmuję, wyłączając wieści pojawiające się na blogu Łysakowskiego – kurację z czystym sumieniem polecam.

    scarlettohara
  26. [zzamiedzy:]
    Chodziłem do szkoły z Romami – sami przyznawali, ze ci z nich, którzy szkołę (wtedy jeszcze podstawową bez gimnazjów) skończyli złapali Pana Boga za nogi (bardzo czesto kończyli ją zresztą bez żadnego wsparcia swoich rodziców) – w przeciwieństwie do ich kuzynów (a zwłaszcza kuzynek!). Jakoś się tak złożyło, że znałem takich Romów, którzy jak na średnie standardy lat osiemdziesiątych byli biedni, i znałem takich którzy byli dość zamożni. To zupełnie tak samo jak z resztą moich kolegów i koleżanek ze szkoły.

    Wietnamczyków mam za sąsiadów na piętrze (choć już w innym mieście) – daleko szukać więc nie muszę.

    No i przykład Romów jest zupełnie z innej parafii – sami przyznają, że wykształcenie dla ich dzieci byłoby dobrą sprawą – tyle, że często im to „nie wychodzi” – często, bo np. nie znajdują zrozumienia u dyrektora szkoły, czy nauczyciela (mógłbym kilka wspomnień odświeżyć). Jakby nie naginać faktów to zupełnie co innego, niż sprawa islamu (czy islamizu jak inni wolą odróżniać).

    Mimo że wychowałem się w PRLu to nie przypominam sobie, żeby był to kraj fanatycznych, ciemnych chłopów wysysających z mlekiem matki różne świństwa, jak wielu chciałoby w swoich rojeniach widzieć. Romowie (wtedy nazywani Cyganami) mieszkali w kamienicy, którą mijałem codziennie idąc do szkoły. Po sąsiedzku mieszkał emerytowany pułkownik pamiętający Lenino (z żoną Rosjanką). On zaliczył Kazachstan i armię – i nie był religijny. Jego żona odnalazła na powrót swoje miejsce w prawosławiu. Zresztą, cmentarz prawosławny był integralną częścią cmentarza, którym zarządzała (i do dzisiaj to robi) parafia katolicka. Jakoś krzyże greckie współistniały z łacińskimi. Moim rodzicom (mimo, że nie byli związani z żadnymi ruchami ekumenicznymi) nic nie przeszkodziło w ostatnim pożegnaniu sąsiada-pułkownika w cerkwi (choć na standardy katolickie to była raczej mała kapliczka w obrębie budynków lokalnej grupy prawosławnej, niż okazała budowla o charkerystycznej architekturze), a potem na cmentarzu – zresztą trudno, żeby cokolwiek im przeszkadzało – na tym samym cmentarzu tylko 100 metrów dalej są groby mojej babci i dalszej rodziny – to jeden cmentarz – bez żadnych murów i podziałów wewnętrznych.

    Czy obywało się bez konfliktów, sprzeczek, kłótni, bójek nawet? Często nie. Jak to w życiu bywa.

    Nigdy jednak spotykając się z ludźmi z trochę innej kultury (czy choćby jej kawałka) nie przeżyłem zaskoczenia takiego, jak na widok owej karawany omotanych w szmaty kobiet – jeśli tak wygląda importowany współczesny islam (w przeciwieństwie do islamu żyjącego w Polsce od kilku stuleci) – to ja wysiadam.

    Czy masz jeszcze [zzamiedzy] jakieś celne uwagi o drobnych sprawach dookoła? Pytaj, chetnie odpowiem.

    tuje
  27. Nie Scarlett – raczej się nie rozumiemy: przecież w Polsce państwo obowiązek szkolny egzekwuje – czasm gorzej, ale nie ma żadnych wyłaczeń prawnych (ze względu na np. wierzenia religijne, albo inną rodzinną tradycję ciotki klotki). Do tego jakaś oddolna superczujność sasiadów nie jest potrzebna.

    Nie ma co pisać zgryźliwie o nocnym kichaniu, szkoda czasu i atłasu na takie dykteryjki.

    Co do OF to się mylisz. Nie, problem nie jest rozwiązany – ale może gdyby nie ostrość jej tekstów, do dzisiaj myśliciele wstydliwie napomykaliby jedynie o „palących problemach z utrudnioną kompatybilnością międzykulturową”. Nie mam nic przeciwko krzykowi, o ile nie zastępuje on dyskusji. Czasem bez takiego krzyku zresztą nie ma szans się taka dyskusja zacząć.

    Trudno mi uwierzyć, ale wniosek z Twojego podziału na dwóch niezależnych Baumanów, da się o wiele łatwiej zastosowac do np. dwóch niezależnych Farfałów. Jest ich dwóch tak jak i Baumanów, więc skąd się bierze ten antyfarfałowy zgiełk?

    Kurację? Teraz to już przesadzasz. Polityka w zakresie czytelnictwa prasy nie jest nadmiernym obciążeniem, ale koniecznym. Parę lat temu czytałem wspomnienia obozowe niemieckiego jubilera, żyda, któremu udało się uniknąć śmierci, dzięki swojemu pożytecznym w KLach jubilerskim fachowi. Na początku książki wspomina on, że będąc młodszym polityką nie interesował się w ogóle. Jak zobaczył więc kiedyś plakaty obwieszczające jedne z pierwszych wieców Adolfa H. to wzruszył ramionami – w końcu polityką się nie przjemował. Trochę później, już w obozie, zmienił zdanie.

    To prawie jak ubezpieczenia zdrowotne – przecież się ubezpieczasz?

    Ja jestem już tą dyskusją zmęczony.
    pozdrawiam.

    tuje
  28. Jestem demokrata,liberalem i lewakiem oraz czynnym obronca praw ludzi i zwierzat. Zawsze uwazalam, ze swiat jest wystarczajaco pojemny dla nas wszystkich i ze kultury nie roznia sie od siebie na tyle by niemozliwa byla koegzystencja i szacunek.I ze islam sam powinien rozwiazac swoje problemy z fundamentalistami skoro jest religia centralnie sterowana (bez podzialu na panstwa prowadzace odrebna polityke- wszyscy muzulmanie stanowia jedna spolecznosc -umme, na czele ktorej stoi imam). Zgadzam sie tez z hinduskim pisarzem Arundhati Ray , ktory twierdzi, ze w obecnym konflikcie islamu z drapieznym kapitalizmem USA nie jestesmy skazani na wybor jednej z tych opcji. I ze wiekszosc dziel kultury, nauki i mysli spolecznej powstala poza tymi dwoma systemami tak jak wiekszosc spoleczenstw funkcjonuje poza nimi(polskie tez- gospodarczo chcielibysmy byc jak stany, a mentalnie blizej nam do wyznaniowych panstw islamu). Jednak w obecnej sytuacji uwazam, ze nalezy przywrocic rownowage. Dawne panstwa kolonizujace Afryke czy Azje dzis same sa kolonizowane przez ich mieszkancow, ktorzy przez lata traktowani jak pariasi odkryli swoja tozsamosc- islam. Basam Tibi niemiecki islamista arabskiego pochodzenia wymienia czynniki, ktore prowadza do rozpowszechniania islamu: 1. wyz demograficzny wsrod mniejszosci muzulmanskiej (pokolenia dzisiejszych 20-30 latkow), spolecznosci islamskie sa mlode demograficznie 2. bieda w krajach arabskich i czarnej afryki. Nie zgadzam sie tutaj z opiniami przedmowcow o wielkiej kasie z ropy, dzieki ktorej muzulmanie oplywaja w dostatki i maja jeszcze na zbrojenia. Kazdy kto byl w panstwie islamskim poza Kuwejtem i Arabia Saudyjska wie jak wyglada rzeczywistosc panstwa feudalnego. Tak na marginesie to przyjazne srodowisku i tansze technologie zastepujace spalanie ropy istnieja od dawna. Lecz ich rozpowszechnianie nie lezy w interesie wielkich korporacji jak shel. Polityka panstw nie ma tu nic do rzeczy- dopoki z ropy da sie wycisnac kase bedzie ona wyciskana- rzady chodza tu na korporacyjnym pasku.
    Bieda w krajach arabskich ma jeszcze jeden aspekt- szkolnictwo. Poniewaz brakuje szkol publicznych zastepuja je prywatne szkoly koraniczne, ktore ksztalca zastepy wiernych. 3. zacofanie technologiczne panstw islamskich, ktorych obywatele maja bolesna swiadomosc, ze kiedys ich cywilizacja byla wiodaca pod wzgledem naukowo-technologicznym, a obecnie sa skazani na korzystanie z zachodnich wynalazkow, z ktorymi zalewa ich zachodnia kultura.Poza tym kiedy skonczy sie ropa, kraje te pozostana bez zrodla utrzymania, co musi skonczyc sie konfliktem.
    Tak wiec uwazam, ze zeby zapobiedz swiatowemu konfliktowi nalezy przywrocic rownowage -skonczyc z polityczna poprawnoscia i niedemokratycznie wysiedlic niezasymilowanych muzulmanow (takich co nie mowia jezykiem panstwowym, nie znaja prawa lub notorycznie je lamia zaslaniajac sie wyznaniem) i utrudnic im wjazd do europy.Ale przede wszystkim skonczyc z mitem wolnego handlu, wziasc za twarz korporacje i zakazac im wspolpracy z fundamentalistycznymi rezimami. Fundamentalistow nalezy izolowac gospodarczo i politycznie- sadzic powinno sie ich wedlug ich praw.

    dark side
  29. > To nie lewactwo zaczęło ściagać islamistów na Zachód, tylko prawicowcy w stylu DeGaulle’a

    Bzdura. Całe to gadanie o społeczeństwie wielokulturowym, równości szans (w łykaniu zasiłków), tolerancji dla inności (choćby z kindżałem w zębach), permisywizm i polityka ustępstw (Francja 2005) to ideały lewicy w czystej formie. Jest taki kawałek Kukiza „a jak wam napluć w twarz, to wy mówicie że deszcz pada” i idealnie pasuje on do komentowanej wypowiedzi.

    Castaneda
  30. Castaneda: jakiej lewicy?
    Na zachodzie jest lewica proislamska, jest wszak, i to nie mniej liczna, lewica antyislamistyczna: jej przedstawicielem był i zamordowany reżyser Van Gogh, i właśnie Oriana Fallaci.

    A kawałek Kukiza pasuje mi własnie do Koscioła i zachowania JP2 wobec muzułmanów. B16 szczęśliwie od tego odchodzi.

    O czym właśnie piszę notkę.

  31. tuje: Nic mi tylko nie powiedziales na temat malzenstw. No ale pewno masz takie same spostrzezenia. Od 9-ciu lat mieszkam w kraju, ktorzy tworzyli ludzie przesladowani za religie. W moim „bloku” /ok 40 domkow/ mieszkaja Meksykanie, Hindusi, Polacy, Grecy, Amerykanie, Niemcy, Arabowie i nie wiem kto jeszcze. Znam na nowych przedmiesciach skrzyzowanie ulic gdzie na czterech rogach stoja rozne koscioly. Jeden ze znajomych ma zone Filipinke, drugi Meksykanke, trzeci Hawajke. Rodzice nikomu nie bronili takiego ozenku.Spotykam cale procesje ortodoksyjnych Zydow, natomiast nigdy nie udalo mi sie spotkac haremu. Nikt nikomu nie przeszkadza. Dlaczego nie moze byc tak w Polsce gdzie caly czas mam swoje mysli i emocje, w ktorej spedzam polowe roku i dokad niebawem wracam na stale, choc moja zona coraz bardziej sie boi, szczegolnie po obejrzeniu dzisiejszych „24 godzin” i „szkla kontaktowego” i po lekturze ostatniej „Polityki”..

    zzamiedzy
  32. [zzamiedzy]
    Najkrócej mówiąc – gdybym informacje o gejach (czyli dla mnie bardzo ważne) czerpał z „Polityki”, Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, TVN(z dowolonymi numerkami), to bym pewnie już dawno temu musiał uciec do jakiejś Nibylandii przed hordami żadnych krwi sąsiadów, nazioli, itd.

    Nad medialną (wirtualną, urojoną itp…) wersję rzeczywistości staram się jednak od pewnego czasu przedkładać tę realną, więc żyję raczej spokojnie. Do potencjalnej emigracji mogłyby mnie skłonić wyłącznie powody finansowe, bo na pewno nie polityczne – w końcu za najdalej trzy lata będą nowe wybory.

    Trudno oczekiwać od kraju, który przez kilkadziesiąt lat był prawie monoetniczny, żeby teraz bez żadnych wstrząsów wskoczył w tory doskonałego współistnienia wielu kultur i narodów. Stanom Zjednoczonym zajęło to trochę dłużej, a po drodze do stanu obecnego (a przecież to ciągle nie jest wzorcowe współżycie) wydarzyła się jedna spora wojna, pare eksterminacji, zabójstwa i mordy itd… Ostatnie 16 lat w Polsce to na tym tle to wręcz sielanka. Nie traktuj tego jako argumentu „a u Was boją Murzynów” – po prostu nad pewnymi faktami nie można przejść obojętnie.

    W ostatnich Wysokich Obcasach jest bardzo ciekawa rozmowa (również o imigrantach i multikulturowości) z Andrzejem Sewerynem – polecam jako odtrutkę na problemy dziennikarzy.

    Problemy z małżeństwami powiadasz? Znam jeden spory: dwoje wykształconych (zagraniczne uczelnie), obytych w świecie rodziców (zagraniczne placówki, dyrektorostwo itp.) męczyło (nie, prawda – nie bili jej) swoją córkę, bo jej wybranek nie był dla nich dostatecznie bogaty, a nawet gorzej: nie miał odpowiedniego (cóż to licha mogło znaczyć?) pochodzenia. Związek młodych się zakończył z różnych przyczyn, ale ta była chyba jedną z ważniejszych. Tu się tu działo, w Warszawie.

    To chyba częstszy powód niż w Twoich przykładach. Co gorsza – mógłbym postawić dolary przeciw orzechom, że w nawet opisywanej przez Ciebie multikulturowej sielance zdarza się równie często, co w „dlaczegotakniemożebyćw” Polsce.

    Aha, ja o „haremie” nic nie pisałem – zerknij jeszcze raz do moich komentarzy. Może wyjaśnię jednak od razu: skoro te dziewczyny (czy kobiety) w normalnych płaszczach, ale z głowami okutanymi jakimiś zasłonami szły w kolumnie pod ewidentną opieką (czy lepiej: strażą) „pana wyprowadzacza” (jak go skrótowo określiłem), to przypomniałem sobie o problemach Niemiec i Francji ze szkolnymi ubiorami islamskich uczennic. Naprawdę byłoby ciężko poznać, albo zaprzyjaźnić się z taką dziewczyną podczas osobnych zajęć w szkole (jeśli już do tej samej szkoły zostałaby posłana), w dodatku pilnowaną przed kontaktem z niewiernymi samcami – a myślę, że to że jestem gejem, w żaden spoób nie chroniłoby mnie przed jej nadopiekuńczymi kuzynami i tatusiem.

    Czy moja obawa oznacza totalną niechęć do islamu? Nie, oznacza tyle, że włącza mi się światełko ostrzegawcze w przypadku, gdy pobudki religijne skłaniają kogoś do zachowań niestandardowych – o ile jednak np. amerykańskim Amiszom te niestandardowe sytuacje pozwalają na pokojowe współistnienie z wyznawcami innych religii (albo i ateistami), tak niestety współczesny islam zmaga się z wizerunkiem dość nieprzyjemnym: w którym tak brzydkie rzeczy jak podpalenia, wysadzenia, zarżnięcia zdarzają się jak na „religię pokoju” zbyt często.

    To kolejne fakty, przed którymi trudno uciec.

    pzdr.

    tuje
  33. Cześć,
    Piszę tu pierwszy raz. Trafiłem na twój blog, kiedy pojawił jego adres w komentarzu na artykuł Lisieckiego „Gejolucja”.
    Z nie którymi twoimi tekstami mogę się nawet zgodzić. W tym wwszystkim jednak mocno irytuje mnie to, że ty we wszystkich swoich komentarzach klepiesz czystą propagandę części lewicy zachodniouueropejskiej, mimo to na każdym kroku podkreślasz, że tylko ty jesteś „zajebiście obiektywny”;-)).
    To była tylko taka ogólna uwaga.
    A przechodząc do rzeczy, czyli twojej odpowiedzi na komentarza Dvorianina na temat sprowadzenia emigrantów muzulamńskich do Europy zachodniej, to ich sprowadzanie od lat 60 -tych, miało głównie podłoże ekonomiczne. Rozwijająca sie szybko Europa zachodnia potrzebowała rąki do pracy, toteż muzułamanów zaczęli sprowadzać Niemcy, Francuzii, Holendrzy i tak dalej. I nie miało w tym przypadku znaczenia jaka ekipa stała u steru rządów.
    Przechodząc do drugiej kwesti:
    Chrzescijańscy fundamentaliści mimo głoszonych haseł antyislamskich do dziś doskonale dogadują się z niektórymi islamskimi fanatykami.Dość wspomnieć, że przyszła gwardia Osamy była szkolona do walki z ZSRR za pieniądze USA (wtedy rządzonego przez konserwatywną administrację Raegana), rzadzący zaś dziś Stanami neokonserwatyści mają dość ścisłe związki finansowe z firmami należącymi do saudyjskiej rodziny królewskiej.
    Facet pamiętaj, że USA to zdecydowanie mniej zideologizowany kraj niż Europa i tam nie ma takich podziałów na lewicę i prawicę. Dla większości społeczeństwa amerykańskiego takie opcje są nie znane. Poza tym nie zapominaj, że była zimna wojna i Regan walczył z wpływami ZSRR. (Prezydent wywodzący się z demokratów, zapewne też by wspierał mudżachedinów, biorąc pod uwagę fatalną politykę Cartera)
    To, że potem część z tych bojowmików przekształciła się w fanatycznych fundamentalistów islamskich, to trochę inna historia, można by było długo o niej dyskutować.
    Dodałaś tu oczywiście związki rodziny Bush -ów z Ariabią Saudyjską. Zapewniem cię, że wszyscy liczący się nafciarze w USA mają mniejsze lub wieksze związki z rodziną królewską w Arabii Saudyjskiej.
    I na koniec nie był byś sobą gdybyś nie wspomniał o Pimie Forteynie – najsłynniejszym antyimigranckim populiście z Holandii, który też był gejem i też został zamordowany przez innego lewaka.
    Trudno stwierdzić czy jego partia była lewicowa, czy tez populistyczna czy też antyemigrancka – wyrastająca na podobnej bazie jak Front Narodowy Le Pena.
    U ciebie w każdym razie gej znaczy lewicowiec.
    A na koniec wracając do głównej bohaterki naszej dyskuzji, to nie zapominaj jednak, że krytykowała głównie lewicę europejską za uległość w stosunku do emigrantów muzułmańskich. Falacci jak by nie było, była najbardziej nie lubiana w kręgach lewicowych intelektualistów (aż dziw bierze, że skladasz jej hołd??!!)
    Na zakończenie proponuje, żebyś trochę wyluzował z tą swoją ideologią, bo ona w twoim przypadku ocierać się zaczyna o granice paranoi.
    pzdr.

    zurek77
  34. „Na zakończenie proponuje, żebyś trochę wyluzował z tą swoją ideologią, bo ona w twoim przypadku ocierać się zaczyna o granice paranoi.”

    „paranoi”? – ot, wnoszę z tego sądu, że telewizji ani radia, ani mediów papierowych nie oglądasz. Bo tam przykładów (czy też przypadków) ciekawych dla klinicystów z dziedzin neuro- i psycho- multum. Zasiedlają zresztą zgodnie obszarek pod kopułką na Wiejskiej od lewej do prawej.

    Wyraźne poglądy (nawet jeśli część z nich okazuje się po jakimś czasie błędna lub nieuzasadniona ), podawane bez mimozowatej pseudowrażliwości i politpoprawnej frazeologii to jeszcze nie paranoja.

    „Zapewniem cię, że wszyscy liczący się nafciarze w USA mają mniejsze lub wieksze związki z rodziną królewską w Arabii Saudyjskiej.”

    – ot, to natomiast ciekawe. Jakbym był wrednym złośliwcem, to bym mógł spytać, czy wiesz o tym z autopsji, zwierzeń, śledztwa, porządnych artykułów prasowych (tylko uchowajboże! takich niepulitzerowatych!), solidnej i krytycznej kwerendy po śmietniku Internetu czy może tylko tak Ci się wydaje?

    pzdr.

    tuje
  35. A mnie sie zdaje, że to żadna odwaga, krzyczeć podczas wyprawy krzyżowej, opowiadając się po stronie silniejszego (USA, Izrael, Włochy, Katolicyzm).

    Co do „jednej z najawiększych publicystek wszechczasów” zmilczę, bo to Pana blog i może sobie Pan pisać na nim, co dusza zapragnie. 🙂

  36. cytuję za autorem bloga:
    „Składając hołd Autorce, pamiętajmy te słowa. W kraju, którego obywatele (także ci, jak Fallaci, niewierzący) toczą dziś wojnę religijną z rządzącymi fundamentalistami, są one niezwykle aktualne.”
    .. ciekawe bardzo i wstrząsające – ale gdzie tu wyczucie proporcji?? czy w ramach jakiejkolwiek akcji idiotów spod znaku LPR zginął ktoś??
    .. co do religijności/braku religijności OF: autor zapomniał chyba o tym, że bez jakichs wielkich deklaracji zawsze było Jej (co zaskakujące) bliżej do stanowiska przedasoborowego w kwestii relacji między religiami i broniła przez ostatnie lata Europy opartej na fundamencie chrześcijaństwa, a nie jakichś chorych idei zrodzonych w mózgu Lenina, czy islamistów ..

    heymdall

Skomentuj lysakowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *